Rozdział 26.
Na niebie było pełno ciemnych chmur, z oddali było słychać
grzmoty, oraz było widać błyski. Nadejście burzy było tylko kwestią
czasu. Silny wiatr porywał w powietrze tumany kurzu i liści z drzew. Przed
wejściem do ocalałego budynku stały dwie osoby.
-Kage Bunshin no Jutsu! – krzyknął mężczyzna, wykonując
pieczęć.
Wokół jedynego ocalałego budynku w ruinach, pojawiło się
kilkanaście klonów. Klony Naruto od razu wbiegły do środka, a oryginał wraz z Rei
stali i czekali przed budynkiem.
-Długo im to zajmie? – spytała kobieta, patrząc na
wbiegające klony do budynku.
-Zależy ile jest zwoi. Podejrzewam, że zajmie to ze z
tydzień.
-Tydzień?! – krzyknęła zaskoczona.
-Nie wrzeszcz tak. Jak chcesz to możesz sobie zrobić wolne.
-I niby co ja mam robić?
-A co robią kobiety jak mają wolne? Nie wiem, spójrz może na mapę, może niedaleko
są jakieś gorące źródła.
Rudowłosa od razu się rozmarzyła.
-Tak, tak, tak ! – zaczęła krzyczeć dziecięcym głosem. – Jak
dawno nie byłam w gorących źródłach. To ja lecę!
Naruto patrzył się w jej plecy do póki nie zniknęła mu z
oczu. Gdy tak się stało pokręcił głowa na boki i ruszył do wejścia budynku.
Gdy przeszedł przez drzwi, zobaczył dobrze zachowany mebel.
Stanął przed dużym i szerokim biurkiem. Mebel był wykonany z ciemnego drewna.
Zaraz na prawo były schody na górę, ale te go nie interesowało. Obrócił się w
lewo i obszedł biurko. Za meblem były otwarte drzwi, przez które
przeszedł. Blondyn znalazł się na
schodach prowadzących w dół.
Dzięki wspomnieniom klonów wiedział co go czeka i gdzie iść.
Schody były oświetlane przez pochodnie zamocowane na ścianach. Gdy dotarł na
dół zastał długi korytarz.
-Zaczyna się zabawa – powiedział do siebie.
Zgiął lekko kolana i skoczył na odległość około 2 metrów.
Sekundę po jego wylądowaniu ze ścian wystrzeliły kolce, a podłoga zapadła się.
Naruto spojrzał na to kątem oka i ruszył dalej. Zaledwie kilka kroków dalej tuż
przed jego nosem przeleciał wielki miecz, zwisający z sufitu. Ostrze mimo wielu
lat nadal było ostre, co przekonała Naruto kępka włosów, która spadła na
ziemię.
Gdy miecz wbił się w ścianę, Naruto głośno odetchnął i
ruszył dalej powolnym krokiem. Szedł powoli w gotowości na unik. Gdy w pewnym
momencie jego noga lekko opadła niżej, niż poziom podłogi, od razu chciał
zrobić unik, ale nie mógł tego zrobić. Spojrzał w dół i zobaczył kajdany na
jego nodze.
-Skąd one… - zaczął,
ale dziwne dźwięki za jego pleców mu przerwały.
Odwrócił się, aby spojrzeć i od razu tego pożałował. Kawałek
sufitu oderwało się, a na korytarz spadłą wielka, kamienna kula, która toczyła
się z duża prędkością na Uzumakiego.
-Kuso! – zaklął głośno i chwycił łańcuch rękami.
Chciał go rozerwać, ale łańcuch ani drgnął. Kula była coraz
bliżej, a on niemiał czasu na myślenie.
Nagle korytarz rozjaśnił się jasnym światłem płomienia.
Prawa ręka blondyna zapłonęła, Naruto obrócił się i uderzył w kulę z całej
siły.
Nastąpiła silna
eksplozja. Fala uderzeniowa zniszczyła łańcuch i kajdany, które trzymały nogę
niebieskookiego. Ściany lekko się zdeformowały, ale nic się nie zawaliło. Przez
korytarz rozeszła się fala ognia, po czym wypełnił się dymem i kurzem.
Minęło dobre kilka minut zanim Naruto mógł normalnie
oddychać i patrzeć. Po kuli zostały tylko większe i mniejsze kawały kamienia.
Mężczyzna spojrzał na resztki kuli, która miała go zgnieść i ruszył dalej.
-Fala uderzeniowa musiała wyłączyć pułapki – powiedział do
siebie, gdy po kilkunastu metrów nie pojawiło się nic co miało go zabić.
Chłopak dopiero stanął, gdy wyszedł z tunelu do wielkiej
Sali. Pomieszczenie było pod całymi ruinami, całe wypełnione regałami ze
zwojami.
-Trochę mi tu zejdzie. Zapewne jest tu cała historia klanu,
jego członkowie, a o jutsu nie wspomnę. Kage Bunshin no Jutsu.
----Dwa dni później-----
Rudowłosa kobieta zanurzyła się po same usta w gorącej
wodzie. Na jej włosach leżał złożony ręcznik. Trwała w takiej pozycji
kilkanaście sekund po czym wynurzyła głową i oparła się o ścianę basenu.
Rozejrzała się po okolicy. W całych gorących źródłach obecnie była sama z płci
pięknej. Z za ścianki dochodziły jakieś szmery, ale nie przejmowała się
nimi. Leżała tak sporo czasu, relaksując
się.
Gdy szmery z męskiego przedziału ucichły mogła jeszcze
bardziej się zrelaksować. Przez godzinę nic jej nie przeszkadzało, była tylko
ona i cisza. Gdy jej palce stały się pomarszczone od wody, wynurzyła się.
Wyszła na zimną posadzkę i zaczęła owijać się ręcznikiem.
Gdy miała ruszać do drzwi cos zaświeciło w jej oczy. Kobieta
zaczęła się rozglądać, aż w końcu znalazła źródło odbijanego światła. Udając,
że nic nie znalazła ruszyła do środka budynku w kierunku szatni.
W duchu była wściekła, a jej energia chciała ją roznieść.
Szybko założyła swoje ubrania i wyszła z gorących źródeł. Odeszła na jakieś 100
metrów od budynku i wbiegła w las. Robiąc duże koło znalazła podglądacza.
-Ja ci dam stary pryku – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Rudowłosa podeszła powoli do drzewa na którym siedział
starzec i położyła na nim rękę. Kobieta zamknęła oczy i zaczęła koncentrować
chakrę. Gdy je otworzyła były czerwone z pionową czarną źrenicą, a drzewo
zostało otoczone przez ognisty słup.
Wszystko trwało kilka sekund. Ogień zniknął tak szybko jak
się pojawił, a po drzewie został sam proch. Przed rudowłosą było coś białego z
kolcami, wysokie na niecałe 2 metry. Po kilku sekundach kolce zaczęły malec
ukazując jej oczom podglądacza.
-To ty! – krzyknęła wkurzona Rei. – Ty mnie podglądałeś w
źródłach!
-Ty… jesteś przyjaciółką Naruto – powiedział zszokowany
Jiraya.
Słońce zaszło dość szybko, a temperatura sporo się obniżyła.
Na małej polanie, gdzieś po środku lasu paliło się ognisko. Przy nim na pniach
siedziały dwie osoby. Jedną z nich byłą legendarna postać, rudowłosa kobieta z
żółtej sukience. Jej krwiste oczy z uwagą wpatrywały się w ognisko.
Drugą osobą był pustelnik pochodzący z najsilniejszej wioski
ze wszystkich Pięciu Wielkich Nacji. Jego białe włosy sięgały do ziemi, obok
niego leżał wielki zwinięty zwój. Łokciami opierał się o kolana, a dłońmi
podpierał brodę.
-To co mi powiedziałaś wymagało zaufania. Czemu to zrobiłaś?
-Ponieważ liczę, że się odwzajemnisz.
-Nie rozumiem.
-Potrzebuję pomocy w sprawie Naruto.
-Nadal nic nie rozumiem. Z tego co powiedziałaś to ma się
dobrze.
-Taki wydaje się na zewnątrz. Jesteśmy emocjonalnie
połączeni, więc wiem co czuję. W głębi serca czuje się samotny, odrzucony,
uważa się za bękarta, a na samym dnie znajduje się miłość do ojca, którą
próbuje maskować.
-Jak to maskować?
-Normalnie, ukrywa ją ukazując swoją godność.
-Więc jak mam ci pomóc.
-Sekret jego mocy jest taki, że nie ważne jak by się starał
nie skrzywdzi kogoś kogo kocha. Z tego samego powodu ja potrzebuję jego pomocy
do walki z bratem. W głębi serce go kocham i… - przerwała zamyślając się.
-Rozumiem, ale nadal nie wiem jak mam ci pomóc – powiedział
wyciągając dziewczynę z letargu.
-Chciałabym, abyście jakoś spróbowali wyciągnąć tę miłość na
wierzch.
-W pewnym sensie rozumiem o co ci chodzi i chyba wiem co możemy zrobić. Musimy
doprowadzić do spotkania Naruto z Minato.
-Jak to ma pomóc? – spytała Rei.
-Myślę, że w takiej sytuacji jedynie rodzicielski łomot
pomoże – powiedział z zaangażowaniem w głosie, na co Rei zachichotała. –
Pozostaje jedynie przekonać Minato do tego.
-Najlepiej by było, aby nikt się o tym nie dowiedział –
powiedziała rudowłosa patrząc w oczy Jirayi.
-Nie o to chodzi. Gdy wtedy uciekłaś spod bramy, Minato
przekonał Tsunade do ratowania Naruto. Powiedział, że jeśli jego śmierć
uszczęśliwi Naruto to jest na nią gotów.
-To może być problem – powiedziała cicho kobieta spuszczając
głowę.
-Mam pomysł – powiedział mężczyzna sięgając do kieszeni. – W
Konosze za miesiąc zaczyna się Egzamin na Chunina. To nasza jedyna szansa na
to, aby się spotkali – wyjaśnił podając rudowłosej zwój z zaproszeniem na
egzamin.
-Przekonam go, aby wziął udział.
-Musimy się chyba rozstać – powiedział wstając.
-Tak – odparła uśmiechając się chytrze, co lekko zbiło z
tropu Jirayę. – A to za podglądanie! – krzyknęła, a ubranie Jiraya zapłonęło.
Mężczyzna ruszył biegiem z krzykiem do rzeczki i wskoczył w
nią. Gdy ugasił ogień, wyszedł w
spalonym ubraniu i w dodatku cały mokry. Rozejrzał się po polanie, ale nigdzie
nie znalazł Rei.
-Przynajmniej nie bije jak Tsunade – powiedział do siebie.
Gdy Jiraya zaczął szukać swoich rzeczy, zauważył, że oprócz
zwoju zawierającego pakt z ropuchami wszystko zostało spalone.
-MOJE NOTATKI! – krzyknął zrozpaczony na całą okolicę.
-----Kilka dni później-----
Rei właśnie wchodziła na teren
byłej wioski ninja. Szukała swojego przyjaciela, aby od razu go poinformować o
wycieczce do Konohy. Po przejściu wszystkich uliczek nadal nie znalazła
blondyna. Obeszła cały budynek administracyjny, ale nigdzie nie było Naruto.
Wyszła z ocalałego budynku i stanęła podpierając ręce na biodrach.
Nagle coś ją tknęło, aby spojrzeć
w górę. Na czubku dachu w pozycji lotosu siedział Naruto. Rei od razu zaczęła
wbiegać po ścianie. Gdy była na krawędzi ściany, zobaczyła, że mężczyzna
medytuje. Miał zamknięte oczy, oddychał spokojnie, a dłonie miał złożone w
pieczęć przed klatką piersiową.
Nagle zerwał się na nogi, wykonał
kilka pieczęci i otwartą dłonią uderzył w podłoże. Na ziemi wokół blondyna
pojawił się okrąg z czerwonych świecących znaków kanji. Na twarzy mężczyzny
było widać wielkie skupienie. Nagle znaki, które tworzyły krąg, wystrzeliły we
wszystkie strony, a po sekundzie nad całymi ruinami pojawiła się czerwona
bariera. Powłoka po kilku sekundach stałą się niewidzialna.
Naruto rozluźnił się i z
uśmiechem na twarzy podszedł do Rei.
-Co to było? – spytała zaskoczona
kobieta.
-Jedno z jutsu, które zdążyłem opanować.
Bardzo potężna bariera.
-Opanowałeś wszystkie jutsu?
-Nie – odparł trochę się śmiejąc.
– Tylko kilka. Możemy już ruszać, klony część
przepisały, a resztę przeczytały.
-Dokąd?
-Nie wiem, a co?
-W Konosze nie długą jest Egzamin
Na Chunina i…
-Chcesz zwiedzić wioskę? – spytał
przerywając ją.
-A ty mógłbyś wziąć w nim udział.
-Po co? – spytał zaskakując
rudowłosą. – Po za tym trzeba mieć drużynę i zaproszenie.
-Akurat znalazłam zaproszenie,
więc…
-Skąd je masz? – spytał
odbierając zwój.
-Znalazłam – odparła krótko. – To
co? Chcesz przetestować nowe jutsu.
-W sumie… - zaczął spoglądając w
czerwone oczy – czemu by nie. Może spotkam kogoś ciekawego.
-Na przykład Suzuko? – spytała z
uśmiechem Rei, ale nie dostała odpowiedzi. – „Zadanie wykonane.”
-Do Konohy jest tydzień drogi, więc możemy ruszać wolnym
tempem – powiedział i zeskoczył z dachu.
Naruto wylądował na ziemi, a po chwili Rei była obok niego.
Spacerkiem zaczęli iść przez ruiny. Gdy do szli do granicy wioski, Rei
zobaczyła czarne znaki na ziemi, tworzące okrąg, ale o nic nie pytała.
-Tak w ogóle to jaka jest Konoha?
Po zadanym pytaniu blondyn popadł w zamyślenie. Nie odzywał
się przez dobre kilka minut.
-Jedyną rzeczą, która pamiętam z wioski są głowy Hokage –
powiedział, w końcu podnosząc głowę i patrząc w niebo. –Gdy byłem mały
pragnąłem, aby kiedyś zostać nim.
-W sensie Hokage?
-Teraz wiem, że to marzenie nigdy się nie spełni.
-Czemu? – spytała, na co Naruto spojrzał na nią zdziwionym
wzrokiem.
-To jest chyba jasne.
-Może nadszedł czas, abyś przebaczył ojcu. Wtedy to marzenie
mogło by się spełnić.
-Już dawno przestałem marzyć – powiedział dalej patrząc się
w niebo. – Ruszajmy!
----Tydzień później----
W Wiosce Ukrytej w Liściach trwały przygotowania do przyjęcia
wielu gości. Każdy chciał wypaść jak najlepiej przed zagranicznymi gośćmi, a
Egzamin był najlepsza okazją. Genini, którzy nie brali udziału w teście, mieli
liczne zadania polegające na sprzątaniu wioski, czy dekorowaniu jej.
Minato jak zwykle rano, po przyjściu do gabinetu stał w
oknie i patrzył się na wioskę. Powoli zbierał myśli i porządkował je, po czym
siadał do wypełniania papierów. Na jego biurku ciągle znajdowało się zdjęcie
jego syna i Kushiny.
Nagłe pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Do gabinetu
wszedł Fugaku Uchiha, ojciec Sasuke jednego z najlepszych geninów i przyszłości
wioski oraz Itachiego wygnańca i szpiega wioski.
-Fugaku? – spytał zdziwiony Minato. – Co cię do mnie
sprowadza?
-Chce zabrać Sasuke na indywidualny trening.
-I przyszedłeś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
-Nie, jest jeszcze jedno.
-Co takiego?
-Dostałem wiadomość od Itachiego.
-Co pisze? – Minato od razu się wyprostował i spytał
poważnym głosem.
-Pisze, że spotkał Orochimaru i mamy uważać na jinchuurikich
na egzaminie.
-Jinchuurikich? Czy Akatsuki…
-Musimy być gotowi na atak.
-Rozumiem. Powiadom Shikaku, niech obmyśli jakiś plan, ale
nie mów mu o Itachim.
-A o Orochimaru?
-O nim możesz mu powiedzieć.
Fugaku opuścił gabinet, a Minato odwrócił się na fotelu i
spojrzał na niebo przez okno.
-Chyba nikt mnie już nie zaskoczy – powiedział do siebie.