Strony

czwartek, 2 czerwca 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 29.

Cóż, rozdział chciałem dać wczoraj do południa, ale się nie wyrobiłem. W południe wyjechaliśmy na mecz do Gdańska i dlatego rozdział dopiero teraz.
Z okazji wczorajszego dnia dziećka, chcę życzyć wszystkim dzieciom wszystkiego najlepszego. Obyście mieli to co sobie zechecie. 

Rozdział 29.
----Naruto----
Gdy dostaliśmy kule przed Lasem Śmierci wszyscy musieli rozejść się do jednej z kilkunastu bram. Sama kula była pomarańczowa i świeciła, była dość dziwna, można się było w nią patrzeć i nie znudziło by się to tak szybko.
Gdy bramy otworzyły się, ocknąłem się i schowałem kulę. Od teraz miałem 4 dni do dotarcia do wieży.  Zaraz po przekroczeniu granicy Lasu, zobaczyłem wielkie owady i robaki. Wieża stała na samym środku lasu, a ja widziałem tylko jej czubek.
-Może będzie ciekawie – powiedziałem z lekką nadzieją w głosie.
Wskoczyłem na drzewa, aby lepiej cos widzieć. Od razu zauważyłem wielką stonogę, która była przyczepiona do pnia drzewa. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie rzuciła się na mnie. Zrobiłem unik zeskakując na ziemię, a ona od razu powtórzyła atak.
-Katon: Ognista Kula!
Robal spłonął żywcem, zostawiając po sobie kupkę prochu.
Ruszyłem dalej , ty razem biegnąc po ziemi, aby nie rzucać się w oczy.
W południe zatrzymałem się na krótką przerwę. Zjadłem kanapkę i usiadłem na czubku drzewa. Spojrzałem na czubek wierzy, na samej górze był punkt obserwacyjny, na którym ktoś stał. Odbijające się światło upewniło mnie, że patrzy się na mnie. Uśmiechnąłem się i machnąłem ręką, po czym zeskoczyłem na ziemię i ruszyłem dalej.
Do końca dnia miałem spokój. Biegnąć swoim tempem pokonałem połowę drogi do wieży. Po drodze spotkałem kilka owadów, ale te nie były agresywne.
Gdy wyszedłem na polanę zobaczyłem wielkie drzewo. Podszedłem bliżej, aby mu się przyjrzeć.  Było idealnym schronieniem przed atakiem, pod nim była mała jaskinia stworzona z jego korzeni, które miały z metr średnicy. Wejście było tylko z jednej strony, wiec nikt by mnie zaszedł od tyłu.
Nazbierałem trochę chrustu i rozpaliłem ognisko przed drzewem. Wysłałem kilka klonów na zwiad, a sam usiadłem przy ogniu. Było strasznie cicho, co mnie niepokoiło. Po kilkunastu minutach większość klonów zniknęła, kończąc zwiad.
Jeden z klonów przyniósł mi kilka ryb, więc od razu zająłem się robieniem kolacji. Zajęło mi to kilka minut, ale sam zapach wynagrodził trud. Gdy skończyłem jeść, ziemią zatrzęsło. Od razu się zerwałem i zacząłem się rozglądać. Na zachód ode mnie zauważyłem wielki obłok dymu.
Od razu tam ruszyłem. Wskoczyłem na drzewo, aby mieć lepszy widok. Po dotarciu zobaczyłem Team mojej siostry i wielkiego węża z jakimś gościem na łbie. Była to nie duża polana przy rzece.  Kucnąłem na gałęzi, w koronie drzewa i obserwowałem rozwój sytuacji.
Wąż ruszył do ataku, Z wielką szybkością porozrzucał cały Team 7 Konohy.  Sasuke uderzył dość mocno plecami w drzewo, a z jego ust wystrzeliła odrobina krwi. Suzuko i Sakura miały lepiej, odbiły się kilka razy od ziemi i zatrzymały na jakiś krzakach. Gdy wąż był bliżej mnie rozpoznałem gościa na jego głowie.
-Orochimaru! – krzyknąłem zeskakując na ziemię
Zaskoczyła go moja obecność, a na jego twarzy przez chwilę było zdezorientowane. Spojrzałem na Suzuko i Sakure, które podnosiły Sasuke i uciekały w las.
-Znowu się spotykamy! – powiedziałem donośnym głosem.
-Kim jesteś? -  wysyczał wytykając język.
Jednym ruchem zdarłem maskę i chustkę. Puściłem je, a wiatr porwał je gdzieś w siną dal.
-Zapłacisz mi za wszystko! – krzyknąłem uderzając pięścią w otwartą dłoń.
Z moich dłoni buchnąłem płomień. Zgiąłem nogi w kolanach i wyskoczyłem wysoko w powietrze w kierunku Orochimaru. Nagle wąż podniósł łeb i otworzył paszczę, a ja leciałem prosto w jej kierunku.
Złożyłem szybko kilka pieczęci i wydmuchnąłem potężną falę ognia prosto w jego pysk. Wąż zaczął się palić od środka, jego łeb odpadł od reszty ciała i upadł na ziemi. Orochimaru zdążył zeskoczyć ze swojego pupilka tuż przed jego śmiercią.
-Jaki narwany – zaśmiał się.
-Chodź tu! – krzyknąłem rzucając się do niego.
Prawie go trafiłem z Ognistej Pięści, ale zdążył zrobić unik i trafiłem w ziemię. Nastąpił wybuch, który wzniecił w powietrze tumany kurzu. W miejsce, gdzie uderzyłem powstał krater o średnicy około 2 m i głębokości około metra. Trawa wokół mnie była spalona, a po tym gadzie nie było śladu.
-Wybacz, ale nie mam czasu – powiedział cicho, ale i tak go słyszałem.
-Uciekł – powiedziałem cicho zaciskając mocno pięści.
Stałem tak chwile w tym kraterze uspokajając się. Gdy w końcu się pozbierałem wyciągnąłem z kabury maskę i chustkę. Ubrałem się w nie i wskoczyłem na czubek drzewa. Zacząłem biec w kierunku wieży, rozglądając się za Drużyną 7 z Konohy.
-Czego on od nich chciał? – pytałem sam siebie.
W pewnym momencie zobaczyłem jakiś dzieciaków leżących na ziemi. Nic nie myśląc zeskoczyłem do nich. Byli nieźle poobijani. Mieli mnóstwo siniaków i ran. W dodatku wszyscy mieli ślady po ukąszeniach. Podszedłem do jednego chłopaka. Miał długie ciemne włosy i białe oczy bez tęczówek. Jego ubranie było podarte, na czole miał opaskę Liścia.
Spojrzałem na resztę, drugi chłopak miał czarne włosy w kształcie grzyba i zielony kombinezon. Obok niego leżały pomarańczowe ciężarki, lewą rękę miał nie naturalnie wykręconą. Dziewczyna miała krótkie brązowe włosy związane w dwa małe koki. Na sobie miała rozdartą różową bluzkę i ciemne spodnie. Wokół niej leżało mnóstwo porozrzucanej broni.
Gdy poczułem jak ktoś mnie chwyta za bluzkę odwróciłem się.
-Co tu się stało?
-Zaatakował… nas. Miał wielkiego…. Węża.
-„Orochimaru.”
-Szukał Sharingana…. i Kyuubiego.
-„Sharingan i Kyubi”
-Leż i już nic nie mów.
Gdy wyczułem kilka źródeł chakry, które szybko się zbliżały, ruszyłem biegiem do wieży. Wskoczyłem na drzewa, aby biec szybciej. Z każdym moi odbiciem, na gałęzi zostawało wgniecenie mojego buta. Nigdzie nie widziałem siostry, ani nie wyczuwałem jej chakry.
Nagle poczułem silną żądze mordu. Powietrze stało się ciężkie, a ten poziom chakry był wyczuwalny nawet dla genina. Przez las przeszedł głośny, złowrogi ryk, płosząc wszystkie zwierzęta i zapewne geninów.
Od razu skręciłem w jego kierunku. Dotarcie zajęło mi kilka minut. Usadowiłem się po raz kolejny w koronie drzew. Na polanie były dwie grupy geninów.
Pierwszą osoba, którą rozpoznałem, była Suzuko otoczona pomarańczową chakrą, z tyłu miała dwa ogony stworzone z tej energii. Miała sporo ran na ciele, ale szybko się goiły, nie zostawiając po sobie śladu. W ręce miała kunaia, skierowanego na wrogów. Za nią leżał nie przytomny Sasuke, a Sakura kucała za nim i  trzymała jego głowę na swoich nogach.
Po drugiej stronie stał Gara otoczony swoim piaskiem. Na twarzy miał szaleńczy uśmiech. Za nim stało jego rodzeństwo, które było przerażone zaistniałą sytuacją. Obok Temari na ziemi leżał duży wachlarz z trzema kropkami, a brat Gary leżał oparty o drzewo i trzymał się jedną ręką za brzuch.
-Jinchuuriki – szepnąłem do siebie. – Więc Orochimaru chciał jej i Sasuke. Pytanie tylko po co?
-Więc z ciebie też zrobili broń – powiedział Gara, patrząc na Suzuko.
-„Też?” – spytałem sam siebie.
-„W jego ciele wyczuwam biju” – poinformowała mnie Rei.
-Pięknie, dwóch wkurzonych jinchuuriki – powiedziałem cicho.
-„Ciekawe jak to się stało, że twoja siostra jest jinchuuriki?”
-„Pewnie kolejny głupi pomysł Yondaime.”
Nie wyobrażałem sobie walki dwóch nosicieli biju pod czas Egzaminu, tym bardziej, ze grasuje tu gdzieś Orochimaru. Zbyt wielu ludzi mogłoby ucierpieć.
 Nagle wiatr zerwał się, porywając w górę mnóstwo liści i piasku. Gara zasłonił się falą piasku, znikając wszystkim z oczu. Gdy jego zasłona zniknęła, jego już tam nie było.
-Piaskowe Pociski!
Gara znalazł się wysoko w powietrzu. Stał na piasku z rękoma wyprostowanymi w stronę Suzuko. Z jego tykwy wyleciało jeszcze więcej piasku i przyjęło formę małych kulek, które z dużą prędkością zaczęły lecieć w dół.
-Futon: - Wielki Podmuch.
Jutsu Suzuko wzmocnione chakrą biju odbiło wszystkie pociski, uderzając przy tym Gare. Przez chwilę chłopak spadał w dół, ale jego piasek go złapał.
-Pustynny Pogrzeb!
Moja siostrę zaczął oplatać piasek z każdej ze stron. Po jej zachowaniu i mimice poznałem, że nie wie co się dzieję. Gdy było widać jej tylko głowę, ktoś rzucił kunaia z wybuchową notką w stronę Gary. Wybuch zdezorientował go, przez co stracił kontrole nad jutsu,  a tym kto rzucił bronią był  Sasuke, który klęczał kawałek za moja siostrą.
Nagła fala chakry od Suzuko rozwiała cały piasek, a wszystkich ukazała się ona z trzema ogonami.
-„Powstrzymaj ich. W takim tempie ona zginie od tej chakry i zniszczą kawał wioski.”
Już miałem zeskoczyć w dół, gdy sytuacja się trochę uspokoiła. Gara zszedł na ziemię i stanął naprzeciw drużynie 7. Jego piasek zaczął wracać do pojemnika na jego plecach.
-Dokończymy to, bez niepotrzebnej widowni – powiedział groźnym tonem, patrząc się w moją stronę.
Wszyscy spojrzeli w tym samym kierunku co Gara. Moja siostra uspokoiła się i wyprostowała, ale nadal była otoczona chakrą. Nagle z mojej lewej pojawiła się piaskowa strzała. Wyskoczyłem z ukrycia i robiąc salto wylądowałem miedzy Suzuko, a Garą.
-Czego tu szukasz? – warknęła na mnie siostra.
Jej głos był lekko ochrypnięty i przesiąknięty wściekłością. Przyjęła postawę do ataku, a ja dalej stałem sobie spokojnie między dwójka jinchuuriki.
-Niczego. Waszą chakrę czuć z daleka. Jeszcze trochę i zaroi się tu od joninów z Konohy, zapewne z Hokage na czele.
-Co ty gadasz? – powiedziała Temari.
-Radzę się wam uspokoić, to nie jest dobre miejsce na waszą walkę.
-Spieprzaj! – krzyknął Gara i zaatakował mnie piaskiem.
Spojrzałem szybko na niego. Jego oczy się zmieniły. Stały się czarne z żółtą źrenicą.  Jestem dość dobrym sensorem, więc potrafiłem dokładnie wyczuć u kogoś poziom chakry. U niego poziom energii wzrósł kilkukrotnie w ciągu sekundy.
Gdy piasek był blisko mnie skoczyłem do góry i stanąłem na nim, jednocześnie kucając. Zacząłem wyczuwać kilka silnych źródeł chakry.
-Wyczuwasz ich? – spytałem.
Gara zatrzymał atak i zastygł w bezruchu.
-Jakiś kilometr stąd jest prawdopodobnie oddział Anbu. Jest sześć źródeł chakry, a oddział składa się z pięciu członków, wiec zapewne idzie tu Hokage.
-Gara – powiedziała Temari, wstając z ziemi. – Nie taki jest plan. Słyszysz?
-Wiem – odparł opryskliwie.
Piasek zaczął się cofać. Część oddzieliła się i podniosła Kankuro z ziemi. Po chwili zniknęli za drzewami. Odwróciłem się w stronę Teamu z Konohy. Chakra otaczająca Suzuko zniknęła, a ona sama zaczęła opadać na ziemię.
Przed upadkiem uchronił ją Sasuke, który złapał ją w ostatniej chwili. W tym momencie na polanie pojawił się Yondaime z oddziałem Anbu jako eskortą.

-Co tu się stało?! – krzyknął Hokage dobiegając do Suzuko.
-„Troskliwy ojczulek” – powiedziałem w myślach z odrazą.
Członkowie Anbu otoczyli mnie i czekali na sygnał od Yondaime. Ten na razie zajmował się cuceniem nieprzytomnej.
-Zaatakowała nas Suna – powiedział Sasuke, zwracając na sobie uwagę Hokage.
-A on? – spytał patrząc na mnie.
-Obserwował nas – odparła Sakura, podchodząc bliżej.
Olałem ich i minąłem oddział Anbu. Gdy zrobiłem kilka kroków kapitan oddziału złapał mnie za ramię.
-Mam wrażenie, że wiesz co, a raczej kto spowodował wybuch kawałek stąd? – spytał patrząc mi w oczy.
Czułem jak jego energia się pobudza, jego uścisk był mocny, a głos poważny. Był gotowy do natychmiastowego ataku. Pozostała czwórka z oddziału zacisnęła krąg, zmniejszając moje pole ruchu. Przez cały czas patrzyliśmy sobie w oczy.
-Jaką masz naturę chakry? – zapytał znowu kapitan oddziału.
-Katon – odparłem po chwili.
-Pójdziesz z nami. Jesteś podejrzany o…
-To nie mnie powinniście podejrzewać.
-Co masz na myśli? – spytał Hokage.
-W wiosce jest Orochimaru…
Na początku wszyscy doznali szoku, ale szybko go ukryli.
Po kilkunastu minutach puścili mnie. Team 7 przez ten czas doszedł do siebie i opowiedział wszystko Yondaime.  Na szczęście nie zostałem rozpoznany, na to jest jeszcze za wcześnie. Gdy widziałem jak Hokage boi się o Suzuko coś mnie zabolało. To dziwne uczucie trwało krótką chwilę, po czym zignorowałem je.
Do wieży dotarłem w nocy. Przez całą drogę myślałem o Orochimaru. Jego pobyt może mi tu poważnie zaszkodzić, tym bardziej, że wie o mnie. Będę musiał uważać, a pewno ma tu swoich szpiegów.
Wieża była wysoka i to sporo. Okna były zabezpieczone mocnymi kratami. Drzwi były solidne wykonane z drewna, w których było małe okrągłe zagłębienie na środku łączenia się drzwi. Na dole budynku było dużo rys, wgnieceń i śladów po wielkich pazurach, zapewne od okolicznych potworów. Wyciągnąłem kulę i patrzyłem się to na nią to na zagłębienie.
Nie wiele myśląc włożyłem ją do otworu w drzwiach i odsunąłem się do tyłu. Kula zaczęła świecić jasnym światłem, oślepiając mnie. Odruchowo zasłoniłem oczy ręką. Gdy blask zniknął drzwi były otwarte na rozszerz.
Wszedłem do środka, a one zamknęły się z hukiem. Przede mną był szeroki hol. Po jego bokach były schody prowadzące gdzieś w górę. Szedłem dalej oglądając się, będąc jednocześnie przygotowany na jakiś atak.
Wyszedłem na wielką salę, zapewne arenę. Na samym jej końcu był wielki posąg buddy, a pod nim długie biurko z krzesłami. Po bokach ścian były trybuny. Wszędzie panowała cisza.
-Witaj – usłyszałem za sobą.
Obejrzałem się i ujrzałem jonina Konohy. Miał na sobie standardowy strój wioski, czyli ciemne spodnie, bluzę i bezrękawnik na niej. Na twarzy miał maskę, a hitai-ate ( poprawcie mnie jeśli jest źle d.aut) służyła mu do zasłaniania lewego oka. Jego siwe włosy stały wysoko w górę.
-Hatake… Kakashi – odparłem patrząc mu w oczy.
-Tak to ja, a ty zapewne jesteś ze Świątyni Smoka? – spytał na co skinąłem mu głową. – Hokage-sama mówił mi, że jesteś wyjątkiem w tegorocznym Egzaminie – nic nie odpowiedziałem. Stałem i patrzyłem się na niego oczekując wyjaśnień. – Dotarłeś do wieży mieszcząc się w czasie, dlatego przechodzisz dalej. Jako, że inni maja jeszcze trochę czasu, możesz udać się do baru na piętrze, lub do któregoś pokoju na odpoczynek, przed kolejnym etapem.
-Będziemy walczyć? – bardziej stwierdziłem rozglądając się po Sali.

-Tak, jeśli będzie was za dużo to tak. Chodź zaprowadzę cię.

7 komentarzy:

  1. Powiem tak, cała historia zaczęła mi się niesamowicie dłużyć. Nie potrafię skupić się dokładnie. Raz je ryby z ogniska. By w kolejnym zdaniu walczyć z Orochimaru. Dodatkowo nie kwitły tu opisy, co zniesmaczyło mnie totalnie. Ostatnio jestem cięta, kiedy autorzy piszą (źle napisane?, nie wiem czy dobrze napisałem/am, poprawcie mnie w komie). Jeżeli nie wie się jak napisać, to lepiej poświęcić te trzy minuty na znalezienie jak powinno się pisać poprawnie dane słowo. Moim zdaniem poziom tego fanfiku spadł zastraszająco, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie ciągle dobre ;d
    Jestem ciekaw jak widzisz tą całą sytuację ;d
    Na dodatek zdaje mi się, że oglądałeś Fairy Tail. Smoj? Ogień? Ognista pięść? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem sobie wczoraj twoje pierwsze opowiadanie Naruto jako demon i powiem że bardzo ci sie styl pisania poprawił

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko rozdział, dawno tu byłem i dawno komentowałem, mam nadzieję ze następny rozdział pojawi się szybko jak i będzie długi..

    Życzę weny i czekam na next

    Wcześniej było "Uchodzca z Syrii" :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    no i Orochimaru się pojawił, Minato bardzo boi się o Suzuko, ale czy martwi się o Naruto?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń