Strony

środa, 21 września 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 33.

Udało mi się w końcu napisać ten kolejny rozdział, choć jego długość jest godna pożałowania. Przepraszam, że musicie tyle czekać, ale moja wena chyba chce szybko wrócić. Następny rozdział postaram się napisać szybciej, ale niczego nie obiecuję. 

Rozdział 33.
Naruto powoli podniósł się i puścił głowę Orochimaru. Jego głowa zaczęła wracać na swoje miejsce. Po twarzy sanina spływała krew, lewe oko miał całkowicie zalane. Blondyn był przygotowany na każdy ruch Orochimaru, albo któregoś z jego sługi.
Team 7 stał za blondynem i nie wiedział co robić. Suzuko była nie dość, że była zaskoczona obecnością brata to jeszcze jego wyglądem.
-Czego od nich chcesz? – warknął Naruto ochrypłym głosem przez zaciśnięte kły.
-Skąd ta wrogość Naruto-kun?
Uzumaki tylko lekko uniósł brwi i zacisnął dłonie w pięści. Jego włosy nastroszyły się jeszcze bardziej. Czerwone ślepia ciągle wpatrywały się w kocie oczy sanina. W tym czasie czwórka sługusów Orochimaru otoczyła Naruto.
-Zabierzcie stąd swojego senseia – powiedział blondyn do geninów.
Dziewczyny na początku nie wiedziały co robić, ale Sasuke, który trzeźwo myślał pociągnął je za sobą.  Gdy podnosili Kakashiego nad nimi pojawił się jeden z agresorów. Był ubrany na czarno, włącznie z maską, na całej twarzy. Miał emblemat z znakiem Wioski Dźwięku.
Już miał przebić Hatake kunaiem, ale powstrzymał go Naruto, który jednym ciosem posłał go w budynek obok, sprawiając, że się zawalił.
-Kończmy tą zabawę – powiedział odwracając się do sanina.
Orochimaru złożył taką samą pieczęć jak kilkanaście minut wcześniej, gdy przejmował kontrole nad wskrzeszonymi Hokage. Dosłownie po kilku sekundach cała wskrzeszona trójka stała przed Naruto. Blondyn zacisnął mocniej zęby i wpatrywał się w Przywódców Wioski Liścia.
Hashirama złożył kilka pieczęci i przyłożył dłonie do podłoża. Nagle z ziemi zaczęły wyrastać drewniane belki, które spętały Naruto. Zacisnęły się na jego kostkach i nadgarstkach. Uzumaki zaczął się wyrywać, ale był mocno trzymany. Jego wygląd zaczął wracać do normalności. Włosy stały się krótsze, a oczy znowu stały się błękitne.
-„Kuso, wysysa mi chakre” – pomyślał Naruto.
Z wybawieniem pojawiła się rudowłosa towarzyszka mężczyzny. W kilku ruchach roztrzaskała kajdany Naruto. Po sekundzie pojawił się Minato. Widząc przeciwników i stan syna zagryzł wargę.
Młodszy blondyn ciężko oddychał i pobladł. Pot spływał po jego twarzy, a z otarć na nadgarstkach sączyła się krew.
-Nic ci nie jest? – spytała Rei, kładąc rękę na jego barku.
-Przeżyje – odparł sapiąc.
Wyregulował swój oddech i wyprostował się, mierząc wszystkich wzrokiem. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
 -Za dużo ich – powiedział cicho do przyjaciółki.
-Przydałyby się jakieś posiłki.
-Jak już mówimy o posiłkach, to bym coś zjadł – powiedział Naruto, a jego brzuch wydał charakterystyczny dźwięk.
-Idiota – skomentowała Rei.
Nagle z uliczki za Naruto, Rei i Minato wybiegł białowłosy mężczyzna. Zaraz za nim biegli shinobi wioski. Z drugiej strony ulicy zaraz za Orochimaru wybiegli inni shinobi, na ich czele biegł czarnowłosy mężczyzna w zielonym kombinezonie.  Białowłosy podbiegł do Minato. Naruto spojrzał tylko na dziwną opaskę.
-Wioska jest bezpieczna, wszyscy ninja Dźwięku pokonani.
-Dobrze Jiraya.
-„Rei znikaj i prześlij mi chakre” – powiedział telepatycznie Naruto.
-„Czemu? Zastaniemy osłabieni.”
-„Przy tylu shinobi to nic nie zmieni, a mi przyda się więcej chakry.”
-„Jak chcesz” –Rei  pokryła się płaszczem z ognia i zniknęła.
Został po niej tylko mały krąg ze spalonej ziemi. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na Naruto, który zamknął oczy i robił duży wdech.
-Czyżby twoja przyjaciółka się wystraszyła Naruto-kun? – zadrwił Orochimaru, ale twarz syna Hokage nie wyrażała żądnych uczuć
-Nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebowałem więcej chakry – odparł przyjmując pozycję do ataku.
Przez chwilę spojrzenie Naruto spotkało się ze spojrzeniem mężczyzny w zielonym kombinezonie, którego ciało zaczęła pokrywać zielona energia, a skóra stała się czerwona. Czas jakby zwolnił.
Zniknęli ze swoich miejsc w tym samym momencie. Pojawili się przy trzecim Hokage w podobnej pozycji. Obaj chcieli kopnąć Sandaime na poziomie klatki piersiowej. Trafili w tym samym czasie, przecinając ciało Hiruzena na pół.
Gai od razu zniknął i pojawił się obok Yondaime, natomiast Naruto kontynuował atak. Czterech sługusów Orochimaru zasłoniło go stając przed nim w szeregu. Syn Yondaime znalazł się między dwójką pierwszych Kage wioski Liścia. Rozłożył ręce na boki, z których buchnęła fala ognia.
-Jak on to zrobił? – powiedział zszokowany Gai.
-Dostosował swoją siłę do twojego uderzenia – powiedział Jiraya.
-Do tego trzeba dużo wspólnego treningu albo Sharingana.
-Atak! – krzyknął Minato.
Shinobi, którzy stali na dachach  budynków obok Orochimaru złożyli kilka pieczęci i wydmuchnęli kilka wielki ognistych kul. Techniki połączyły się tworząc wielką eksplozję.
Na chwilę jakby czas się zatrzymał. W centrum Konohy nadal był wielka kula ognia, która powoli się zmniejszała.
-„Czemu on się nie pokazuje?” – spytał sam siebie w myślach Yondaime.
Gdy kula zmalała do połowy w powietrze wystrzelił jak z procy Orochimaru. Za nim ciągnęła się smuga czarnego dymu z tlących się ubrań. Zaraz za nim wystrzelił Naruto.
Blondyn doleciał do sanina i zaczął go atakować pięściami i nogami. Syn Czwartego mimo bardzo dużego poziomu nie mógł trafić czysto w Orochimaru. Ich starcie skończyło się, gdy odepchnęli się nawzajem i wylądowali na ziemi.
Naruto ciężko dysząc podniósł się i wyprostował. Tą chwilę wybrali shinobi Konohy, aby ponowić atak.
-„Czas się ewakuować” – pomyślał Orochimaru. –„Jeśli nie zostawię znaku na Sasukę, cały plan stanie w miejscu.”
-Mokuton: Budda Tysiąca Rąk!
Nagle na całą wioskę padł cień. Na jej środku była wielka statua, z ogromną ilością rąk za plecami. Jego dwie główne dłonie były złożone jak do modlitwy. Na jego głowię stał Pierwszy Hokage.  Nawet budynek administracyjny wyglądał jak pudełko z kartonu przy wielkości tworu Hashiramy. Obaj Namikaze nie mieli zadowolonych min.
-Uciekać! – zaczęli krzyczeć spanikowani shinobi.
Ninja Konohy zaczęli rozbiegać się we wszystkie kierunki. Kilka z rąk potwora Senju wystrzeliły i zaczęły atakować wszystko co popadnie. Kolejne budynki zawalały się i kolejni shinobi ginęli. W ciągu kilku sekund wioska zmieniła się nie do poznania.
Reszta wskrzeszonych Hokage zniknęła podobnie jak i Orochimaru. Naruto skakał z miejsca na miejsce starając się unikając kilka dłoni, które nieuchwytnie próbowały go złapać. Gdy skoczył w powietrze, aby uniknąć zmiażdżenia, nie zauważył trzeciej dłoni, która go trafiła.
Naruto przeleciał przez całą ulicę, uderzył w Minato, który podobnie unikał pięści i obaj uderzyli w domek rodzinny, który zawalił się, od uszkodzeń, które spowodowali. Obaj już nie wydostali się spod ruin.
Po kilku minutach Budda Hashiramy zniknęła w wielkim kłębie dymu, a sam Shodaime zniknął, gdzieś w mrokach nocy. Orochimaru zniknął tak samo.
Wszyscy żyjący i cali shinobi zebrali się pod budynkiem administracyjnym. Wszyscy byli tak zdezorientowani, że stali i czekali, aż ktoś coś powie, czy zarządzi.
-Na… co… tak… stoicie?
Wszyscy spojrzeli na źródło głosu. Żabi pustelnik ledwo szedł opierając się o pobliski mur jedną ręką, a drugą trzymał się za brzuch. Spod jego opaski spływała krew. Długie białe włosy były brudne od ziemi i krwi. Na ubraniu na brzuchu była duża plama krwi.
Kilku shinobi od razu do niego podbiegło i pomogło mu. Sanin usiadł na ziemi, a ktoś zaczął go opatrywać.
-Gdzie jest Kakashi? – zapytał cichym lecz poważnym głosem.
-Nie widziałem go od początku ataku – powiedział Gai.
-Gai zbierz kilku ludzi i rozpocznij poszukiwania. Kakashi może już sam szuka Minato.
Mistrz Taijutsu spojrzał na kilku shinobi i kiwnięciem głowy dał im znak, aby poszli za nim.
-Reszta niech zabezpieczy mury, nie wiemy czy nie ponowią ataku.

Od kilkunastu minut chodził po ruinach domów i szukał swojego senseia, przyjaciela oraz jednocześnie przełożonego. Jego siwe stojące włosy posklejały się od krwi i potu, a kamizelka którą nosił miała dużo nacięć i dziur, nie wspominając o plamach od krwi.
-Minato-sensei! – po raz któryś zaczął nawoływać, ale nic to nie dało.
W pewnym momencie zobaczył kawałek materiału przygniecionego przez głazy. Próbował sobie przypomnieć czy już gdzieś widział u kogoś ubranie w pomarańczowym kolorze.
-Na…ruto – szepnął niedowierzając.
Od razu doskoczył do kupy gruzu i zaczął odwalać te największe kamienie. Po kilkunastu sekundach zobaczył niecodzienny widok. Naruto leżał nieprzytomny na swoim ojcu. Wyglądało, to jakby Minato obejmował syna i przytulał do siebie. Zbliżył się do nich i zaczął sprawdzać w jakim są stanie.
Kakashi wyciągnął najpierw Naruto, a następnie Minato. Gdy to zrobił zobaczył biegnących po dachach shinobi z jego przyjacielem Gaiem na czele.

Wraz z nadejściem nowego dnia wszyscy wzięli się na odbudowę wioski. W szpitalu, który jako jeden z niewielu budynków, które zostały uszkodzone było dużo shinobi. Na dachu, korytarzach, przed wejściem oraz przed dwoma salami. W jednej z nich leżał Minato.
Yondaime wyszedł cało z walk, jest tylko wyczerpany i lekko poobijany. Gorzej było z Naruto, który leżał w Sali naprzeciwko Sali starszego Namikaze. Atak dłonią Buddy oraz przygniecenie przez budynek połamało mu wszystkie żebra i nieźle poocierało, a długie używanie chakry nadwyrężyło jego układ chakry.
Wokół dwójki Namikaze ciągle kursowała Tsunade, która też już ledwo stała na nogach. Miała dużo pracy, a dodatkowe nadzorowanie stanu zdrowia Hokage i jego syna jej nie pomagało. Mimo to była zdeterminowana i jednocześnie smutna, ponieważ największych zniszczeń spowodował jej dziadek, który stworzył i kochał tą wioskę.
Weszła do Sali Minato i od razu poczuła, że jest coś nie tak. Okna były pozamykane, wiec nie powiinu być przewiewu, a gdy wchodziła uderzył ją podmuch świeżego powietrza. Spojrzała na łóżko, które było puste. Przeniosła szybko swój wzrok na okno, w którym siedział Minato.
-Minato! Powinieneś leżeć w łóżku! – krzyknęła na cały szpital, ale Czwarty Hokage nic jej nie odparł.
Sanina trochę zmartwiona podeszła bliżej, tak aby zobaczyć jego twarz. Widziała na niej smutek, czerwone, lekko podpuchnięte oczy oraz ślady łez na polikach.
-Zawiodłem – powiedział cicho. – Zawiodłem siebie, wioskę. Zawiodłem wszystkich – powiedział odwracając głowę w kierunku Tsunade.
-Mi…nato – szepnęła blondynka. – Nie martw się. Wioska podniesie się z tego upadku.
-Nie powinienem dopuścić, aby wioska była w takim stanie.
-Minato! Nie ma czasu na zamartwianie się. Musimy odbudować wioskę, wyleczyć rannych. Jest wiele ważniejszych spraw. Po za tym Suzuko pewnie chciałaby się z tobą zobaczyć.
-Masz rację – powiedział Namikaze zeskakując z framugi okna.
-I musisz podjąć ważną decyzję.
-Jaką?
-Chodź – powiedziała wychodząc z Sali.
Gdy tylko Minato wyszedł za Tsunade z pokoju wszyscy się ukłonili. Yondaime spojrzał na wszystkich, po czym wszedł do Sali za Ślimaczą Księżniczką.
-Co zrobić  z nim? 
Minato stanął jak wryty metr od drzwi. Jego niebieskie oczy były skierowane na spokojnie śpiącego mężczyznę. Kołdrą, którą był przykryty poruszała się wraz z jego wdechem i wydechem. Twarz zasłaniały długie blond włosy. Yondaime jakby w transie podszedł bliżej i stanął przed łóżkiem opierając się o metalową ramę.
-Ma połamane sporo kości, ale szybko się regenerują. W najgorszym stanie jest jego układ chakry, przez co najmniej tydzień będzie bezbronny. Musisz podjąć decyzję co z nim zrobić.
-W jakim sensie?
-Nie jest mieszkańcem Konohy, nie wiemy jakie ma plany i jest zagrożeniem.
-Nie wiem. Muszę to przemyśleć.
Wyszli z Sali Naruto i udali się do gabinetu Tusnade. Młodszego blondyna otoczył oddział Anbu, jakby pilnowali największego wroga wioski. Blondwłosa saninka usiadła na swoim fotelu, a Minato stanął w oknie.
-Jest jeszcze jedna sprawa – powiedziała poważnie kobieta patrząc gdzieś przed siebie.
-Coś ważnego?
-Tak. Orochimaru ukąsił Sasuke. Na szyi chłopca jest znak tego gada! – mówiła zaciskając coraz mocniej pięści.
-Gdzie on jest?
-Kakashi się nim zajął. Postanowił zapieczętować to cholerstwo.
-Pójdę sprawdzić jak mu to poszło.
-Musisz spytać Kakashiego, gdzie teraz jest Sasuke?
Minato wyszedł ze szpitala i stanął przed wejściem. Zaczął się rozglądać. Mieszkańcy sami zabrali się za naprawę wioski. Usuwali gruz i połamane drewniane konstrukcje, a na ich miejsce wstawiali nowe belki. Kilka domów było już naprawionych.
Po dwóch dniach wioska była w znacznym stopniu naprawiona. Żaden atak nie nastąpił, więc mieszkańcy mogli w spokoju kontynuować swoja pracę oraz pożegnać poległych. Egzamin na Chunina został przełożony o jeden miesiąc, ponieważ nikt teraz nie miał głowy do tego.
Minato miał urwanie głowy. Spał po kilka godzin dziennie, żeby jak najszybciej uporządkować wszystko i zaplanować odnowę wioski. Od rana pracował na największych obrotach. Robił tylko przerwy na najważniejsze sprawy. Teraz, gdy zapadał zmrok trochę zaczął folgować z tempem, aby pociągnąć dłużej.  Pracę przerwało mu wtargnięcie kogoś do gabinetu.
-Minato! – wyraźnie kobiecy głos rozszedł się po całym budynku.
Hokage podniósł głowę znad papierów i zobaczył Ślimaczą Księżniczkę. Jak zwykle miała na sobie zielony płaszcz. Jej blond włosy posklejały się od potu. W dłoniach miała poskładaną kartkę papieru.
-Co się stało? – powiedział Yondaime zmęczonym głosem.
-Naruto zniknął!

Młody Namikaze w tym czasie stał na konarze drzewa przed bramą wioski i patrzył na budynek administracyjny, a dokładnie w okno gabinetu Hokage. Na jego twarzy był mały uśmiech. Gdy z dachu budynku administracyjnego zaczęło zbiegać wielu shinobi ruszył w dalsza podróż. Minato stanął w oknie z listem w dłoni.
Nie wiem za bardzo co mógłbym tu napisać. Ostatnio dość sporo wydarzyło się w moim życiu. Nie będę ukrywał, że przybyłem do Konohy, żeby stanąć z tobą twarzą w twarz i się pokonać i upokorzyć. Niestety Orochimaru wszystko popsuł i może dobrze się stało. Podczas tej walki coś zrozumiałem. Nie będę się rozpisywał, bo nie mam czasu, ale od teraz nie żywię już do ciebie urazy. Mama by tego nie chciała. Może wrócę niebawem, gdy tylko stanę się silniejszy, by móc chronić tona czym mi zależy. Pozdrów Suzuko i nie szukaj mnie.       

                                                                                                                                    Naruto Namikaze Uzumaki.

7 komentarzy:

  1. Naomi Namikaze Uchiha21 września 2016 19:08

    Łał! Super rozdział! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zaskoczyłeś mnie z tym listem do Minato, ale świetnie ci wyszedł ten rozdział zresztą jak każdy :-D
    Pozdr.
    Y.N.U

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo dobry. Może długością nie powala, jednak jest szkoła i każdy ma swoje sprawy przez co wena trochę spada. Czekam na następne, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak: myślałem że opuscileś blog bo dawno nie było notki Ale widać ze wrociles, co do notki trochę inna niż wszystkie Ale ważne ze jest ;) czekam na next'a i życzę dużo weny

    /sasukee4589

    OdpowiedzUsuń
  4. Wawawiwa jest nowy zaje¤bisty rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny zajebisty rozdzial, czekam, z niecierpliwoscia, na nastepne:)...pozdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    rozdział wspaniały, więc jednak Orochimaru udało się naznaczyć Sasuke... och Naruto uciekł, ale już nie ma urazy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń