Strony

niedziela, 28 października 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 41.

Naruto - smoczy pustelnik - 41.

Siedział na polanie i medytował. Jego włosy zasłaniały mu twarz. Jego oddech był spokojny. Wyglądał jakby spał na siedząco. Był przed czasem. Do walki miał jeszcze cały dzień.

Żaden trening by mu już nie pomógł. Mógł jedynie odpoczywać i zbierać chakre.

Zdążył już zapoznać się z otaczającym go terenem. Była to wielka równina o średnicy kilku kilometrów. Było na niej kilka większych pagórków i małe jezioro z rzeczką. Całość była otoczona lasami.

Był daleko od jakiejkolwiek cywilizacji. Do najbliższej wioski miał 4 dni drogi szybkim tempem, więc nikt postronny nie mógł ucierpieć w ich walce na śmierć i życie.

Wiatr poruszał lekko jego spiczastymi blond włosami. Mimo to na jego twarzy było skupienie i dalej trwał w tej samej pozycji.

Gdy słońce było w zenicie wyczuł kogoś. Otworzył oczy ukazując swoje błękitne oczy. Chwilę później dwadzieścia metrów przed nim pojawił się mężczyzna z jasnymi włosami, oczami demona i wielkim mieczem na plecach.

-Witaj Naruto - powiedział przybyły.
-Cześć Dragor - odparł dalej siedząc. -Dalej chcesz walczyć?
-Jeśli chcecie możecie się od razu poddać - powiedział sięgając po swój miecz.
-Wiesz, że tak nie będzie i wiesz, że zginie tu tylko jedna osoba.

Naruto podniósł się i stanął naprzeciw swojemu przeciwnikowi. Ich spojrzenia spotkały się, a na twarzy Dragora pojawił się kpiący uśmiech.

-A gdzie jest moja ukochana siostra? - zapytał Dragor lekko dziwiąc Uzumakiego.
-”Jesteście rodzeństwem?” - zapytał w myślach Naruto.

W tym czasie obok Namikaze w płomieniach pojawiła rudowłosa dwudziestolatka. Była w zbroi i mieczem na plecach. Z jej miny można było wywnioskować, że nie jest zadowolona.

-Tak. Jesteśmy rodzeństwem - powiedziała do Uzumakiego.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - w głosie blondyna było słychać pretensje.
-Nie było takiej potrzeby.
-Co?! - warknął zły Naruto.
-Naruto - zaczęła zwracając swój wzrok na jego oczach - nie musiałeś tego wiedzieć. To by ci tylko przeszkadzało.
-Ciekawe czego jeszcze ci nie powiedziała - powiedział Dragor, chcąc jeszcze bardziej rozzłościć Uzumakiego. -Może tego, że aby mnie zabić będzie musiała poświęcić siebie.
-Nigdy na to nie pozwolę! - krzyknął Naruto wyciągając lewą rękę w bok zasłaniając nią Rei.
-Więc się przekonajmy! - krzyknął Dragor i ruszył biegiem do ataku.

Pojawił się nad Naruto, a jego miecz już leciał w kierunku blondwłosej głowy. Niebieskooki zrobił mały krok, aby tylko uniknąć ostrza i uderzył pięścią w twarz wroga. Następnie poprawił kopnięciem.

Naruto przywołał swój miecz. Chwycił mocno rękojeść obiema rękami i sam ruszył do ataku. Na ziemię leciało mnóstwo iskier. Żaden nie mógł przechylić szaly zwycięstwa na swoja stronę. Ich umiejętności walki bronią były na tym samym poziomie.

Nagle do walki włączyła się Rei. Dragor zablokował jej miecz swoim trzymając go płasko nad głową. To dało okazję Uzumakiego. Wykonał pchnięcie, ale zrobił tylko mała rysę na poliku Dragora.
Odepchnął Rei i zamachnął się mieczem na Namikaze. Naruto zablokował atak. Zderzenie spowodowało mały podmuch powietrza. Przy następnym było to samo.
Po chwili siłowania się Naruto przekręcił swój miecz, aby ostrze Dragora ześlizgnęło się i wbił w ziemię. Rei pojawiła się za plecami brata i zrobiła mu płytkie cięcie, rozdzierając przy tym ubrania Dragora.

Naruto postanowił wykorzystać sytuację. Szybko odwołał miecz i złożył kilka pieczęci.

-Katon:Ognista Kula!

Z tak małej odległości Dragor od razu został pochłonięty przez ogień.

-Katon:Ognista Fala!

Rei użyła swojego jutsu. W wyniku uderzenia drugiego jutsu, nastąpiła silną eksplozja. Naruto z Rei odskoczyli trochę do tyłu.

Ogień zgasł, a oni mogli ujrzeć Dragora. Jego ubranie było trochę zwęglone, a on sam oddychał trochę szybciej.

-Widzę, że od razu chcecie iść na ostro - powiedział Dragor.

Jego skóra została pokryta łuskami, włosy stały się bardziej nastroszone, a paznokcie stały się szponami. Wokół niego gromadziła się mroczna chakra, która ulatywała z niego.

-Katon:Ognisty Ryk!

Potężny strumień czarnego ognia pomknął na Naruto i Rei. Ogień palił wszystko po drodze, ryjąc również rów w ziemi.

Blondyn i rudowłosa uskoczyli przed ogniem, który poleciał gdzieś w las.

-”Muszę iść na całość” - pomyślał Naruto i sięgnął po moc od swojej smoczycy.

Jego wygląd był podobny do Dragora. Z jego gardła rozniósł się potężny ryk niczym u wielkiej bestii.

-Katon:Kula Śmierci Smoka!

Naruto stworzył nad głową kulę ognia o średnicy jakiś trzech metrów. Wyskoczył wysoko w powietrze nad Dragora i rzucił nią w niego. Całą polaną zatrzęsło, a płomienie dotarły, aż do drzew. Huk wybuchu był słyszalny z daleka.

Uzumaki wylądował na ziemi i zaczął wpatrywać się w miejsce gdzie stał jego przeciwnik.

Ich walka rozpętała się na dobre. Było widać tylko pomarańczowe i czarne smugi, które non stop się zderzały. Z każdego zderzenia rozchodziła się fala uderzeniowa. Walczyli tak już dłuższy czas.
W końcu przystanęli na chwilę. Obaj ciężko oddychali, byli poobijani, a ich ubrania były zniszczone.

Nagle znikąd przed pojawił się Dragor z ognistą kulą w prawej dłoni. Jutsu już miało trafić blodnyna w brzuch, ale pojawiła się Rei, która obaliła Naruto na ziemię. Atak trafił ją w klatkę piersiową, poważnie przy tym raniąc.
Rudowłosa przekręciła się na ziemi kilka razy. Z jej ust płynęła krew, a na klatce miała dziurę i zwęgloną skórę.

Dragor pojawił się nad nią z swoim mieczem. Tym razem Naruto pojawił się nad przyjaciółką. Złapał ostrze nad głową łącząc dłonie.

Dragor lekko się zdziwił, że komuś udało się zatrzymać jego miecz. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy blondyn złamał jego miecz na pół.
Naruto złapał złamaną część miecz i rzucił nią w brzuch przeciwnika.
Ostrze wbiło się na kilka centymetrów. Na ziemię od razu trysnęła krew. Dragor odskoczył na kilkanaście metrów i wyciągnął broń z brzucha.

-Jak? Dzięki twojej odporności na ogień nie powinnaś mieć oparzeń - powiedział Naruto dobiegając do Rei.
-To jest kolejna rzecz, której ci nie powiedziała przez która ja działam sam - powiedział Dragor.
-O co mu znowu chodzi?
-Gdy ktoś z nas się zakocha jego moce słabną - wyjaśniła Rei.

Oczy Naruto lekko się rozszerzyły, a na twarzy był szok.

-Nigdy bym nie pomyślał, że moja siostra zakocha się w swoim pojemniku - śmiech brata rudej rozszedł się po całej polanie.
-Rei czy ty? - spytał Uzumaki patrząc już swoimi błękitnymi oczami w oczy przyjaciółki.
-Tak Naruto. Kocham Cię - powiedziała i pocałowała chłopaka.

Ich chwila trwała krótko bo kobieta zaczęła kaszleć krwią.

-Już długo nie pociągnie. Ma zniszczone płuca - powiedział Dragor.

W blondynie od razu zaczęła wrzeć krew. Podniósł się i stanął przed Rei w kierunku Dragora.

-Zabije Cię! - krzyknął, a z jego ciała buchnęła chakra.

Jego części ciała zamieniły w ciało smoka. Ręce, nogi i tors był niczym jak u smoka. Na plecach wyrosły mu skrzydła. Całe ciało było w pomarańczowych łuskach. Twarz Dragora wyrażała szok.

-Nie możliwe - powiedział cicho.

Brat Rei chcąc żyć również musiał użyć tej formy.

Znowu się zderzyli choć tym razem Namikaze był wyraźnie silniejszy. Już po kilku minutach było widać, że Dragor ma kilka ran.

-Katon:Oko Smoka!

Uzumaki uderzył swoją pomysłową techniką w tors Dragora. Blondyn nie oszczędzał chakry na jutsu.
Wybuch był wyczuwalny nawet w Konosze. A płomienie i fala uderzeniowa całkowicie zmieniła otoczenie. Ziemia stała się czarne, a drzewa zostały całkowicie spalone.

Naruto upadł na ziemię uderzając plecami o podłoże. Nie miał siły na nic. Jego wygląd zaczął wracać do normalności.

Jego pewność wygranej przerwał głośny ryk. Dragor w chwili wybuchu całkowicie przyjął formę smoka. Leciał w jego kierunku, aby go dobić.

Gdy był blisko Naruto z Dragorem zderzyła się Rei również w smoczej formie.

-”Naruto to jedyna szansa na zabicie go. Proszę wybacz mi. Kocham cię!” - usłyszał w swojej głowie.

-Rei nie! - krzyknął zrywając się z ziemi.

Dwa smoki leciały wysoko w górę. Ich paszcze były skierowane do siebie. Między nimi tworzyła się kula z pomarańczowych i czarnych płomieni.

Wysoko w powietrzu nastąpiła eksplozją. Dwukolorowe płomienie stworzyły wielką kulę, która pochłonęła rodzeństwo.

-Rei! - krzyknął Naruto, upadając na kolana.

Czuł, że Rei nie żyje. Czuł to w sobie, w dodatku jego pieczęć zaczęła lśnić jasnym światłem. Z jego błękitnych oczu potokiem leciały łzy.

Ognie na niebie zgasły. Jego oczom ukazały się postury smoków, które lśniły jasnym światłem. Ich ciała zaczęły zamieniać się w pył.

-”Kocham Cię Naruto” - usłyszał jeszcze w głowie głos Rei, w którym było dużo uczuć do niego.
-Ja też Cię Kocham! - krzyknął na cały głos.

Po długiej walce został sam. Z dala od domu i całkiem opadnięty z sił. Obraz zaczął mu się rozmywać. Upadł na kolana, a następnie uderzył twarzą w podłoże.



niedziela, 21 października 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 40.

Naruto - smoczy pustelnik -40.

Blondwłosy mężczyzna oparł się łokciami o blat biurka a splecionymi dłońmi podpierał brodę. W ciszy słuchał raportu o misji, która zlecił jednemu ze swoich najlepszych shinobi.

Przed nim pośrodku gabinetu stały dwie osoby. Pierwszą z nich był czarnowlosy członek klanu Uchiha. Było widać, że Itachi jest bardzo zmęczony i potrzebuje odpoczynku. Jego strój był zniszczony. Miał kilka dziur gdzieniegdzie był przypalony albo rozszarpany.

Obok niego stała piękna rudowłosa kobieta o dzikich oczach. Na sobie miała lekką zbroję zakrywającą tylko część ciała. Na plecach miała założony miecz. Jej wyraz twarzy wyrażał zmartwienie.

-A gdzie jest Naruto? - zapytał Hokage po wysłuchaniu Itachiego.
-Został, aby walczyć z tym chłopakiem. Rozkazał Rei aby mnie zabrała - wyjaśnił członek klanu Uchiha.

Wzrok Minato stał się bardziej przenikliwy. Spojrzał na przyjaciółkę swojego syna.

-Proszę tak nie patrzeć. Doskonale wszyscy wiedzą, że jak ten idiota się na coś uprze to…

Nagły pomarańczowy błysk i huk uderzenia czegoś o podłogę przerwał Rei wypowiedź. Gdy się otrząsnęli zobaczyli dwa nieprzytomne ciała leżące na dywanie.

-Naruto! - krzyknęła Rei szybko do niego doskakując.
-Medyka! - wrzasnął Yondaime.

Dziewczyna obróciła rannego blondyna na plecy. Jego oddech wydawał się spokojny, mimo że jego wygląd znaczył inaczej. Naruto miał dużo poparzeń, a najbardziej prawą rękę. Jego ubiór był w opłakanym stanie. Na brzuchu można było zobaczyć jego pieczęć.

-On… - zaczęła Rei coraz bardziej się denerwując. -On zasnął?!
-Spokojnie - powiedział Itachi. -Musiał zużyć dużo energii.
-A to kto? - zapytał ojciec Naruto.
-To jest Haru - odparła lekko zdziwiona kobieta. -Dlaczego on tu jest?
-Musiało stać się tam coś poważnego - powiedział Itachi.
-Ten dzieciak nie ma jakiś poważnych ran - powiedział Minato oglądając chłopca. -Naruto jest poparzony.
-Poparzony? - powtórzyła Rei. -Nie powinien mieć oparzeń.
-A po tamtej technice?
-Obiecał, że nie będzie jej używać - powiedziała Rei, gdy jej ręce pokryła chakra.

Leczenie Uzumakiego trwało kilka minut. Dzięki umiejętnością smoka po poważnych poparzeniach zostały tylko zaczerwienione place na skórze.

-Jest już późno - stwierdził Minato patrząc przez okno. -Dobrze. Jutro zobaczymy co ma do powiedzenia Naruto, a do tego czasu chłopakiem zajmie się Anbu. Możecie się rozejść.
-Hai Hokage-sama!

Itachi zniknął w kłębie dymu. Rei podniosła swojego przyjaciela i również zniknęli w kłębie dymu.
-Strażnik!

Po chwili w gabinecie był członek Anbu.
-Zabierz go i niech ktoś go pilnuje do jutra.
-Hai!

Minato w końcu mógł odsapnąć. Usiadł na swoim fotelu i wypuścił głośno powietrze z płuc. Spojrzał na blat biurka i leżące na nim papiery.

-Walić to - powiedział do siebie i zniknął w Żółtym Błysku.

Wszędzie była ciemność, a on lewitował w powietrzu. Jego wzrok był zamglony, jakby było to puste ciało bez duszy. Nagle zamrugał, a błękitne oczy odzyskały swój blask.
Pokręcił głową, a spiczaste blondwłosy poruszyły się.

-Gdzie ja jestem?
-To jest specjalny wymiar, w którym możemy się spokojnie z kimś spotkać. Jest to już zapomniana technika, która znają tylko dwie istoty.

Obrócił się i zobaczył przed sobą swoją rudą przyjaciółkę. Miała na sobie swoją ulubioną żółtą sukienkę.

-Rei?
-Hai. Skoro ja je nie użyłam…
-Ja was tu wezwałem - powiedział męski głos zza pleców Naruto.

Za nim stał białowłosy chłopak. Miał na sobie sandały, ciemne spodnie i czarny podkoszulek na który był zarzucony poszarpany płaszcz. Na plecach miał wielki miecz.

-Dragor - powiedział Naruto.
-Po co nas wezwałeś? - zapytała Rei.
-Chcesz dalej walczyć? - dodał blondyn.

Rudowłosa lekko się zdziwiła słowem walka. W tej chwili jej układanka się złożyła.

-Oczywiście, że chcę z Tobą walczyć Naruto - powiedział pewnie białowłosy. -Przez twoje jutsu doznałem poważnych obrażeń. Jeszcze nikt mi tego nie zrobił! - krzyknął wyraźnie wściekły.

Musiało minąć kilka chwil, nim Dragor się uspokoił.

-W tym wymiarze nie można walczyć, służy on tylko do rozmowy.
-Skoro nie można tu walczyć to po co nas wezwałeś?
-Chce uzgodnić miejsce i czas walki - dodała Rei domyślając się powodu użycia jutsu przez jej brata.

Następny dzień przyszedł bardzo szybko. Hokage równo ze świtem wyszedł ze swojego domu.
Szedł w kierunku domu swojego syna. Musieli wyjaśnić wczorajsze zajście.
Jego mina wyrażała zamyślenie. Szedł z głową spuszczoną w dół. Jego płaszcz co chwilę zafalował na wietrze.

Po kilku minutach był przed drzwiami mieszkania Naruto. Już miał pukać, gdy usłyszał damski złowrogi krzyk i natychmiast drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się młodsza wersja Yondaime.

Naruto szybko przeanalizował sytuację, chwycił ojca za ramię i zniknęli w płomieniach. Pojawili się kilka ulic dalej.

-Uff. Trochę spokoju - westchnął Naruto.
-Co się stało?
-Rei się wkurzyła, bo nie chciałem iść na badania do Tsunade. Wprawdzie ona potrafi mnie leczyć, ale przebadać zawsze warto.
-Martwi się o ciebie. Można powiedzieć, że to jest miłość.

Minato lekko się zaśmiał na co Naruto spiorunował go wzrokiem.

-Nie będę tego komentował - powiedział na głos choć w myślach powiedział sobie coś innego.
-Coś Cię trapi? - spytał poważny już Hokage.

Stanęli przodem do siebie, a dwa lazurowe spojrzenia spotkały się. Naruto zbierał się w sobie.

-Ehh - westchnął młodszy Namikaze. -Powiem wprost. Muszę opuścić wioskę, przynajmniej na jakiś czas.

Wzrok Hokage od razu stał się podejrzliwy, a na twarzy pojawił się grymas. Ręce zawiesił na klatce.

-Może powiesz czemu?
-Muszę jeszcze potrenować nad jedną rzeczą, a w wiosce będzie to zbyt niebezpieczne - wyjaśnił pomijając prawdziwy cel.
-Co takiego?
-Panowanie nad chakra Rei. Jest tak samo silna albo i silniejsza od Kyubiego, więc nie mogę robić tego gdzieś tu.
-Rozumiem. Kiedy chcesz wyruszyć?
-Jeszcze dziś wieczorem.


Naruto i Minato rozeszli się. Yondaime udał się do swojej pracy, a jego syn wrócił do domu.

Uzumaki od razu zaczął się pakować. Ciągle miał wyrzuty, że okłamał tak swojego ojca, ale nie chciał nikogo martwić. Z pakowaniem uwinął się w godzinę. Rzucił torbę przy drzwiach i razem z Rei wyszli na Ramen.
Po drodze rozmawiali na różne tematy w międzyczasie, któreś zaśmiało się lekko.

Gdy weszli do Ichiraku zobaczyli cały Team 7. Od razu się przywitali i usiedli obok.

-Przyjdziesz jutro na nasz trening braciszku? - spytała nagle Suzuko.
-Wybacz Suzuko, ale wieczorem opuszczam wioskę - odparł Naruto.
-C...co? - spytała zszokowana blondynka. W jej czarnych oczach pojawiły się łzy.
-Mogę powiedzieć, że jest to w pewnym sensie misja. Wrócę za 2-3 tygodnie.
-Rozumiem. To może potrenujemy?
-W sumie czemu nie. Za godzinę na polu? Powalczymy na katany.

Naruto szybko zleciał cały dzień. Przez walczenie kataną przez kilka godzin był zmęczony, ale nie żałuję tego czasu spędzonego z siostrą.

Słońce już zachodziło, a Uzumaki szukał miejsca do zatrzymania się na noc. Gdy tylko znalazł polanę od razu na niej stanął.

W płomieniach pojawiła się Rei. Miała na sobie swoją ulubioną sukienkę. Z jej twarzy można było wywnioskować, że jest bardzo zamyślona.

-O czym tak myślisz cały dzień? - spytał Naruto, kończąc rozkładać namiot.
-O niczym - odparła i posłała mu wymuszony uśmiech.
-Rei wiem, że coś Cię trapi - powiedział blondyn i dmuchnął ogniem w stos drewna.
-Mam złe przeczucia co do tej walki. Po prostu boję się o Ciebie.

Naruto lekko drgnął na te słowa. Jeszcze nie słyszał, aby bała się o niego. Poczuł jakieś dziwne ciepło w sobie.

-Nie bój się. Wygramy to.

Rudowłosa skineła mu tylko głowa i usiadła przy ognisku oddając się ciszy. Naruto zrobił to samo.
Ich myśli krążyły wokół tego samego tematu. Walki z Dragorem, która miała się odbyć za tydzień.

Blondyn spoglądał co jakiś czas na przyjaciółkę. Zdał sobie sprawę ile razem przeszli. Co przeżyli, jak się zmieniali wraz z czasem. Naruto żałował jednego.

Między nimi była niewidzialna bariera w postaci różnych gatunków. On człowiek, a ona starożytnym smokiem. To było coś co jego uczucie nie przebije.

Blondyn nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Rei również o tym myślała i zdała sobię sprawę z swoich uczuć do swojego pojemnika.




poniedziałek, 15 października 2018

Naruto - smoczy pustelnik -39.

Oczywiście, że będzie wątek miłosny. Już mam na niego plan, ale do tego czasu jeszcze kilka rozdziałów. Zależy od mojej weny kiedy będę chciał skończyć bloga. Zapraszam na rozdział.

Naruto - smoczy pustelnik - 39.

Słońce już zaszło i wszystko spowiła ciemność. Jedynie słaby blask księżyca dawał słabe światło. W lesie panowała idealna cisza, która została przerwana przez świst przecinającego powietrza. Mniej więcej pośrodku polany wbiła się broń.

Kunai miał lekko wydłużone ostrze od zwykłego i posiadał dwa dodatkowe ramiona. Na rękojeści była pieczęć.

Nagle w Pomarańczowym Błysku pojawiła się jakaś postać. Była okryta czarnym płaszczem, który zafalował na wietrze. Kaptur zsunął mu się z głowy spiczaste blond włosy. Oddychał dosyć głośno ale szybko uspokoił się.

Pochylił się i podniósł broń. Schował ostrze do kabury przy prawej nodze.

-Jestem blisko - powiedział do siebie i ruszył w dalszą drogę.
-Użyłeś za dużo chakry - ciszę przerwał damski głos.

Nagle słup ognia rozświetlił okolicę. Gdy zniknął obok mężczyzny pojawiła się kobieta. Jej rude włosy sięgały jej do końca pleców. Na sobie miała czerwoną lekką zbroję ozdobioną paszczami smoka. Zbroja odkrywała jej brzuch, ramiona i uda. Na plecach miała przypięty miecz. Jej krwiste oczy z pionową źrenica dodawały jej dzikości.

-Pierwszy raz używałem tej techniki.
-Jeśli skończy się na walce możesz pożałować zmarnowania chakry.
-Ale przyspieszyłem podróż. Jeśli Itachiemu nic się nie stanie to nie będzie to zmarnowana chakra.

Naruto wskoczył na drzewo i zaczął skakać po konarach.  Powoli zaczął wyczuwać chakre, a dokładniej dwa jej źródła.

-Wyczuwasz chakre? - spytał nagle Uzumaki swojej towarzyszki.
-Tak, ale coś mi nie pasuje. Jedna jest mi znana i jest to zapewne Itachi. Drugiej nie potrafię rozpoznać. Wyczuwam w niej moc smoka ale i człowieka tak jak w tobie.
-Czyżby to nie był Dragor?
-Nie wiem - odparła Rei i zamyśliła się.

Po trzydziestu minutach szybkiej podróży dotarli do wejścia kryjówki pod ziemią. Było ono ukryte w pniu drzewa.
Wyraźnie czuli, że pod nimi znajdują się dwa źródła chakry.
Spojrzeli na siebie i skinęli głowami. Pierwszy skoczył Naruto, a za nim jego przyjaciółka. Gdy wylądowali na podłożu zobaczyli długi korytarz oświetlony pochodniami.

-Czeka na nas - powiedział Naruto. -Wie, że przyjdziemy.

Rei nic mu nie powiedziała. Jej mina wydawała się zmartwiona i zamyślona. Ocknęła się, gdy Naruto ruszył biegiem przez korytarz. Od razu ruszyła za nim.
Po kilku minutach biegu dotarli do sali, która była wielką kopułą. Przez ciemność, która tu panowała nie było widać sufitu. Na ścianach wisiało kilka pochodni dających nikłe światło. Po środku stało drewniane krzesło plecami do nich.
Na nim siedziała jakaś osoba. Jedyne co było widać to czarne włosy i brązowy płaszcz.

Naruto wraz z Rei ostrożnie podeszli bliżej i obeszli krzesło.

-Itachi! - krzyknął Naruto na widok nieprzytomnego przyjaciela.

Blondyn od razu rzucił się, aby oswobodzić Uchihe. Zdjął kajdany z rąk i nóg, które upadły na ziemię wydając charakterystyczny metaliczny dźwięk. Uzumaki przyjrzał się Itachiemu. Oprócz kilku siniaków i otarć nic mu nie było. Jedynie płaszcz nadawał się do wyrzucenia.

-Na...Naruto? - spytał niepewnie Uchiha.

Mężczyzna zaczął przecierać oczy, aby lepiej widzieć. Po chwili znowu patrzył na dwójkę przybysza.

-Nie potrzebnie przychodziłeś. To pułapka.
-Zdawałem sobie z tego sprawę. Jak się czujesz?
-Nie bój się nic mu nie zrobiłem - powiedział ktoś zza ich pleców.

Wszyscy spojrzeli na osobę stojącą pod ścianą. Był to chłopak o brązowych włosach. Mógł być w wieku siostry Naruto. Jego oczy były jak u Uzumakiego, gdy używa mocy smoka. Krwiste z pionową źrenicą. Okryty był ciemnym płaszczem spod, którego wystawała rękojeść prawdopodobnie katany.

-Wreszcie się spotykamy Naruto - powiedział podchodząc bliżej.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Haru i jestem uczniem Dragora.
-Nie możliwe. Dragor nie potrafi przekazać komuś mocy! - krzyknęła zbulwersowana Rei.
-Nie mam mocy mojego sensia, tylko twoją - powiedział wskazując ręka na blondyna.
-Orochimaru - odezwał się nagle Itachi. - Pamiętasz co się stało w Uzushio-gakure?
-Ukradł moją krew i chakre - powiedział Namikaze przypominając sobie wszystko. - Więc to tak.
-Już chyba wszystko rozumiesz drogi Naruto - odezwał Haru.
-Pozostaje pytanie czego od nas chcesz i po co trzymałeś Itachiego.
-Od tego Uchihy nie chcę nic. Miał być przynęta. Mój sensei śledził Cię od dziecka. Po prostu chcę się z Tobą zmierzyć. Zobaczyć czy jesteś godzien walczyć z Dragorem.
-Rei zabierz stąd Itachiego i ruszajcie do Konohy.

Rudowłosa już miała się sprzeciwić, ale zrezygnowała z tego. Wzięła za ramię Uchihe i ruszyła do wyjścia. Naruto i Haru odprowadzili ich wzrokiem.

-Gdzie jest Dragor?
-Myślisz, że ci to powiem.
-Miałbym mniej pracy, ale skoro tak! - krzyknął uderzając pięścią w otwartą dłoń. -Przynajmniej nie będę musiał się trudzić z wyciąganiem informacji od Akatsuki.
-Haha. Akatsuki? - krzyknął śmiejąc się. -Te pomioty nic nie wiedzą o moim mistrzu, a już napewno nie gdzie się znajduję.  Tylko Pain wie jak wygląda i nic więcej, już więcej wie Orochimaru.

Gdy Haru skończył mówić zapanowała cisza. Obaj lustrowali się wzrokiem. W pewnym momencie ciszę przerwał dźwięk pstrykania palcami.

W tym samym momencie i pięści zapłonęły Pomarańczowym i Fioletowym ogniem. Skończyli i zderzyli się. Nastąpiła silna eksplozja. Dwa płomienie przepychały się, jeden próbował pochłonąć drugi. Naruto i Haru zamachneli się i wyprowadzili kopnięcie.
Kolejna fala ognia rozeszła się po całej sali. Z sufitu poleciała odrobina piasku i drobne kawałki skały.
Odskoczyli od siebie i złożyli te same pieczęcie.
-Katon:Ognista Kula!
Dwie techniki zderzyły się powodując eksplozję i falę ognia. Cała sala zapełniła się dymem i kurzem.  Znowu się zderzyli Taijutsu. Z każdym zderzeniem po sali rozchodziła się pomarańczowo-fioletowa fala płomieni.
Konstrukcja kopuły była coraz bardziej naruszona i w każdej chwili mogła się zawalić.

-Katon:Ognisty Ryk Smoka!

Dwa jutsu znowu zderzyły się. Tym razem eksplozja była silniejsza. W suficie powstała wyrwa, przez którą wpadło światło. Całą salę zakrył dym.

Naruto postanowił to wykorzystać. Szybko przebiegł dzielącą ich odległość i zaatakował kopnięciem z wyskoku. Haru zablokował atak i próbował uderzyć pięścią.
Uzumaki złapał rękę chłopaka i przerzucił nim przez ramię. Wykręcił mu rękę i zablokował każdy możliwy ruch.

Naruto wyczuwał w przeciwniku niepewność. Czuł przy każdym ich zetknięciu.

-Czemu się powstrzymujesz?
-C...co?
-Nie wiesz co masz zrobić.
-O co ci chodzi? - powiedział poddenerwowany Haru.
-Czy Orochimaru porwał Cię i dał Dragorowi?

Oczy chłopaka rozszerzyły się na moment, a umysł zaczął szybciej pracować. Czuł jak coś blokuje jego wspomnienia.

-Ja… ja nie wiem - powiedział po chwili.

Naruto puścił chłopaka i odskoczył od niego. Haru podniósł się i usiadł na ziemi. Jego twarz wyrażała smutek.

-Jedyne co pamiętam to szkolenie z Dragor-sensei.
-Nie pamiętasz swojego życia? Może masz nałożoną pieczęć na umysł.
-Ja… nie wiem. Muszę Cię pokonać, aby Dragor nie był na mnie zły - powiedział wstając.

Naruto nie chciał z nim walczyć. Według niego było to zagubione i zmanipulowane dziecko.

-Nie - powiedział stanowczo blondyn. -Dragor Cię wykorzystuje i dobrze o tym wiesz.

Chłopak pogubił się we własnych myślach. Jego ręce drżały.  Nie wiedział co ma robić. Miał jedno zadanie, ale wszystko się skomplikowało.

Nagle tuż za nim pojawiła się jakaś postać. Jednym ruchem sprawił, że Haru padł na ziemię nieprzytomny.

Naruto przyjrzał się mężczyźnie. Jasne włosy, wielki miecz i obdarty bezrękawnik. A w dodatku demoniczne oczy i potężna chakra.

-Dragor - powiedział Uzumaki.
-Na co ci to było Haru? -powiedział patrząc na chłopca.

Dragor wziął zamach i kopnął chłopca. Po uderzeniu ciałem w ścianę powstało wgniecenie.

-I tak już z ciebie nic nie będzie.

Naruto patrzył się na brązowowłosego. Chłopak był przytomny, a przynajmniej tak mu się wydawało.

-Wszystko skomplikowałeś Uzumaki!
-Niby co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Namieszałeś mu w głowie. A miał Cię tylko pokonać. Nic zrobię to ja - powiedział sięgając po miecz.

Nim Naruto się spostrzegł Dragor trzymał miecz nad jego głową. W ostatniej chwili odskoczył przed bronią.

-Katon:Ognista Spirala!

Fala wirującego czarnego ognia pomknęła w Naruto. Pech chciał, że tuż za Uzumakim leżał Haru.
-Katon:Ognisty Ryk Smoka!

Jutsu Naruto pochłonęło technikę Dragora i pomknęło na niego. Brat Rei niewiele sobie robiąc przyjął atak na siebie.

Blondyn stał w gotowości na ruch przeciwnika. Gdy ogień zgasł Uzumaki zobaczył, że jego atak na nic się nie zdał.

-Chcesz mi coś zrobić takimi Technikami? - powiedział kpiąco Dragor.

Naruto widząc, że znowu szykuje się do ataku mieczem sięgnął po swoją katanę i kunaia. Rozesłał chakre po całym ciele i przygotował się na atak.

Dragor znowu mu znikł z pola widzenia, ale nie na długo. Blondyn już wiedział czego się spodziewać, więc sam też przyspieszył.  Na ziemię leciało mnóstwo iskier od zderzeń stali.

Ich poziom władaniu nad swoją bronią był taki sam. Jeden nie mógł zaskoczyć czymś innego. Naruto miał już porozrzucane tu sporo swoich kunai, ale niedopracowana technika teleportacji mało mu pomagała.  Dragor nadal mógł go zobaczyć.

W pewnym momencie odepchnęli siebie nawzajem. Dragor już w locie schował miecz i zaczął składać pieczęcie.

-Katon: Ognista Bomba!

Nad jego głową zaczęła tworzyć się kula z czarnych płomieni. Naruto szybko zrobił to samo jutsu.

Potężna eksplozja powiększyła wyrwę w suficie, który zaczął się zawalać.

-Katon:Oko Smoka!

Naruto szybko teleportował się obok Dragora i cisnął w niego złotą kulę z dwoma ognistymi pierścieniami.
Białowłosy przyjął atak na lewą rękę. Fala wybuchu odrzuciła ich, a płomień poważnie poparzył obu. Dragor był zszokowany taką techniką. Dał się zaskoczyć co skutkowało poważną raną.
Właśnie. Został zraniony. Już nie pamiętał kiedy ktoś go zranił.

Z sufitu zaczęły spadać coraz większe odłamki skalne.

-Jeszcze się spotkamy - wycharczał Dragor i wyskoczył przez dziurę w suficie.

Naruto już miał zrobić to samo, ale zobaczył, że Haru leci olbrzymia skała, a ten się nie rusza.
Jego oczy lekko się rozszerzyły, a adrenalina od razu podskoczyła. W Pomarańczowym Błysku pojawił się obok niego.
Złapał go za ramię i zniknęli nim zostali zgnieceni.

wtorek, 9 października 2018

Naruto - smoczy pustelnik -38.

Naruto - Smoczy pustelnik -38.

Spokojny wieczór i zachodzące słońce nad wioską Liścia. Szczęśliwi mieszkańcy tej wioski mile spędzali czas na ulicach bądź w swoich domach.
Nagły głośny huk i tumany dymu z kurzem pędzące ku górze tuż obok muru wioski przerwały sielankowy spokój.
Hokage widząc i słysząc to w swoim gabinecie od razu wysłał tam jednego ze swoich najlepszych joninów.
W tym samym czasie na jednej z głównych ulic ze sklepu odzieżowego wyszły dwie dziewczyny. Jedna na oko dwudziestoletnia o pięknych, długich rudych włosach i oczach jak u demona. Ubrana w żółtą sukienkę i w tym samym kolorze kapelusz. Druga blondynka o czarnych oczach na oko pięć lat młodsza od swojej towarzyszki. Na sobie miała czarne getry i dresową czarno-niebieską bluzę.
Obie w dłoniach trzymały mnóstwo toreb z zakupami.

-Czyżby to on… - zaczęła blondynka na co otrzymała potwierdzenie skinieniem głowy.
-Musiał ciężko trenować przez cały dzień.
-Pewnie zaraz zjawią się tam jonini wysłani przez tatę.
-Lepiej tam chodźmy.

Dziewczyny ruszyły biegiem skacząc po dachach.

-----Kilkanaście minut wcześniej-----

Na polanie tuż przy murze Konohy trenował mężczyzna. Jego blondwłosy były brudne i posklejane od potu. Był tylko w spodenkach. Reszta ubrania leżała obok drzewa.
Jego dłonie były poparzone od długiego używania chakry.
Polana, na której trenował była pełną kraterów o różnej średnicy. Od metra do nawet pięciu metrów. Drzewa również były uszkodzone jak ziemia.

Naruto skupił się znowu i zaczął tworzyć niebieską sferę.
-”Przerosnę go!” - krzyknął do siebie w myślach. -”Zrobię potężniejszego Rasengana. Więcej, więcej! - krzyczał widząc jak niebieska kula jest coraz większa.
Mężczyzna postawił sobie cel. Chciał być silniejszy od swojego ojca. A przerosnąć sławnego Yondaime Hokage nie będzie łatwo.

-Udało się! - krzyknął szczęśliwy. -Odama Rasengan!
Wirująca kula była kilka razy większa od normalnego Rasengana. Podobnie było z prędkością wirowania. Z samego wyglądu można było wywnioskować jak potężne jest to jutsu.

Naruto uderzył w największe drzewo w swoim zasięgu. Sfera zaczęła wwiercać się w drzewo po czym nastąpiła silna eksplozja.
Kawałki drzewa zostały porozrzucane po polanie, a w powietrze wbił się dym i kurz. Po drzewie zostało tylko wysadzone podłoże. Cała polana została wysadzona, było to jedno gruzowisko.

Naruto był zadowolony z dzisiejszego dnia. W ciągu jednego dnia opanował Rasengana. Chociaż gdyby nie klony nie udałoby, mu się to. Uzumaki zszedł z zniszczonej polany i położył się na nietkniętej części.

Teraz dopiero zauważył, że słońce powoli zachodzi. Cały dzień treningu wyczerpał go. Już powoli zasypiał, gdy głośne chrząknięcie zmusiło go do otwarcia oczu.

-Cześć Kakashi - powiedział Naruto widząc senseia siostry.
-Cześć Naruto. Nic ci nie jest? - spytał patrząc na polanę. - To ty spowodowałeś ten wybuch?
-Tak. Trenowałem Rasengana.
-Rozumiem.
-Znalazłem sposób, aby był silniejszy - na to zdanie oko Hatake rozszerzyło się.
-Chcesz powiedzieć, że opanowałeś i ulepszyłeś Rasengana w jeden dzień?
-Bez klonów by to się nie udało, ale tak - odparł i podniósł się z ziemi.

Blondyn wyprostował prawą rękę i zaczął skupiać chakre. Na jego dłoni pojawiła się strasznie szybko wirująca duża kula

-”Zwiększył prędkość wirowania, zwiększył rozmiar i użył więcej chakry bardziej ja kompresując” - pomyślał siwowłosy joni. -Widać, że jest potężniejsze od normalnego Rasengana.
-Ariga… - zaczął Uzumaki, ale przerwał tracąc przytomność.
-Naruto! - damski głos rozniósł się po planie.

Nim Kakashi zareagował obok leżącego młodego Namikaze klęczała jego siostra. Suzuko szturchnęła go i próbowała go ocucić.

-Spokojnie, on tylko śpi. Przemęczył się zbyt długim używaniem chakry - wyjaśniła Rei podchodząc do nich.
-Kiedyś już tak było? - spytał Hatake.
-Wiele razy. Rano będzie jak nowy. Trenuje do upadłego.
-Czemu?
-Ma sporo powodów jak on to mówi. Nigdy nie powiedział dokładnie.
-Zaniosę go do domu - powiedział Hatake i podniósł nieprzytomnego blondyna.

Cała trójka wraz z nieprzytomnym Naruto udali się do mieszkania, w którym mieszkał ów Uzumaki.

Następnego dnia Suzuko z samego rana dobijała się do drzwi domu brata. Po kilku minutach i krzykach jego sąsiadów drzwi otworzyła jej Rei.

-Ohayo! - powiedziała prawie krzykiem młoda Namikaze.
-Ohayo - odparła jej przyjaciółka.
-Jak tam braciszek? - spytała wpadając do salonu jak do swojego.

Po części tak było, dziewczyna czuła się tu jak u siebie.

-Kto się tak dobija z rana?! - męski krzyk doszedł ich ze schodów.

Naruto schodził z piętra z niezadowoloną miną. Ubrany w czarne spodenki z wieloma kieszeniami i jasny podkoszulek. Włosy sterczały we wszystkie strony jak u ojca jego i Suzuko.

-O! Cześć Suzuko - powiedział widząc siostrę.
-Cześć Naruto. Jak się czujesz po treningu?
-Świetnie. Zaraz idę na pole treningowe.
-Co?
-Muszę jeszcze dopracować Rasengana.
-Wczoraj zemdlałeś z wycieńczenia.
-Daruj sobie Suzuko - wtrąciła rudowłosa. -Tego idioty nie przekonasz.

Obie dziewczyny wybuchły śmiechem, a blondyn zrobił naburmuszoną minę i poszedł do kuchni.

Gdy Uzumaki miał już wychodzić na pole treningowe do jego drzwi ktoś zapukał. Otworzył je i zobaczył członka Anbu.
-Naruto Namikaze wraz Suzuko Namikaze macie wstawić się u Hokage.

Niespodziewany gość zniknął w chmurce siwego dymu, a Naruto zamknął drzwi.
-Ciekawe co chce od nas tata - powiedziała członkini Teamu 7.
-Nie macie żadnej misji? - zapytała Rei.
-Nic mi nie wiadomo.
-Więc chodźmy - powiedział głośno blondyn.

Po kilku minutach byli na głównej ulicy prowadzącej prosto do siedziby Hokage. Spora część mieszkańców oglądała się za potomstwem ich Yondaime oraz rudowłosej towarzyszki.
Szybko dotarli do gabinetu Przywódcy wioski.
Przywitał ich widok zmartwionej miny Minato.

-Dobrze, że już jesteście - powiedział uśmiechając się ukrywając zdenerwowanie.
-Coś się stało? - spytał Naruto.
-Tak jak Ci mówiłem chcę wam przekazać Hirashin.

Naruto wpatrywał się w oczy Yondaime. Doskonale wiedział, że jest coś nie tak. Ale nic nie mówioł.

-Aczkolwiek Suzuko nie pogniewasz się jak najpierw pomogę Naruto. Chciałbym, aby jeszcze dzisiaj ruszył na misję.
-Hai Oto-san - zgodziła się młoda Namikaze.

Przeczucie Naruto cały czas mu podpowiadało, że stało się coś złego. Przecież nie było żadnej misji, która byłaby “ciekawa” dla niego.

-Więc może przyjedziemy od razu do treningu - powiedział Minato wstając. -Suzuko Tobą zajmę się wieczorem.
-Hai. To ja już pójdę.

Zostali w trójkę w gabinecie.
-Co się stało? - zapytał pewnie Naruto, gdy drzwi się zamknęły.
-Itachi ma problem na misji. Miał przeszukać kryjówkę Orochimaru, ale ktoś go zaskoczył. Napisał, że ma taką samą moc jak ty - wyjaśnił Hokage.

Oczy Rei i Naruto rozszerzyły się w niedowierzaniu. Była tylko jedna osoba, która miała moc jak Naruto.

-Itachi wspomniał w liście o oczach demona i zarysie łusek na ciele. Nic więcej nie wiem - wyjaśnił Hokage.
-Gdzie jest ta kryjówka?
-Przy granicy z Krajem Wiatru.
-Więc wcześniej nic nie mówiłeś, bo myślałeś, że będę chciał iść z nim? - zapytał Naruto.
-Tak. Itachi chciał sam wykonać tą misję. To może szybko pokaże Ci Hirashin no jutsu.

Nim Uzumaki wraz z przyjaciółką powiedzieli już ich nie było w gabinecie. Pojawili się w jakiejś zbrojowni. Było tu mnóstwo broni białej, ale najwięcej było kunai o trzech ramionach. Część z nich miała jakąś pieczęć na rękojeści, a reszta nie.

-Do Hirashin no jutsu potrzebujesz specjalnej pieczęci. Najlepiej jest mieć ją na kunaiu, jest praktyczny w walce ale możesz też zostawiać znaki gdzie tylko chcesz.
-Czemu te kunaie nie mają pieczęci?
-Ponieważ nie potrzebuję ich aż tak dużo. To są zapasowe kunaie, które trzeba dokończyć.
-Wystarczy nałożyć na nie pieczęć? - spytała Rei.
-Hai. Połowa będzie dla ciebie, a reszta dla Suzuko.
-Jak mam to zrobić? - zapytał Naruto.

Przez godzinę Hokage tłumaczył zasady działania Hirashin oraz razem tworzyli odpowiednią pieczęć dla młodego Namikaze.
Gdy już miał gotową pieczęć pozostało uzbroić w nią kunaie. Dzięki kilkunastu klonom zajęło mu to raptem dziesięć minut.

-Weź tyle kunai ile potrzebujesz i ruszamy na pole treningowe.

Mężczyzna zapakował broń do kabury, a część zapieczętował w zwoju, aby mieć je pod ręka.
W Żółtym Błysku pojawili się w gabinecie Hokage.

-Wypróbuję to podczas podróży - powiedział Naruto. -Nie ma czasu na trening.

Minato nic nie mówił tylko skinął głową. Naruto wraz z Rei opuścili gabinet. Skacząc po dachach szybko dotarli do domu. Niebieskooki zabrał swój ekwipunek na misje i od razu ruszyli.

Szybko wybiegli z wioski nawet nie zatrzymując się przy bramie.

-Myślisz, że go spotkamy? - zapytał Naruto przerywając ciszę.
-Możliwe. Nie ma nikogo więcej o mocy jak twoja.
-Musimy się pospieszyć.

Naruto sięgnął po kunaia i chwilę patrzył się w niego. Następnie z całej siły rzucił go w niebo. Rei widząc to zniknęła pojawiając się w wnętrzu swojego nosiciela. Uzumaki zamknął oczy i próbował wyczuć kunaia. Po kilku sekundach zniknął w Pomarańczowym Błysku.