Strony

środa, 12 grudnia 2018

Naruto - smoczy pustelnik -48.

Witam wszystkich. Rozdział trochę wcześniej niż zwykle ponieważ miałem trochę czasu wolnego. Co do oceny rozdziału to nie będę kłamał, że powoli nie mam weny na kontynuowanie historii. Nie zdziwię się jak nie będzie się wam podobał. Zapraszam do czytania.


Naruto - smoczy pustelnik - 48.

----Rok później----

Jak zwykle po śniadaniu udał się na swoje pole treningowe. Po dobrej rozgrzewce zaczął robić różne wykopy i inne ciosy okaleczając wbity pień na środku polany. Słońce mimo wczesnej pory mocno przypiekało, przez co na twarzy blondyna zaraz pojawiły się krople potu.

Po jakiś trzydziestu minutach okładania pnia odskoczył na kilkanaście metrów robiąc salto. Złożył kilka pieczęci i przyłożył dwa wyprostowane palce do ust.

-Katon:Wielka Kula Ognia!

Z jego ust wystrzeliła fala płomieni, która przybrała formę kuli. Technika uderzyła w pień nie zostawiając po nim nic. Po jutsu został tylko głęboki rów i pasmo spalonej trawy.

Mężczyzna wyprostował i odetchnął. Wtedy wyczuł czyjąś obecność. Obejrzał się i zobaczył swoją rudowłosą dziewczynę opierającą się o drzewo. Od razu do niej podszedł.

-Co tam kochanie? - zapytał mężczyzna.
-Pomyślałam, że może byśmy zjedli jakiś obiad razem.
-Z chęcią - odparł uśmiechając się szeroko.

Szli do wioski trzymając się za ręce i rozmawiając na błahe tematy. Z ich twarzy nie schodził uśmiech.

-Słyszałeś coś nowego o Akatsuki? - zapytała kobieta, gdy wchodzili do wioski.
-Nie. Odkąd pozbyliśmy się prawie wszystkich członków zaszyli się gdzieś - odparł blondyn i popadł w zamyślenie.
-Może i dobrze, Suzuko ma spokój i czas.
-Czas się jej na pewno przyda. Aby opanować chakre Kyubiego musi dużo ćwiczyć. Nawet mimo to, że się dogadali trochę.
-Nadal nie rozumiem czemu Kyubi zmienił nastawienie wobec Suzuko i nas przez ciebie.
-Wszystko zaczęło się podczas misji w Kraju Demona. Wtedy Kyubi poinformował Suzuko, że się zbliżam i zatytułował mnie Naruto-san.
-Ale co to ma do tego?

Dorośli w końcu weszli do restauracji. Usiedli w rogu przy stoliku i czekali na kogoś kto przyjmie ich zamówienie.

-Kiedy Suzuko opowiedziała to ojcu i mi zainteresowało nas to.
-To było wtedy jak się z nim spotkałeś?
-Tak. Jako, że kiedyś ty mieszkałaś w moim ciele potrafię wejść do swojej duszy.
-I wszedłeś do duszy Suzuko…- wtrąciła się ruda przerywając blondynowi.
-Raczej ona mnie do niej wciągnęła. Po rozmowie z Kyubim, a raczej Kuramą doszedłem do jednego wniosku.
-Jakiego?
-Hierarchia - powiedział krótko Uzumaki. - Jak wiesz smoki były tak samo silne albo silniejsze od biju.
-Wiem to, przecież nim byłam.
-A ja jednego pokonałem. Może nie sam ale to wystarczyło, abym był brany pod uwagę w ich wymyślonej hierarchii.
-Czyli Kurama traktuje Cię jak równego sobie?
-Nie wiem. Nie mogę się z nim liczyć bo w starciu z nim nie miałbym najmniejszych szans.
-Czemu? Posiadasz dużo potężnych technik.

Rozmowę przerwał im kelner. Młody mężczyzna szybko przyjął zamówienie i zapisał je na karteczce.

Wzrok Naruto trochę jakby posmutniał. Rei nie rozumiała tego. Kobieta położyła swoją rękę na jego dłoni.

-Wiesz, że nie mogę ich używać. Zginąłbym albo poważnie uszkodził przy pierwszym ataku. Tylko raz udało mi się użyć mocy od ciebie i pamiętasz jakie były skutki.

Rei już zrozumiała o co chodzi. Nigdy jej nie przyszło do głowy, aby pomyśleć o tym.

Rok temu, gdy Naruto przeciwko Moryo użył mocy smoka nie może walczyć na swoim poziomie sprzed tamtej walki. Użycie smoczej siły bez zapieczętowanej w nim Rei poważnie nadwyrężyło jego układ chakry.

Gdy kelner przyniósł im jedzenie przerwali rozmowę. Po obiedzie ruszyli w kierunku parku.

-Ale ostatnio mówiłeś, że czujesz się coraz lepiej.
-Bo tak jest. Ale gdy byłaś we mnie zapieczętowana byłem tak jakby jinchuriki. A ci zawsze umierają, gdy wyciągnie się z nich biju. Po prostu po twojej śmierci moje ciało nie jest już takie same.
-Wybacz mi - powiedziała cicho spuszczając głowę.
-Za co? Daj spokój Rei. Zobaczysz, że jeszcze będę używał całej swojej mocy. Muszę tylko czekać i ćwiczyć.

Przechodząc przez park para wyjaśniła sobie jeszcze kilka małych spraw. Gdy było już po południu udali się w stronę domu.

Gdy Naruto już miał zamykać drzwi wyczuł coś za nimi. Tak jakby w odległości kilkunastu metrów ktoś był.

-Dziwne - powiedział wychodząc przed dom.
-Co dziwne? - zapytała Rei wychodząc do niego.
-Wyczuwam tu czyjąś obecność.
-Ja nie czuję tu żadnej chakry.
-Nie mówię o chakrze. Ostatnio takie uczucie miałem, gdy byłem śledzony przez Zetsu.
-Ale przecież go spaliłeś.
-Nie podoba mi się to. Muszę to sprawdzić.

Naruto wszedł do domu i pobiegł do małego magazynu pod schodami. Po kilku minutach wyszedł obładowany bronią z narzuconym na siebie bordowym płaszczem z czarnymi płomieniami u dołu.
-Powiedz mojemu ojcu, że nie będzie mnie jakiś czas.
-Uważaj na siebie.

Naruto pocałował ukochaną i ruszył skacząc po dachach.

Rei stała jeszcze chwilę przed drzwiami po czym ruszyła do biura Kage. Z chęcią by ruszyła ze swoim blondynem, ale jej stan jej na to nie pozwalał. Miała złe przeczucia co do tego.

Za miesiąc miał być ich ślub, a ona była w czwartym miesiącu ciąży. Nosiła ich małe maleństwo i chciała, aby dziecko nie straciło ojca nim się urodziło.

Naruto kierował się swoją umiejętnością sensoryczną. Po kilkunastu minutach wybiegł boczną bramą z wioski.

-To ewidentnie Zetsu - powiedział do siebie. -Zapewne chce mnie wciągnąć w pułapkę.

Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.

Zetsu wyłonił się spod ziemi i wszedł do jaskini w wielkiej samotnej górze. Gdy tylko uszedł kilka kroków wyczuł kogoś za sobą. Był to zamaskowany czarnowłosy mężczyzna. Maska była pomarańczowa z jedna dziurą na oko przez którą było widać Sharingana. Na sobie miał czarny płaszcz w czerwone chmury.

-I jak Zetsu? - zapytał poważnym tonem.
-Zależy o co pytasz - odparł czarno-biały.
-Co z Uzumakim - powiedział zdenerwowany.
-Może spytaj mnie - powiedział ktoś głośno zza pleców zamaskowanego. -Obito.

Wymieniony od razu się odwrócił i uśmiechnął się pod maską.

-Naruto… przyszedłeś do nas. Bardzo dobrze teraz będziemy mogli spokojnie Cię wykończyć. Ale najpierw zdradź nam gdzie jest Kyubi.
-Może ty mi od razu powiedz gdzie jest Nagato. Czas zakończyć wasze istnienie.
-Myślisz, że dasz radę nam wszystkim? Wiemy, że jesteś osłabiony.
-Ale i tak jestem silniejszy od was, gdy jesteście pojedynczo - odparł Uzumaki uśmiechając się.

Obito w tym czasie poczuł ból w klatce piersiowej. Gdy spojrzał w dół zobaczył końcówkę katany. Przekręcił głowę, aby zobaczyć twarz Zetsu z szerokim uśmiechem.

-Zetsu… - wycharczał Obito - ty draniu.
-Nie jestem Zetsu - powiedział czarno-biały po czym spowiła go chmura siwego dymu.

Za Obito stał klon Naruto. Oko czarnowłosego z Sharinganem rozszerzyło się do granic możliwości.

-Jak? Przecież patrzyłem na niego Sharinganem.
-Mam swoje sztuczki Obito - powiedział Naruto podchodząc bliżej.

Klon wyciągnął katanę z ciała Uchihy, a ten padł na ziemię. Spod maski wyleciała stróżka krwi.

-Jak pewnie wiesz jestem uważany za najsilniejszego w Konosze, a tego tytułu nie otrzymuję się za byle co. Mów gdzie jest Pain - jego ton od razu stał się groźny.

Złapał ręką za gardło Obito i podniósł go do góry.

-Nie doceniłem cię, ale i tak mnie nie zabijesz.
-Bansho Tenin - krzyk zdekoncentrował Naruto.

Po chwili nieznana siła pociągnęła go w kierunku wyjścia z jaskini. Naruto przeleciał kilkanaście metrów po czym zatrzymał się jak ktoś go złapał za gardło.

Pierwsze co zobaczył to Rinnegana i rude włosy. Nacisk na jego gardło był mocny, ledwo mógł złapać oddech. Złapał Nagato za ramię i zamachnął się nogą na jego głowę.

Przywódca Akatsuki puścił blondyna, a ten poleciał na ziemię. Od razu odskoczył i stanął naprzeciw kuzynowi.

-Nagato we własnej osobie.
-Skończmy wreszcie naszą wojnę Naruto. Nas jest dwóch, a ty jesteś sam - dodał, gdy Obito stanął obok niego.
-Niestety tu się mylisz. Obito nic nie zdziała. Już pewnie wie czemu.

Pierwsza różnica w wyglądzie Uchihy to była rana na klatce piersiowej, ale po przejrzeniu się nie było widać Sharingana tylko czarną źrenicę.

-Chcieliście złapać mnie w pułapkę, ale zwierzyna była sprawniejsza od myśliwego.
-Trucizna - warknął Obito. - Zapłacisz mi za to.
-”Sharingana mam z głowy” - pomyślał Naruto. -”Tylko co zrobić z Rinneganem.”

Blondyn ścisnął mocniej rękojeść katany i zgiął kolana.

-Trudno. To załatwię to sam - powiedział Nagato.

Rudy wystawił rękę w kierunku Naruto, a z jego palców wystrzeliły pociski. Blondyn zaczął unikać. Po chwili polana była zasłonięta przez mnóstwo dymu z wybuchów.

Naruto wykorzystując to stworzył kilkanaście klonów, które rozbiegły się po polanie.

Obito stał przy Nagato i ciągle próbował uruchomić swoje doujutsu. Po kilkunastu próbach udało mu się to, ale był wyczerpany. W ostatniej chwili dzięki Sharinganowi zauważył klona wybiegającego z obłoku dymu. Na jego dłoni była błękitna wirująca sfera.

Uchiha z trudem uniknął ataku, który teraz zmierzał w plecy Nagato.

-Shinra Tensei!

Niewidzialna fala zmiotła klona i oczyściła polanę z dymu i kilku drzew. Nagle padł jakiś cień na twarz Nagato. Gdy ten spojrzał w kierunku słońca ujrzał tylko jakiś dziwny kontur.

W ostatniej chwili odskoczył przed wielkim Rasenganem. Polana została wysadzona, wszyscy musieli uważać gdzie skaczą.

-”Odskoczył zamiast mnie odrzucić” - pomyślał Naruto.

Obito znalazł się na krańcu polany tuż obok drzew.

-”Mam szansę na ucieczkę” - pomyślał Uchiha i odwrócił się w kierunku lasu.

Gdy to zrobił ujrzał gromadę klonów Naruto. Każdy był gotowy do ataku.

-Cholera. Może się uda. Katon:Wielka Kula Ognia.

Kula płomieni była bardzo mała jak na wykonanie Uchihy. Miała może ze 3 metry średnicy. Każdy klon uniknął jej i ruszył do ataku. Ataki po części przenikały przez ciało Obito, ale problemy z kontrolowaniem chakry uniemożliwiał mu poprawne wykonywanie Jutsu.

-Wielki Rasengan!

Błękitna sfera wbiła się w plecy Uchihy, który poleciał w las łamiąc sporo drzew. Klony szybko otoczyły leżącego Uchihe.

-Może i mnie pokonałeś Naruto, ale nie myśl, że pozbędziesz się zła z tego świata -powiedział słabo.

Obito zamknął swoje oczy i wypuścił powietrze z płuc ostatni raz. Po chwili jego ciało paliło się pomarańczowym ogniem. Klony uznały zadanie za wykonane i poznikały w obłokach dymu.

Prawdziwy Naruto w tym czasie próbował zbliżyć się do Nagato, ale nie wychodziło mu to. Blondyn ledwo stał na nogach i zaczynał mieć mroczki przed oczami.

Gdy wspomnienia klonów do niego dotarły uśmiechnął się lekko. Wbił miecz w ziemię i oparł
się o niego.

-Zostałeś już tylko ty.
-Dlaczego tak nam się przeciwstawiasz?
-Ponieważ twój pomysł na pokój jest pomylony. Chcesz nadać ludziom swoją wolę. To nie jest pokój.
-A co to jest pokój?! - powiedział zdenerwowany. -Nie ma innego sposobu. Widziałem niejedną śmierć. Tylko strach zjednoczy ludzi.

Zdenerwowany Nagato znowu wystawił rękę w kierunku Naruto.

-Bansho Tenin!

Uzumaki leciał w kierunku wystawionego przez Nagato czarnego pręta.

-”Ostatnia szansa.”

Na dłoni Naruto pojawiła się złota kula otoczona jednym ognistym kręgiem.  Po zderzeniu się nastąpiła silna eksplozja.



Przed bramą Konohy panowało poruszenie. Shinobi w pośpiechu zamykali bramy i czuwali na murach. Nim główna brama została zamknięta grupa shinobi wybiegła z niej.

Gdy Yondaime Hokage dostał informacje od Rei o zamiarach Naruto postanowił od razu kogoś wysłać. Problem powstał z doborem shinobi. W tej wyjątkowej chwili miał braki w shinobich.

Po dłuższym czasie w końcu zebrał dość silny Team aby móc ich wysłać bez żadnych obaw.

W tej chwili Minato stał przed bramą i patrzył się jak Kakashi na czele drużyny wybiega z wioski. Gdy tylko przekroczyli bramę usłyszał dźwięk jaki dawała tylko jedna technika.

W błysku pod bramą pojawił się Naruto, który padł od razu na ziemię. Minato z prędkością światła pojawił się przy synu.

Naruto miał sporo małych poparzeń i niebezpieczną ranę w lewym barku, z której wystawał czarny pręt.

-Przepraszam - powiedział cicho. -Nie dałem mu rady. On niedługo tu będzie.
-Hej Naruto. Nie mdlej mi tu - powiedział wystraszony Hokage.
-Obito nie żyje, ale Nagato tu… - młodszy blondyn nie skończył zdania.

Minato zniknął w Złotym Błysku razem ze swoim synem.

-Tsunade! - ryknął na cały szpital.


2 komentarze:

  1. No no ten rozdział jest epicki, szkoda tylko że jest przeskok czasowy. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniały rozdział,  pięknie można powiedzieć, że dość spokojnie do czasu pojawienia się znów członka Akatsuki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń