Od razu mówię, ze nia miałem pomysłu na końcówkę, więc przepraszam jeśli się nie spodoba.
Rozdział 6.
Rozdział 6.
Na niebie nadal było widać wielki słup złotego ognia. Z
nieba zaczął padać śnieg, który ze spotkaniem z ogniem topił się, a woda z
niego parowała. W końcu po paru minutach
ogień zniknął.
Na teren Świątyni, weszła rudowłosa dziewczyna. Była
zmartwiona i smutna, szła powoli oglądając się dookoła. Szukała blondwłosego
chłopaka, który był powodem tego niecodziennego widoku.
W końcu go znalazła, klęczał i płakał nad ciałem Takashiego.
Cały się trząsł, dziewczyna podeszła do niego i go przytuliła, aby go ogrzać.
-Na..ruto – powiedziała cicho.
-Pomóż mi ich pochować – odparł cicho chłopak.
Było ponad dwadzieścia grobów, wszystkie były z ułożonych
kamieni i jakiegoś kwiatka na nim. Naruto najdłużej stał przy grobie Keisuke i
Takashiego. Jego dłonie były zaciśnięte w pieści, tak mocno, że paznokcie
prawie przebiły skórę.
-Takashi powiedział, że masz mnie zaprowadzić do podziemi
świątyni.
-Spoczywa tam broń, która jako jedyna może uszkodzić ciało
smoka.
-Zaprowadź mnie tam – powiedział pewnym głosem chłopiec.
Dziewczyna chciała zaprotestować, ale wzrok blondyna ją
powstrzymał.
-Pośpieszmy się – powiedziała tylko i wstała.
Ruszyła do miejsca, w którym stała statua smoka, gdy Naruto
przybył do świątyni. Stanęła dokładnie przed miejscem gdzie stał posąg i
schyliła się. Odgrzebała trochę ziemi i pociągnęła za uchwyt podnosząc
niewielką klapę.
Rudowłosa machnęła ręką, a schody zostały oświetlone
pochodniami. Naruto od razu ruszył na dół.
-Co jest w tych podziemiach?
-W tej górze powstał niezwykły miecz. Jako jedyny może ranić
smoka.
-Czemu?
-Został wykonany z niezwykłego surowca. Jeszcze za nim smoki
zaczęły panować nad światem, na ziemię spadł meteoryt. Właśnie z niego wieku
później powstał miecz, który został zatopiony w krwi smoka. Dzięki temu ten
miecz może ranić smoka oraz jakby to ująć – przerwała zastanawiając się. – Ma
ognistą naturę, jeśli będzie się nim posługiwał ktoś kto ma ognistą naturę, moc
tego miecza będzie większa.
-Jak głęboko jest?
-Jest wbity w skałę magmową.
-Więc jak mam go wyciągnąć, nie przetrwam takiej
temperatury.
-Wczoraj byś nie przetrwał, ale dzisiaj już tak. Ten słup
ognia, aktywował twoją moc. Nie potrafisz jej jeszcze wykorzystywać, ale twoja
odporność na ogień i dużą temperaturę jest taka jak u smoka.
-Rozumiem – odparł bez emocji.
Po wielu minutach w końcu zaczął dostrzegać światło na
końcu. Ruszył biegiem, co zajęło mu około 3 minut. Stał na skalnej półce, w
jakimś długim kanionie. Podszedł do krawędzi, aby zobaczyć rzekę lawy. Co rusz,
trochę magmy wystrzeliwało w powietrze. Zaczął się rozglądać za mieczem.
Zauważył go na wielkim kamieniu po środku rzeki lawy.
Chłopak przełknął głośno ślinę. W jego oczach pojawiła się
niepewność, która została rozwiana, gdy poczuł znajomy dotyk na ramieniu.
-To on? – spytał Naruto.
-Tak. Pogromca Smoków, miecz starszy od biju.
Naruto spiął mięśnie i skoczył do niego.
-Czekaj! – krzyknęła Rei. – Twoja odporność jest wysoka, ale
nie wytrzyma dotknięcia z magmą.
Ku zaskoczeniu Rei, Naruto przeskoczył dobre dwadzieścia
metrów i wylądował na rękojeści. Trzymał
się jedną ręką, zwisając głową w dół. Zaczął się przekręcać, aby stanąć na
nogach obok wbitego miecza.
-Wystarczy, że go wyciągnę, tak?! – nie czekał na odpowiedź,
tylko złapał mocno miecz obiema rękami i się zaparł.
Mimo włożenia w to całej siły, miecz nie ruszył się nawet o
sekundę, a Naruto był cały spocony od panującej temperatury.
-Nie poddam się tak łatwo – powiedział do siebie.
Jego oczy zaczęły świecić się na złoty kolor, a włosy stały
się nastroszone. Głaz, w którym był wbity miecz, zaczął pękać, a ze szczelin
wydobywało się jasne światło.
-Wyłaź! – krzyknął wyciągająca go.
Po całej jaskini rozeszła się fala energii, która odrzuciła
Rei pod schody. Rzeka magmy została zmieciona, podobnie jak skały. W miejscu
gdzie był Naruto powstał duży krater, do którego zaczęła spływać lawa.
Chłopak lekko przykucnął i wskoczył na półkę, na której była
Rei. W dłoniach miał miecz. Ostrze było czarne podobnie jak rękojeść, na której
był wyrzeźbiony jakiś wzór. Blondyn czuł, jak przez miecz przepływa wielka moc.
Zdjął z siebie bluzę i owinął w nią miecz. Zarzucił go na plecy, i przywiązał rękawami bluzy.
-Idziemy? – spytał dziewczynę, która stała lekko zszokowana
przy schodach. –Tak w ogóle to ile
możesz przebywać poza moim ciałem.
-Tak właściwie to zaraz… - nim skończyła zniknęła w kłębie
dymu. – „Kilka godzin, na razie.”
Naruto wyszedł na
powierzchnię.
-„Ktoś się zbliża, dotrze tu za jakieś 30 minut” –
poinformowała go smoczyca.
-Zdążę jeszcze ich pożegnać – powiedział na głos i ruszył do
grobów.
Zaczął się modlić. Po paru minutach podniósł się.
-„Oddaj mi na chwilę kontrolę nad ciałem.”
-„Po co?”
-„Chcę coś zrobić.”
Czuł dziwne uczucie, gdy Rei zaczęła kontrolować jego ciało.
Złożył jakieś pieczęcie, a przed grobami powstał duży płomień.
-„To jedna z technik, która nie nadaje się do walki.
Upamiętni ich życie i nie zgaśnie dopóki nie umrze jedno z nas.”
-„Dziękuję” – powiedział z łezką w oku.
---Narracja trzecio osobowa---
-„Znowu rozpamiętujesz tamten dzień?” – spytała Rei.
-„Tak.”
Dwunastoletni Naruto siedział w oknie jakiegoś hotelu i
patrzył na zachód słońca. Chłopak zatrzymał się w małej osadzie w kraju ognia,
aby uzupełnić swoje zapasy i dowiedzieć się co się dzieje na świecie. W
dłoniach miał swój miecz, owinięty w jakiś materiał i związany sznurkiem.
-„Znowu rozpamiętuje tamten dzień” – powiedział do Rei. –
„Tęsknie za nimi i nic na to nie poradzę. W końcu to dzięki Takashiemu się
spotkaliśmy.”
Spojrzał na krzesełko, na którym pojawiła się rudowłosa
dziewczyna. Z wyglądu miała tyle samo lat, to Naruto, ale to były tylko pozory.
Miała na sobie, tą samą sukienkę i kapelusz, gdy pokazała się pierwszy raz
chłopakowi.
Blondyn natomiast miał na sobie czarne spodnie związane na
dole bandażem i biały podkoszulek. Z wyglądu dużo się nie zmienił, jedynie
lisie wąsiki znikły, włosy stały się ciut dłuższe, ale nadal stały we wszystkie
strony świata. Chłopak wytrenował sobie aktorstwo, jego oczy wyrażały to co
chciał.
-Gdzie jutro ruszamy?
-Jeszcze nie wiem.
-Od tamtego dnia, nic nie było słychać o Dragorze.
-Wtedy właśnie rozpocząłem życie jako pustelnik.
-Naruto – powiedziała nieśmiało. – Nie myślałeś, aby
pogodzić się z ojcem?
-Znowu zaczynasz ten temat? – spytał bez żadnych emocji. –
Chyba zapomniałaś, że każda rozmowa na jego temat kończy się kłótnią.
-Nie, nie zapomniałam. Ale czuję jak samotność powoli cię
zabija od środka.
-Pogodzę się z nim – powiedział wywołując u dziewczyny
uśmiech. – Kiedy rzucę go na kolana i mnie przeprosi.
-Zrobiłby to nawet, gdybyś go do tego nie zmuszał!
-Ja go nie będę zmuszał – dodał wywołując u niej zdziwienie.
– Przeprosiny pod przymusem to tylko puste słowa, aby ocalić życie.
-Powiem ci jedno – powiedziała wściekle dziewczyna. – Jeśli
nie zmienisz swojego zachowania, zginiesz w ciągu kilku sekund przy spotkaniu z
Dragorem – następnie złożyła jakąś pieczęć i zniknęła w kłębie dymu.
Chłopak chwilę patrzył w miejsce, gdzie siedziała Rei, po
czym zwrócił wzrok na ostatnie promienie słońca, ostatniego dnia wiosny. Zszedł
z framugi okna, oparł miecz o ścianę, wziął czyste ubranie i poszedł pod
prysznic.
-„O co jej chodziło z tą śmiercią w kilka sekund” – pytał
sam siebie, gdy krople wody czyściły jego ciało.
Jego myśli krążyły głównie wokół tego tematu. Po kilkunastu
minutach wyszedł spod prysznica i poszedł spać.
Rano, gdy słońce wstało Naruto był już w drodze. Ubrany w te same ciuchy co wczoraj i
narzucony na siebie czarny płaszcz z kapturem. Szedł w kierunku Kraju Herbaty,
słyszał, że miał się tam odbyć ważny ślub i zamierzał zatrudnić się jako
ochrona.
----Naruto---
Gdy słońce było w zenicie zatrzymałem się na małej polance,
aby odpocząć. Rzuciłem plecak w cień
jakiegoś drzewa i zdjąłem z siebie płaszcz, który wylądował na plecaku.
-Dobrze, ze nie zakładałem bluzy pod to – powiedziałem do
siebie wychodząc na środek polany. -Krótki trening nie zaszkodzi.
Zacząłem od szybkiej rozgrzewki, a następnie stworzyłem
kilka klonów. Przede mną stało 10 klonów, każdy uzbrojony w kunaia. Gdy rzuciły
się na mnie, blokowałem albo parowałem ich ataki, co jakiś czas niszcząc klona.
-Katon: Ogniste Lasso.
Na moich rękach pojawił się ognisty bicz. Zacząłem atakować
nimi klony, póki nie został jeden.
-Dla ciebie mam cos specjalnego. Katon: Ognisty Pocisk
Smoka.
Wyciągnąłem ręce do przodu, a przed nimi zaczęła pojawiać
się ognista kula o średnicy jakiś 20 centymetrów. Gdy była gotowa, wystrzeliła
z zawrotną prędkością i wybuchła uderzając w klona. Powstała ognista kopuła
wielkości domu rodzinnego.
Gdy ogień zgasł, zobaczyłem wypaloną trawę oraz spore
wgniecenie, w ziemi.
Podszedłem do plecaka i wyciągnąłem z niego butelkę wody.
Wypiłem ją i schowałem pustą butelkę do plecaka. Zwinąłem płaszcz i włożyłem go do plecaka.
Następnie ruszyłem w dalszą drogę. W dłoniach miałem zwój z biblioteki. Pisze w
nim jak tworzyć własne techniki.
-Jutsu musi mieć określony kształt, aby odpowiednio działało
– przeczytałem jakiś fragment na głos, aby zacząć się nad nim zastanawiać. –
Jak łatwo się to czyta, skąd mam wiedzieć jaki kształt nadać technice.
Przez pół dnia się zastanawiałem nad tym, ale nic mi nie
zostało. Wieczorem rozłożyłem namiot nad urwiskiem. Położyłem się przy ognisku
i zacząłem wpatrywać w gwiazdy. Nagle poczułem czyjąś obecność.
-Piękny. Prawda? – spytałem, wiedząc, że raczej odpowiedzi
nie dostanę.
-Ta… - powiedziała Rei.
-Nie gniewasz się? – spytałem podpierając się na łokciach.
-Nie. Masz prawo go nienawidzić, a ja go nie zmienię.
-Wyjaśnisz mi o co chodziło z tą walką z Dragorem i porażce
w kilka sekund.
-Nie. Sam musisz to zrozumieć.
-Czasami jesteś strasznie tajemnicza.
-A ty dziwny.
-Tak? Podaj przykład.
-Kto normalny zje 10 misek Ramenu na raz?
-A kto zje 15 porcji Dango na raz?
-A kto uwielbia chodzić w oczojebnym dresie?
- To było przebranie, a po za tym kto nosi kapelusz wielki
jak stodoła?
-Nie podoba ci się.
-Nie, gdy go nosisz odwraca uwagę od… od…
-No od czego?
-Nie ważne.
-Zatkało cię, bo nie masz do czego się przyczepić.
Prychnąłem i odwróciłem się bok, aby leżeć do niej plecami.
-Powiedz… - zaczęła po kilku minutach. – Nie myślałeś, aby
gdzieś zamieszkać?
-Nie – odparłem krótko. – Podoba mi się takie życie.
-Nie wiem czy wiesz ale potrafię rozpoznać, gdy ktoś kłamie
i ty to właśnie robisz. W głębi serca chcesz wrócić do Konohy.
-Czemu?! – wybuchłem nie wytrzymując. – Czemu chcesz, abym
wrócił do Konohy, abym pogodził się z ojcem. Czemu?
Zerwałem się z ziemi i zacząłem patrzeć na nią z góry. Gdy w
jej oczach pojawiły się łzy, uspokoiłem się.
-Bo chcę, abyś przeżył tą walkę, idioto! – wykrzyczała mi to
w twarz i zniknęła.
-Cholera! – warknąłem uderzając w ziemię. – O co ci chodzi!?
Nic, kompletnie nic nie rozumiałem. Uderzyłem jeszcze raz w
ziemię pięścią i wstałem. Spakowałem
namiot i zgasiłem ognisko. Zacząłem iść w dalszym kierunku mojej podróży. Jakoś
minęła mi chęć na sen. Gdy słońce zaczęło wstawać, znalazłem jakąś
jaskinię. Zatrzymałem się w niej, aby
odpocząć. Ułożyłem plecak pod głowę i zasnąłem.
Obudziło mnie jakieś szeptanie, najpierw to zignorowałem,
ale gdy usłyszałem jak obsuwają się kamienie otworzyłem oczy i wstałem. W
wejściu stały dwie osoby. Jeden miał długie blondwłosy, które zasłaniały jedno
oko. Drugi miał czarne włosy i pomarańczową, spiralna maskę na twarzy.
Obaj mieli czarne płaszcze z czerwonymi chmurami, białe
rajstopy i sandały z długim wiązaniem.
-Kim jesteście? – spytałem przyjmując pozycję bojową.
-Jestem Tobi! – wykrzyczał facet w masce. – A ty to kto?
-Naruto – odparłem.
-Chcieliśmy tu odpocząć, aby potem ruszyć dalej i zaatakować
ślu…
-Tobi zamknij się! – krzyknął blondyn, uderzając tego w
masce. – Zmykaj stąd mały.
-Spadaj, byłem tu pierwszy.
-Ale Deidara-sempai, możemy się podzielić, a potem ruszymy
dalej, aby zabić tego faceta co miał brać ślub w Kraju Herbatki.
-Zamknij się!
-„Chcą zaatakować ślub w Kraju Herbaty? Tam gdzie zmierzam.”
-Przez ciebie musimy go zabić – powiedział blondyn. –
Jeszcze komuś wypapla co zrobimy, a Lider, kazał nam zrobić to po cichu.
Nagle poczułem jak coś mnie oplata w pasie, gdy tam
spojrzałem zobaczyłem coś białego. Gdy zwróciłem wzrok tam gdzie byli, nikogo
nie zobaczyłem.
-Katsu!
----Narracja trzecio osobowa---
Widzieli dokładnie jak jaskinia się zawala.
-Choć zatrzymamy się gdzieś indziej.
-Ale Deidara-sempai, po co go zabijałeś? To był tylko mały
chłopiec.
-Gdybyś nie wypaplał naszego planu, może by przeżył.
-Ale ja chciałem dobrze.
-Ale wyszło jak zawsze.
-Lider się wścieknie jak się dowie, że zabiłeś dziecko.
-Mam to gdzieś.
-A co jeśli ten chłopak przeżyje i będzie chciał się
zemścić?
-Jeny, Tobi zamknij się w końcu i skup się na zadaniu.
Musimy dostarczyć głowę przywódcę klanu Tosu do Kraju Błyskawicy do punktu wymiany
i zabrać pieniądze do bazy. Cholera Tobi słuchałeś mnie?!
-Co mówiłeś Deidara-sempai?
Końcówka nie była taka zła :D to ja czekam na następny rozdział xD pozdro
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział Tobi jak zawsze udaje debila a Dejdara ma słabe nerwy czekam na neksta życze weny i powodzenia przy posaniu następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńTobi is a good boy! :D
OdpowiedzUsuńKońcówka niezła, jednak staczasz wątek w temat fantasy, już od samego początku. No chyba, że to był Twój zamiar od początku.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na 6 rozdział!
http://the-pain-of-the-soul.blogspot.com/
Hej,
OdpowiedzUsuńczyżby Naruto posiadał sporo mocy, że Rei była zaskoczona? i co zrobi teraz zaatakuje ich?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia