Naruto - smoczy pustelnik - 37.
Naruto spacerkiem dotarł do budynku administracyjnego. Od razu ruszył w kierunku schodów. Gdy był przed drzwiami gabinetu Hokage usłyszał dobiegającą ze środka rozmowę.
-I jak się czuje w wiosce? - usłyszał męski, poważny głos.
-Wydaję mi się, że dobrze. Właśnie pewnie kończy pojedynek z Anbu.
-A ta jego przyjaciółka Rei. Wyglądają jakby byli parą od dawna - tym głosem rozpoznał Jiraye.
Po usłyszeniu tego zdania na chwilę się zadumał. Przyznał rację, że dla nie których mogli wyglądać jak para, ale było to niemożliwe.
Uzumaki w końcu zapukał w drzwi i nacisnął na klamkę. Po wejściu ujrzał siedzącego przy biurku ojca oraz jego senseia siedzącego na sofie.
-Cześć Naruto - powiedział wesoło sanin. -Jesteś sam?
-Tak. Rei została na polu treningowym, ale w każdej chwili może się pojawić.
-Zgaduję, że Anbu musi dostać trochę wolnego - powiedział Minato, uśmiechając się.
-Pewnie będą chcieli - odparł Naruto. - Masz jakąś misję dla mnie?
-Aktualnie nie ma nic ciekawego.
-A ta misja Itachiego na czym polegała?
-Nie wiem czy powinienem ci powiedzieć - odparł Hokage zerkając kątem oka na senseia.
Jiraya kiwnął lekko przecząco głową. Naruto patrzył się zdziwiony to na ojca to na sanina nic nie rozumiejąc.
-Ma to jakiś związek ze mną?
-Nie po prostu Itachi prosił, aby do jego powrotu nic nikomu nie mówić - wybrnął starszy Namikaze.
-Skoro tak - powiedział Naruto, kończąc temat. -Skoro już tu jesteś to… - zaczął Minato wstając - jako Hokage Konoha-gakure nadaję ci rangę Jonina.
Młodszy blondyn się uśmiechnął, a Jiraya zaczął klaskać. Naruto w swojej podświadomości usłyszał słowa gratulacji od Rei, co oznaczało, że smoczyca już wróciła do jego ciała.
-Mimo to nie dostaniesz narazie drużyny. Masz za mało doświadczenia. Ale w przyszłym roku możesz się na to przygotować.
-Ja senseiem? - zapytał zdziwiony Uzumaki.-Czy was do końca pogięło. Ja sam jeszcze trenuje!
-Wiem, wiem - odparł obojętnie Minato. - Masz rok - dodał już twardym tonem.
-Dobra. Przemyśle do nad Ramenem.
Chłopak opuścił gabinet ojca i ruszył w kierunku baru. Szedł główna ulica z dłońmi w kieszeniach dresów, lekko opuszczonej głowie i przymkniętych oczach. Było widać, że jest zamyślony.
-Czego ty jeszcze oczekujesz od tej techniki? - zapytała rudowłosa pojawiając się obok swojego nosiciela.
-Sam nie wiem. Niby wydaje mi się już ukończona, ale czuję, że to jeszcze nie to.
-Ehh, jesteś bardzo dziwny - westchnęła Rei.
-Kto to mówi - odparł z chytrym uśmieszkiem.
-O co ci chodzi?
-Kto normalny wchodzi nago z łazienki i pyta się co powinna założyć?
-Nie jestem człowiekiem i nie czuje wstydu jeśli o to ci chodzi. A co mam tak robić codziennie?
-Nigdy w życiu! - krzyknął Uzumaki choć nie zdołał ukryć rumieńców na polikach.
Gdy dotarli do baru, od razu zamówili po misce ulubionej zupy. W barze było pusto, byli tylko oni i Teuchi który był zajęty swoimi sprawami.
-I co? Masz jakąś misję?
-Nie. Nie ma nic ciekawego dla mnie według ojca.
-To co będziesz robić?
-Pójdę potrenować.
Gdy tylko zjedli wyszli poza mury wioski i udali się na polanę z dużym jeziorem. Rei od razu usadowiła się pod drzewem, a Naruto rozebrał się od pasa w górę i wszedł na środek jeziora.
Zamknął oczy i zaczął koncentrować chakre. Wystawił prawą dłoń do przodu. Na niej zaczęła pojawiać się złota kula z ognistym pierścieniu.
-Katon: Oko Smoka!
Jezioro zostało pokryte ognistą kopułą o średnicy kilkunastu metrów. Woda od razu zaczęła parować. Rei uważnie obserwowała blondyna, który dalej stał na środku jeziora. Zamyślony wpatrywał się w swoją dłoń.
-Według mnie Jutsu jest skończone.
-Instynkt mi mówi, że jeszcze coś muszę zmienić.
-Ale co?
-Nie wiem. Może powinienem użyć więcej chakry?
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Możesz sobie zrobić krzywdę.
-Co mi się może stać?
Niebieskooki znowu wystawił prawą rękę i zaczął tworzyć jutsu. Tym razem postanowił użyć więcej chakry. Na jego dłoni zaczęła pojawiać się złota kula, która tym razem była otoczona dwoma ognistymi pierścieniami. Nagle jutsu zaczęło się dziwnie zachowywać, wyglądało jakby miało zaraz wybuchnąć.
Uzumaki od razu położył drugą rękę od góry i zaczął starać się ustabilizować jutsu.
-Uda mi się. Na pewno!
Po kilkunastu sekundach Technika ustabilizowała się. Po twarzy Naruto spływał pot.
-Udało się - powiedział patrząc na swoją towarzyszkę.
- To wypróbuj je! - krzyknęła Rei, ale bała się wyniku testu.
-Katon: Oko Smoka!
Tym razem kopuła ognia była ze trzy razy większa tak samo jak sama temperatura płomieni. Trawa wokół jeziora jak i drzewa zostały spalone na popiół, a z samego jeziora zostało wspomnienie.
-Wow. Całe jezioro wyparowało - powiedziała Rei patrząc na obłoki pary.
Gdy mogła w końcu ujrzeć swojego przyjaciela chłopak ledwo stał na nogach. Jego bluza była spalona w połowie. Ciężko dyszał, a prawa ręka była poparzona, co ją zdziwiło. I to bardzo.
-Cholera - powiedział Naruto padając na tyłek.
-Twoja ręka - powiedziała Rei doskakując do blondyna. -Jest cała poparzona mimo twojej odporności na ogień.
-Cholera - krzyknął na ból w prawej ręce.
Nagle kilka metrów od nich wbił się wyróżniający się wyglądem kunai. Po bokach miał dwa ramiona, a na rękojeści pieczęć. Po ułamku sekundy zjawił się Minato. Jego płaszcz z napisem Czwarty Hokage falował pod wpływem teleportacji. Chwile później za nim pojawił się odział Anbu.
Yondaime westchnął na widok syna. Machnął ręką na specjalny oddział, a Ci zniknęli z polany.
-Co tu się stało? - zapytał starszy Namikaze.
-Skończyłem technikę swojego pomysłu i tak jakby…
-Prawie zrobił z siebie jednoręcznego shinobi - skończyła Rei.
-Jak to?
-Dodając więcej chakry do jutsu stało się bardzo potężne, ale stało się bronią obosieczną.
-Normalnie jak Kushina - mruknął ledwo słyszalnie Minato.
-Oj tam, oj tam. Pójdę do jakiegoś lekarza…
-Nie wiem czy jakiś lekarz ci pomoże - wtrąciła rudowłosa kobieta. -Twoja ręka jest w opłakanym stanie.
-Naruto chyba nie powinieneś używać tego jutsu - powiedział Minato oglądając rękę syna. -Musisz używać czegoś bezpieczniejszego.
-Nie. Muszę mieć potężne jutsu inaczej go nie pokonam.
Minato wiedział o kogo chodzi. Naruto i jego ojciec wyjaśnili sobie wszystko. Yondaime zna całą historię o Rei i jego synu.
-Wiem. Ale nie pokonasz go jeśli przez swoje jutsu się zabijesz albo poważnie uszkodzisz.
-Więc co mam zrobić?! - Naruto był u kresu wybuchu.
-Nauczę Cię Rasengana i Hirashin no jutsu - powiedział Hokage, gdy jego syn się uspokoił.
-C… Co?
-Nauczę Cię moich popisowych technik. Suzuko już pokazałem Rasengana, ale Hirashinu jeszcze nie. Najpierw nauczę Ciebie Rasengana, a potem wam obojgu przekaże Hirashin no jutsu.
Naruto patrzył w oczy ojca lekko nie dowierzając.
-No już tak nie patrz na mnie. Chodź zrobimy coś z twoją ręką i zjemy Ramen.
-Hai.
Następnego dnia z samego rana dwaj blondyni stali na placu treningowym. Była to nieduża polana dookoła otoczona lasem. Na środki były wbite trzy drewniane pale.
Naruto ubrany w luźne czarne spodenki do kolan i biały podkoszulek, natomiast Minato miał tradycyjny strój jonina i biały płaszcz z napisem Yondaime i płomieniami u dołu. W dłoni miał torbę pełną balonów z wodą. A w drugiej miał torbę białych gumowych piłek.
-Rasengan ma trzy etapy. Tworzenie wirów, siła oraz oba naraz - wyjaśnił Minato. Syn mu tylko przytaknął głową. -Musisz za pomocą chakry rozerwać te balony - powiedział demonstrując mu to.
-A te piłki? - zapytał chłopak.
-Są do ćwiczenia siły jutsu. Musisz je rozerwać chakra - z eksplozji piłki rozeszła się mała fala powietrza, która poruszyła ich włosami. -Trzeci etap to sam Rasengan - wyjaśnił tworząc jutsu.
-Bardzo proste jutsu mimo to bardzo silne.
-Mimo to nigdy nie udało mi się dodać do niego natury chakry.
-Naprawdę?
-Hai. Rasengan jest pozbawiony natury chakry, więc tworzy dużo innych możliwości.
-Czemu go nie ukończyłeś?
-Przerasta mnie to - powiedział od razu patrząc synowi w oczy.
Naruto nie wierzył w to co słyszy.
-Gdy podróżowałem po świecie, słyszałem o tobie coś w każdej wiosce…
-Nie raz już próbowałem i w końcu dałem sobie spokój. Bierz się do treningu, ja już muszę iść do gabinetu.
Hokage zniknął w Złotym Błysku. Naruto jeszcze chwile stał myśląc nad tym wszystkich, po czym wziął się do pracy.
-Szkoda, że dostałem tylko szczątkowe informacje - powiedział na głos trzymając w rękach balon.
Przesłał chakre do balona, ale nic się nie stało.
-Z tego co zauważyłam to Rasengan bazuje na wielu wirach - powiedziała Rei pojawiając się obok.
-Czyli mam obracać chakrą wodę w środku?
-Wychodzi na to, że tak.
Uzumaki spróbował jeszcze raz. W pewnym momencie na balonie pojawiło się jedno małe wybrzuszenie.
-Chyba coś w tym stylu ale słabo ci wyszło - powiedziała Rei.
-To nie takie proste.
-Trening, trening i trening. Ja idę do wioski. Suzuko chciała, aby poszła z nią na zakupy - poinformowała rudowłosa na co blondyn tylko skinął głową.
Chłopak został sam na polanie z balonami i piłkami do treningu.
Na ulicach Konohy panował tłok. Były szczytowe godziny, gdy prawie wszyscy wychodzili na dwór. W tym tłoku były dwie dziewczyny, które chodziły od sklepu do sklepu.
-Opowiesz mi o jakiś przygodach Naruto?
-Trochę tego było. Nie wiem od czego zacząć. To historia na inną porę.
-A odpowiesz mi na jakieś pytania?
-Pewnie. Pytaj.
-Gdzie podróżowaliście?
-Praktycznie wszędzie.
-Nigdy nigdzie nie mieszkaliście dłużej?
-Po tym jak opuściliśmy świątynie po jej zniszczeniu dłużej byliśmy tylko w wiosce chmur gdzie Naruto został przyjęty do wioski…
-Co? Raikage go przyjął?
-Tak, ale jego Team został zabity przez Akatsuki i już tam nie wrócił. Potem już tylko podróżowaliśmy. Najdłużej przebywaliśmy na jeden wyspie podczas jego treningu.
-Rozumiem. A co się stało, że przybyliście do Konohy?
-Nie wiem. Pewnego dnia rano Naruto podjął taką decyzję z zaskoczenia. Akurat zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie na północy Kraju Ognia. Mimo późnej pory nie kładł się spać tylko siedział przy ognisku jak zahipnotyzowany. Gdy rano wstałam on nadal siedział przy ognisku. Powiedział tylko, że czas coś zmienić i ruszamy do Konohy.
-Ot tak?
-Tak. Cała historia.
Dziewczyny przerwały rozmowę wchodząc do sklepu.
Super rozdział. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńzostał juninem o tak, wdał się w Kushine, oby szybko nauczył się rasengana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia