Witam.
Małe info. Zapraszam wszystkich na moje nowe opowiadanie, które publikuje na Wattpadzie gdzie jest już pierwszy rozdział.
https://www.wattpad.com/user/Raks001
Naruto - smoczy pustelnik.
poniedziałek, 24 grudnia 2018
poniedziałek, 17 grudnia 2018
Naruto - smoczy pustelnik - 49. OSTATNI.
Moi drodzy to jest już ostatni rozdział tego opowiadania. Nie mam już zbytnio weny do kontynuowania go, ponieważ wpadłem na nowy pomysł, który może uda mi się zrealizować. Dziękuję, że czytaliście moje opowiadania i do zobaczenia w następnym ff jeśli mi się uda.
Naruto - smoczy pustelnik - 49.
Minęły dwa dni od walki Naruto z Obito i Nagato. Blondyn przez ten czas przeszedł poważną operację, ale jego życiu nic nie zagraża. Mino to nie wiadomo kiedy się wybudzi. Leżał na szpitalnym łóżku, a obok niego cały czas siedziała Rei. Jego ciało było zabandażowane.
Klatka piersiowa rytmicznie się unosiła i opadała. Jego dłoń cały czas była trzymana przez dłonie jego ukochanej.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka ktoś wszedł. Rudowłosa nawet się nie odwracała, doskonale wiedziała kto to.
-Cześć Suzuko.
-Hej. A ty ciągle tu…
-A gdzie mam być? - w ich głosach był smutek.
-Powinnaś odpocząć.
-Nie martw się o mnie.
-Wybraliście już imię? - na twarzach kobiet pojawił się mały uśmiech.
-Tak. Jeśli urodzi się chłopiec to będzie Akiro, a jak dziewczynka Tsukasa.
Nagle szpitalem wstrząsło, a z centrum wioski rozszedł się olbrzymi huk po eksplozji. Suzuko szybko dobiegła do okna i zobaczyła chmury dymu. Budynki zawalały się jeden po drugim, a ludzie uciekali. Czarne oczy dziewczyny rozszerzyły się w szoku.
Nagle drzwi się otworzyły ledwo nie wypadając z zawiasów. W nich stanął jakiś mężczyzna w stroju jonina.
-Suzuko-san masz się zgłosić u Hokage. Natomiast Rei-san mam przetransportować do schronu. Wioska została zaatakowana - powiedział szybko.
-Nigdzie nie idę bez Naruto.
-Naruto-san zaraz zostanie przewieziony przez wyznaczonych Anbu - wyjaśnił jonin.
-Idź Rei. Ja tu poczekam, aż przyjdą - powiedziała Suzuko.
Rudowłosa zerkała to na twarz nieprzytomnego blondyna to na jego siostrę. Na jej twarzy było widać zmartwienie. W końcu skinęła głową na zgodę i wstała z krzesła. Pocałowała Naruto w policzek i ruszyła z joninem Konohy.
Wioską wstrząsło po raz drugi. Suzuko podeszła do okna. Widziała tylko jak shinobi skaczą po dachach i ruszają do walki bądź pomagają cywilom.
-Braciszku przydałbyś się teraz - powiedziała cicho.- Jeśli to naprawdę Akatsuki mamy duże kłopoty.
-”Suzuko” - usłyszała znajomy głos w głowie.
-”Co chcesz Kurama?”
-”Oboje wiemy, że Naruto-san przegrał walkę z Painem, a jest najsilniejszy w wiosce. Ty jeszcze nie panujesz nad moją mocą tak aby śmiało korzystać z niej w walce.”
-”Do czego dążysz?” - przerwała mu.
-”Jak bardzo jesteś w stanie mi zaufać?” - zapytał szokując dziewczynę. -”Tylko szybko, bo zaraz będzie tu Anbu.”
-”Jeśli to ma pomóc to bardzo.”
-”Więc przyłóż dłoń do klatki Naruto” - dziewczyna zrobiła tak jak powiedział lis, po chwili czuła przepływ chakry i już miała zabrać dłoń z powrotem. -”Nie. Zostaw…”
-”Naruto to nie jest jinchuriki, chakra demona go może dobić.”
-”Masz rację. Nie jest nosicielem biju, ale był nosicielem czegoś potężniejszego ode mnie. Zaufaj mi, wiem co robię.”
Suzuko już nie nie myślała tylko trzymała dłoń na klatce piersiowej brata.
-”Tyle wystarczy” - powiedział lis, a Suzuko zabrała rękę
-”I co teraz?”
-”Czas…”
Rozmowę Suzuko z Kuramą przerwało wtargnięcie członków Anbu.
-Zabieramy Naruto do schronu…
Suzuko skinęła głowa i wyszła za shinobi, którzy zabrali jej brata. Cały czas towarzyszył im odgłosy wybuchów. Gdy opuścili szpital blondynka udała się do ojca.
Wypuszczające walki trwały już kilka godzin. Mimo, że wrogów było pięciu to wystarczyło to, aby obrócić wszystko w ruiny i zabić większość shinobi i dużą część cywili. Każdy był już zmęczony, każdy oprócz wroga.
Po ciałach Paina nie było widać żadnych oznak zmęczenia czy ran. Wszystkie pięć ciał zebrało się na środku wioski.
Na przeciw nim stanął Yondaime Hokage i jego najlepsi shinobi, którzy jeszcze żyli. Po ninjach Konohy było widać, że już ledwo się trzymają. Płaszcz Minato był poszarpany, a na twarzy miał trochę zaschniętej krwi.
-Czas kończyć tą zabawę. Mówcie gdzie jest Kyubi - przemówiło jedno z ciał Paina.
-Nigdy go nie dostaniesz - odparł Hokage.
Pomarańczowo włosy mężczyzna wystawił rękę w kierunku Minato, a ten zaczął szybko lecieć w jego kierunku. W drugiej ręce Paina pojawił się czarny pręt, gotów przebić ciało Namikaze.
-Shinra Tensei! - krzyknął Pain, gdy Minato był centymetry od niego.
Wszystkich dookoła odrzuciła niewidzialna fala. W tym była Suzuko, która pojawiła się z Rasenganem za plecami ciała Paina. Blondynka była pokryta pomarańczową chakra z trzema ogonami. Jej trzyłezkowy Sharingan był przecięty przez pionową źrenicę.
-W końcu jesteś Kyubi.
-Nigdy go nie dostaniesz - krzyknęła Suzuko. -Katon:Ognista Fala.
Fala płomieni rozeszła się na boki dwa metry przed Painem. Gdy ogień zniknął do walki z Suzuko ruszyło jedno z ciał.
Walczyli na Taijutsu przy czym przy każdym zetknięciu Suzuko traciła siły. Chakra Kuramy zaczęła maleć. Po zaledwie pięciu minutach walki zniknął jeden ogon.
Minato widząc to teleportował się do córki i zabrał ją z miejsca walki.
-Suzuko musisz uciekać - powiedział zmartwiony ojciec.
-Nie. Chce walczyć.
-Kuchiyose no jutsu!
W wielkim obłoku dymu pojawił się wielki pies. Z jego pyska ciekła ślina, a ruda sierść była nastroszona. Summon od razu ruszył w kierunku Minato i Suzuko.
-Kuchiyose no Jutsu!
Naprzeciw psu stanął Gamabunta. Minato wraz z córka znaleźli się na głowie ropuchy. Szef nie musiał czekać na rozkazy. Widząc co się dzieje dobył swoje ostrze. Wyskoczył wysoko w powietrze i wylądował na łbie psa. Jego broń wbiła się w ciało summona mimo to on nie zniknął.
Gdy Gamabunta wyciągał broń z ciała psa coś go uderzyło od boku. Ropucha przeturlała się niszcząc kilka budynków, po czym szybko przyjął pozycję do ataku.
Tym czymś co go uderzyło był wielki nosorożec, który ruszał znowu do ataku. Ostrze Gamabunty zderzyło się z rogiem nosorożca. Przez chwilę się siłowali po czym Gamabunta przeturlał się 2 bok i szybkim cięciem zranił wroga w bok.
-Dość tego! - krzyknął ktoś z ziemi. -Shinra Tensei!
Niewidzialna siła odrzuciła Gamabuntę w dal. Minato i Suzuko musząc się ratować uciekli z grzbietu ropucha. Ropucha wyleciała poza mury wioski.
Wszyscy patrzyli jak Pain wzbija się w niebo, a reszta jego ciał nieprzytomni padają na ziemię.
-On chce zniszczyć wioskę! - krzyknęła wystraszona Suzuko.
Minato zagryzł wargę i próbował szybko coś wymyślić
Pain wzniósł się nad wioskę i rozłożył ręce.
-Shinra Tensei!
Wszyscy zamknęli oczy czekając na najgorsze. Mino to nic się nie poczuli.
-”On wrócił!” - krzyknął Kyubi w głowie Kuramy.
-Kto wrócił? - zapytała na głos otwierając oczy.
Wszyscy, którzy otwierali oczy przecierali je ze zdumienia. Nad wioską wznosiła się złota bariera. Minato rozejrzał się dookoła nie mogąc w to uwierzyć.
-”Naruto. Udało się.”
-Naruto?
-Na murach są jego klony - powiedział Minato widząc klony syna siedzące na murach. -Ale jak?
-Podziękuj Kuramie - powiedział nagle ktoś.
Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Na kawałku dachu, który z trudem pozostał na swoim miejscu stał Naruto. Miał na sobie tylko czarne spodnie i buty.
-Resztą ja się zajmę.
Bariera zaczęła znikać, a Pain zleciał w dół. Naruto stanął przed wszystkimi.
-Podziękuj mu za tą chakre. Tego mi brakowało.
-Jak to chakre. O co tu chodzi? - zapytał Minato.
-Kyubi podarował mu trochę swojej chakry - wyjaśniła Suzuko.
-Ale jak to? Demoniczna chakra powinna cię…
-Zabić? - przerwał Naruto kończąc zdanie. -Nie mnie. Teraz już zrozumiałem czemu nie mogłem walczyć z pełną swoją mocą. Gdy Rei była we mnie zapieczętowana na moje ciało oddziaływała właśnie demoniczna chakra. Tak jak na jinchuriki. Gdy jej zabrakło moje ciało zaczęło źle to znosić.
-Czyli, że możesz użyć całej swojej mocy? - spytał starszy blondyn.
-Dopóki jest we mnie chakra Kuramy.
Naruto został otoczony słupem ognia. Wszyscy zasłaniali się od bijącego blasku i żaru. Temperatura od razu podskoczyła. Gdy ogień zgasł Naruto stał w tym samym miejscu, ale jego oblicze było inne. Wyglądał niczym jakiś demon, a raczej smok.
Naruto napiął wszystkie mięśnie i ryknął niczym bestia. Jego głos dotarł w każdy zakątek wioski, nawet do schronów, które były głęboko w skale.
Naruto zrobił prawą nogą krok w przód. W ziemi powstało wgniecenie pod wpływem jego siły. Następne co wszyscy widzieli to jak Naruto łapie swoją łapą twarz Paina i ryje jego ciałem długi rów wzdłuż głównej ulicy.
-Shinra Tesnei!
Fala wybiła Naruto w powietrze, ale ten nic sobie z tego nie zrobił. Rozłożył swoje skrzydła i unosił się nad wioską.
-Katon: Ognisty Ryk Smoka!
Ognisty promień wystrzelił z ust Uzumakiego i uderzył wprost w jedno z ciał Nagato. Ziemia eksplodowała pod wpływem techniki. Dym zasłaniał Naruto widok, mimo to on wyczuwał tam swojego wroga oraz jego zamiary.
Naruto wystawił prawą rękę w górę. Nad jego głową zaczął tworzyć się Rasengan. Jego wielkość zaskoczyła wszystkich. Miał z dwa metry średnicy.
Gdy Uzumaki był gotowy dał się przyciągnąć Painowi za pomocą techniki Bansho Tenin. Nastąpił kolejny wybuch, który zniszczył kawał ulicy. Ze starcia zwycięsko wyszedł Naruto, który stał nad zniszczonym ciałem Paina. Mimo wygranej dalej był w smoczej formie.
Po chwili obok niego była Suzuko i Minato.
-Brawo Naruto! - krzyknęła szczęśliwa dziewczyna.
-To jeszcze nie koniec. Nagato musi gdzieś się ukrywać nie daleko. Zapieczętujcię te ciała! - krzyknął będąc w powietrzu.
-Gdzie on poleciał? - zapytała Suzuko.
-Wydaję mi się, że w kierunku tego dużego wzgórza co jest niedaleko wioski.
-Ciekawe czy wyczuł tam kogoś czy się domyśla, że tam ktoś jest.
-Wydaję mi się że jedno i drugie.
Naruto w tym czasie wylądował przed wielkim drzewem. Wyczuwał kogoś wewnątrz niego. Przed wejściem przybrał swoją normalną formę.
-Witaj Naruto - powiedział Nagato będąc podłączony do jakiejś maszyny.
-Witaj Nagato - odparł mu Uzumaki.
-Chcesz zapewne zakończyć to co zaczęliśmy.
-Owszem. Ale nie tak jak myślisz - powiedział lekko dziwiąc użytkownika Rinnegana. -Po naszej pierwszej walce trochę Cię zrozumiałem. Tak naprawdę jesteśmy tacy sami.
-Ale zapewne masz jakieś “Ale”.
-Owszem. Nasze drogi są do siebie podobne ale różnice pojawiają się przy momentach, gdy tracimy kogoś bliskiego. Gdy straciłeś Yahiko załamałeś i pobłądziłeś. Mi się udało utrzymać właściwy tor.
-Twoja mowa nie ma sensu. Nic o mnie nie wiesz.
-Mylisz się. Tak naprawdę to ty o sobie nic nie wiesz! - krzyknął Naruto wytykając Nagato palcem.
Ostatniego członka Brzasku zatkało. Nie wiedział już jak ma się bronić. W końcu zdał sobie sprawę, że może i zbłądził na drodze swojego życia.
-Może masz rację - powiedział opuszczając głowę. -Zabłądziłem.
-Na odnalezienie swojej drogi zawsze znajdzie się czas.
-Więc niech to będzie moje podziękowanie. Edo Tensei!
Nim Naruto coś zrobił z rąk Nagato wylatywały małe świecące kulki. Blondyn wyczuwał jak jego siły stają się coraz mniejsze.
-Naruto Namikaze-Uzumaki. Chroń ten świat. Jesteś jego ostatnia nadzieją. Twoja siła jest większa niż każdy sobie wydaję.
-Moja siła bierze się z ludzi, których chcę chronić.
-Proszę Cię abyś spalił tamte ciała tak jak i moje.
Nagato zmarł z uśmiechem na twarzy. Naruto jednym ciosem rozwalił maszynę i wydostał ciało Nagato. Ułożył go na ziemi i zaczął się modlić.
Po skończeniu wszystkiego wyszedł na zewnątrz. Było blisko zachodowi słońca. Naruto opadł z sił i usiadł opierając się o drzewo.
-Chakra Kuramy się skończyła - powiedział do siebie patrząc na wewnętrzną stronę prawej dłoni.
Nie wiedział już ile siedział tak pod drzewem. W końcu ktoś się pojawił na horyzoncie. Gdy tylko zobaczył twarz na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili w jego klatkę leżała wtulona Rei. Naruto objął narzeczoną ramieniem. Czuł jej łzy i głaskał ją po włosach.
-Zobacz jaki piękny zachód słońca - szepnął Naruto do ucha ukochanej.
Wraz z ostatnim promieniem słońca złączyli się w namiętnym pocałunku.
-Chodźmy do domu - powiedzieli razem, gdy się oderwali od siebie.
środa, 12 grudnia 2018
Naruto - smoczy pustelnik -48.
Witam wszystkich. Rozdział trochę wcześniej niż zwykle ponieważ miałem trochę czasu wolnego. Co do oceny rozdziału to nie będę kłamał, że powoli nie mam weny na kontynuowanie historii. Nie zdziwię się jak nie będzie się wam podobał. Zapraszam do czytania.
Naruto - smoczy pustelnik - 48.
----Rok później----
Jak zwykle po śniadaniu udał się na swoje pole treningowe. Po dobrej rozgrzewce zaczął robić różne wykopy i inne ciosy okaleczając wbity pień na środku polany. Słońce mimo wczesnej pory mocno przypiekało, przez co na twarzy blondyna zaraz pojawiły się krople potu.
Po jakiś trzydziestu minutach okładania pnia odskoczył na kilkanaście metrów robiąc salto. Złożył kilka pieczęci i przyłożył dwa wyprostowane palce do ust.
-Katon:Wielka Kula Ognia!
Z jego ust wystrzeliła fala płomieni, która przybrała formę kuli. Technika uderzyła w pień nie zostawiając po nim nic. Po jutsu został tylko głęboki rów i pasmo spalonej trawy.
Mężczyzna wyprostował i odetchnął. Wtedy wyczuł czyjąś obecność. Obejrzał się i zobaczył swoją rudowłosą dziewczynę opierającą się o drzewo. Od razu do niej podszedł.
-Co tam kochanie? - zapytał mężczyzna.
-Pomyślałam, że może byśmy zjedli jakiś obiad razem.
-Z chęcią - odparł uśmiechając się szeroko.
Szli do wioski trzymając się za ręce i rozmawiając na błahe tematy. Z ich twarzy nie schodził uśmiech.
-Słyszałeś coś nowego o Akatsuki? - zapytała kobieta, gdy wchodzili do wioski.
-Nie. Odkąd pozbyliśmy się prawie wszystkich członków zaszyli się gdzieś - odparł blondyn i popadł w zamyślenie.
-Może i dobrze, Suzuko ma spokój i czas.
-Czas się jej na pewno przyda. Aby opanować chakre Kyubiego musi dużo ćwiczyć. Nawet mimo to, że się dogadali trochę.
-Nadal nie rozumiem czemu Kyubi zmienił nastawienie wobec Suzuko i nas przez ciebie.
-Wszystko zaczęło się podczas misji w Kraju Demona. Wtedy Kyubi poinformował Suzuko, że się zbliżam i zatytułował mnie Naruto-san.
-Ale co to ma do tego?
Dorośli w końcu weszli do restauracji. Usiedli w rogu przy stoliku i czekali na kogoś kto przyjmie ich zamówienie.
-Kiedy Suzuko opowiedziała to ojcu i mi zainteresowało nas to.
-To było wtedy jak się z nim spotkałeś?
-Tak. Jako, że kiedyś ty mieszkałaś w moim ciele potrafię wejść do swojej duszy.
-I wszedłeś do duszy Suzuko…- wtrąciła się ruda przerywając blondynowi.
-Raczej ona mnie do niej wciągnęła. Po rozmowie z Kyubim, a raczej Kuramą doszedłem do jednego wniosku.
-Jakiego?
-Hierarchia - powiedział krótko Uzumaki. - Jak wiesz smoki były tak samo silne albo silniejsze od biju.
-Wiem to, przecież nim byłam.
-A ja jednego pokonałem. Może nie sam ale to wystarczyło, abym był brany pod uwagę w ich wymyślonej hierarchii.
-Czyli Kurama traktuje Cię jak równego sobie?
-Nie wiem. Nie mogę się z nim liczyć bo w starciu z nim nie miałbym najmniejszych szans.
-Czemu? Posiadasz dużo potężnych technik.
Rozmowę przerwał im kelner. Młody mężczyzna szybko przyjął zamówienie i zapisał je na karteczce.
Wzrok Naruto trochę jakby posmutniał. Rei nie rozumiała tego. Kobieta położyła swoją rękę na jego dłoni.
-Wiesz, że nie mogę ich używać. Zginąłbym albo poważnie uszkodził przy pierwszym ataku. Tylko raz udało mi się użyć mocy od ciebie i pamiętasz jakie były skutki.
Rei już zrozumiała o co chodzi. Nigdy jej nie przyszło do głowy, aby pomyśleć o tym.
Rok temu, gdy Naruto przeciwko Moryo użył mocy smoka nie może walczyć na swoim poziomie sprzed tamtej walki. Użycie smoczej siły bez zapieczętowanej w nim Rei poważnie nadwyrężyło jego układ chakry.
Gdy kelner przyniósł im jedzenie przerwali rozmowę. Po obiedzie ruszyli w kierunku parku.
-Ale ostatnio mówiłeś, że czujesz się coraz lepiej.
-Bo tak jest. Ale gdy byłaś we mnie zapieczętowana byłem tak jakby jinchuriki. A ci zawsze umierają, gdy wyciągnie się z nich biju. Po prostu po twojej śmierci moje ciało nie jest już takie same.
-Wybacz mi - powiedziała cicho spuszczając głowę.
-Za co? Daj spokój Rei. Zobaczysz, że jeszcze będę używał całej swojej mocy. Muszę tylko czekać i ćwiczyć.
Przechodząc przez park para wyjaśniła sobie jeszcze kilka małych spraw. Gdy było już po południu udali się w stronę domu.
Gdy Naruto już miał zamykać drzwi wyczuł coś za nimi. Tak jakby w odległości kilkunastu metrów ktoś był.
-Dziwne - powiedział wychodząc przed dom.
-Co dziwne? - zapytała Rei wychodząc do niego.
-Wyczuwam tu czyjąś obecność.
-Ja nie czuję tu żadnej chakry.
-Nie mówię o chakrze. Ostatnio takie uczucie miałem, gdy byłem śledzony przez Zetsu.
-Ale przecież go spaliłeś.
-Nie podoba mi się to. Muszę to sprawdzić.
Naruto wszedł do domu i pobiegł do małego magazynu pod schodami. Po kilku minutach wyszedł obładowany bronią z narzuconym na siebie bordowym płaszczem z czarnymi płomieniami u dołu.
-Powiedz mojemu ojcu, że nie będzie mnie jakiś czas.
-Uważaj na siebie.
Naruto pocałował ukochaną i ruszył skacząc po dachach.
Rei stała jeszcze chwilę przed drzwiami po czym ruszyła do biura Kage. Z chęcią by ruszyła ze swoim blondynem, ale jej stan jej na to nie pozwalał. Miała złe przeczucia co do tego.
Za miesiąc miał być ich ślub, a ona była w czwartym miesiącu ciąży. Nosiła ich małe maleństwo i chciała, aby dziecko nie straciło ojca nim się urodziło.
Naruto kierował się swoją umiejętnością sensoryczną. Po kilkunastu minutach wybiegł boczną bramą z wioski.
-To ewidentnie Zetsu - powiedział do siebie. -Zapewne chce mnie wciągnąć w pułapkę.
Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.
Zetsu wyłonił się spod ziemi i wszedł do jaskini w wielkiej samotnej górze. Gdy tylko uszedł kilka kroków wyczuł kogoś za sobą. Był to zamaskowany czarnowłosy mężczyzna. Maska była pomarańczowa z jedna dziurą na oko przez którą było widać Sharingana. Na sobie miał czarny płaszcz w czerwone chmury.
-I jak Zetsu? - zapytał poważnym tonem.
-Zależy o co pytasz - odparł czarno-biały.
-Co z Uzumakim - powiedział zdenerwowany.
-Może spytaj mnie - powiedział ktoś głośno zza pleców zamaskowanego. -Obito.
Wymieniony od razu się odwrócił i uśmiechnął się pod maską.
-Naruto… przyszedłeś do nas. Bardzo dobrze teraz będziemy mogli spokojnie Cię wykończyć. Ale najpierw zdradź nam gdzie jest Kyubi.
-Może ty mi od razu powiedz gdzie jest Nagato. Czas zakończyć wasze istnienie.
-Myślisz, że dasz radę nam wszystkim? Wiemy, że jesteś osłabiony.
-Ale i tak jestem silniejszy od was, gdy jesteście pojedynczo - odparł Uzumaki uśmiechając się.
Obito w tym czasie poczuł ból w klatce piersiowej. Gdy spojrzał w dół zobaczył końcówkę katany. Przekręcił głowę, aby zobaczyć twarz Zetsu z szerokim uśmiechem.
-Zetsu… - wycharczał Obito - ty draniu.
-Nie jestem Zetsu - powiedział czarno-biały po czym spowiła go chmura siwego dymu.
Za Obito stał klon Naruto. Oko czarnowłosego z Sharinganem rozszerzyło się do granic możliwości.
-Jak? Przecież patrzyłem na niego Sharinganem.
-Mam swoje sztuczki Obito - powiedział Naruto podchodząc bliżej.
Klon wyciągnął katanę z ciała Uchihy, a ten padł na ziemię. Spod maski wyleciała stróżka krwi.
-Jak pewnie wiesz jestem uważany za najsilniejszego w Konosze, a tego tytułu nie otrzymuję się za byle co. Mów gdzie jest Pain - jego ton od razu stał się groźny.
Złapał ręką za gardło Obito i podniósł go do góry.
-Nie doceniłem cię, ale i tak mnie nie zabijesz.
-Bansho Tenin - krzyk zdekoncentrował Naruto.
Po chwili nieznana siła pociągnęła go w kierunku wyjścia z jaskini. Naruto przeleciał kilkanaście metrów po czym zatrzymał się jak ktoś go złapał za gardło.
Pierwsze co zobaczył to Rinnegana i rude włosy. Nacisk na jego gardło był mocny, ledwo mógł złapać oddech. Złapał Nagato za ramię i zamachnął się nogą na jego głowę.
Przywódca Akatsuki puścił blondyna, a ten poleciał na ziemię. Od razu odskoczył i stanął naprzeciw kuzynowi.
-Nagato we własnej osobie.
-Skończmy wreszcie naszą wojnę Naruto. Nas jest dwóch, a ty jesteś sam - dodał, gdy Obito stanął obok niego.
-Niestety tu się mylisz. Obito nic nie zdziała. Już pewnie wie czemu.
Pierwsza różnica w wyglądzie Uchihy to była rana na klatce piersiowej, ale po przejrzeniu się nie było widać Sharingana tylko czarną źrenicę.
-Chcieliście złapać mnie w pułapkę, ale zwierzyna była sprawniejsza od myśliwego.
-Trucizna - warknął Obito. - Zapłacisz mi za to.
-”Sharingana mam z głowy” - pomyślał Naruto. -”Tylko co zrobić z Rinneganem.”
Blondyn ścisnął mocniej rękojeść katany i zgiął kolana.
-Trudno. To załatwię to sam - powiedział Nagato.
Rudy wystawił rękę w kierunku Naruto, a z jego palców wystrzeliły pociski. Blondyn zaczął unikać. Po chwili polana była zasłonięta przez mnóstwo dymu z wybuchów.
Naruto wykorzystując to stworzył kilkanaście klonów, które rozbiegły się po polanie.
Obito stał przy Nagato i ciągle próbował uruchomić swoje doujutsu. Po kilkunastu próbach udało mu się to, ale był wyczerpany. W ostatniej chwili dzięki Sharinganowi zauważył klona wybiegającego z obłoku dymu. Na jego dłoni była błękitna wirująca sfera.
Uchiha z trudem uniknął ataku, który teraz zmierzał w plecy Nagato.
-Shinra Tensei!
Niewidzialna fala zmiotła klona i oczyściła polanę z dymu i kilku drzew. Nagle padł jakiś cień na twarz Nagato. Gdy ten spojrzał w kierunku słońca ujrzał tylko jakiś dziwny kontur.
W ostatniej chwili odskoczył przed wielkim Rasenganem. Polana została wysadzona, wszyscy musieli uważać gdzie skaczą.
-”Odskoczył zamiast mnie odrzucić” - pomyślał Naruto.
Obito znalazł się na krańcu polany tuż obok drzew.
-”Mam szansę na ucieczkę” - pomyślał Uchiha i odwrócił się w kierunku lasu.
Gdy to zrobił ujrzał gromadę klonów Naruto. Każdy był gotowy do ataku.
-Cholera. Może się uda. Katon:Wielka Kula Ognia.
Kula płomieni była bardzo mała jak na wykonanie Uchihy. Miała może ze 3 metry średnicy. Każdy klon uniknął jej i ruszył do ataku. Ataki po części przenikały przez ciało Obito, ale problemy z kontrolowaniem chakry uniemożliwiał mu poprawne wykonywanie Jutsu.
-Wielki Rasengan!
Błękitna sfera wbiła się w plecy Uchihy, który poleciał w las łamiąc sporo drzew. Klony szybko otoczyły leżącego Uchihe.
-Może i mnie pokonałeś Naruto, ale nie myśl, że pozbędziesz się zła z tego świata -powiedział słabo.
Obito zamknął swoje oczy i wypuścił powietrze z płuc ostatni raz. Po chwili jego ciało paliło się pomarańczowym ogniem. Klony uznały zadanie za wykonane i poznikały w obłokach dymu.
Prawdziwy Naruto w tym czasie próbował zbliżyć się do Nagato, ale nie wychodziło mu to. Blondyn ledwo stał na nogach i zaczynał mieć mroczki przed oczami.
Gdy wspomnienia klonów do niego dotarły uśmiechnął się lekko. Wbił miecz w ziemię i oparł
się o niego.
-Zostałeś już tylko ty.
-Dlaczego tak nam się przeciwstawiasz?
-Ponieważ twój pomysł na pokój jest pomylony. Chcesz nadać ludziom swoją wolę. To nie jest pokój.
-A co to jest pokój?! - powiedział zdenerwowany. -Nie ma innego sposobu. Widziałem niejedną śmierć. Tylko strach zjednoczy ludzi.
Zdenerwowany Nagato znowu wystawił rękę w kierunku Naruto.
-Bansho Tenin!
Uzumaki leciał w kierunku wystawionego przez Nagato czarnego pręta.
-”Ostatnia szansa.”
Na dłoni Naruto pojawiła się złota kula otoczona jednym ognistym kręgiem. Po zderzeniu się nastąpiła silna eksplozja.
Przed bramą Konohy panowało poruszenie. Shinobi w pośpiechu zamykali bramy i czuwali na murach. Nim główna brama została zamknięta grupa shinobi wybiegła z niej.
Gdy Yondaime Hokage dostał informacje od Rei o zamiarach Naruto postanowił od razu kogoś wysłać. Problem powstał z doborem shinobi. W tej wyjątkowej chwili miał braki w shinobich.
Po dłuższym czasie w końcu zebrał dość silny Team aby móc ich wysłać bez żadnych obaw.
W tej chwili Minato stał przed bramą i patrzył się jak Kakashi na czele drużyny wybiega z wioski. Gdy tylko przekroczyli bramę usłyszał dźwięk jaki dawała tylko jedna technika.
W błysku pod bramą pojawił się Naruto, który padł od razu na ziemię. Minato z prędkością światła pojawił się przy synu.
Naruto miał sporo małych poparzeń i niebezpieczną ranę w lewym barku, z której wystawał czarny pręt.
-Przepraszam - powiedział cicho. -Nie dałem mu rady. On niedługo tu będzie.
-Hej Naruto. Nie mdlej mi tu - powiedział wystraszony Hokage.
-Obito nie żyje, ale Nagato tu… - młodszy blondyn nie skończył zdania.
Minato zniknął w Złotym Błysku razem ze swoim synem.
-Tsunade! - ryknął na cały szpital.
Subskrybuj:
Posty (Atom)