Rozdział 24.
Słońce powoli zaczęło zachodzić. Zrobiło się chłodno i
zaczął wiać silny wiatr, który porywał liście z drzew. Oprócz szumu wiatru nie
było słychać nic, tak jakby w ciągu kilki kilometrów nie było żadnego
zwierzęcia. Wiatr poruszał włosami i płaszczami dwóch osób, które stały
naprzeciwko siebie na małej polanie.
Jeden mężczyzna około trzydziestki o rudych włosach średniej
długości. Zielone oczy odróżniały się od koloru włosów. Na sobie miał czarny
płaszcz, pod którym ukrywał swoje ciało. Przez płaszcz trudno było ocenić jego
posturę oraz ewentualne niespodzianki.
Drugą osobą był siedemnastolatek o spiczastych blond włosach
i błękitnych oczach. Na sobie miał czarne, dresowe spodnie i czarny bezrękawnik
z kolorowymi wstawkami. Przez rozpięty bezrękawnik było widać jego klatkę
piersiową Na plecach miał pochwę z mieczem, a u prawej nogi kaburę z kunaiami i
shurikenami.
Na dachu domku siedziała ich publiczność. Rei, Itachi i
Konan, czekali z niecierpliwością, aż zacznie się próba.
-Zaczną w końcu? Patrzą na siebie dobre kilka minut –
marudziła Rei, która była w swojej ulubionej żółtej sukience.
-Oceniają siebie nawzajem – odparł Itachi, nie odwracając
wzroku z dwóch postaci.
-Ale mogli… - zaczęła rudowłosa, ale skończyła, gdy Naruto
się ruszył.
Blondyn dobył kunaia ruszył na przeciwnika. Nagato nie był
dłużny i spod płaszcza wyciągnął taką samą broń. Z każdym zetknięciem się
ostrzy, na ziemie leciało więcej iskier. Po kilku minutach starcia, żaden nie
wyszedł z niego zwycięsko, a ich kunaie nadawały się do wyrzucenia. Ostrza były
stępione tak bardzo, że nawet z przecięciem liścia byłby problem. Blondyn
odskoczył od przeciwnika. Spojrzał na swoją broń i wyrzucił ją, podobnie zrobił
Nagato.
Obaj nie dawali po sobie znać zmęczenia. Naruto wyprostował
się i zrobił głęboki wdech. Wypuszczając powietrze nosem złożył kilka pieczęci.
-Katon: Ryk Smoka!
Wielka fala ognia przybrała kształt paszczy smoka. Rozmiar
techniki zaskoczył trójkę z Akatsuki, a temperatura była odczuwalna nawet na
dachu domku. Gdy Nagato miał się już spalić, technika rozeszła się po
niewidzialnej kuli, która osłaniała Uzumakiego.
-C…co? – spytał Naruto, widząc efekt ataku.
Gdy ogień zniknął blondyn spojrzał w oczy strażnika. Były
fioletowe z czarnymi kręgami.
-Co to za oczy? – spytał spokojnie.
-Rinnegan – odparł głośno i wyraźnie.
Naruto prychnął i zgiął kolana.
-Jakieś dziwne oczy nie pomogą ci!
Blondyn skoczył do Nagato, a jego pięści zapłonęły. Widok
tak uwolnionego ognia zaskoczył wszystkich oprócz Rei. Pięść niebieskookiego
zatrzymała się kilka centymetrów przed twarzą, Nagato, który stał dumnie
wyprostowany z rękami założonymi na klatce piersiowej. Naruto zaskoczyło coś takiego, ale nie zraził
się tylko, zamachnął się nogą, która została pochłonięta przez ogień.
Gdy kolejny atak spalił na panewce, zaczął atakować z
większa mocą. Z każdym ciosem po niewidzialnej kuli rozchodziła się potężna
fala ognia.
-Shinra Tensei!- krzyknął Nagato, odrzucając przeciwnika do
tyłu.
-Co… co to było? – warknął Naruto, wycierając strużkę krwi z
brody.
-Gdybyś wiedział co to za oczy, wiedziałbyś, że nie wygrasz.
Rei, która uważnie przyglądała się Nagato od początku walki,
lekko drgnęła, gdy Naruto został odrzucony.
-To jutsu – powiedziała cicho. – Takie samo.
-Znasz to jutsu? – spytał Itachi widząc.
-Znałam jego stwórcę – odparła patrząc prosto w oczy
czarnowłosemu.
-C…co? – odparł zaskoczony.
-Jak mówił Naruto nie jestem człowiekiem. Jestem smokiem.
-Smo…kiem – powtórzyła zszokowana Konan.
-Tak. Później wam to wytłumaczymy.
Naruto wyciągnął miecz i ruszył do ataku. Gdy był kilka
metrów od Nagato rzucił mieczem prosto w jego brzuch. Czerwono włosy nie
spodziewał się takiego zagrania, wiec musiał się ratować Rinneganem. Miecz
Namikaze poleciał, gdzieś na bok, natomiast blondyn zaatakował kopnięciem w
brzuch. Ubranie w miejscu uderzenia wypaliło się do gołej skóry, na której było
widać poparzenia.
-5 sekund! – powiedział Naruto szczerząc się do przeciwnika.
Oczy Nagato lekko się rozszerzyły, a usta otworzyły się.
Podniósł głowę, aby móc spojrzeć w niebieskie oczy.
-Brawo, odgadłeś słabość tej techniki – odparł Uzumaki
wyprostowując się. – Jesteś silny i potrafisz myśleć, dlatego… - przerwał na
chwilę zamykając oczy. – Mogę iść na całość!
Chakra wokół Nagato zaczęła gęstnieć, po kilku sekundach
była widoczna jako błękitna smuga.
-Jako strażnik, nie mogę przegrać! Przyzwanie!
Polana została
spowita przez siwy dym. Gdy wiatr rozwiał dym, Naruto zobaczył kilka osób przez
Nagato. Każdy miał pomarańczowe włosy, Rinnegana oraz różne czarne kolczyki.
Ich ciała były skryte pod czarnymi płaszczami z czerwonymi chmurami.
-To moja ulubiona technika. Sześć Ścieżek Bólu!
-On oszalał! – krzyknęła Konan.
-Jeszcze nikt nie przeżył starcia z nimi – dodał Itachi. –
Będzie ciekawie.
-Tylko to masz do powiedzenia! – krzyknęła Konan. – Wiesz,
że Nagato może umrzeć!
-Ta technika jest, aż tak ryzykowna? – spytała Rei.
-Zużywa bardzo dużo chakry – wyjaśnił Uchiha.
-Mówiłeś, że jeszcze nikt nie przeżył starcia z nimi. Ilu
ich było?
-Sporo.
-Kiedyś na misji wybił nimi 300 bandytów – dodała Konan z
dumą w głosie.
-Tylko 300? – spytała rudowłosa zaskakując nowych znajomych.
Jedno z ciał ruszyło do ataku. Walczył Taijutsu, atakując
głównie pięściami. Naruto zgrabnie unikał lub blokował ciosy, wykonując kontry.
-„Co jest?” – spytał sam siebie blondyn.
Z każdym zetknięciem z ciałem Nagato, czuł jak jego poziom
chakry w szybkim tempie maleje.
-„Musi wysysać mi chakre po każdym dotknięciu” – wydedukował
i odskoczył do tyłu.
Na jego czole pojawiły się krople potu, a oddech stał się
ciężki. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując wymyśleć jakąś
strategię. Ciało członka Akatsuki stanęło wyprostowane i gotowe do ataku. W
pewnym momencie odskoczyło do reszty, stając w szeregu. Wszyscy czekali, aż
ktoś zrobi pierwszy krok.
Nagle zerwał się silny wiatr, który zaczął podrywać
liście w górę. Chłodny powiew uspokoił
blondyna, który wyprostował się i zrobił głęboki wdech. Prawą ręką powoli
sięgnął po miecz. Wyciągnął go i zatrzymał nad głową ostrze kierując w górę.
Promienie słońca zaczęły odbijać się od czarnego ostrza.
Przed szereg ciał Nagato wyszedł jakiś łysy mężczyzna. Był lekko przygarbiony.
Jego ręce zaczęły się zmieniać w metalowe miecze, a z tyłu wyrósł mu metalowy
ogon.
Ruszyli na siebie w tym samym momencie. Ciało członka
Akatsuki rzuciło się do przodu i wyciągnęło ogon prosto w Uzumakiego. Naruto
odsunął się lekko w bok, jego miecz pokrył ogień i odciął ogon mniej więcej w
połowie.
Zatrzymali się stojąc do siebie plecami. Blondyn szybko się
odwrócił i przeciął ciało po skosie na pół. Ciało okazało się być robotem, w
środku miał różne przewody i metalowy szkielet.
Wszystkich zaskoczyła łatwość z jaką Naruto pozbył się jednego ciała, a
zwłaszcza Nagato.
-Walczymy dalej?! – spytał Naruto.
-Jesteś pierwszym, który zniszczył jedno z moich ciał – powiedział
przyjaciel Kushiny. – Ale nie wiesz, że mogę je naprawić.
Za Naruto, obok zniszczonego ciała pojawiło się inne.
Chłopak był gotowy na atak, ale nic takiego się nie stało, natomiast z ziemi
wyrosła wielka paszcza, która pochłonęła zniszczone ciało, następnie wniknęła w
ziemię. Ciało wróciło do szeregu, a za nimi pojawiła się ta sama paszcza, z
której wyszedł robot jak nowy.
-Opowiesz swoją historię? – spytał Itachi.
-Nie jest ona jakaś nadzwyczajna, ale dobrze – odparła Rei.
– Wieki temu, jeszcze przed Juubim i Rikodu Seninem światem rządziły smoki.
Można je było podzielić na dwie grupy, te, które chciały zabić ludzi i te,
które je chroniły. Wojna trwała bardzo długo i pochłonęła wszystkie smoki,
oprócz dwóch.
-Ciebie i kogo? -
zapytała Konan, która była zafascynowana historią.
-Mnie i mojego brata, choć Naruto o tym nie wie.
-Czemu? – spytał zdziwiony Itachi.
-Znam go już parę lat – zaczęła wpatrując się w blondyna. –
Chciałby go przekonać.
-Przekonać do czego?
-Pech chciał, że Dragor i ja stoimy po dwóch różnych
stronach. Byliśmy przywódcami po dwóch różnych stronach. Jesteśmy tak samo
silni, dlatego, jedno nie może pokonać drugiego. Naruto chciałby go przekonać,
aby się zmienił.
-Ale jest coś co możesz zrobić?
-Tak. Wykorzystuję ludzi. Łączę się z człowiekiem i oddaje
mu trochę mojej mocy. Moc u mnie odnawia się szybko, ale moc, którą przekazałam
człowiekowi powoli się zwiększa. U każdego rośnie w innym tempie, w przypadku
Naruto jest to bardzo szybkie tempo.
-Więc na jakim poziomie jest Naruto? – spytał Itachi.
-Trudno mi go porównać, ale ze wszystkich poprzedników jest
najsilniejszy.
Skończyli rozmowę i wrócili do oglądania walki.
-Katon: Ognista Bomba!
Naruto trzymał dłonie
nad głową, między którymi zaczęła się tworzyć wielka ognista kula. Gdy miała
metr średnicy, Naruto rzucił ją prosto w ciała Nagato. Gdy dotarła do celu
nastąpiła wielka eksplozja, a fala ognia rozeszła po okręgu o średnicy około
200 metrów.
Itachi i Konan zostali uchronieni przez Rei, która w jakiś
sposób zasłoniła ich czymś. Drzewa, trawa i domek zniknęli z powierzchni ziemi.
Została tylko czarna ziemia. Ciała
Nagato były w nienaruszonym stanie, ale sam Uzumaki był zaskoczony takim
jutsu.
-Ależ potężne jutsu – powiedziała Konan przerażonym głosem.
Nagato spojrzał prosto w oczy syna Kushiny i jednym gestem
dłoni odwołał swoje ciała. Gdy dym opadł z ich teleportacji, Nagato podszedł do
kuzyna.
-Myślę, że możesz tam wejść – powiedział Nagato kładąc
blondynowi rękę na barku.
-Piękny pokaz – powiedział ktoś z za ich pleców.
Gdy się odwrócili zobaczyli czarnowłosego mężczyznę o białej
cerze i oczach niczym u kota. Miał na sobie czarne spodnie i jasna bluzę, cały
strój był związany grubym, fioletowym sznurem. Obok niego był zakapturzona
osoba, u której było tylko widać okulary. Naruto i Nagato stanęli obok siebie twarzami
do przybyłych. Rei, Itachi i Konan jak na razie stali w tym samym miejscu.
-Czego chcesz Orochimaru?! – warknął Nagato.
-Czemu tak agresywnie Nagato-kun? – zapytał lekko
lekceważącym głosem. – To nie do ciebie przyszedłem, lecz do Naruto.
-Więc jednak postanowiłeś przyjść? - powiedział Naruto, wychodząc krok do
przodu. – Wcześniej nie powitałeś mnie zbyt łagodnie.
-Musiałem się jakoś pozbyć tych nieudaczników.
-Więc wysłałeś ich, aby zginęli w walce ze mną?
-Chciałem cię sprawdzić, a teraz możemy przejść do sedna
sprawy.
-Naruto… - zaczął cicho Nagato – nie ufaj mu.
-Ale może lepiej będzie jeśli zostaniemy sami.
Naruto przez dłuższą chwilę zastanawiał się. Nie wykonywał
żadnych ruchów, wyglądał jakby całkowicie się wyłączył.
-Zgoda – rzucił krótko i ruszył w jego kierunku.
Orochimaru uśmiechnął się i wykonał jakiś gest prawą ręką.
Gdy Naruto uszedł kilka kroków ziemia pod nim zaczęła się trząść.
-Bierz go!
Spod jego stóp, wyłoniła się paszcza wielkiego węża, który
połknął go w całości i szybko w niknął w ziemię.
-Naruto! – krzyknął Nagato. – Po co ci on!?
-Kiedyś zobaczysz! – odparł z wyższością w głosie.
-Przyzwanie! – krzyknął Uzumaki, uderzając dłonią o ziemię.
Nagle ziemia zaczęła się trząść. Trzęsienie rosło na sile,
aż w końcu nastąpiła potężna eksplozja. W pierwszej sekundzie był oślepiający
błysk, a potem wielka i piekielnie gorąca fala ognia, która przybrała formę
kopuły, wielkości Konohy. Po kilku sekundach ogień zniknął, ale został dym.
Przyjaciele Naruto byli cali, dzięki Rinneganowi członka
Akatsuki, natomiast Orochimaru ochronił siebie i podwładnego wężem, który
usmażył się, ochraniając ich. W ziemi powstał olbrzymi krater, po którego
środku stał Naruto. Gdy dym opadł, wszyscy mogli go wyraźnie zobaczyć.
-Tak wygląda, gdy używa mocy, którą mu dałam – wyjaśniła
Rei.
Blondyna otaczały płomienie, włosy stały się nastroszone,
oczy zmieniły się na krwiste z pionową źrenicą, a na jego skórze pojawiły się
łuski. W lewym barku miał wielką dziurę, jakby cos wyszarpało ma kawał mięsa.
Połowa ubrania była w krwi, która szybko zasychała od temperatury. Naruto
spojrzał na Orochimaru i ruszył do ataku.
Pierwszy był podwładny sanina, który zasłonił pana. Zrzucił
z siebie płaszcz, ukazując siwe włosy i swój fioletowo-biały strój. Szybko
przyjął pozycję do obrony, a jego dłonie pokryła niebieska chakra.
-„Cholera”- pomyślał, gdy Naruto znalazł się metr od niego,
a on nie potrafił zareagować.
Blondyn kopnął z obrotu sługę Orochimaru w twarz. Ten
odleciał na kilkanaście metrów odbijając się kilka razy od ziemi. Namikaze
patrzył się jak leci. Gdy zatrzymał się na jakimś kamieniu, przeniósł swój
wzrok na saninia.
Przez chwilę patrzyli na siebie i żaden nie chciał odpuścić.
Blondyn w końcu ruszył z wielką prędkością do ataku. Z każdym ruchem pięścią, z
jego ciała wystrzeliwał ogień.
-Katon: Ognista Bomba!
-Bramy Piekieł!
Przed Orochimaru wyrosły z ziemi trzy wielkie bramy. Jutsu
blondyna trafiło w pierwszą i nastąpiła eksplozja, jeszcze większa, niż przy
poprzednim użyciu tej techniki. Gdy wszystko zostało pokryte przez ogień, dało
się jeszcze słyszeć jeden krzyk.
-Katon: Wirujący Płomień!
Naruto wydmuchnął ogień, który wyglądał jak wirujący
promień. Przy zetknięciu z Techniką Orochimaru, nastąpiła kolejna eksplozja,
która wzmocniła poprzednią.
Gdy wszystko ucichło, wszyscy zaczęli się rozglądać. Krajobraz
w okolicy przestał istnieć, wyraźnie widzieli ruiny wioski, ale nigdzie nie
było widać Orochimaru czy jego sługi.
Naruto zaczął wracać do normalności. Ciężko dyszał, a rana na
lewym barku dawała mu o sobie znać. Po sekundzie runął na ziemię, uderzając
twarzą o podłoże. Wszyscy od razu do niego podbiegli.