sobota, 13 lutego 2016

Naruto - smoczy pustelnik -18.

No, miałem trochę czasu na dokończenie tego rozdziału, więc proszę o to jest. Mam nadzieję, że się wam spodoba, ale pewnie wyda się wam nudny. Nudne rozdziały też czasami musza być, aby wprowadzić opowiadanie w akcje. Zapraszam do czytania.

Rozdział 18.
Trzy dni później, Naruto dotarł do miejsca, w którym zostały porwane żona i córka Daimyo. Znajdował się na zwykłej drodze w lesie, niedaleko rozwidlenia do jakiejś wioski lub do Kraju Wiatru. Pogoda nie była zbyt sprzyjająca, na niebie pojawiało się coraz więcej ciemnych chmur, a w oddali było słychać grzmoty. Blondyn zaczął się rozglądać, nie stawając w miejscu.  Silniejszy podmuch wiatru poruszył jego płaszczem, ukazując strój. Miał na sobie czarne spodnie z dodatkowymi kieszeniami przy kolanach oraz pomarańczowo-czarna bluzę.
Nagle za nim w płomieniach pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Miała na sobie czarne getry, zielona bluzę z białymi napisami oraz sandały z wysokimi paskami. Cała była okryta białym płaszczem z dużym kapturem.
-Od czego masz zamiar zacząć? – spytała dorównując mu kroku.
-Najpierw przeszukam tą okolice, a następnie  pójdę do Wioski Hosaki, która jest niedaleko.
-I…
-Popytam ludzi, czy nie widzieli kogoś nowego, czy podejrzanego.
-Wiesz, że szanse są bardzo małe na ich znalezienie? – spytała zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Może mi się poszczęści. Zobacz – powiedział znajdując małą plamę krwi.
Plama była przy drzewie, w  którym była dziura po broni. Na korze drzewa, również była strużka krwi, ale była ledwo widoczna.
-Plama krwi – powiedziała Rei nic nie rozumiejąc. – Co ci da jedna plama krwi?
-Nie jedna, jest ich więcej – odparł znajdując kilka innych plam. – Nie ma tu śladów po poważnej walce, więc musieli zostać wzięci z zaskoczenia.
-Nadal nie rozumiem. Wielu bandytów atakuje z zaskoczenia.
-Masz rację, ale to ograniczę pole naszych poszukiwań. Jest szansa, że ktoś ostatnio kupował większe ilość broni w wiosce Hosaki.
-Masz zamiar przepytać każdego w wiosce?
-Nie sam – odparł uśmiechając się chytrze.
-Chyba cię… - krzyknęła dziewczyna.
Rei chodziła już od kilku godzin po wiosce i wypytywała ludzi. Przede wszystkim pytała, czy nie pojawił się ktoś nowy w wiosce, albo czy ktoś zauważył coś dziwnego.
-Przepraszam – powiedziała zaczepiając jakiegoś faceta.
Miał jakieś 25 lat i był dobrze umięśniony. Na czole miał zawiązaną przepaskę, podtrzymującą włosy. Ubrany był w ciemny bezrękawnik oraz ciemne spodnie. Na prawym ramieniu miał tatuaż.
-Tak? – odparł uważnie oglądając Rei.
-Czy widział Pan kogoś nowego ostatnio w wiosce.
-Nooo widzę teraz i to nie byle kogo – odparł gapiąc się w biust dziewczyny.
-A może słyszał pan coś podejrzanego?
-Nie, ale jeśli chcesz mogę cię oprowadzić po wiosce.
-Nie dziękuję – odparła i odwróciła się.
-Poczekaj! – powiedział głośniej, łapiąc ją za rękę. – Co taka ładna dziewczyna robi sama w wiosce?
-Spadaj zboczeńcu! – krzyknęła wyrywając się.
-Zboczeńcu? Ty suk… - nie dokończył, bo dostał mocnego liścia od rudowłosej. – Ty dziwko!
Wyraźnie wkurzony facet złapał ją obiema rękami za ramiona i zaczął ją miotać. Dopiero mocne kopnięcie poniżej pasa powaliło go na dobre.
-Idiota! – skomentowała Rei i ruszyła z powrotem.
Dziewczyna miała dość tej wioski. Że też dała się namówić Naruto na to. Była wściekła, że się na to zgodziła.
-Oby lepiej coś znalazł, bo też dostanie takiego kopa! – mówiła do siebie idąc szybkim krokiem z zaciśniętymi rękami.
Gdy tylko zobaczyła blond czuprynę zwolniła i rozluźniła mięśnie.  Podeszła do niego, gdy rozmawiał z jednym ze kilku sprzedawców na tej ulicy.
-Masz coś?!  - spytała przerażającym tonem.
Naruto odwrócił się i uśmiechnął się do niej.
-Mam. Ten oto sprzedawca ostatnio sprzedawał sporo broni jakiemuś facetowi, który wydawał mu się dziwny.
-Tylko on?
-Lepsze to niż nic.
-Tak, to było prawie dwa tygodnie temu. Podajże nazywał się Mukade i był bardzo zdenerwowany. Ciągle mamrotał, że się spóźni, kupił kilka zestawów kunai i shurikenów, notki wybuchowe oraz stalowe linki.
-Ma pan zezwolenie na sprzedaż broni? – wtrąciła Rei, a sprzedawca zaczął się drapać po tyle głowy.
-To nie jest teraz ważne – powiedział Naruto i dał znak mężczyźnie, aby kontynuował.
-Gdy to kupił powiedział, że teraz na pewno dostanie w swoje ręce nieskończone źródło chakry, ale przecież ono nie istnieje.
-Nieskończone źródło chakry – powtórzyła cicho Rei.
-To tyle – skończył sprzedawca.
-A jak wyglądał? – spytała Rei.
-Miał brązowe włosy do karku, duże czoło i chyba ciemne oczy. Nie widziałem, żądnych szczególnych znaków czy coś takiego. Był średniego wzrostu i był chudy.
Naruto i Rei odeszli trochę od sklepu i skręcili w opuszczoną alejkę. Blondyn od razu oparł się o mur i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Rudowłosa stanęła przed nim i oparła ręce o biodra.
-Nieskończone źródło chakry – powtórzył Naruto. – Wiesz coś na ten temat?
-Nie. Mimo tysięcy alt pierwszy raz o tym słyszę.
-Musimy udać się do jakiejś biblioteki.
-Uzushio-gakure.
-Nie. Za daleko, najbliżej jest Konoha, ale Suna.
-Za nim tam dotrzemy one mogą zginąć.
-Chodźmy do hotelu.
Opuścili alejkę i ruszyli w stronę hotelu, który niby napotkał Naruto podczas chodzenia po wiosce.
-Naruto, na pewno widziałeś hotel?
-Tak. Był gdzieś tu?
W końcu po godzinie poszukiwań i tak nie znaleźli hotelu, ale za to znaleźli kogoś innego. Zostali otoczeni przez strażników Lorda Feudalnego, tak jak kilka dni temu. Naruto przeczuwając, że ktoś zaraz przyjdzie, czekał cierpliwie. Było tak jak myślał, przed nimi stanął Hisaki.
-Witaj Naruto.
-Cześć – odparł blondyn. – Stało się coś?
-Cel twojej misji się zmienił. Żona i córka Lorda zostały odnalezione.
-Jak to? Kto ją znalazł?
-Porywacz wymienił je na zwój z jakimś jutsu z Konohy.
-Co to za jutsu?
-Wiemy tyle, że należy do kategorii Fuinjutsu.
-A kto był porywaczem.
-Nie wiemy jak się nazywa, ale jest średniego wzrostu, chudej postury, miał ciemne włosy i duże czoło – to ostatnie odczytał z akt, które po tym oddał Uzumakiemu.
-Pasuje do opisu Mukade – wtrąciła Rei.
-Mukade?
-Tak, był tu taki jeden podejrzany. Kupował dużo broni i rzeczy przydatne do stawiania pułapek. Sprzedawca powiedział, że mamrotał coś o nieskończonym źródle chakry.
-Rozumiem. Przekaże to Daimyo.
Kapitan zasalutował i odwrócił się. Gdy wszedł już z okręgu strażników, stanął i odwrócił się.
-Jeszcze jedno. Od teraz pracujesz razem z jakimś Oddziale z Konohy. Nie podlegasz im, a ni oni tobie, ale macie współpracować. Masz udać się na granicę Kraju Wiatru i Kraju Ognia. Reszty dowiesz się od nich.
-Powiedziałeś im jak się nazywam?
-Nie, Daimyo życzy sobie dyskrecji dla wszystkich, którzy są przez niego  zatrudniani.
Naruto odetchnął, a  strażnicy opuścili broń i  zaczęli iść za Kapitanem. Ludzie chwilę popatrzyli się na nich dziwnie, po czym wrócili do swoich obowiązków.
-Czy oni zawsze tak? – spytała Rei mając na myśli zachowanie strażników.
-A bo ja wiem. Chodź wyruszamy od razu.
Oboje ruszyli do hotelu. Spakowali szybko co potrzebne i opuścili wioskę. Rei biegła z zawrotną prędkością, prawdopodobnie tylko nieliczni by jej dorównali. W tej grupie był Naruto, który po ciężkich treningach był na wysokim poziomie.
Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Było coraz cieplej, a las zaczął się przerzedzać. Co jakiś czas podróżnicy czuli podmuch suchego i gorącego powietrza. Gdy mieli przeskoczyć nad małą polanką, zauważyli palące się ognisko. Zatrzymali się w koronie drzewa, aby zobaczyć kto to jest.
Naruto rozpoznając swoją siostrę, przeklął w myślach i wyciągnął z plecaka maskę i chustkę na włosy. Ubrał je i zeskoczyli na ziemię. Gdy tylko stanęli na ziemi zostali otoczeni przez Czterech Anbu i siwowłosego jonina. Siostra Uzumakiego wraz z resztą geninów ze swojej drużyny stali przy ognisku.
-Kim jesteście i czego tu szukacie? – spytał kapitan Anbu.
-Jesteśmy od Lorda Feudalnego – odparł Naruto.
Członek Anbu w białym płaszczu spojrzał na jonina i dał znak reszcie aby schowali broń. Siwowłosy machnął na swoją drużynę, aby podeszli.
-Jestem Kakashi Hatake, a to mój Team. Suzuko Namikaze, Sakura Haruno i Sasuke Uchiha.
-Mówcie mi Ryu, a to jest Rei.
-Wiecie cos nowego? – spytał Hatake.
-Ten porywacz nazywa się Mukade. Kilka dni temu kupował dużą ilość broni i gadał coś o nieskończonym źródle chakry.
-Nieskończonym… źródle chakry? – powtórzył Sasuke. – Jest w ogóle cos takiego.
-Może to Ryumyaku – powiedziała Suzuko.
-Co takiego? – spytała Sakura.
-Tata mi kiedyś opowiadał o takim czymś. Właśnie na takim źródle chakry  powstało miasto Roran.
-Wiesz gdzie to jest? – spytał Kakashi
-Nie.
-Słyszałam, że to gdzieś na pustyni, ale  nie znam dokładnego położenia – poinformowała wszystkich Rei.
-Musimy wrócić do Konohy – powiedział Hatake.
-Kto w wiosce będzie znał położenie Roranu? – spytał Naruto.
-Tata na pewno to wie.
-Yondaime? – spytała Rei.
-Tak. Kiedyś był tam na misji.
-Nim dotrzemy do Konohy, Mukade może dorwać te Ryumyaku.
-Skoro to na pustyni, może w Sunie dostaniemy jakieś informacje – zaproponował kapitan Anbu.
-A ma ktoś jakieś papiery? – spytał Naruto, ale odpowiedziała mu cisza. – Skoro nie, ktoś będzie musiał się zakraść do wioski.
-Jeśli do się wyda, ktoś zostanie zgładzony albo trafi do więzienia.
-Chyba, że… - zaczęła Rei i zaczęła tłumaczyć swój plan.
Rano wszyscy prócz oddziału Anbu wyruszyli do Suny. Członkowie Elity Konohy, mieli trzymać się z dala od ekipy, która ruszyła do Wioski Piasku, aby uniknąć niepotrzebnych podejrzeń. Po zdobyciu informacji, mieli się skontaktować za pomocą Psów Kakashiego.
Zaledwie trzy godziny od wyruszenia, podróż była coraz trudniejsza. Temperatura wynosiła grubo powyżej 40 stopni, a na niebie nie było żadnej chmurki. Zatrzymywali się bardzo często, gdy tylko znaleźli jakąś jaskinie, albo głaz, który dawał sporo cienia.
Każdy zdjął z siebie niepotrzebne ubranie i robili z tego turbany na głowy, aby nie dostać udaru. Najgorzej mieli Naruto i Hatake, którzy wręcz gotowali się w maskach na twarzy.
-Czemu wy nosicie te głupie maski? – spytała Suzuko.
-Bo tak – odparli jednocześnie i spojrzeli sobie w oczy.
-Ruszajmy – dodał Hatake, wychodząc z cienia. – Do wioski jeszcze kawałek drogi.
Z licznymi postojami i długą droga w nocy dotarli do wejścia wioski. Przed nimi od razu pojawili się strażnicy bramy.
-Stać! Czego tu szukacie?
-Jesteśmy na misji, mamy tu papiery od Hokage – odparł siwowłosy jonin z  Konohy, podając strażnikowy zwój.
Ten od razu go rozwinął i zaczął czytać. Gdy to zrobił spojrzał na przybyłą grupę i dokładnie obejrzał pieczęć Hokage.
-Wszystko się zgadza – powiedział w końcu oddając zwój. – Możecie udać się Kazekage.
Shinobi z Konohy oraz Naruto z Rei  skinęli głowami i przeszli przez bramę. Młodzi genini ciągle rozglądali się po wiosce, natomiast Uzumaki razem z Hatake rozglądali się po członkach Anbu wioski, którzy stali na dachach i uważnie patrzyli na nich.
-Wszystkie budynki są zrobione z piasku – powiedziała Sakura.
-Taki urok tej wioski – odparł Hatake.
Do budynku administracyjnego dotarli bez żadnych problemów. Kłopoty zaczęły się, gdy weszli do środka. Liczne przeszukania, pytania, czy dość niemiłe szepty na temat Konohy. Jak kultura nakazywała, Kakashi zapukał do drzwi gabinetu i czekał na zaproszenie. Gdy je usłyszeli wszyscy weszli do środka.
Gdy weszli do środka, poczuli lekki powiew zimnego powietrza. Genini uważnie oglądali gabinet, w którym byli pierwszy raz.  Pomieszczenie było ozdobione starym, ciemnym drewnem. Z tego samego materiału były szafy i półki oraz biurko. Na środku leżał dywan, na którym stanęli.
Kazekage miał na sobie biało-granatowe szaty Kage. Twarz i głowę zakrywał kapelusz ze znakiem Suny. W prawej dłoni miał długopis, a przed nim leżała jakaś kartka.
-Witaj Kazekage-sama – powiedział Kakashi.
-Kakashi… Hatake – powiedział poważnie. – Co Specjalnego Jonina Konohy sprowadza w moje skromne progi?
-Jesteśmy w trakcie misji, złapania porywacza żony i córki Lorda Feudalnego Kraju Ognia i potrzebujemy informacji położenia miasta Roran.
-Miasto Roran? – powtórzył lekko zdziwiony.- Chyba ruiny miasta Roran. Tam niema nic wartościowego, a warunki życia teraz są tam tak trudne, że mało kto by się tam zapuszczał. 
-Mimo to potrzebujemy tych informacji – powiedział kapitan Teamu 7.
-A co ja będę z tego miał? – zapytał odchylając się na fotelu do tyłu.
-„Tępy egoista” -  pomyślała Rei.
-Przetrwanie – powiedział Naruto.
Kazekage zdziwił się taką odpowiedzią, która według niego brzmiała jak groźba.
-Grozisz mi?
-Nie. Mówię prawdę. Jeśli nam nie udzielisz tych informacji, twoja wioska upadnie, ponieważ Mukade dotrze do Ryumyaku.
-Mukade? – zapytał zszokowany Kage.
-Widzę, że znasz go?
-Był moim przyjacielem w młodości – mężczyzna oparł się o biurko i spuścił głowę w dół. – Gdy zostałem Kazekage  zaczął mnie oskarżać, że manipulowałem Radą i dzięki temu dostałem to stanowisko. Wtedy uciekł, zostawił tylko list z groźbą, że się zemści.
-I to się może udać, jeśli go nie powstrzymamy.
-Dobrze, pomogę wam, jak tylko mogę.

Kakashi w duchu gratulował Naruto, za przekonanie Kazekage. Natomiast Rei była dumna z Uzumakiego, że w końcu nauczył się używać słów zamiast siły.

7 komentarzy:

  1. Tee... zajechało mi filmem Naruto.. chyba się nazywał "Cztery wieże", gdzie był Minato, ojciec Akimichiego i ktoś od Aburame! Oh, i ta babka co śpiewała na ruinach, i ten właśnie Mukade! Waaaa, i ty mówisz, że nie ma akcji? Co to to nie. Czekam na kolejny rozdział. Jestem z tego zadowolona :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłeś mnie z tym nieskończonym źródłem mocy. Nie ma co, będzie ciekawie :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie zaskoczyles tym rozdziałem, Trochę wyszło jak z tym filmem. ciekawi mnie jak potoczy się ta historia w następnym rozdziale. czekam na next'a . ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie tam nudne, wcale że nudne. Zaciekawiłeś mnie tym rozdziałem. I z wielką niecierpliwością czekam na następny rozdział. "Ryu" ale mi się z moim ff skojarzyło xd. Weny życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział,znalazłam twojego bloga niedawno i jestem zachwycona. Dodatkowo ten rodzdział bym idealnym prezentem na urodziny ���� Dziękuję ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    o tak wspaniały rozdział, czemu ci strażnicy tak się zachowują? Sasuke zapytał w końcu Itachiego o Naruto, i tak cały czas na nich wpada...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń