środa, 20 kwietnia 2016

Naruto - smoczy pustelnik -26.

 Rozdział 26.
Na niebie było pełno ciemnych chmur,  z oddali było słychać grzmoty, oraz było widać błyski. Nadejście burzy było tylko kwestią czasu. Silny wiatr porywał w powietrze tumany kurzu i liści z drzew. Przed wejściem do ocalałego budynku stały dwie osoby.
-Kage Bunshin no Jutsu! – krzyknął mężczyzna, wykonując pieczęć.
Wokół jedynego ocalałego budynku w ruinach, pojawiło się kilkanaście klonów. Klony Naruto od razu wbiegły do środka, a oryginał wraz z Rei stali i  czekali przed budynkiem.
-Długo im to zajmie? – spytała kobieta, patrząc na wbiegające klony do budynku.
-Zależy ile jest zwoi. Podejrzewam, że zajmie to ze z tydzień.
-Tydzień?! – krzyknęła zaskoczona.
-Nie wrzeszcz tak. Jak chcesz to możesz sobie zrobić wolne.
-I niby co ja mam robić?
-A co robią kobiety jak mają wolne?  Nie wiem, spójrz może na mapę, może niedaleko są jakieś gorące źródła.
Rudowłosa od razu się rozmarzyła.
-Tak, tak, tak ! – zaczęła krzyczeć dziecięcym głosem. – Jak dawno nie byłam w gorących źródłach. To ja lecę!
Naruto patrzył się w jej plecy do póki nie zniknęła mu z oczu. Gdy tak się stało pokręcił głowa na boki i ruszył do wejścia budynku.
Gdy przeszedł przez drzwi, zobaczył dobrze zachowany mebel. Stanął przed dużym i szerokim biurkiem. Mebel był wykonany z ciemnego drewna. Zaraz na prawo były schody na górę, ale te go nie interesowało. Obrócił się w lewo i obszedł biurko. Za meblem były otwarte drzwi, przez które przeszedł.  Blondyn znalazł się na schodach prowadzących w dół.
Dzięki wspomnieniom klonów wiedział co go czeka i gdzie iść. Schody były oświetlane przez pochodnie zamocowane na ścianach. Gdy dotarł na dół zastał długi korytarz.
-Zaczyna się zabawa – powiedział do siebie.
Zgiął lekko kolana i skoczył na odległość około 2 metrów. Sekundę po jego wylądowaniu ze ścian wystrzeliły kolce, a podłoga zapadła się. Naruto spojrzał na to kątem oka i ruszył dalej. Zaledwie kilka kroków dalej tuż przed jego nosem przeleciał wielki miecz, zwisający z sufitu. Ostrze mimo wielu lat nadal było ostre, co przekonała Naruto kępka włosów, która spadła na ziemię.
Gdy miecz wbił się w ścianę, Naruto głośno odetchnął i ruszył dalej powolnym krokiem. Szedł powoli w gotowości na unik. Gdy w pewnym momencie jego noga lekko opadła niżej, niż poziom podłogi, od razu chciał zrobić unik, ale nie mógł tego zrobić. Spojrzał w dół i zobaczył kajdany na jego nodze.
 -Skąd one… - zaczął, ale dziwne dźwięki za jego pleców mu przerwały.
Odwrócił się, aby spojrzeć i od razu tego pożałował. Kawałek sufitu oderwało się, a na korytarz spadłą wielka, kamienna kula, która toczyła się z duża prędkością na Uzumakiego.
-Kuso! – zaklął głośno i chwycił łańcuch rękami.
Chciał go rozerwać, ale łańcuch ani drgnął. Kula była coraz bliżej, a on niemiał czasu na myślenie.
Nagle korytarz rozjaśnił się jasnym światłem płomienia. Prawa ręka blondyna zapłonęła, Naruto obrócił się i uderzył w kulę z całej siły.
Nastąpiła  silna eksplozja. Fala uderzeniowa zniszczyła łańcuch i kajdany, które trzymały nogę niebieskookiego. Ściany lekko się zdeformowały, ale nic się nie zawaliło. Przez korytarz rozeszła się fala ognia, po czym wypełnił się dymem i kurzem.
Minęło dobre kilka minut zanim Naruto mógł normalnie oddychać i patrzeć. Po kuli zostały tylko większe i mniejsze kawały kamienia. Mężczyzna spojrzał na resztki kuli, która miała go zgnieść i ruszył dalej.
-Fala uderzeniowa musiała wyłączyć pułapki – powiedział do siebie, gdy po kilkunastu metrów nie pojawiło się nic co miało go zabić.
Chłopak dopiero stanął, gdy wyszedł z tunelu do wielkiej Sali. Pomieszczenie było pod całymi ruinami, całe wypełnione regałami ze zwojami.
-Trochę mi tu zejdzie. Zapewne jest tu cała historia klanu, jego członkowie, a o jutsu nie wspomnę. Kage Bunshin no Jutsu.
----Dwa dni później-----
Rudowłosa kobieta zanurzyła się po same usta w gorącej wodzie. Na jej włosach leżał złożony ręcznik. Trwała w takiej pozycji kilkanaście sekund po czym wynurzyła głową i oparła się o ścianę basenu. Rozejrzała się po okolicy. W całych gorących źródłach obecnie była sama z płci pięknej. Z za ścianki dochodziły jakieś szmery, ale nie przejmowała się nimi.  Leżała tak sporo czasu, relaksując się.
Gdy szmery z męskiego przedziału ucichły mogła jeszcze bardziej się zrelaksować. Przez godzinę nic jej nie przeszkadzało, była tylko ona i cisza. Gdy jej palce stały się pomarszczone od wody, wynurzyła się. Wyszła na zimną posadzkę i zaczęła owijać się ręcznikiem.
Gdy miała ruszać do drzwi cos zaświeciło w jej oczy. Kobieta zaczęła się rozglądać, aż w końcu znalazła źródło odbijanego światła. Udając, że nic nie znalazła ruszyła do środka budynku w kierunku szatni.
W duchu była wściekła, a jej energia chciała ją roznieść. Szybko założyła swoje ubrania i wyszła z gorących źródeł. Odeszła na jakieś 100 metrów od budynku i wbiegła w las. Robiąc duże koło znalazła podglądacza.
-Ja ci dam stary pryku – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Rudowłosa podeszła powoli do drzewa na którym siedział starzec i położyła na nim rękę. Kobieta zamknęła oczy i zaczęła koncentrować chakrę. Gdy je otworzyła były czerwone z pionową czarną źrenicą, a drzewo zostało otoczone przez ognisty słup.
Wszystko trwało kilka sekund. Ogień zniknął tak szybko jak się pojawił, a po drzewie został sam proch. Przed rudowłosą było coś białego z kolcami, wysokie na niecałe 2 metry. Po kilku sekundach kolce zaczęły malec ukazując jej oczom podglądacza.
-To ty! – krzyknęła wkurzona Rei. – Ty mnie podglądałeś w źródłach!
-Ty… jesteś przyjaciółką Naruto – powiedział zszokowany Jiraya.
Słońce zaszło dość szybko, a temperatura sporo się obniżyła. Na małej polanie, gdzieś po środku lasu paliło się ognisko. Przy nim na pniach siedziały dwie osoby. Jedną z nich byłą legendarna postać, rudowłosa kobieta z żółtej sukience. Jej krwiste oczy z uwagą wpatrywały się w ognisko.
Drugą osobą był pustelnik pochodzący z najsilniejszej wioski ze wszystkich Pięciu Wielkich Nacji. Jego białe włosy sięgały do ziemi, obok niego leżał wielki zwinięty zwój. Łokciami opierał się o kolana, a dłońmi podpierał brodę.
-To co mi powiedziałaś wymagało zaufania. Czemu to zrobiłaś?
-Ponieważ liczę, że się odwzajemnisz.
-Nie rozumiem.
-Potrzebuję pomocy w sprawie Naruto.
-Nadal nic nie rozumiem. Z tego co powiedziałaś to ma się dobrze.
-Taki wydaje się na zewnątrz. Jesteśmy emocjonalnie połączeni, więc wiem co czuję. W głębi serca czuje się samotny, odrzucony, uważa się za bękarta, a na samym dnie znajduje się miłość do ojca, którą próbuje maskować.
-Jak to maskować?
-Normalnie, ukrywa ją ukazując swoją godność.
-Więc jak mam ci pomóc.
-Sekret jego mocy jest taki, że nie ważne jak by się starał nie skrzywdzi kogoś kogo kocha. Z tego samego powodu ja potrzebuję jego pomocy do walki z bratem. W głębi serce go kocham i… - przerwała zamyślając się.
-Rozumiem, ale nadal nie wiem jak mam ci pomóc – powiedział wyciągając dziewczynę z letargu.
-Chciałabym, abyście jakoś spróbowali wyciągnąć tę miłość na wierzch.
-W pewnym sensie rozumiem o co ci chodzi i  chyba wiem co możemy zrobić. Musimy doprowadzić do spotkania Naruto z Minato.
-Jak to ma pomóc? – spytała Rei.
-Myślę, że w takiej sytuacji jedynie rodzicielski łomot pomoże – powiedział z zaangażowaniem w głosie, na co Rei zachichotała. – Pozostaje jedynie przekonać Minato do tego.
-Najlepiej by było, aby nikt się o tym nie dowiedział – powiedziała rudowłosa patrząc w oczy Jirayi.
-Nie o to chodzi. Gdy wtedy uciekłaś spod bramy, Minato przekonał Tsunade do ratowania Naruto. Powiedział, że jeśli jego śmierć uszczęśliwi Naruto to jest na nią gotów.
-To może być problem – powiedziała cicho kobieta spuszczając głowę.
-Mam pomysł – powiedział mężczyzna sięgając do kieszeni. – W Konosze za miesiąc zaczyna się Egzamin na Chunina. To nasza jedyna szansa na to, aby się spotkali – wyjaśnił podając rudowłosej zwój z zaproszeniem na egzamin.
-Przekonam go, aby wziął udział.
-Musimy się chyba rozstać – powiedział wstając.
-Tak – odparła uśmiechając się chytrze, co lekko zbiło z tropu Jirayę. – A to za podglądanie! – krzyknęła, a ubranie Jiraya zapłonęło.
Mężczyzna ruszył biegiem z krzykiem do rzeczki i wskoczył w nią. Gdy ugasił ogień,  wyszedł w spalonym ubraniu i w dodatku cały mokry. Rozejrzał się po polanie, ale nigdzie nie znalazł Rei.
-Przynajmniej nie bije jak Tsunade – powiedział do siebie.
Gdy Jiraya zaczął szukać swoich rzeczy, zauważył, że oprócz zwoju zawierającego pakt z ropuchami wszystko zostało spalone.
-MOJE NOTATKI! – krzyknął zrozpaczony na całą okolicę.
                                                                                                                                           
-----Kilka dni później-----
Rei właśnie wchodziła na teren byłej wioski ninja. Szukała swojego przyjaciela, aby od razu go poinformować o wycieczce do Konohy. Po przejściu wszystkich uliczek nadal nie znalazła blondyna. Obeszła cały budynek administracyjny, ale nigdzie nie było Naruto. Wyszła z ocalałego budynku i stanęła podpierając ręce na biodrach.
Nagle coś ją tknęło, aby spojrzeć w górę. Na czubku dachu w pozycji lotosu siedział Naruto. Rei od razu zaczęła wbiegać po ścianie. Gdy była na krawędzi ściany, zobaczyła, że mężczyzna medytuje. Miał zamknięte oczy, oddychał spokojnie, a dłonie miał złożone w pieczęć przed klatką piersiową.
Nagle zerwał się na nogi, wykonał kilka pieczęci i otwartą dłonią uderzył w podłoże. Na ziemi wokół blondyna pojawił się okrąg z czerwonych świecących znaków kanji. Na twarzy mężczyzny było widać wielkie skupienie. Nagle znaki, które tworzyły krąg, wystrzeliły we wszystkie strony, a po sekundzie nad całymi ruinami pojawiła się czerwona bariera. Powłoka po kilku sekundach stałą się niewidzialna.
Naruto rozluźnił się i z uśmiechem na twarzy podszedł do Rei.
-Co to było? – spytała zaskoczona kobieta.
-Jedno z jutsu, które zdążyłem opanować. Bardzo potężna bariera.
-Opanowałeś wszystkie jutsu?
-Nie – odparł trochę się śmiejąc. – Tylko kilka. Możemy już ruszać, klony część  przepisały, a resztę przeczytały.
-Dokąd?
-Nie wiem, a co?
-W Konosze nie długą jest Egzamin Na Chunina i…
-Chcesz zwiedzić wioskę? – spytał przerywając ją.
-A ty mógłbyś wziąć w nim udział.
-Po co? – spytał zaskakując rudowłosą. – Po za tym trzeba mieć drużynę i zaproszenie.
-Akurat znalazłam zaproszenie, więc…
-Skąd je masz? – spytał odbierając zwój.
-Znalazłam – odparła krótko. – To co? Chcesz przetestować nowe jutsu.
-W sumie… - zaczął spoglądając w czerwone oczy – czemu by nie. Może spotkam kogoś ciekawego.
-Na przykład Suzuko? – spytała z uśmiechem Rei, ale nie dostała odpowiedzi. – „Zadanie wykonane.”
-Do Konohy jest tydzień drogi, więc możemy ruszać wolnym tempem – powiedział i zeskoczył z dachu.
Naruto wylądował na ziemi, a po chwili Rei była obok niego. Spacerkiem zaczęli iść przez ruiny. Gdy do szli do granicy wioski, Rei zobaczyła czarne znaki na ziemi, tworzące okrąg, ale o nic nie pytała.
-Tak w ogóle to jaka jest Konoha?
Po zadanym pytaniu blondyn popadł w zamyślenie. Nie odzywał się przez dobre kilka minut.
-Jedyną rzeczą, która pamiętam z wioski są głowy Hokage – powiedział, w końcu podnosząc głowę i patrząc w niebo. –Gdy byłem mały pragnąłem, aby kiedyś zostać nim.
-W sensie Hokage?
-Teraz wiem, że to marzenie nigdy się nie spełni.
-Czemu? – spytała, na co Naruto spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
-To jest chyba jasne.
-Może nadszedł czas, abyś przebaczył ojcu. Wtedy to marzenie mogło by się spełnić.
-Już dawno przestałem marzyć – powiedział dalej patrząc się w niebo. – Ruszajmy!
----Tydzień później----
W Wiosce Ukrytej w Liściach trwały przygotowania do przyjęcia wielu gości. Każdy chciał wypaść jak najlepiej przed zagranicznymi gośćmi, a Egzamin był najlepsza okazją. Genini, którzy nie brali udziału w teście, mieli liczne zadania polegające na sprzątaniu wioski, czy dekorowaniu jej.
Minato jak zwykle rano, po przyjściu do gabinetu stał w oknie i patrzył się na wioskę. Powoli zbierał myśli i porządkował je, po czym siadał do wypełniania papierów. Na jego biurku ciągle znajdowało się zdjęcie jego syna i Kushiny.
Nagłe pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Do gabinetu wszedł Fugaku Uchiha, ojciec Sasuke jednego z najlepszych geninów i przyszłości wioski oraz Itachiego wygnańca i szpiega wioski.
-Fugaku? – spytał zdziwiony Minato. – Co cię do mnie sprowadza?
-Chce zabrać Sasuke na indywidualny trening.
-I przyszedłeś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
-Nie, jest jeszcze jedno.
-Co takiego?
-Dostałem wiadomość od Itachiego.
-Co pisze? – Minato od razu się wyprostował i spytał poważnym głosem.
-Pisze, że spotkał Orochimaru i mamy uważać na jinchuurikich na egzaminie.
-Jinchuurikich? Czy Akatsuki…
-Musimy być gotowi na atak.
-Rozumiem. Powiadom Shikaku, niech obmyśli jakiś plan, ale nie mów mu o Itachim.
-A o Orochimaru?
-O nim możesz mu powiedzieć.
Fugaku opuścił gabinet, a Minato odwrócił się na fotelu i spojrzał na niebo przez okno.

-Chyba nikt mnie już nie zaskoczy – powiedział do siebie.

6 komentarzy:

  1. Czytam Twój blog od dawna no.ale w końcu trzeba napisać komentarz, no nie? ^^
    Zdradzisz rąbek tajemnicy i powiesz czy Naruto się pogodzi z Minato?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ojjj... strasznie dużo błędów i powtórzeń. Powiem szczerze: to najgorszy rozdział jaki tu umieszczono. Ale spokojnie, nie wkur..zaj się na mnie. Taka jest prawda. Jest zbyt wiele błędów, które utrudniają czytanie i psują efekt. Już nawet w pierwszym zdaniu!
    Pisz spokojnie, jeden upadek pcha nas przecież do przodu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja przeczytałam już wcześniej ale komentuję teraz. No wiadomo, błędy każdemu się zdarzają. Się poprawi o będzie spoko. Naruto wraca do wioski na egzamin, ciekawy pomysł. Zobaczymy co z tego wyniknie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu mam wrażenie że akatsuki porwie tą siostre naruto i żeby ją ratować bedzie miał albo krótki rozejm z ojcem albo sie z nim całkowicie pogodzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny.

    Zapowiada się coraz ciekawiej... Naruto i Rei pojawią się w Konoha a Naruto weźmie udział w egzaminie... ciekawi mnie co się wydarzy, tym bardziej że istnieje możliwość ataku Akatsuki.
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, oj zaskoczy cię Minato... chciałabym aby się pogodzili, Jiraya podglądaczu jeden i dobrze ci tak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń