Naruto - smoczy pustelnik -40.
Blondwłosy mężczyzna oparł się łokciami o blat biurka a splecionymi dłońmi podpierał brodę. W ciszy słuchał raportu o misji, która zlecił jednemu ze swoich najlepszych shinobi.
Przed nim pośrodku gabinetu stały dwie osoby. Pierwszą z nich był czarnowlosy członek klanu Uchiha. Było widać, że Itachi jest bardzo zmęczony i potrzebuje odpoczynku. Jego strój był zniszczony. Miał kilka dziur gdzieniegdzie był przypalony albo rozszarpany.
Obok niego stała piękna rudowłosa kobieta o dzikich oczach. Na sobie miała lekką zbroję zakrywającą tylko część ciała. Na plecach miała założony miecz. Jej wyraz twarzy wyrażał zmartwienie.
-A gdzie jest Naruto? - zapytał Hokage po wysłuchaniu Itachiego.
-Został, aby walczyć z tym chłopakiem. Rozkazał Rei aby mnie zabrała - wyjaśnił członek klanu Uchiha.
Wzrok Minato stał się bardziej przenikliwy. Spojrzał na przyjaciółkę swojego syna.
-Proszę tak nie patrzeć. Doskonale wszyscy wiedzą, że jak ten idiota się na coś uprze to…
Nagły pomarańczowy błysk i huk uderzenia czegoś o podłogę przerwał Rei wypowiedź. Gdy się otrząsnęli zobaczyli dwa nieprzytomne ciała leżące na dywanie.
-Naruto! - krzyknęła Rei szybko do niego doskakując.
-Medyka! - wrzasnął Yondaime.
Dziewczyna obróciła rannego blondyna na plecy. Jego oddech wydawał się spokojny, mimo że jego wygląd znaczył inaczej. Naruto miał dużo poparzeń, a najbardziej prawą rękę. Jego ubiór był w opłakanym stanie. Na brzuchu można było zobaczyć jego pieczęć.
-On… - zaczęła Rei coraz bardziej się denerwując. -On zasnął?!
-Spokojnie - powiedział Itachi. -Musiał zużyć dużo energii.
-A to kto? - zapytał ojciec Naruto.
-To jest Haru - odparła lekko zdziwiona kobieta. -Dlaczego on tu jest?
-Musiało stać się tam coś poważnego - powiedział Itachi.
-Ten dzieciak nie ma jakiś poważnych ran - powiedział Minato oglądając chłopca. -Naruto jest poparzony.
-Poparzony? - powtórzyła Rei. -Nie powinien mieć oparzeń.
-A po tamtej technice?
-Obiecał, że nie będzie jej używać - powiedziała Rei, gdy jej ręce pokryła chakra.
Leczenie Uzumakiego trwało kilka minut. Dzięki umiejętnością smoka po poważnych poparzeniach zostały tylko zaczerwienione place na skórze.
-Jest już późno - stwierdził Minato patrząc przez okno. -Dobrze. Jutro zobaczymy co ma do powiedzenia Naruto, a do tego czasu chłopakiem zajmie się Anbu. Możecie się rozejść.
-Hai Hokage-sama!
Itachi zniknął w kłębie dymu. Rei podniosła swojego przyjaciela i również zniknęli w kłębie dymu.
-Strażnik!
Po chwili w gabinecie był członek Anbu.
-Zabierz go i niech ktoś go pilnuje do jutra.
-Hai!
Minato w końcu mógł odsapnąć. Usiadł na swoim fotelu i wypuścił głośno powietrze z płuc. Spojrzał na blat biurka i leżące na nim papiery.
-Walić to - powiedział do siebie i zniknął w Żółtym Błysku.
Wszędzie była ciemność, a on lewitował w powietrzu. Jego wzrok był zamglony, jakby było to puste ciało bez duszy. Nagle zamrugał, a błękitne oczy odzyskały swój blask.
Pokręcił głową, a spiczaste blondwłosy poruszyły się.
-Gdzie ja jestem?
-To jest specjalny wymiar, w którym możemy się spokojnie z kimś spotkać. Jest to już zapomniana technika, która znają tylko dwie istoty.
Obrócił się i zobaczył przed sobą swoją rudą przyjaciółkę. Miała na sobie swoją ulubioną żółtą sukienkę.
-Rei?
-Hai. Skoro ja je nie użyłam…
-Ja was tu wezwałem - powiedział męski głos zza pleców Naruto.
Za nim stał białowłosy chłopak. Miał na sobie sandały, ciemne spodnie i czarny podkoszulek na który był zarzucony poszarpany płaszcz. Na plecach miał wielki miecz.
-Dragor - powiedział Naruto.
-Po co nas wezwałeś? - zapytała Rei.
-Chcesz dalej walczyć? - dodał blondyn.
Rudowłosa lekko się zdziwiła słowem walka. W tej chwili jej układanka się złożyła.
-Oczywiście, że chcę z Tobą walczyć Naruto - powiedział pewnie białowłosy. -Przez twoje jutsu doznałem poważnych obrażeń. Jeszcze nikt mi tego nie zrobił! - krzyknął wyraźnie wściekły.
Musiało minąć kilka chwil, nim Dragor się uspokoił.
-W tym wymiarze nie można walczyć, służy on tylko do rozmowy.
-Skoro nie można tu walczyć to po co nas wezwałeś?
-Chce uzgodnić miejsce i czas walki - dodała Rei domyślając się powodu użycia jutsu przez jej brata.
Następny dzień przyszedł bardzo szybko. Hokage równo ze świtem wyszedł ze swojego domu.
Szedł w kierunku domu swojego syna. Musieli wyjaśnić wczorajsze zajście.
Jego mina wyrażała zamyślenie. Szedł z głową spuszczoną w dół. Jego płaszcz co chwilę zafalował na wietrze.
Po kilku minutach był przed drzwiami mieszkania Naruto. Już miał pukać, gdy usłyszał damski złowrogi krzyk i natychmiast drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się młodsza wersja Yondaime.
Naruto szybko przeanalizował sytuację, chwycił ojca za ramię i zniknęli w płomieniach. Pojawili się kilka ulic dalej.
-Uff. Trochę spokoju - westchnął Naruto.
-Co się stało?
-Rei się wkurzyła, bo nie chciałem iść na badania do Tsunade. Wprawdzie ona potrafi mnie leczyć, ale przebadać zawsze warto.
-Martwi się o ciebie. Można powiedzieć, że to jest miłość.
Minato lekko się zaśmiał na co Naruto spiorunował go wzrokiem.
-Nie będę tego komentował - powiedział na głos choć w myślach powiedział sobie coś innego.
-Coś Cię trapi? - spytał poważny już Hokage.
Stanęli przodem do siebie, a dwa lazurowe spojrzenia spotkały się. Naruto zbierał się w sobie.
-Ehh - westchnął młodszy Namikaze. -Powiem wprost. Muszę opuścić wioskę, przynajmniej na jakiś czas.
Wzrok Hokage od razu stał się podejrzliwy, a na twarzy pojawił się grymas. Ręce zawiesił na klatce.
-Może powiesz czemu?
-Muszę jeszcze potrenować nad jedną rzeczą, a w wiosce będzie to zbyt niebezpieczne - wyjaśnił pomijając prawdziwy cel.
-Co takiego?
-Panowanie nad chakra Rei. Jest tak samo silna albo i silniejsza od Kyubiego, więc nie mogę robić tego gdzieś tu.
-Rozumiem. Kiedy chcesz wyruszyć?
-Jeszcze dziś wieczorem.
Naruto i Minato rozeszli się. Yondaime udał się do swojej pracy, a jego syn wrócił do domu.
Uzumaki od razu zaczął się pakować. Ciągle miał wyrzuty, że okłamał tak swojego ojca, ale nie chciał nikogo martwić. Z pakowaniem uwinął się w godzinę. Rzucił torbę przy drzwiach i razem z Rei wyszli na Ramen.
Po drodze rozmawiali na różne tematy w międzyczasie, któreś zaśmiało się lekko.
Gdy weszli do Ichiraku zobaczyli cały Team 7. Od razu się przywitali i usiedli obok.
-Przyjdziesz jutro na nasz trening braciszku? - spytała nagle Suzuko.
-Wybacz Suzuko, ale wieczorem opuszczam wioskę - odparł Naruto.
-C...co? - spytała zszokowana blondynka. W jej czarnych oczach pojawiły się łzy.
-Mogę powiedzieć, że jest to w pewnym sensie misja. Wrócę za 2-3 tygodnie.
-Rozumiem. To może potrenujemy?
-W sumie czemu nie. Za godzinę na polu? Powalczymy na katany.
Naruto szybko zleciał cały dzień. Przez walczenie kataną przez kilka godzin był zmęczony, ale nie żałuję tego czasu spędzonego z siostrą.
Słońce już zachodziło, a Uzumaki szukał miejsca do zatrzymania się na noc. Gdy tylko znalazł polanę od razu na niej stanął.
W płomieniach pojawiła się Rei. Miała na sobie swoją ulubioną sukienkę. Z jej twarzy można było wywnioskować, że jest bardzo zamyślona.
-O czym tak myślisz cały dzień? - spytał Naruto, kończąc rozkładać namiot.
-O niczym - odparła i posłała mu wymuszony uśmiech.
-Rei wiem, że coś Cię trapi - powiedział blondyn i dmuchnął ogniem w stos drewna.
-Mam złe przeczucia co do tej walki. Po prostu boję się o Ciebie.
Naruto lekko drgnął na te słowa. Jeszcze nie słyszał, aby bała się o niego. Poczuł jakieś dziwne ciepło w sobie.
-Nie bój się. Wygramy to.
Rudowłosa skineła mu tylko głowa i usiadła przy ognisku oddając się ciszy. Naruto zrobił to samo.
Ich myśli krążyły wokół tego samego tematu. Walki z Dragorem, która miała się odbyć za tydzień.
Blondyn spoglądał co jakiś czas na przyjaciółkę. Zdał sobie sprawę ile razem przeszli. Co przeżyli, jak się zmieniali wraz z czasem. Naruto żałował jednego.
Między nimi była niewidzialna bariera w postaci różnych gatunków. On człowiek, a ona starożytnym smokiem. To było coś co jego uczucie nie przebije.
Blondyn nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Rei również o tym myślała i zdała sobię sprawę z swoich uczuć do swojego pojemnika.
Świetny rozdział oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, choć smutno, że tak okłamał Naruto ojca w sprawie opuszczenia wioski... Dragon jest taki wściekły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia