poniedziałek, 28 marca 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 24.

 Rozdział 24.
Słońce powoli zaczęło zachodzić. Zrobiło się chłodno i zaczął wiać silny wiatr, który porywał liście z drzew. Oprócz szumu wiatru nie było słychać nic, tak jakby w ciągu kilki kilometrów nie było żadnego zwierzęcia. Wiatr poruszał włosami i płaszczami dwóch osób, które stały naprzeciwko siebie na małej polanie.
Jeden mężczyzna około trzydziestki o rudych włosach średniej długości. Zielone oczy odróżniały się od koloru włosów. Na sobie miał czarny płaszcz, pod którym ukrywał swoje ciało. Przez płaszcz trudno było ocenić jego posturę oraz ewentualne niespodzianki.
Drugą osobą był siedemnastolatek o spiczastych blond włosach i błękitnych oczach. Na sobie miał czarne, dresowe spodnie i czarny bezrękawnik z kolorowymi wstawkami. Przez rozpięty bezrękawnik było widać jego klatkę piersiową Na plecach miał pochwę z mieczem, a u prawej nogi kaburę z kunaiami i shurikenami.
Na dachu domku siedziała ich publiczność. Rei, Itachi i Konan, czekali z niecierpliwością, aż zacznie się próba.
-Zaczną w końcu? Patrzą na siebie dobre kilka minut – marudziła Rei, która była w swojej ulubionej żółtej sukience.
-Oceniają siebie nawzajem – odparł Itachi, nie odwracając wzroku z dwóch postaci.
-Ale mogli… - zaczęła rudowłosa, ale skończyła, gdy Naruto się ruszył.
Blondyn dobył kunaia ruszył na przeciwnika. Nagato nie był dłużny i spod płaszcza wyciągnął taką samą broń. Z każdym zetknięciem się ostrzy, na ziemie leciało więcej iskier. Po kilku minutach starcia, żaden nie wyszedł z niego zwycięsko, a ich kunaie nadawały się do wyrzucenia. Ostrza były stępione tak bardzo, że nawet z przecięciem liścia byłby problem. Blondyn odskoczył od przeciwnika. Spojrzał na swoją broń i wyrzucił ją, podobnie zrobił Nagato.
Obaj nie dawali po sobie znać zmęczenia. Naruto wyprostował się i zrobił głęboki wdech. Wypuszczając powietrze nosem złożył kilka pieczęci.
-Katon: Ryk Smoka!
Wielka fala ognia przybrała kształt paszczy smoka. Rozmiar techniki zaskoczył trójkę z Akatsuki, a temperatura była odczuwalna nawet na dachu domku. Gdy Nagato miał się już spalić, technika rozeszła się po niewidzialnej kuli, która osłaniała Uzumakiego.
-C…co? – spytał Naruto, widząc efekt ataku.
Gdy ogień zniknął blondyn spojrzał w oczy strażnika. Były fioletowe z czarnymi kręgami.
-Co to za oczy? – spytał spokojnie.
-Rinnegan – odparł głośno i wyraźnie.
Naruto prychnął i zgiął kolana.
-Jakieś dziwne oczy nie pomogą ci!
Blondyn skoczył do Nagato, a jego pięści zapłonęły. Widok tak uwolnionego ognia zaskoczył wszystkich oprócz Rei. Pięść niebieskookiego zatrzymała się kilka centymetrów przed twarzą, Nagato, który stał dumnie wyprostowany z rękami założonymi na klatce piersiowej.  Naruto zaskoczyło coś takiego, ale nie zraził się tylko, zamachnął się nogą, która została pochłonięta przez ogień.
Gdy kolejny atak spalił na panewce, zaczął atakować z większa mocą. Z każdym ciosem po niewidzialnej kuli rozchodziła się potężna fala ognia.
-Shinra Tensei!- krzyknął Nagato, odrzucając przeciwnika do tyłu.
-Co… co to było? – warknął Naruto, wycierając strużkę krwi z brody.
-Gdybyś wiedział co to za oczy, wiedziałbyś, że nie wygrasz.
Rei, która uważnie przyglądała się Nagato od początku walki, lekko drgnęła, gdy Naruto został odrzucony.
-To jutsu – powiedziała cicho. – Takie samo.
-Znasz to jutsu? – spytał Itachi widząc.
-Znałam jego stwórcę – odparła patrząc prosto w oczy czarnowłosemu.
-C…co? – odparł zaskoczony.
-Jak mówił Naruto nie jestem człowiekiem. Jestem smokiem.
-Smo…kiem – powtórzyła zszokowana Konan.
-Tak. Później wam to wytłumaczymy.
Naruto wyciągnął miecz i ruszył do ataku. Gdy był kilka metrów od Nagato rzucił mieczem prosto w jego brzuch. Czerwono włosy nie spodziewał się takiego zagrania, wiec musiał się ratować Rinneganem. Miecz Namikaze poleciał, gdzieś na bok, natomiast blondyn zaatakował kopnięciem w brzuch. Ubranie w miejscu uderzenia wypaliło się do gołej skóry, na której było widać poparzenia.
-5 sekund! – powiedział Naruto szczerząc się do przeciwnika.
Oczy Nagato lekko się rozszerzyły, a usta otworzyły się. Podniósł głowę, aby móc spojrzeć w niebieskie oczy.
-Brawo, odgadłeś słabość tej techniki – odparł Uzumaki wyprostowując się. – Jesteś silny i potrafisz myśleć, dlatego… - przerwał na chwilę zamykając oczy. – Mogę iść na całość!
Chakra wokół Nagato zaczęła gęstnieć, po kilku sekundach była widoczna jako błękitna smuga.
-Jako strażnik, nie mogę przegrać! Przyzwanie!
 Polana została spowita przez siwy dym. Gdy wiatr rozwiał dym, Naruto zobaczył kilka osób przez Nagato. Każdy miał pomarańczowe włosy, Rinnegana oraz różne czarne kolczyki. Ich ciała były skryte pod czarnymi płaszczami z czerwonymi chmurami.
-To moja ulubiona technika. Sześć Ścieżek Bólu!
-On oszalał! – krzyknęła Konan.
-Jeszcze nikt nie przeżył starcia z nimi – dodał Itachi. – Będzie ciekawie.
-Tylko to masz do powiedzenia! – krzyknęła Konan. – Wiesz, że Nagato może umrzeć!
-Ta technika jest, aż tak ryzykowna? – spytała Rei.
-Zużywa bardzo dużo chakry – wyjaśnił Uchiha.
-Mówiłeś, że jeszcze nikt nie przeżył starcia z nimi. Ilu ich było?
-Sporo.
-Kiedyś na misji wybił nimi 300 bandytów – dodała Konan z dumą w głosie.
-Tylko 300? – spytała rudowłosa zaskakując nowych znajomych.
Jedno z ciał ruszyło do ataku. Walczył Taijutsu, atakując głównie pięściami. Naruto zgrabnie unikał lub blokował ciosy, wykonując kontry.
-„Co jest?” – spytał sam siebie blondyn.
Z każdym zetknięciem z ciałem Nagato, czuł jak jego poziom chakry w szybkim tempie maleje.
-„Musi wysysać mi chakre po każdym dotknięciu” – wydedukował i odskoczył do tyłu.
Na jego czole pojawiły się krople potu, a oddech stał się ciężki. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując wymyśleć jakąś strategię. Ciało członka Akatsuki stanęło wyprostowane i gotowe do ataku. W pewnym momencie odskoczyło do reszty, stając w szeregu. Wszyscy czekali, aż ktoś zrobi pierwszy krok.
Nagle zerwał się silny wiatr, który zaczął podrywać liście  w górę. Chłodny powiew uspokoił blondyna, który wyprostował się i zrobił głęboki wdech. Prawą ręką powoli sięgnął po miecz. Wyciągnął go i zatrzymał nad głową ostrze kierując w górę.
Promienie słońca zaczęły odbijać się od czarnego ostrza. Przed szereg ciał Nagato wyszedł jakiś łysy mężczyzna. Był lekko przygarbiony. Jego ręce zaczęły się zmieniać w metalowe miecze, a z tyłu wyrósł mu metalowy ogon.
Ruszyli na siebie w tym samym momencie. Ciało członka Akatsuki rzuciło się do przodu i wyciągnęło ogon prosto w Uzumakiego. Naruto odsunął się lekko w bok, jego miecz pokrył ogień i odciął ogon mniej więcej w połowie.
Zatrzymali się stojąc do siebie plecami. Blondyn szybko się odwrócił i przeciął ciało po skosie na pół. Ciało okazało się być robotem, w środku miał różne przewody i metalowy szkielet.  Wszystkich zaskoczyła łatwość z jaką Naruto pozbył się jednego ciała, a zwłaszcza Nagato.
-Walczymy dalej?! – spytał Naruto.
-Jesteś pierwszym, który zniszczył jedno z moich ciał – powiedział przyjaciel Kushiny. – Ale nie wiesz, że mogę je naprawić.
Za Naruto, obok zniszczonego ciała pojawiło się inne. Chłopak był gotowy na atak, ale nic takiego się nie stało, natomiast z ziemi wyrosła wielka paszcza, która pochłonęła zniszczone ciało, następnie wniknęła w ziemię. Ciało wróciło do szeregu, a za nimi pojawiła się ta sama paszcza, z której wyszedł robot jak nowy.
-Opowiesz swoją historię? – spytał Itachi.
-Nie jest ona jakaś nadzwyczajna, ale dobrze – odparła Rei. – Wieki temu, jeszcze przed Juubim i Rikodu Seninem światem rządziły smoki. Można je było podzielić na dwie grupy, te, które chciały zabić ludzi i te, które je chroniły. Wojna trwała bardzo długo i pochłonęła wszystkie smoki, oprócz dwóch.
-Ciebie i kogo? -  zapytała Konan, która była zafascynowana historią.
-Mnie i mojego brata, choć Naruto o tym nie wie.
-Czemu? – spytał zdziwiony Itachi.
-Znam go już parę lat – zaczęła wpatrując się w blondyna. – Chciałby go przekonać.
-Przekonać do czego?
-Pech chciał, że Dragor i ja stoimy po dwóch różnych stronach. Byliśmy przywódcami po dwóch różnych stronach. Jesteśmy tak samo silni, dlatego, jedno nie może pokonać drugiego. Naruto chciałby go przekonać, aby się zmienił.
-Ale jest coś co możesz zrobić?
-Tak. Wykorzystuję ludzi. Łączę się z człowiekiem i oddaje mu trochę mojej mocy. Moc u mnie odnawia się szybko, ale moc, którą przekazałam człowiekowi powoli się zwiększa. U każdego rośnie w innym tempie, w przypadku Naruto jest to bardzo szybkie tempo.
-Więc na jakim poziomie jest Naruto? – spytał Itachi.
-Trudno mi go porównać, ale ze wszystkich poprzedników jest najsilniejszy.
Skończyli rozmowę i wrócili do oglądania walki.
-Katon: Ognista Bomba!
 Naruto trzymał dłonie nad głową, między którymi zaczęła się tworzyć wielka ognista kula. Gdy miała metr średnicy, Naruto rzucił ją prosto w ciała Nagato. Gdy dotarła do celu nastąpiła wielka eksplozja, a fala ognia rozeszła po okręgu o średnicy około 200 metrów.
Itachi i Konan zostali uchronieni przez Rei, która w jakiś sposób zasłoniła ich czymś. Drzewa, trawa i domek zniknęli z powierzchni ziemi. Została tylko czarna ziemia. Ciała  Nagato były w nienaruszonym stanie, ale sam Uzumaki był zaskoczony takim jutsu.
-Ależ potężne jutsu – powiedziała Konan przerażonym głosem.
Nagato spojrzał prosto w oczy syna Kushiny i jednym gestem dłoni odwołał swoje ciała. Gdy dym opadł z ich teleportacji, Nagato podszedł do kuzyna.
-Myślę, że możesz tam wejść – powiedział Nagato kładąc blondynowi rękę na barku.
-Piękny pokaz – powiedział ktoś  z za ich pleców.
Gdy się odwrócili zobaczyli czarnowłosego mężczyznę o białej cerze i oczach niczym u kota. Miał na sobie czarne spodnie i jasna bluzę, cały strój był związany grubym, fioletowym sznurem. Obok niego był zakapturzona osoba, u której było tylko widać okulary.  Naruto i Nagato stanęli obok siebie twarzami do przybyłych. Rei, Itachi i Konan jak na razie stali w tym samym miejscu.
-Czego chcesz Orochimaru?! – warknął Nagato.
-Czemu tak agresywnie Nagato-kun? – zapytał lekko lekceważącym głosem. – To nie do ciebie przyszedłem, lecz do Naruto.
-Więc jednak postanowiłeś przyjść?  - powiedział Naruto, wychodząc krok do przodu. – Wcześniej nie powitałeś mnie zbyt łagodnie.
-Musiałem się jakoś pozbyć tych nieudaczników.
-Więc wysłałeś ich, aby zginęli w walce ze mną?
-Chciałem cię sprawdzić, a teraz możemy przejść do sedna sprawy.
-Naruto… - zaczął cicho Nagato – nie ufaj mu.
-Ale może lepiej będzie jeśli zostaniemy sami.
Naruto przez dłuższą chwilę zastanawiał się. Nie wykonywał żadnych ruchów, wyglądał jakby całkowicie się wyłączył.
-Zgoda – rzucił krótko i ruszył w jego kierunku.
Orochimaru uśmiechnął się i wykonał jakiś gest prawą ręką. Gdy Naruto uszedł kilka kroków ziemia pod nim zaczęła się trząść.
-Bierz go!
Spod jego stóp, wyłoniła się paszcza wielkiego węża, który połknął go w całości i szybko w niknął w ziemię.
-Naruto! – krzyknął Nagato. – Po co ci on!?
-Kiedyś zobaczysz! – odparł z wyższością w głosie.
-Przyzwanie! – krzyknął Uzumaki, uderzając dłonią o ziemię.
Nagle ziemia zaczęła się trząść. Trzęsienie rosło na sile, aż w końcu nastąpiła potężna eksplozja. W pierwszej sekundzie był oślepiający błysk, a potem wielka i piekielnie gorąca fala ognia, która przybrała formę kopuły, wielkości Konohy. Po kilku sekundach ogień zniknął, ale został dym.
Przyjaciele Naruto byli cali, dzięki Rinneganowi członka Akatsuki, natomiast Orochimaru ochronił siebie i podwładnego wężem, który usmażył się, ochraniając ich. W ziemi powstał olbrzymi krater, po którego środku stał Naruto. Gdy dym opadł, wszyscy mogli go wyraźnie zobaczyć.
-Tak wygląda, gdy używa mocy, którą mu dałam – wyjaśniła Rei.
Blondyna otaczały płomienie, włosy stały się nastroszone, oczy zmieniły się na krwiste z pionową źrenicą, a na jego skórze pojawiły się łuski. W lewym barku miał wielką dziurę, jakby cos wyszarpało ma kawał mięsa. Połowa ubrania była w krwi, która szybko zasychała od temperatury. Naruto spojrzał na Orochimaru i ruszył do ataku.
Pierwszy był podwładny sanina, który zasłonił pana. Zrzucił z siebie płaszcz, ukazując siwe włosy i swój fioletowo-biały strój. Szybko przyjął pozycję do obrony, a jego dłonie pokryła niebieska chakra.
-„Cholera”- pomyślał, gdy Naruto znalazł się metr od niego, a on nie potrafił zareagować.
Blondyn kopnął z obrotu sługę Orochimaru w twarz. Ten odleciał na kilkanaście metrów odbijając się kilka razy od ziemi. Namikaze patrzył się jak leci. Gdy zatrzymał się na jakimś kamieniu, przeniósł swój wzrok na saninia.
Przez chwilę patrzyli na siebie i żaden nie chciał odpuścić. Blondyn w końcu ruszył z wielką prędkością do ataku. Z każdym ruchem pięścią, z jego ciała wystrzeliwał ogień.
-Katon: Ognista Bomba!
-Bramy Piekieł!
Przed Orochimaru wyrosły z ziemi trzy wielkie bramy. Jutsu blondyna trafiło w pierwszą i nastąpiła eksplozja, jeszcze większa, niż przy poprzednim użyciu tej techniki. Gdy wszystko zostało pokryte przez ogień, dało się jeszcze słyszeć jeden krzyk.
-Katon: Wirujący Płomień!
Naruto wydmuchnął ogień, który wyglądał jak wirujący promień. Przy zetknięciu z Techniką Orochimaru, nastąpiła kolejna eksplozja, która wzmocniła poprzednią.
Gdy wszystko ucichło, wszyscy zaczęli się rozglądać. Krajobraz w okolicy przestał istnieć, wyraźnie widzieli ruiny wioski, ale nigdzie nie było widać Orochimaru czy jego sługi.
Naruto zaczął wracać do normalności. Ciężko dyszał, a rana na lewym barku dawała mu o sobie znać. Po sekundzie runął na ziemię, uderzając twarzą o podłoże. Wszyscy od razu do niego podbiegli.





środa, 23 marca 2016

Naruto - smoczy pustelnik -23.

Miałem wielki spadek weny, ale w końcu udało mi się go napisać. Jest sporo krótszy  i prawie się w nim nic nie dzieję, ale następny powinien być lepszy. Zapraszam do czytania i komentowania.

Rozdział 23.
Naruto stanął na równi z linią drzew. Panowała ulewa, która utrudniała mu podróżowanie, ale mimo to był jakiś kilometr od ruin. Po jego płaszczu ciągle spływały krople wody. Zaczął iść dalej przed siebie. Używał chakry, aby nie zapadać się w kałużach.
Po kilkunastu minutach stał przed bramą, na której był wielki herb klanu Uzumaki. Przez dobre kilka minut patrzył się w pomarańczowy wir. W końcu ocknął się z letargu i ruszył dalej. Rozglądał się po zrujnowanej wiosce. Budynki były zawalone w całości lub jakiejś części. Pozostałości budynków były obrośnięte przez różne rośliny.
Podszedł do jednego z lepiej zachowanych budynków i zerwał pnącza. Ukazały mu się drzwi, nad którymi był napis „Krawiec”. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
Ku jego zdziwieniu dom był w dobrym stanie. Zdjął kaptur i zaczął go oglądać. Najpierw wszedł do kuchni, drzwiczki od szafek były albo wyrwane, albo otwarte na rozszerz. Lodówka była przewrócona na drzwiczki, gdy podszedł bliżej zobaczył kości.
-Ktoś zabił go przygniatając go lodówką – powiedział do siebie.
Naruto wyszedł z kuchni i zaczął zwiedzać resztę domu. Gdy trafił do salonu, zastał pusty pokój, tak jakby ktoś sobie przywłaszczył wszystkie dobra. Zostały tylko zdjęcia nad kominkiem. Blondyn podszedł bliżej i starł z nich kurz. Były to zdjęcia jakiejś rodziny. Dziecko, nastolatek i ich rodzice. Wszyscy mieli charakterystyczne rude włosy i zielone oczy. Dziewczynka mogła mieć jakieś 6 lat, a chłopiec jakieś 15.
Skończył oglądać zdjęcia i  poszedł na górę z nadzieją, że znajdzie łóżko.  Na piętrze był hol, po którego bokach były cztery drzwi i jedne na końcu. Otworzył pierwsze drzwi po prawo. Była to łazienka, a raczej kiedyś była. Kabina od prysznicu była potłuczona, a zlew był wyrwany ze ściany.
Zamknął drzwi i poszedł dalej. Otworzył drzwi naprzeciwko. Jak zgadywał po wyglądzie był to pokój chłopaka, którego widział na zdjęciu. Ściany były ciemnoniebieskie. Łóżko stało w rogu, a przy nim szafka nocna, ze zniszczoną lampką.
Spojrzał na komody, drzwiczki były powyrywane, ale ubrania na wieszakach wydawały się być w dobrym stanie. Uwagę Naruto przykuł stojak na miecz zamocowany na ścianie.  O dziwo była na nim katana. Podszedł do niej i zdjął ostrze.
Wyciągnął miecz z pochwy, ale ten był złamany zaraz przy rękojeści. Niebieskooki przez chwilę patrzył się w złamany miecz i odłożył go na swoje miejsce. Stanął przed łóżkiem, zdjął płaszcz i rzucił się na materac, od razu zasypiając.
Rano, deszcz przestał padać, A gdy tylko promienie słońca zaczęła padać na twarz blondyna przez wybite okno, ten ocknął się. Podniósł się i usiadł na łóżku. Wyciągnął z kabury zwój i odpieczętował plecak. Wyciągnął z niego inny zwój, z którego odpieczętował kanapki.
-Czas zacząć poszukiwania – powiedział do siebie podchodząc do okna. Ciepło wręcz buchało w jego twarz, a dźwięk ptaków był dość miły dla ucha.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł na dwór. Gdy tylko przekroczył próg, obok niego zaczęła materializować się Rei. Miała na sobie żółtą sukienkę i kapelusz.
-Pamiętam tą wioskę, gdy była w złotym wieku. Wioska była kilka razy większa niż te ruiny, na ulicach zawsze było pełno ludzi, którzy byli mili i uprzejmi dla wszystkich. Przy tym byli bardzo silni, to oni zapoczątkowali fuinjutsu i to od nich Czwarty Hokage nauczył się tak potężnych jutsu jak n a przykład ta pieczęć co trzyma Kyuubiego.
-Skąd to wiesz?
-Jestem starsza niż Kyuubi.
Naruto tylko skinął głową. Gdy wyszli z za rogu jego wzrok padł na wielki budynek, który chyba jako jedyny był w całości nietknięty. Wyglądał jak wielka kopuła, a na samym szczycie był herb klanu. Naruto podszedł bliżej i stanął przed wejściem.
-To musi być tutaj.
Naruto wyciągnął dłoń, aby otworzyć drzwi, ale parę centymetrów od klamki napotkał barierę. W miejscu gdzie przyciskał dłoń pojawiała się niebieska poświata.
-Bariera – powiedział, a Rei zrównała się z nim.
-Wygląda na potężną – dodała rudowłosa.
-Musze się tam przedostać – powiedział Naruto zawziętym głosem.
-Spróbuj swoją krwią. Jeśli ta bariera została założona przez Uzumakich, twoja krew powinna pomóc.
Naruto od razu sięgnął kunaia i rozciął sobie prawą dłoń. Schował broń do kabury, a dłoń przyłożył do bariery. Przez kilka sekund nic się nie działo, ale nagle po barierze rozeszła się  fala, jakby ktoś wrzucił kamień do wody. Kopuła zaczęła znikać.
-Udało się – powiedział Naruto owijając dłoń w jakiś materiał. – Wiesz gdzie szukać biblioteki?
-Nie. Osobom z poza klanu można było wejść do gabinetu władcy, reszta budynku była nie dostępna.
-Trudno. Kage Bunshin no Jutsu.
Za Uzumaki pojawiła się 20 klonów, które od razu wbiegły do budynku. Prawdziwy blondyn również ruszył do drzwi, ale gdy usłyszał kroki, stanął i się odwrócił. Jakieś dwieście metrów dalej były dwie osoby.
-Idź do środka – rozkazał niebieskooki dziewczynie. – Gdy klony znajdą wejście, pilnuj go.
-Nie zostawię cię tu samego!
-Idź!
Naruto wygrał pojedynek z Rei, która zniknęła w środku budynku. Naruto dalej czekał, a dwójka przybyłych stanęła jakieś 30 metrów od niego. Jeden z nich był wyższy od drugiego o dobre pół głowy. Mieli na sobie czarne płaszcze z dużymi kapturami, które zasłaniały ich głowy. 
 -Kim jesteście?!
-Raczej to my powinniśmy zadać ci to pytanie. Nie wyglądasz na Uzumakiego, więc nie masz prawa tu przebywać – odparł mu męski głos, który wydobywał się od tego wyższego.
-Spytam jeszcze raz. Kim jesteście!?
Dwójka zakapturzonych zwróciła ku sobie głowy, po czym ten wyższy ruszył na blondyna. W ciągu setnej sekundy w jego dłoni pojawił się kunai, który następnie był kilka centymetrów od głowy Uzumakiego. Naruto przechylił głowę na bok, tak, że kunai ściął mu tylko kosmyk włosów. Lewą ręką złapał nadgarstek napastnika, a prawą pięścią przywalił mu w szczękę.
Z jego ust wydobyła się odrobina krwi, która poplamiła rękaw bluzy Naruto. Następnie blondyn wykręcił trzymaną rękę napastnika, a wolną dłonią chwycił za kaptur. Gdy miał już go ściągnąć, poczuł coś ostrego przy krtani. Przed jego oczami latały shurikeny z papieru.
-Puść go, albo zginiesz! – usłyszał twardy, kobiecy głos.
Naruto puścił go, ale nieprzyjemne uczucie przy krtani zostało. Oboje ustawili się przed nim. Mężczyzna podszedł do niego i chwycił go za brodę.
-Czuć od ciebie odwagę, upór i zawziętość.
-Mam to po matce – odparł podniesionym głosem.
 Wyrwał twarz z jego uścisku machając głową na boki.
-Jak się nazywasz? - spytał zakapturzony, jak na przesłuchaniu.
-Nic ci do tego! Jeśli chcesz wiedzieć, może sam się przedstawisz.
-Dobrze – odparł. –Schowaj swoje shurikeny – zwrócił się do kobiety. – Jestem jednym z ostatnich, którzy tu mieszkali. Nazywam się Nagato Uzumaki – powiedział zdejmując kaptur.
Miał długie jak na mężczyznę, rude włosy. Jego oczy były zielone, które wpatrywały się w oczy koloru nieba.
-Jestem Konan – powiedziała kobieta zdejmując kaptur.
Miała niebieskie włosy podobnej długości co Nagato i brązowe oczy.
-Uzu…maki – powtórzył chłopak nie dowierzając.
-Jak się nazywasz? – spytał twardo Nagato.
-Naruto Namikaze Uzumaki.
-C…co? – spytał niedowierzając pełnokrwisty Uzumaki.
-Namikaze Uzumaki? – spytała kobieta.
-Tak – odparł Naruto.
-Jedyną Uzumaki, która wyszła za Namikaze była Kushina – powiedział Nagato, zaskakując tym blondyna.
-Znałeś moją matkę?
-Była moją sąsiadką, gdy byliśmy dziećmi. Co u niej słychać?
-Zmarła. 17 lat temu – odparł smutno Naruto.
Na twarzy Nagato było widać smutek i żal.
-Czego tu szukasz? – spytała Konan.
Naruto przez chwile patrzył w jej oczy.
-Chce poznać swoje korzenie.
-Łżesz! – krzyknęła, a z jej ciała zaczęły odlepiać się kartki papieru.
-Konan stój! – krzyknął wściekły Nagato. – Jeśli naprawdę jest synem Kushiny nie zrobi nam krzywdy.
-Skąd możesz wiedzieć, że nie kłamię? – spytała, spoglądając w jego oczy.
Jej twarz zastygła, gdy zobaczyła inny wygląd jego oczu. Były fioletowe z czarnymi kręgami, mrugnął kilka razy, a jego oczy wróciły do normalności. Naruto przez ten czas patrzył w okno budynku. Dostrzegł w nim Rei.
-Czuję to.  Czego tu naprawdę szukasz?
-Wiedzy przodków – odparł cicho.
-Nie dostaniesz się tam – odparł Nagato, rozumiejąc o co chodzi. – Musisz przejść próbę strażnika.
-Tak. Może twoja przyjaciółka do nas dołączy – Naruto skinął mu głową.
Przekazał telepatycznie Rei, aby tu przyszła. Ta pojawiła się w kręgu płomieni. Konan i Nagato spojrzeli na nią dziwnym wzrokiem.
-Chodźcie – rozkazał Nagato idąc w kierunku bocznych uliczek.
Naruto spojrzał na budynek administracyjny, który znowu został pokryty barierą. Lekko go to zszokowało, ale nic nie powiedział.
-Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? – spytała Rei, która szła na samym końcu.
-Wokół ruin jest wielka bariera, która informuje mnie czy ktoś ją przekroczył. Jest podobna do tej nad Konohą – odparł Nagato.
-Gdzie idziemy? – spytał Naruto, lekko podejrzanie.
-W miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać – odparła Konan uśmiechając się do blondyna.
Wyszli z bocznych uliczek poza teren ruin wioski. Szli po bagnach, w kierunku lasu. Synowi Hokage coraz mniej się to podobało, a panująca cisza potęgowała te uczucie. Gdy tylko wyszli z ruin zaczął być czujny na każdy możliwy atak.
Gdy weszli między drzewa, Naruto zaczął wyczuwać kolejne źródło chakry. Było słabe, ale nie podobało mu się to. Gdy uszli z dwieście metrów, wyczuwał je tuż nad nimi.
-Witajcie – usłyszeli głos dochodzący z konara drzewa.
Naruto i Rei od razu tam spojrzeli, natomiast Nagato i Konan odwrócili się w stronę syna Yondaime i rudowłosej.
-Witaj… Itachi – odparł Naruto lekko się uśmiechajac.
Czarnowłosy zeskoczył z drzewa i stanął przed Nagato i Konan. Zaczęli się sobie przyglądać. Na twarzy Uchihy było zdziwienie, a Sharingan lustrował blondyna. Na sobie miał czarny płaszcz w czerwone chmury.
-Znamy się?
-Już mnie nie pamiętasz? – spytał patrząc mu prosto w oczy. – Mieliśmy 5 lat, gdy zniknąłem.
-Na…Naruto? – zapytał zaskoczony. – Żyjesz – powiedział uradowany.
-Czemu nie jesteś w wiosce? – spytał Namikaze.
-Jestem na misji. Kilkuletniej – dodał wyjaśniając. – Mam szpiegować Akatsuki.
-Może pójdziemy do domku? – spytał Nagato.
Ruszyli kierowani przez rudowłosego. Po parunastu minutach wyszli na małą polanę, na której był mały drewniany domek. Weszli do środka. Był to jeden duży pokój, który był salonem, sypialnią i kuchnią, oraz drugi mały, który był łazienką. Wszyscy się rozsiedli na czym tylko mogli.
-Więc może od początku – zaczął Nagato. – Po co przybyłeś do Wioski naszych pradziadów?
-Chce opanować Fuinjutsu, najlepiej jak tylko będę mógł.
-Co to znaczy próba strażnika? – spytała Rei.
Konan i Nagato spojrzeli na siebie podejrzliwie.
-Skąd to wiesz? – warknęła Konan. – Nie było cię, gdy to mówił.
-Jesteśmy połączeni.
-Jak to?
-To stare dzieje, ale ona nie jest człowiekiem – wyjaśnił Naruto szokując wszystkich. – Mieszka w moim ciele i dlatego o wszystkim wie.
-Jesteś jinchuuriki? – spytał Itachi.
-Nie, nie jest jednym z dziewięciu demonów. Ale o tym później.
-Aby dostać zwoje musisz mnie pokonać – wyjaśnił Nagato. – Jestem prawdopodobnie najstarszym Uzumaki, dlatego to ja jestem strażnikiem ruin.
-Rozumiem – odparł niebieskooki.  – Itachi co to za misja?
-Mam szpiegować jego organizację i przekazywać wszystko Liściowi.
-Jak to jego? – spytała Rei.
-Akatsuki – zaczął rudowłosy. – Razem z Konan i Yahiko dawno założyliśmy tą organizację by pomagać ludziom. Z czasem Yahiko się zmienił i zmieniły się priorytety. Teraz chce władzy nad światem.
-Próbujemy to zmienić, ale jest nas trzech – dodał Uchiha.
-A reszty ilu jest? – spytała Rei.
-Trudno zliczyć. Głównych członków jest ponad dziesięciu, problem w tym, że każdy ma pod swoją władzą kilkunastu może nawet kilkudziesięciu innych ninja. Organizacja przez lata się rozrastała, dlatego musieliśmy wybierać tych najlepszych do władzy.
-Czyli, ze wy też macie pod sobą kogoś? – spytał Naruto.
-Tak, ale ich nie da się przekonać.
-Więc pozabijajcie ich – wtrąciła rudowłosa.
-Jeszcze nie nadszedł czas na to. Musimy dowiedzieć się kto tak naprawdę pociąga za sznurki i jak chcą zdobyć to władzę.

-Więc możecie na nas liczyć – powiedział Naruto z uśmiechem. – A teraz może próba?

sobota, 12 marca 2016

Naruto-smoczy pustelnik - 22.

Wielkie dzięki za te ponad 43 tysiące wyświetleń, przy zaledwie (teraz) 22 rozdziałach. Bardzo mnie to cieszy i motywuje do pisania :). Następny rozdział może pojawić się dopiero mniej więcej za półtora tygodnia. W Piątek mam urodziny i wiecie.
Zapraszam do czytania.

Rozdział 22.
Nastąpił wielki wybuch, który zmiótł wszystko w okręgu kilkudziesięciu metrów. Minato w ostatniej chwili teleportował się do reszty na dachu budynku, który jako jedyny przetrwał dzięki robakom Shiby. Wszyscy ludzie podbiegli do krawędzi budynku i czekali, aż dym odsłoni im widok. Nagły strumień fioletowego promienia wystrzelił w niebo, rozpędzając dym.
Wszyscy mogli zobaczyć jak Naruto stoi na krawędzi wielkiego krateru. Na samym środku dołu leżał Mukade, z którego właśnie wystrzelił promień. Zaczął się zmniejszać, a zbroja z lalek rozpadła się na proch. Miasto pokryła fioletowa poświata od promienia. Minato skoczył do Uzumakiego.
-Zaraz powinniście wrócić do swoich czasów – powiedział Minato.
-Mam taką nadzieję – odparł odwracając się w jego stronę.
Przyszły Hokage zerknął kątem oka na prawą rękę Naruto. Była cała poharatana i spływała po niej strużka krwi. W dłoni ściskał jakiś przedmiot.
-Co to?
-Kamień, którym kontrolował Ryumyaku – powiedział Naruto wyciągając rękę i pokazując czerwony kamień.
Gdy usłyszeli kroki za sobą odwrócili się. Za nimi stała Suzuko, w jej oczach były łzy, a dłonie trzymała przy klatce piersiowej.
-Nic ci nie jest? – spytał Naruto lekko się uśmiechając.
Jego zmrok stał się zamglony, a ciało zaczęły przechylać do przodu. W ostatniej chwili Minato uratował syna przed spotkaniem twarzą w twarz z ziemią. Ułożył chłopaka na plecach. Suzuko od razu dobiegła do brata i upadła na kolana obok niego.
-Spokojnie tylko zemdlał – powiedział Minato.
Nagle ciało Naruto i Suzuko zaczęło świecić jasną  poświatą.
-Wracacie do swoich czasów – powiedział Minato uspokajając córkę.
Zerwała się do siadu, gdy tylko się ocknęła. Zaczęła się nerwowo rozglądać. Leżała w namiocie w swoim śpiworze. Z otworu wpadało światło z ogniska. Dziewczyna założyła swoją bluzę i wyszła.
-Suzuko już nie śpisz? – spytał Kakashi, który trzymał wartę. – Jak się czujesz?
-Głowa mnie boli i trochę kręci mi się w głowie.
-Usiądź.
-Co się stało?
-Gdy to światło znikło leżeliście nieprzytomni. Naruto jeszcze się nie obudził, był kompletnie pozbawiony chakry. Co się tam stało?
Blondynka zaczęła patrzeć na ognisko, próbując sobie cos przypomnieć.
-Nie… nie wiem. Nic nie pamiętam.
-Dziwne – powiedział cicho Hatake. – Idź połóż się spać – rozkazał, a dziewczyna posłusznie poszła do namiotu.
Syn Białego Kła zaczął wpatrywać się w ognisko. Ciągle myślał o tej misji, która była bardzo dziwna. Panowała cisza, jedynie kilka świerszczy grało swoja muzykę oraz ognisko. Zaledwie parę minut później, z innego namiotu wyszedł Naruto. Po jego ruchach było widać, że kręci mu się w głowie.
-Co… się… stało? – spytał doczłapując się do ogniska. – Ale mnie łeb boli.
-Gdy światło zniknęło, leżeliście nie przytomni, ty byłeś pozbawiony chakry, a Mukade nieźle obity.
-Obity? – powtórzył Naruto. – Nic nie pamiętam.
Chłopak potrząsnął lekko głową na boki, po czym spojrzał Kakashiemu w oczy.
-Gdzie on jest?
-Tam – odparł pokazując drzewo za sobą.
Naruto wziął patyk z ogniska i podszedł do nieprzytomnego nukenina. Przybliżył płonący patyk i zaczął go oglądać.
-Nieźle obity – powiedział Naruto wracając do Hatake.
-Co się tam stało? – spytał Hatake. – Też nic nie pamiętasz? – spytał, gdy odpowiedź nie nadchodziła.
-Ona też…? – zaczął pytanie, ale Hatake przerwał mu kiwnięciem głowy.
-Wiesz, że powinienem zabrać cię do Konohy.
-Nie zrobisz tego. Chociażby dla dobra Suzuko.
-Wiem. Doszło by do walki, a wtedy byliby w niebezpieczeństwie – powiedział patrząc uważnie w niebieskie oczy.
-Po za tym – zaczął wstając. – Powiedz mu, że wkrótce się spotkamy.
-Kiedy?
-Wkrótce. Prędzej niż ci się zdaje, a wtedy – przerwał przekręcając głowę, aby Hatake mógł zobaczyć jego pół twarzy. – Nie będzie to miłe spotkanie.
Naruto wszedł do namiotu i dopiero się spostrzegł, że Rei w nim spała. Na jego czole pojawiły się krople potu, a mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Przez chwilę zastanawiał się co robić. W końcu pokręcił głową i odrzucił niepotrzebne myśli.
Zaczął pakować swoje rzeczy do plecaka. Na końcu szturchnął Rei.
-Czego chcesz Naruto – powiedziała zaspanym głosem nie otwierając oczu.
-Wstawaj. Ruszamy – powiedział i wyszedł z namiotu.
Podszedł do ogniska i zapieczętował plecak do zwoju, który wylądował w specjalnym pasie do zwoi.
-Zabieram go do Lorda – powiedział i ruszył do więźnia.
Odciął go od drzewa i zaciągnął do ogniska.
-Nie pogadasz z nią? – spytał Kakashi.
-Lepiej będzie jeśli o mnie zapomni.
-Czemu? Jej też nienawidzisz?
-Słuchaj Kakashi – powiedział lekko podniesionym głosem. – To nie jest tak, że nienawidzę całej wioski. Obaj wiemy, że Yondaime dał dupy, on nie wioska, Suzuka czy jej matka. Jak się do mnie przywiąże to zacznie się kłócić z Hokage.
-Nie rozumiem – przerwał mu Hatake.
-Wprawdzie mógłbym do tego dążyć, aby Suzuka znienawidziła ojca, ale ja chcę aby to on tylko cierpiał, nikt inny.  Więc przekaż mu i każdemu, jeśli Hokage chce, aby nikt nie ucierpiał, niech stawi mi sam czoła, albo sam o to zadbam.
-Rany Naruto musisz tak krzyczeć? – spytała Rei wychodząc z namiotu. – Wiem, że nie jestem człowiekiem i nie potrzebuje snu, ale to takie fajne uczucie nic nie robić.
Kakashi doznał nie małego szoku. Przez cały czas wpatrywał się w Rei.
-Jak to nie jest człowiekiem?
Blondyn zgromił przyjaciółkę wzrokiem, po czym spojrzał na siwowłosego.
-Nie ważne. Rei ruszamy.
Złapał Mukade za resztki ubrania i zarzucił go sobie na plecy. Po kilkunastu sekundach zniknęli, gdzieś w lesie.
Rano, gdy słońce wstało, genini z Teamu 7 obudzili się i wyszli ze swoich namiotów. Gdy to zrobili zobaczyli jak ich sensei czyta swoją pomarańczową książeczkę, siedząc przy dogaszającym ognisku.
-Wstaliście już? – spytał Hatake, nie odwracając wzroku od lektury.
-Gdzie oni są?  - spytał Uchiha, zauważając brak jednego namiotu.
-Wyruszyli w nocy. My też zaraz ruszamy do Konohy.
-Jak to wyruszyli w nocy? – spytała niedowierzając córka Yondaime.
-Wiem, że byś chciała pobyć z bratem, ale to nie jest dobry pomysł.
-Niby czemu, jest moim bratem! – krzyknęła zdenerwowana dziewczyna.
-Posłuchaj, on nie jest jednym z nas. Może być niebezpieczny…
-Nie! Chcesz mi namieszać w głowie, a by zwrócić mnie przeciw niemu! – krzyknęła i zaczęła biec w kierunku lasu.
-Suzuko czekaj! – krzyknął Kakashi. – Sprzątnijcie obóz.
Hatake ruszył za dziewczyną. Po zaledwie minucie był kilkanaście metrów za nią.
-Suzuko czekaj!
-Nie! Zostaw mnie!
Kakashi widząc, że nic tak nie zdziała odsłonił Sharingana i rzucił obok niej kunaia. Gdy ta odwróciła się i spojrzała w oczy senseia, została złapana w Genjutsu. Zaczęła spadać w dół, ale Hatake zdążył ją złapać.
-Ehh. Same problemy z tą młodzieżą – powiedział do siebie, niosąc ją na plecach.
Po kilku minutach dotarł do miejsca, gdzie był ich obóz. Zastał tam dwójkę geninów siedzących na trawie przy plecakach.
-Bierzcie sprzęt, wyruszamy – powiedział Hatake, zwracając na sobie ich uwagę.
-Co jej jest? – spytała Sakura.
-Uśpiłem ją Genjutsu – wyjaśnił poprawiając ją sobie. – Musimy coś z tym zrobić.
-Ale co? – spytał Sasuke. – Odkąd poznała tego całego Naruto, zmieniła się.
-Minato-sensei na pewno coś zrobi. Tak dłużej być nie może.
-Chcecie sprawić, aby była przeciw niemu – spytał Sasuke, który trochę ją rozumiał.
-Porozmawiamy w wiosce – odparł ignorując wypowiedź Uchihy.
Droga do wioski minęła im spokojnie. Gdy Suzuko obudziła w połowie drogi do wioski, nie odzywała się do nikogo. Cały czas miała naburmuszoną minę, a na każda próbę rozpoczęcia rozmowy odpowiadała coś złowrogo i cicho.
Gdy tylko ujrzeli wysokie mury wioski, odetchnęli z ulgą w duchu, a szczególnie Kakashi. Dla niego oznaczało to koniec zmartwień. Przeszli prze nią bez problemów i ruszyli do budynku administracyjnego.
Po kilkunastu skokach po dachach dotarli do celu. Potem długie schody i korytarz, na którym końcu znajdował się gabinet Hokage. Już w połowie korytarza, było słychać krzyki z gabinetu Yondaime.  Hatake zapukał i otworzył drzwi. Genini weszli do środka, a za nimi wszedł jonin.
W gabinecie były cztery osoby. Minato, który oczami wertował papiery, a uszami słuchał starszyzny, która ciągle narzekała. Głównie robiła to Starsza, ale Starszy i Danzo też dodawali swoje trzy grosze.
Gdy weszli wszyscy ucichli i zwrócili swoją uwagę na Drużynie 7. Minato posłał uśmiech córce, która nie zwróciła na to uwagi, co go zaniepokoiło.
-Jak misja Kakashi?
-Zakończona sukcesem, ale nie obyło się bez komplikacji.
-Problemy z najemnikiem od Lorda?
-I tak i nie. Najemnikiem od Daimyo okazał się być… Naruto.
-C…co?
-Już opowiadam – zaczął Hatake i streścił wszystko co się wydarzyło. – W nocy, gdy pełniłem wartę, obudził się wyszedł z namiotu. Nawiązała się krótka rozmowa, podczas, której powiedział, że wkrótce przybędzie do wioski.
-Naprawdę? – spytała Suzuko.
-Niestety tak.
-Czemu niestety? – zapytał Starszy.
-Powiedział, że nie będzie to miłe spotkanie. Czuję, że chce stoczyć z tobą walkę Minato-sensei, a każdy, który mu wejdzie w drogę może źle skończyć.
Oczy Suzuko rozszerzyły się tak jak i jej ojca.
-To jest wyraźna groźba dla wioski. Minato twój syn jest niebezpieczny! – zaczęła krzyczeć Starsza.
-W zupełności się zgadzam – dodał Danzo.
-Gdy dojdzie do walki, będziesz musiał go zabić! – dodał Starszy, powodując kolejny szok u zebranych.
Yondaime nie słuchał co mówili odkąd dowiedział się kolejnym spotkani jego dzieci.
-Wyjdźcie! – rozkazał, zaskakując tym starzyznę. – Suzuko ty zostań – rozkazał Hokage.
Wszyscy posłusznie opuścili gabinet Hokage, zostawiając go samego z córką.
-Czy… - zaczął, nie wiedząc do końca jak skleić zdanie. – Czy on coś ci mówił, dawał…
-Nie. O tym, że to on dowiedziałam się chwilę przed tym jak pochłonął nas ten dziwny promień. Nie wiem co się stało, gdy byliśmy w nim, nic nie pamiętam. Gdy się obudziłam on już wyruszył – odparła wcześniej siadając na sofie.
Minato odetchnął z ulgą, ale mimo to nadal był zmartwiony, co pokazywał wyraz jego twarzy.
-Tato… -zaczęła Suzuko, patrząc w oczy ojca. – Co takiego się wydarzyło, że mój brat uciekł i chce z tobą walczyć?
Namikaze spodziewał się tego pytania, odkąd dowiedział się, że jego dzieci się spotkały. Przez kilka minut panowała cisza, w której Hokage dobierał odpowiednio słowa.
-Popełniłem dużo błędów…
-Każdy je popełnia, ale to pewnie nie przez nie uciekł.
-Masz rację – przyznał jej rację, zdajać sobie sprawę, że jego córka rozumie więcej niż mu się wydaję. –Gdy Kushina zmarła, załamałem się. Na początku robiłem wszystko, aby Naruto miał jak najlepiej, ale z czasem zaczęło mi przybywać coraz więcej obowiązków, a jego charakter był taki sam jak u matki. Dlatego, żeby nie przypominać sobie o jej stracie zacząłem coraz mniej przebywać przy nim. Reszty pewnie możesz się domyśleć.
-Czyli, że nie było ciebie przy nim jak przy mnie?
-Tak – odparł odwracając się w stronę okna. – Nie było mnie, nie okazywałem mu uczuć jakich potrzebował, nie trenowałem z nim, nie odprowadzałem do Akademii.
-Czemu tego nie naprawisz? – to pytanie zdziwiło Hokage.
-Jest na to za późno – odparł wzdychając.
-Jeśli z góry tak uważasz, to nie nigdy nie powinieneś zostać Hokage – powiedziała i wyszła z gabinetu.
Minato został sam, był w kompletnym szoku. Po długim zastanowieniu się przyznał córce rację. Otworzył szufladę i wyciągnął z niej zdjęcie, które przedstawiało na oko czteroletniego chłopczyka. Przejechał opuszkami palców po jego twarzy, a z jego oczu popłynęły łzy.
------Kilka dni później------
Naruto powalił ostatniego przeciwnika na ziemię i rozejrzał się po polanie. Wszędzie walały się ludzkie ciała, które były w czarnych znakach. Ich ubrania były spalone albo poszarpane, ale każdy z nich jeszcze dychał.
 Między ich ciałami walały się tony żelastwa, które było niedawno bronią. Większość z nich była stopiona albo połamana. W każdym bądź razie nie nadawała się do niczego.
-Ciekawy pokaz – powiedział ktoś z za pleców blondyna.
Naruto odwrócił się i zobaczył zakapturzonego człowieka siedzącego na wielkim głazie. Miał na sobie brązowy płaszcz. Kaptur zasłaniał całą głowę, jedynie okulary, które było widać odbijały promienie słońca.
-To twoi ludzie?
-Nie, byli mojego pana, który chce cię zobaczyć.
-Nie zbyt miłe powitanie.
-Musieliśmy cię sprawdzić, teraz możesz się z nim spotkać.
-Skoro to on chce mnie widzieć, niech sam do mnie przyjdzie.
-Mój pan może ci zaoferować bardzo dużo synu Yondaime.
-Skąd wiesz kim jestem?
-Mój pan wie dużo. Jeśli do niego przyjdziesz dowiesz się więcej niż byś chciał i dostaniesz od niego wielką moc.
-Nie interesuje mnie to! – odparł chowając miecz do pochwy na plecach. – Jeśli twój pan chce mnie widzieć, niech w ciągu tygodnia pokaże się w ruinach Uzushio-gakure.

Naruto odwrócił się  i zaczął iść przez polanę omijając nieprzytomnych ludzi. 

czwartek, 3 marca 2016

Naruto - smoczy pustelnik -21.

 Rozdział 21.
Naruto stał naprzeciw Mukade otoczony przez kilkanaście lalek nukenina z Suny. Każdy czekał na ruch przeciwnika. W końcu Mukade nie wytrzymał i rozkazał zaatakować blondyna. Wszystkie roboty były uzbrojone w wielkie miecze, które były skierowane w Uzumakiego.
Nagle przez wyrwę w ścianie wleciały dwie ogromne ręce, które zgniotły wszystkie lalki. Po tym zaczęły maleć i się cofać. Przez wyrwę wskoczyły cztery osoby, które stanęły za Naruto.
-Mukade! – krzyknęła jedyna kobieta w grupie. –Jak mogłeś?! – w jej głosie była złość i pogarda. – Ufaliśmy ci.
-Jesteś mi nie potrzebna, więc mogę się ciebie pozbyć. A wy  - powiedział wskazując na shinobi – nie powstrzymacie mnie!
Nagle na suficie rozległo się kilka wybuchów, sufit dosłownie zwalił się im na głowy. Cały parter wypełniał kurz, utrudniając patrzenie i oddychanie. W dodatku w przestrzeni rozlegał się śmiech Mukade. Mężczyzna umilkł, gdy kurz opadł. Wszyscy byli cali i zdrowi.
Naruto trzymał na swoich barkach największy kawał sufitu, który miał ich zgnieść. Metr za nim był Minato i reszta, okryci jakąś barierą. Cała czwórka wraz z Mukade byli w szoku.
Uzumaki spiął mięśnie i rzucił tym gruzem prosto w Mukade. Nukenin uniknął zmiażdżenia, a siła była tam wielka, że część sufitu wbiła się do połowy w ścianę. Uzumaki stał lekko zgarbiony i ciężko oddychał. Grzywka zasłoniła jego oczy, a dłonie były zaciśnięte w pięści.
-Gadaj gdzie jest moja siostra – powiedział spokojnie Naruto.
Z jego ciała zaczęły wydobywać się cienkie czerwone wstęgi, które owijały się wokół jego ciała.
-Pod pałacem są wielkie hale, zapewne tam trzyma wszystkich porwanych – powiedziała Sara.
-Idźcie po nich – rozkazał Uzumaki czwórce stojącej za nim.
-Ty chyba… - zaczął Choza, ale Minato mu przerwał gestem ręki.
-Idziemy! – rozkazał przyszły Hokage i ruszyli za Sarą.
Z Naruto wręcz wystrzelił ogień, który spowił całe jego ciało. Skoczył prosto do Mukade próbując go uderzyć pięścią. Trafił, ale była to tylko kolejna podróbka, która przebił na wylot.
-Czuję twój zapach – szepnął do siebie wciągając dużo powietrza przez nos.

Sara prowadziła wszystkich po krętych schodach prowadzących w dół. W końcu po parunastu minutach dobiegli do wielkiej hali. Wszyscy stanęli w szoku.
-Bo…boże – powiedziała rudowłosa. – Wykorzystuje ich do niewolniczej pracy.
-Uwolnijcie ich, ja poszukam tej dziewczyny – powiedział Minato i ruszył biegiem.
Jednak, gdy zrobił kilka kroków zatrzymał się. Dziwny dźwięk pochodzący z góry, zaniepokoił go jak i innych.
Z ciemności panujących pod sufitem zaczęły zlatywać lalki. Były dwa razy większe od tych, które spotkali, na środku tułowia miały czerwony kryształ. Byli uzbrojone w przeróżne rodzaje broni. W ciągu kilku sekund zostali otoczeni, bez możliwości ucieczki.
-Powiększenie! – krzyknął Choza.
Jego ciało zaczęło rosnąć, dopóki nie dotknął sufitu głową. Z ciała Aburame wyleciała chmara robaków, które zwisły w powietrzu nad jego głową. Minato porozrzucał kilka swoich kunai.
-Sara! – krzyknął blondwłosy jonin. – Idź uwolnić mieszkańców!
Cała trójka joninów zaczęła niszczyć lalki. Minato teleportował się do swoich kunai u niszczył je Rasenganem, albo pozbawiał jakiejś części kunaiem. Choza zgniatał je swoim kijem albo rękoma, natomiast robaki Shibiego wlatywały do środka robotów i przegryzały co mogły. Na ich nieszczęście, każda lalka się regenerowała.
-To jest… dziwne – powiedział Choza opierając się na swoim kiju.
-Muszą mieć jakieś zasilanie czy coś w tym stylu – powiedział Aburame.
-Może to te dziwne klejnoty – szepnął Minato i rzucił swoim kunaiem prosto w czerwony kamień.
Gdy ostrze miało trafić, robot zasłonił klejnot swoją ręką. Taka reakcja zaciekawiła przyszłego Hokage.
-To musi być to!  Jeśli uda nam się znaleźć źródło pozbawimy je możliwości regeneracji.
-Kilka razy widziałem jakby cienkie czerwone nici – poinformował Choza.
-Poszukam go! – powiedział Minato i zaczął skakać po głowach lalek.
Gdy tylko mrugnęła mu czerwona nić, o której mówił Akamichi, ruszył  jej śladem. Trafił do ściany z jednymi drzwiami, spod których wychodziły nici.  Podszedł i szarpnął za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.
-Rasengan!
Gdy kurz opadł, przeszedł przez wyrwę. Od razu zobaczył długie blond włosy. Suzuko była przykuta do ściany. Minato podbiegł do niej i od razu uwolnił od łańcuchów. Jej nadgarstki były poważnie pościerane.
-Co on zrobił? – spytał sam siebie, widząc jak nici wchodzą do brzucha dziewczyny. – Pieczęć! – prawie, że krzyknął widząc pieczęć wiążącą Kyuubiego. – Musi być Jinchuuriki – powiedział do siebie.
Wyciągnął z kabury przy lewej nodze krótkie ostrze z pieczęcią na rączce. Przesłał do niego chakry, a ostrze się wydłużyło i stało się niebieskie. Chwycił wolną ręką wszystkie nici i przeciął je ostrzem.
-Teraz powinno być dobrze – powiedział podnosząc ją i wychodząc przez wyrwę.
Ruszył biegiem w kierunku schodów, omijając ataki lalek.
-Choza! – krzyknął dając mu znak, aby zaczął niszczyć lalki.
Wielkolud jednym ruchem kija zrobił drogę wolną dla Namikaze. Po kilku sekundach Minato znalazł się przy swoich kompanach.
-Sara uwolniła wszystkich i wyprowadziła na zewnątrz – powiedział Władca Robaków.
-Dobrze, ja mam ją…
Nagle nastąpiła eksplozja, a w suficie powstała wielka wyrwa. Z tumanów kurzu wyleciało jakieś ciało i uderzyło o ziemię. Powstało głębokie wgniecenie oraz liczne pęknięcia.  Po sekundzie z tumanów kurzu wyleciało drugie ciało.
Był to Naruto. Stanął przed Minato, który podobnie jak wszyscy stał w szoku. Ciało Uzumakiego było otoczone przez ogień. Chłopak ruszył biegiem w kierunku Mukade. Wyskoczył w powietrze i spadając uderzył Ognistą Pięścią w ciało  nukenina. Choza w ostatniej chwili zasłonił wszystkich swoimi dłońmi, przez falą ognia.
Cała hala została wypełniona płomieniami, które wylatywały nawet przez wyrwę w suficie. Gdy ogień zniknął, Choza uwolnił swoich kompanów i zmniejszył się do normalnych rozmiarów.
Naruto stał nad martwym ciałem Mukade. Bogate szaty nukenina jeszcze się tliły. Blondyn odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Gdy był przed Minato, z ciała Mukade wystrzelił w niebo fioletowy promień.
Uzumaki odwrócił się i już był trzymany przez wielką fioletową łapę z chakry. Spojrzał na to coś co go trzymało. Było to jakieś ciało z fioletowej chakry, a na samej górze była głowa Mukade. Na jego twarzy był wielki uśmiech.
-Giń! – krzyknął i rzucił Uzumaki w górę.
Naruto przebił się przez sufit i wyleciał z Pałacu.
-Teraz pora na was – zwrócił się do Sary.
Nagle Mukade zaczął przyciągać części lalek, które przyczepiały się do ciała z chakry. Po kilku sekundach Mukade był w zbroi, przypominając jedna ze swoich lalek.
-Powiększenie! – krzyknął Choza.
Akamichi ruszył na Mukade i zaczął się z nim przepychać. Po kilku chwilach, między ich dłońmi zaczęła wydobywać się jakaś para. Na twarzy Chozy pojawił wyraz bólu. W pewnym momencie Mukade obrócił się i rzucił swoim przeciwnikiem o ścianę. Wielkolud zemdlał i zaczął się zmniejszać.
-Zabierz ją i Choze stąd – rozkazał Minato oddając Suzuke Shibiemu.
Aburame skinął głową i wysłał chmarę robaków, po nieprzytomnego przyjaciela. Gdy zostali sami, Namikaze rozrzucił jeszcze kilka swoich kunai. Ugiął kolana i przygotował się na atak. Na jego dłoni pojawiła się niebieska, wirująca kula.
Zniknął w Złotym Blasku i pojawił się pod sufitem, tuż nad głową Mukade. Atak blondyna się powiódł, ale nie wyrządził dużo szkód. W zbroi nukenina powstała dziura o średnicy jakiegoś metra, po czym natychmiast zaczęła się regenerować.
-To nic nie dało – powiedział cicho do siebie Minato.
-Myślisz, że czymś takim mnie pokonasz!? – krzyknął Mukade i zamachnął się pięścią.
Ręce lalkarza wydłużały się z każdym atakiem. Po kilku minutach takiej walki w podłodze było mnóstwo dziur, a w powietrzu były tumany kurzu, a przyszły Hokage zaczął odczuwać braki chakry.
-Futon: Powietrzne Sierp!
Namikaze posłał w przeciwnika powietrzy sierp, który odciął Mukade prawe ramię. Jednak nim sztuczna ręka spadła na ziemi, nukenin miał nową stworzoną z fioletowej chakry.
-Zobaczymy jak zniesie to – powiedział do siebie blondyn i kucnął.
Zaczął składać szybko jakieś pieczęci, następnie przyłożył otwartą dłoń do ziemi. Spod jego palców zaczęły wydobywać się jakieś kanji, które mknęły w kierunku Mukade. Gdy tylko dotknęły jego ciała, zaczęły go oplatać i jednocześnie zacieśniać się na jego ciele.
-Wystarczy, aby zdążyć uciec.
Ojciec Naruto zaczął biec po schodach na górę. Z dołu ciągle słyszał krzyki swojego przeciwnika, który próbował się uwolnić. Gdy w końcu ujrzał światło dzienne, przyśpieszył. Wraz z wybiegnięciem z Pałacu poczuł silną falę chakry, a po sekundzie głośny ryk.
Biegł w kierunku skąd wyczuwał chakrę swoich kompanów. Po minięciu kilku ulic, Pałac się zawalił, a Roran przeszył kolejny wściekły ryk. Skręcił w boczną uliczkę i ujrzał swoją drużynę.
-Musimy uciekać – powiedział szybko. – Mukade jest zbyt silny, aby z nim walczyć.
-Nie wiemy co się stało z mieszkańcami i tamtym chłopakiem – odparł Shiba.
-Królowa na pewno zadbała o swój lud, a zostając tutaj skazujemy siebie i ją na śmierć. Ponieś ją, ja wezmę Choze.
-Tak jest – odparł Aburame i podniósł córkę Yondaime.
Wybiegli z bocznej uliczki wprost pod stopy Mukade. Zdążyli uskoczyć przed pięścią lalkarza i zaczęli biec wzdłuż głównej ulicy.
-Teraz! – męski krzyk z dachu zwrócił uwagę każdego.
Minato i Shiba spojrzeli na siebie i wskoczyli na dach. Ujrzeli tam Sarę na czele wszystkich mieszkańców. Ludzie z Roranu byli gotowi do walki, każdy miał prowizoryczną broń, a w ich oczach była odwaga i gotowość do obrony swojego miasta.
-Strzelać! – krzyknął jakiś mężczyzna do ludzi z łukami.
-Co tu się dzieję – spytał Minato.
-Będziemy bronić naszego miasta nawet za cenę życia – odparła mu królowa.
Dziesiątki strzał poleciały w Mukade nic mu nie robiąc. Efekt był przeciwny do tego, który chcieli osiągnąć. Nukeni zaczął chichotać z łaskotek, jakie mu sprawiały strzały. Zaczął się cofać.
-Strzelać!
Gdy Mukade zrobił kolejny krok do tyłu, upadł w wielki dół, po zawalonym budynku. Wstrząs po upadku naruszył konstrukcję budynku, który był obok i zaczął lecieć w dół wprost na lalkarza. Upadek budynku wzniecił mnóstwo kurzu w powietrze zasłaniając widok.
Ludzie zaczęli krzyczeć i wiwatować. Na ich twarzach był duży uśmiech, jedynie drużyna z Konohy zachowała zimną krew i ciągle wpatrywała się w zawalony budynek. Kiedy zauważyli, że coś się rusza w tumanach kurzu zaczęli mieć złe przeczucia.
Nagła niewidzialna fala rozproszyła kurz i powaliła większość obrońców miasta. Mukade stał  cały i zdrowy, a jego ryk roznosił się po całym mieście. Przed hełmem Mukade zaczęła się tworzyć fioletowa kula z chakry.
Nagle znikąd nad lalkarzem pojawił się Naruto. Był okryty ogniem, który ciągnął się za nim. Uderzył Mukade Ognistą Pięścią. Nastąpiła eksplozja, z której dym zasłoniła wszystkim widok. Jutsu nukenina zniknęło, a syn Yondaime pojawił się na dachu, gdzie byli wszyscy dalej będą spowitym przez ogień.
Odwrócił się twarzą do ojca, przerażając go swoim wyglądem. Ciało Uzumakiego było okryte łuskami, oczy zmieniły się na krwiste z pionową źrenicą. Paznokcie stały się szponami, a włosy stały się gęstsze i bardziej najeżone. Jego ubranie było, a raczej go nie było. Górnej części garderoby nie posiadał, przez co każdy widział jego umięśniony tors oraz pieczęć wokół pępka. Miał na sobie tylko czarne spodnie poszarpane u dołu oraz buty.
-Demon! – krzyknął ktoś w kierunku Uzumakiego.
Naruto zignorował to. Spojrzał kątem oka na siostrę i widząc, że zaczyna mrużyć oczy odwrócił się, w kierunku Mukade, który powoli zbierał się do kupy. Starszy Namikaze zebrał się w sobie i stanął na równi z synem.
-Ruszajmy! – rozkazał Minato i zniknął w Złotym Błysku.
Pojawił się na ziemi kilka metrów od lalkarza. Rzucił kunaiem w jego twarz, a na jego dłoni pojawił się Rasengan. Zniknął znowu i pojawił się tuż przed oczami Mukade. Cisnął kulą między oczy i zniknął pojawiając się nad głową stwora. Wtedy do akcji wkroczył Naruto.
Chłopak skumulował swój ogień w prawej ręce i uderzył w jego tułów. Strumień ognia wystrzelił w przeciwną stronę niż atakował Naruto. Nastąpiła kolejna eksplozja, a Uzumaki przebił się przez Mukade na wylot. Po czym odskoczył trochę, aby czekać na rozwój sytuacji. Jego wygląd znowu stał się normalny. Po kilku sekundach Minato dołączył do syna i stał obok niego.
-Tak go nie pokonamy, ma zbyt dużo chakry – poinformował przyszły Kage.
-Musimy znaleźć źródło jego mocy. Nie możliwe jest, aby kontrolował taka moc, tylko swoim ciałem.
-Masz na myśli takie  kryształy jak miały lalki – powiedział kojarząc coś sobie.
-Może to być coś innego, ale zasada działanie będzie ta sama.
-Gdy uderzyłem Rasenganem w jego głowę, przez chwilę zobaczyłem duży czerwony kamień.
-To musi być to. Wystarczy, ze to zniszczę, a powinniśmy wrócić do swoich czasów – Naruto zrobił kilka kroków do przodu.
-Twoja ręka – powiedział Minato widząc, lekko poharataną prawą rękę Naruto.
-Nic mi nie będzie – odparł młodszy blondyn.
Jego prawa ręka została spowita przez ogień, który przybrał formę paszczy smoka.
-„Wystarczy mi chakry na jeden atak” – pomyślał i ruszył biegiem.
Wskoczył na rękę Mukade i zaczął biec w górę. Gdy był na jego barku wyskoczył wysoko w powietrze.
-Katon: Smoczy Pazur! – krzyknął uderzając z góry w głowę lalkarza.