środa, 20 kwietnia 2016

Naruto - smoczy pustelnik -26.

 Rozdział 26.
Na niebie było pełno ciemnych chmur,  z oddali było słychać grzmoty, oraz było widać błyski. Nadejście burzy było tylko kwestią czasu. Silny wiatr porywał w powietrze tumany kurzu i liści z drzew. Przed wejściem do ocalałego budynku stały dwie osoby.
-Kage Bunshin no Jutsu! – krzyknął mężczyzna, wykonując pieczęć.
Wokół jedynego ocalałego budynku w ruinach, pojawiło się kilkanaście klonów. Klony Naruto od razu wbiegły do środka, a oryginał wraz z Rei stali i  czekali przed budynkiem.
-Długo im to zajmie? – spytała kobieta, patrząc na wbiegające klony do budynku.
-Zależy ile jest zwoi. Podejrzewam, że zajmie to ze z tydzień.
-Tydzień?! – krzyknęła zaskoczona.
-Nie wrzeszcz tak. Jak chcesz to możesz sobie zrobić wolne.
-I niby co ja mam robić?
-A co robią kobiety jak mają wolne?  Nie wiem, spójrz może na mapę, może niedaleko są jakieś gorące źródła.
Rudowłosa od razu się rozmarzyła.
-Tak, tak, tak ! – zaczęła krzyczeć dziecięcym głosem. – Jak dawno nie byłam w gorących źródłach. To ja lecę!
Naruto patrzył się w jej plecy do póki nie zniknęła mu z oczu. Gdy tak się stało pokręcił głowa na boki i ruszył do wejścia budynku.
Gdy przeszedł przez drzwi, zobaczył dobrze zachowany mebel. Stanął przed dużym i szerokim biurkiem. Mebel był wykonany z ciemnego drewna. Zaraz na prawo były schody na górę, ale te go nie interesowało. Obrócił się w lewo i obszedł biurko. Za meblem były otwarte drzwi, przez które przeszedł.  Blondyn znalazł się na schodach prowadzących w dół.
Dzięki wspomnieniom klonów wiedział co go czeka i gdzie iść. Schody były oświetlane przez pochodnie zamocowane na ścianach. Gdy dotarł na dół zastał długi korytarz.
-Zaczyna się zabawa – powiedział do siebie.
Zgiął lekko kolana i skoczył na odległość około 2 metrów. Sekundę po jego wylądowaniu ze ścian wystrzeliły kolce, a podłoga zapadła się. Naruto spojrzał na to kątem oka i ruszył dalej. Zaledwie kilka kroków dalej tuż przed jego nosem przeleciał wielki miecz, zwisający z sufitu. Ostrze mimo wielu lat nadal było ostre, co przekonała Naruto kępka włosów, która spadła na ziemię.
Gdy miecz wbił się w ścianę, Naruto głośno odetchnął i ruszył dalej powolnym krokiem. Szedł powoli w gotowości na unik. Gdy w pewnym momencie jego noga lekko opadła niżej, niż poziom podłogi, od razu chciał zrobić unik, ale nie mógł tego zrobić. Spojrzał w dół i zobaczył kajdany na jego nodze.
 -Skąd one… - zaczął, ale dziwne dźwięki za jego pleców mu przerwały.
Odwrócił się, aby spojrzeć i od razu tego pożałował. Kawałek sufitu oderwało się, a na korytarz spadłą wielka, kamienna kula, która toczyła się z duża prędkością na Uzumakiego.
-Kuso! – zaklął głośno i chwycił łańcuch rękami.
Chciał go rozerwać, ale łańcuch ani drgnął. Kula była coraz bliżej, a on niemiał czasu na myślenie.
Nagle korytarz rozjaśnił się jasnym światłem płomienia. Prawa ręka blondyna zapłonęła, Naruto obrócił się i uderzył w kulę z całej siły.
Nastąpiła  silna eksplozja. Fala uderzeniowa zniszczyła łańcuch i kajdany, które trzymały nogę niebieskookiego. Ściany lekko się zdeformowały, ale nic się nie zawaliło. Przez korytarz rozeszła się fala ognia, po czym wypełnił się dymem i kurzem.
Minęło dobre kilka minut zanim Naruto mógł normalnie oddychać i patrzeć. Po kuli zostały tylko większe i mniejsze kawały kamienia. Mężczyzna spojrzał na resztki kuli, która miała go zgnieść i ruszył dalej.
-Fala uderzeniowa musiała wyłączyć pułapki – powiedział do siebie, gdy po kilkunastu metrów nie pojawiło się nic co miało go zabić.
Chłopak dopiero stanął, gdy wyszedł z tunelu do wielkiej Sali. Pomieszczenie było pod całymi ruinami, całe wypełnione regałami ze zwojami.
-Trochę mi tu zejdzie. Zapewne jest tu cała historia klanu, jego członkowie, a o jutsu nie wspomnę. Kage Bunshin no Jutsu.
----Dwa dni później-----
Rudowłosa kobieta zanurzyła się po same usta w gorącej wodzie. Na jej włosach leżał złożony ręcznik. Trwała w takiej pozycji kilkanaście sekund po czym wynurzyła głową i oparła się o ścianę basenu. Rozejrzała się po okolicy. W całych gorących źródłach obecnie była sama z płci pięknej. Z za ścianki dochodziły jakieś szmery, ale nie przejmowała się nimi.  Leżała tak sporo czasu, relaksując się.
Gdy szmery z męskiego przedziału ucichły mogła jeszcze bardziej się zrelaksować. Przez godzinę nic jej nie przeszkadzało, była tylko ona i cisza. Gdy jej palce stały się pomarszczone od wody, wynurzyła się. Wyszła na zimną posadzkę i zaczęła owijać się ręcznikiem.
Gdy miała ruszać do drzwi cos zaświeciło w jej oczy. Kobieta zaczęła się rozglądać, aż w końcu znalazła źródło odbijanego światła. Udając, że nic nie znalazła ruszyła do środka budynku w kierunku szatni.
W duchu była wściekła, a jej energia chciała ją roznieść. Szybko założyła swoje ubrania i wyszła z gorących źródeł. Odeszła na jakieś 100 metrów od budynku i wbiegła w las. Robiąc duże koło znalazła podglądacza.
-Ja ci dam stary pryku – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Rudowłosa podeszła powoli do drzewa na którym siedział starzec i położyła na nim rękę. Kobieta zamknęła oczy i zaczęła koncentrować chakrę. Gdy je otworzyła były czerwone z pionową czarną źrenicą, a drzewo zostało otoczone przez ognisty słup.
Wszystko trwało kilka sekund. Ogień zniknął tak szybko jak się pojawił, a po drzewie został sam proch. Przed rudowłosą było coś białego z kolcami, wysokie na niecałe 2 metry. Po kilku sekundach kolce zaczęły malec ukazując jej oczom podglądacza.
-To ty! – krzyknęła wkurzona Rei. – Ty mnie podglądałeś w źródłach!
-Ty… jesteś przyjaciółką Naruto – powiedział zszokowany Jiraya.
Słońce zaszło dość szybko, a temperatura sporo się obniżyła. Na małej polanie, gdzieś po środku lasu paliło się ognisko. Przy nim na pniach siedziały dwie osoby. Jedną z nich byłą legendarna postać, rudowłosa kobieta z żółtej sukience. Jej krwiste oczy z uwagą wpatrywały się w ognisko.
Drugą osobą był pustelnik pochodzący z najsilniejszej wioski ze wszystkich Pięciu Wielkich Nacji. Jego białe włosy sięgały do ziemi, obok niego leżał wielki zwinięty zwój. Łokciami opierał się o kolana, a dłońmi podpierał brodę.
-To co mi powiedziałaś wymagało zaufania. Czemu to zrobiłaś?
-Ponieważ liczę, że się odwzajemnisz.
-Nie rozumiem.
-Potrzebuję pomocy w sprawie Naruto.
-Nadal nic nie rozumiem. Z tego co powiedziałaś to ma się dobrze.
-Taki wydaje się na zewnątrz. Jesteśmy emocjonalnie połączeni, więc wiem co czuję. W głębi serca czuje się samotny, odrzucony, uważa się za bękarta, a na samym dnie znajduje się miłość do ojca, którą próbuje maskować.
-Jak to maskować?
-Normalnie, ukrywa ją ukazując swoją godność.
-Więc jak mam ci pomóc.
-Sekret jego mocy jest taki, że nie ważne jak by się starał nie skrzywdzi kogoś kogo kocha. Z tego samego powodu ja potrzebuję jego pomocy do walki z bratem. W głębi serce go kocham i… - przerwała zamyślając się.
-Rozumiem, ale nadal nie wiem jak mam ci pomóc – powiedział wyciągając dziewczynę z letargu.
-Chciałabym, abyście jakoś spróbowali wyciągnąć tę miłość na wierzch.
-W pewnym sensie rozumiem o co ci chodzi i  chyba wiem co możemy zrobić. Musimy doprowadzić do spotkania Naruto z Minato.
-Jak to ma pomóc? – spytała Rei.
-Myślę, że w takiej sytuacji jedynie rodzicielski łomot pomoże – powiedział z zaangażowaniem w głosie, na co Rei zachichotała. – Pozostaje jedynie przekonać Minato do tego.
-Najlepiej by było, aby nikt się o tym nie dowiedział – powiedziała rudowłosa patrząc w oczy Jirayi.
-Nie o to chodzi. Gdy wtedy uciekłaś spod bramy, Minato przekonał Tsunade do ratowania Naruto. Powiedział, że jeśli jego śmierć uszczęśliwi Naruto to jest na nią gotów.
-To może być problem – powiedziała cicho kobieta spuszczając głowę.
-Mam pomysł – powiedział mężczyzna sięgając do kieszeni. – W Konosze za miesiąc zaczyna się Egzamin na Chunina. To nasza jedyna szansa na to, aby się spotkali – wyjaśnił podając rudowłosej zwój z zaproszeniem na egzamin.
-Przekonam go, aby wziął udział.
-Musimy się chyba rozstać – powiedział wstając.
-Tak – odparła uśmiechając się chytrze, co lekko zbiło z tropu Jirayę. – A to za podglądanie! – krzyknęła, a ubranie Jiraya zapłonęło.
Mężczyzna ruszył biegiem z krzykiem do rzeczki i wskoczył w nią. Gdy ugasił ogień,  wyszedł w spalonym ubraniu i w dodatku cały mokry. Rozejrzał się po polanie, ale nigdzie nie znalazł Rei.
-Przynajmniej nie bije jak Tsunade – powiedział do siebie.
Gdy Jiraya zaczął szukać swoich rzeczy, zauważył, że oprócz zwoju zawierającego pakt z ropuchami wszystko zostało spalone.
-MOJE NOTATKI! – krzyknął zrozpaczony na całą okolicę.
                                                                                                                                           
-----Kilka dni później-----
Rei właśnie wchodziła na teren byłej wioski ninja. Szukała swojego przyjaciela, aby od razu go poinformować o wycieczce do Konohy. Po przejściu wszystkich uliczek nadal nie znalazła blondyna. Obeszła cały budynek administracyjny, ale nigdzie nie było Naruto. Wyszła z ocalałego budynku i stanęła podpierając ręce na biodrach.
Nagle coś ją tknęło, aby spojrzeć w górę. Na czubku dachu w pozycji lotosu siedział Naruto. Rei od razu zaczęła wbiegać po ścianie. Gdy była na krawędzi ściany, zobaczyła, że mężczyzna medytuje. Miał zamknięte oczy, oddychał spokojnie, a dłonie miał złożone w pieczęć przed klatką piersiową.
Nagle zerwał się na nogi, wykonał kilka pieczęci i otwartą dłonią uderzył w podłoże. Na ziemi wokół blondyna pojawił się okrąg z czerwonych świecących znaków kanji. Na twarzy mężczyzny było widać wielkie skupienie. Nagle znaki, które tworzyły krąg, wystrzeliły we wszystkie strony, a po sekundzie nad całymi ruinami pojawiła się czerwona bariera. Powłoka po kilku sekundach stałą się niewidzialna.
Naruto rozluźnił się i z uśmiechem na twarzy podszedł do Rei.
-Co to było? – spytała zaskoczona kobieta.
-Jedno z jutsu, które zdążyłem opanować. Bardzo potężna bariera.
-Opanowałeś wszystkie jutsu?
-Nie – odparł trochę się śmiejąc. – Tylko kilka. Możemy już ruszać, klony część  przepisały, a resztę przeczytały.
-Dokąd?
-Nie wiem, a co?
-W Konosze nie długą jest Egzamin Na Chunina i…
-Chcesz zwiedzić wioskę? – spytał przerywając ją.
-A ty mógłbyś wziąć w nim udział.
-Po co? – spytał zaskakując rudowłosą. – Po za tym trzeba mieć drużynę i zaproszenie.
-Akurat znalazłam zaproszenie, więc…
-Skąd je masz? – spytał odbierając zwój.
-Znalazłam – odparła krótko. – To co? Chcesz przetestować nowe jutsu.
-W sumie… - zaczął spoglądając w czerwone oczy – czemu by nie. Może spotkam kogoś ciekawego.
-Na przykład Suzuko? – spytała z uśmiechem Rei, ale nie dostała odpowiedzi. – „Zadanie wykonane.”
-Do Konohy jest tydzień drogi, więc możemy ruszać wolnym tempem – powiedział i zeskoczył z dachu.
Naruto wylądował na ziemi, a po chwili Rei była obok niego. Spacerkiem zaczęli iść przez ruiny. Gdy do szli do granicy wioski, Rei zobaczyła czarne znaki na ziemi, tworzące okrąg, ale o nic nie pytała.
-Tak w ogóle to jaka jest Konoha?
Po zadanym pytaniu blondyn popadł w zamyślenie. Nie odzywał się przez dobre kilka minut.
-Jedyną rzeczą, która pamiętam z wioski są głowy Hokage – powiedział, w końcu podnosząc głowę i patrząc w niebo. –Gdy byłem mały pragnąłem, aby kiedyś zostać nim.
-W sensie Hokage?
-Teraz wiem, że to marzenie nigdy się nie spełni.
-Czemu? – spytała, na co Naruto spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
-To jest chyba jasne.
-Może nadszedł czas, abyś przebaczył ojcu. Wtedy to marzenie mogło by się spełnić.
-Już dawno przestałem marzyć – powiedział dalej patrząc się w niebo. – Ruszajmy!
----Tydzień później----
W Wiosce Ukrytej w Liściach trwały przygotowania do przyjęcia wielu gości. Każdy chciał wypaść jak najlepiej przed zagranicznymi gośćmi, a Egzamin był najlepsza okazją. Genini, którzy nie brali udziału w teście, mieli liczne zadania polegające na sprzątaniu wioski, czy dekorowaniu jej.
Minato jak zwykle rano, po przyjściu do gabinetu stał w oknie i patrzył się na wioskę. Powoli zbierał myśli i porządkował je, po czym siadał do wypełniania papierów. Na jego biurku ciągle znajdowało się zdjęcie jego syna i Kushiny.
Nagłe pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Do gabinetu wszedł Fugaku Uchiha, ojciec Sasuke jednego z najlepszych geninów i przyszłości wioski oraz Itachiego wygnańca i szpiega wioski.
-Fugaku? – spytał zdziwiony Minato. – Co cię do mnie sprowadza?
-Chce zabrać Sasuke na indywidualny trening.
-I przyszedłeś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
-Nie, jest jeszcze jedno.
-Co takiego?
-Dostałem wiadomość od Itachiego.
-Co pisze? – Minato od razu się wyprostował i spytał poważnym głosem.
-Pisze, że spotkał Orochimaru i mamy uważać na jinchuurikich na egzaminie.
-Jinchuurikich? Czy Akatsuki…
-Musimy być gotowi na atak.
-Rozumiem. Powiadom Shikaku, niech obmyśli jakiś plan, ale nie mów mu o Itachim.
-A o Orochimaru?
-O nim możesz mu powiedzieć.
Fugaku opuścił gabinet, a Minato odwrócił się na fotelu i spojrzał na niebo przez okno.

-Chyba nikt mnie już nie zaskoczy – powiedział do siebie.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Naruto - smoczy pustelnik -25.

Przepraszam za zwłokę, ale mam napięty grafik i nie mam czasu na pisanie. Nie wiem, kiedy uda mi się napisac kolejny rozdział, więc pewnie będziecie musieli poczekać.
 Rozdział 25.
Nastał nowy poranek. Ludzie w małej wiosce na północ od Ruin Wioski klanu Uzumaki, dopiero budziło się z błogiego snu. Wioska była położona w dolinie między dwoma górami. Obok niej płynęła rzeka.
 Równo z godziną 7 przez bramę wioski przebiegło kilka osób. Było widać, że bardzo im się spieszyło. Wioska była mała, ale był tu szpital i lekarz, który cieszył się dobrym mianem na świecie. Gdy tylko pokonali kilka uliczek i dotarli do szpitala, wbiegli do niego, jakby się w nim paliło.
Pielęgniarki, które były w recepcji, aż podskoczyły z zaskoczenia.
-Co to ma znaczyć!? – krzyknęła jedna z nich. – To szpital! – wydarła się na nich gniewnie.
-Pomóżcie mu! – krzyknęła rudowłosa kobieta, pokazując na nieprzytomnego blondyna na plecach mężczyzny. – Jest ciężko ranny.
-Wózek! – krzyknęła znowu kobieta, ale tym razem nie na przybyłych.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się z hukiem, a z Sali wybiegła pielęgniarka z wózkiem. Itachi posadził na nim Naruto, który po chwili zniknął z dwoma kobietami za drzwiami.
-Na piętrze jest bar, gdzie możecie poczekać.
Cała czwórka przez chwilę stała tam, ale po uzgodnieniu kilku spraw, udali się do baru, gdzie usiedli przy jednym stoliku.
-Wiedziałem, że Orochimaru coś musi kombinować – warknął Itachi.
-Ja też to wiedziałem, cholerny gad – dodał Nagato.
-Oby wyszedł z tego cało – powiedziała Konan.
-Wyjdzie – odparła Rei. – Na pewno.
-Ta rana nie była mała. Przez pewien czas może mieć niedowład ręki – dodał Uchiha.
-Bardziej się martwię, czy w jego ciele nie ma żadnej trucizny – powiedział Nagato.
Czas mijał im strasznie wolno. Każdy był pogrążony w swoich myślach, a najgorzej miała Rei. Kobieta będąc połączona z Naruto odczuwała część bólu co on. Ta część była bardzo mała, teoretycznie nie powinna nic czuć, a w tej chwili odczuwała ból jakby po uderzeniu pięścią.
Gdy wybiła 12, Nagato nie wytrzymał i wstał od stoliku. Podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w niebo. Ręce zacisnął w pięści, tak mocno, że prawie przebił sobie skórę paznokciami. Nagle poczuł dziwne mrowienie na palcu, na którym miał pierścień Akatsuki.
-Musimy wracać – powiedział odwracając się do reszty.
W tej chwili do baru wszedł lekarz. Na głowie miał niebieską chustkę zakrywającą jego włosy. Na twarzy miał pokaźną brodę. Na sobie miał niebiesko-białe ubranie, lekko brudne we krwi.
 -Wasz znajomy jest w ciężkim stanie. Zaleczyłem ranę na barku, ale w jego organizmie jest nieznana nam trucizna.
-Wiedziałem – powiedział do siebie  Nagato.
-Jeśli nie znajdziemy jakiegoś wyjścia umrze w ciągu tygodnia – poinformował ich lekarz.
-Co możemy zrobić? – spytała rudowłosa.
-Nie mam potrzebnej wiedzy na temat trucizn. Jedynym wyjściem jest Tsunade Senju.
-Wnuczka Pierwszego Hokage – powiedział czarnowłosy.
-Tak. Dwa dni temu była w naszej wiosce, słyszałem, że zmierza do Konohy. Wasz przyjaciel leży w Sali numer 2.
Lekarz odwrócił się i opuścił bar. Gdy wyszedł wszyscy zaczęli dyskutować. Dopiero po kilku minutach, niebieskowłosej udało się wszystkich uspokoić.
-Musimy wracać – powiedziała Konan. – Inaczej wszystko szlag trafi.
-Idźcie – powiedziała Rei. – Ja wyruszę w stronę Konohy, jeśli uda mi się ją dogonić, za nim dotrze do wioski, może uda mi się ją nawrócić.
-A co jeśli ci się nie uda? – spytał Itachi podniesionym głosem.
-Cos wymyślę.
-Dobra. Powodzenia – powiedział Nagato  i zniknęli w kłębie dymu.
Rei również opuściła bar. Po głowie ciągle chodziło jej imię wnuczki Boga Shinobi. W tym zamyśleniu dotarła do Sali, gdzie leżał Naruto. Stanęła przed łóżkiem i wpatrywała się w jego twarz. W tej chwili odczuwała wiele uczuć, czuła ciepło w swoim ciele i to nie tylko przez to kim jest.
Zacisnęła mocno dłonie na metalowej rurce, o którą się opierała. Gdy ją puściła, zobaczyła wgniecenie,  które zrobiła
-Uratuję cię – powiedziała cicho i zniknęła w słupie ognia.
Pojawiła się kilometr od wioski i natychmiast ruszyła biegiem w kierunku Konohy.

Leśną ścieżką szła blondwłosa kobieta o duży biuście. Na sobie miała granatowe spodnie i zielony płaszcz. Na czole miała coś przypominające mały diamencik.  Obok niej szła brunetka w czarnym kimono. Na rękach miała małą świnkę.
-Tsunade-sama – zaczęła brunetka.
-Tak Shizune? – odparła blondyna.
-To co pisał Jiraya-sama w liście o synu Yondaime Hokage. To prawda?
-Niestety tak. – odparła wnuczka Pierwszego spuszczając wzrok. – Choć nie chcę mi się w to wierzyć, że naprawdę on taki jest.
-Dlatego idziemy do Konohy?
-Tak. Minato chcę mieć mnie pod ręką jeśli dojdzie do walki.
-Kushina-san, pewnie przewraca się w grobie. Syn chce zabić ojca.
-Shizune! Nie powinnaś tak paplać. Nie wiemy co się stało, że Naruto tak się zachowuje.
Na szczęście Tsunade zobaczyła bramę wioski i przestała krzyczeć na swoją uczennicę. W bramie czekało kilka osób, w oddali poznała długie białe włosy i blondwłosy. Była pewna, że to Jioraya i Minato. Gdy były kilka metrów przed bramą, sanninka wyczuła kogoś za sobą. Stanęła i odwróciła się, podobnie zrobiła Shizune.
Przed nimi stała rudowłosa kobieta. Dyszała, a po jej twarzy spływały kropelki potu. Ubrana była w czarne getry i ciemną bluzę. Na plecach miała miecz z rękojeścią w kształcie paszczy smoka z czerwonymi ślepiami.
-Kim jesteś? – spytała blondynka, ale nie dostała odpowiedzi.
-Czy to ty jesteś Tsunade Senju? – spytała prostując się, a do Tsunade doszli dwaj mężczyźni z bramy.
-Kim jesteś i jak przedostałaś się przez barierę?! – spytał głośno Hokage, wychodząc przed szereg.
-Potrzebuję twojej pomocy – powiedziała do blondynki, ignorując pytanie Yondaime. – Mój przyjaciel został zatruty przez Orochimaru.
Na dźwięk imienia starego przyjaciela Tsunade i Jiraya doznali szoku. Minato dał znak ukrytym shinobi, aby otoczyli kobietę. Sześciu członków Anbu stworzyło krąg wokół rudowłosej.
-Nie… nie mogę – odparła Tsunade.
-Proszę. Pani musi nam pomóc.
-Jak się nazywa twój przyjaciel – powiedział białowłosy.
Oczy Rei rozszerzyły się ukazując swój kształt. Spojrzał na Hokage i nie wiedziała co powiedzieć.
-Te oczy – powiedział cicho Jiraya.
-Demon – wyszeptała przerażona Shizune.
-Brać ją! – krzyknął Yondaime.
-Nie mam czasu na twoje pieski! – krzyknęła rudowłosa.
Wokół jej rąk pojawił się ogień. Zrobiła obrót na pięcie, a ogień wystrzelił tworząc dwa strumienie, które odepchnęły Anbu. Członkowie elity padli nie przytomni kilkanaście metrów od Rei.
-Proszę tu chodzi o Naruto – powiedziała już spokojnie Rei.
-Na…Naruto – powiedział zdumiony Yondaime.
-Jeśli nam nie pomożesz to on zginie.
-Nie! Nie pomogę komuś kto źle życzy wiosce – odparła Tsunade, dając jasno do zrozumienia, że to koniec rozmowy.
Odwróciła się do niej plecami i zaczęła iść w stronę wioski.
-Myślałam, że Konoha to dobra wioska, ale widać Naruto ma racje. Jesteście siebie warci, najpierw sami sobie nastawiacie Naruto przeciw wam, a teraz nie chcecie mu pomóc – powiedziała Rei z pogardą w głosie i biegiem opuściła bramę wioski.
-Minato co ona miała na myśli? – spytała Tsunade.
-Cóż – zaczął blondyn ze smutkiem w głosie. – Naruto stał się tak przez moje zachowanie. Znienawidził mnie i wcale mu się nie dziwię. Chce mnie zabić.
-Ale jeśli umrze – zaczął Jiraya. 
-Tsunade proszę pomóż mu – powiedział Minato, łapiąc dłonie blondynki. – Uratuj go.
-Ale skoro on chcę cię zabić, to lepiej będzie jeśli to on umrze – powiedziała patrząc prosto w oczy Hokage. – Minato czy ty?
-Tak. Kocham go, wiem, że mi nie przebaczy, ale mimo to chce aby żył.
-Dobrze – odparła w końcu blondynka. – Shizune ruszamy! Musimy ją dogonić.
-Tak jest Tsunade-sama.
Kobiety od razu ruszyły biegiem, aby dogonić rudowłosą przyjaciółkę syna Hokage. Minato i Jiraya patrzyli w ciszy w znikające dwa cele.
-Jestem pewny, że to z nią podróżował, gdy go spotkałem w Kraju Fal – powiedział sanina, ale jego uczeń go nie słuchał.
Minato był pogrążony w swoich myślach. Rozmyślał nie tylko co się przed chwilą stało, ale co się stanie, gdy spotka swojego pierworodnego.
-„Jeśli to cię uszczęśliwi to jestem gotów umrzeć” – pomyślał odwracając się w stronę wioski. – Wezwij po nich medyków – rozkazał swojemu mistrzowi i zniknął w Żółtym Błysku.

Tsunade i Shizune dogonili Rei, po kilku godzinach. Na szczęcie saninki i jej uczennicy, Rei zatrzymała się, na polanie, aby odpocząć. Po szybkiej wymianie zdań, ucieszona rudowłosa prowadziła wybawienie dla swojego przyjaciela.
Kilka następnych dni było ponurych. Dotarcie do wioski między dwoma górami nie było wielkim wyzwaniem. Prawdziwe wyzwanie zaczęło się, gdy Tsunade wzięła się za leczenie zatrutego. Kobieta zajęła się tym od razu, gdy dotarli do wioski. Nawet nie przyglądała się mężczyźnie, nie miała na to czasu.
Shizune biegała w kółko podając lub przynosząc rzeczy, które chciała saninka. Rei stała w kacie  i czekała. Lewą ręką trzymała się za prawe ramię, a jej twarz wyrażała smutek.
W końcu po kilku godzinach Tsunade przystąpiła do ostatniego etap, który miał pozbyć się resztek trucizny z ciała blondyna. Wstrzyknęła do jego ciała antidotum.
-Teraz pozostało tylko czekać – powiedziała opadając na krzesło.
Przekręciła głowę, aby spojrzeć na twarz syna Yondaime. Wyglądał tak samo jak  ojciec, tylko miał dłuższe włosy. Shizune również zapatrzyła się w mężczyźnie siadając na wolnym krześle pod ścianą z drugiego końca Sali. Rei osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze.
Kobiety tak się zamyśliły, że nie zauważyły, że zrobiło się już ciemno. Równo z wybiciem północy, Naruto zaczął mrużyć oczy, aby po kilku sekundach je otworzyć. Najpierw patrzył się tylko w sufit. Gdy chciał przekręcił głową w lewo syknął z bólu.
-Nie ruszaj się – powiedziała Tsunade. – Ból po ranie w braku, będzie ci doskwierał przez kilka dni.
Blondyn przekręcił głowę w prawo, aby móc spojrzeć na rozmówczynię. Gdy ujrzał blondwłosą kobietę doznał szoku. Jego oczy rozszerzyły się, a jego usta otworzyły się lekko.
-Ja je sprowadziłam – powiedziała Rei. – To był jedyny ratunek.
-On wie? – spytał ochrypniętym głosem.
Rudowłosa domyśliła się, że chodzi o jego ojca.
-Wie – odparła kiwając głową.
Naruto wrócił do patrzenia na sufit, z jego wyrazu twarzy można było wyczytać, że nie jest z tego zadowolony.
-Może w końcu nadszedł czas, abyś się z nim pogodził – zaproponowała Rei, podchodząc do łóżka.
-Ni… - zaczął przerywając kaszlem. – Nigdy.
-Naruto, wiem, że zachował się według ciebie nie właściwie, ale w głębi serca czuję, że ty go…. – przerwała, aby spojrzeć w niebieskie oczy – kochasz.
Wypowiedź Rei zszokowała Tsunade, jak i jej uczennicę.
-Nie masz mu tego za złe…
-Nie chcę tego słuchać! – krzyknął blondyn ochrypniętym głosem.
Naruto zerwał się z łóżka i w mgnieniu oka poodpinał kabelki przyczepione do swojego ciała. Nim jednak uciekł, saninka dzięki swojej sile usadziła go, powodując silny atak bólu z okolicach barku.
-Siedź. Nie wolno ci się ruszać.
-Nie będziesz mi rozkazywać – burknął Naruto, rozpoczynając wojnę na gorszy wzrok.
-A właśnie, że będę! Minato kazał mi cię uleczyć i zrobię to nawet jeśli tego nie chcesz.
-„Kazał jej mnie uzdrowić?” – spytał sam siebie blondyn.
Jego oczy znowu się rozszerzyły, ale tylko na sekundę. Szybko się ogarnął, a na jego twarzy znowu była tylko obojętność.
-Nie obchodzi mnie to. Jego rozkazy nie sięgają mnie. Jednie co może zrobić  to rozkazać mnie zabić – powiedział wstając z łóżka.
Ta odpowiedź kompletnie zbiła z tropu Tsunade. Kobieta nie wiedziała co mu odpowiedzieć.
-Ale… - zaczęła, ale spostrzegła się, że mężczyzny już nie ma w Sali.
Kobiety zostały same. Shizune wpatrywała się w swoją mentorkę, myśląc co teraz będzie. Natomiast Rei stała zszokowana takim zachowaniem Naruto. Rudowłosa zastanawiała się czemu blondyn tak się zachował. Doskonale wiedziała co czuje syn Yondaime, ponieważ są połączeni, ale mimo to nie mogła rozgryźć Uzumakiego. Po kilkunastu sekundach Rei opuściła salę, w celu znalezienia Namikaze.  
Naruto mając na sobie tylko swoje spodnie wybiegł ze szpitala. Odbiegł od budynku na kilkanaście metrów i zatrzymał się. Zaczął się rozglądać, próbując zrozumieć, gdzie się znajduje.
-Naruto czekaj! – krzyk dochodzący od strony szpitala zwrócił jego uwagę.
-Co? – spytał, gdy Rei dobiegła do niego.
-Czemu… czemu tak się zachowujesz?
-Ponieważ taki jestem – odparł odwracając się do niej plecami.  – I nie zmienisz tego, nieważne jak byś się starała.
-Wiem, jaki jesteś uparty – odparła uśmiechając się. – Co zrobisz z nimi? – spytała spoglądając w okno, w którym stała Tsunade.
-Nic, niech sobie robią co chcą.