czwartek, 29 listopada 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 45.

Naruto - smoczy pustelnik - 45.

Pewien blondyn okryty w brązowy płaszcz siedział przy dogasającym się ognisku.  Obok leżało trzech mężczyzn. Byli poowijani bandażami, a ich ubrania były nadpalone.

Pierwsze promienie słońca padały na twarz niebieskookiego. Wiatr zawiał mocniej poruszając jego włosami.

-”Nie mogę na nich czekać” - pomyślał wstając.

Mężczyzna stworzył klona, a sam ruszył w dalszą drogę. Obrał za kierunek Pałac Kapłanki Kraju Demona.

Biegnąc przez las rozmyślał o tej całej misji i ponownym spotkaniu tego szpiega.

Gdy słońce górowało na niebie w oddali mógł już zobaczyć zarys zamku. Tym co go zmartwiło był unoszący się dym wokół zamku.


------Wcześniej, zamek Kapłanki-------

Wróg był już prawie u bram. Ochroniarze Kapłanki i straż zamku mieli pełne ręce roboty. Najgorzej miał Hatake Kakashi. Jonin z Konohy i kapitan drużyny 7, która robiła za ochronę Kapłanki.

Syn Białego Kła musiał objąć dowództwo, a rany po walce z dwójką sługusów ich wroga jeszcze do końca się nie zagoiły. Miał nadzieję, że posiłki poradziły sobie z wrogiem i zaraz tu będą.

-Pośpieszcie się! - krzyknął sfrustrowany Kakashi.

Jego siwe włosy lekko jakby przyklapły. Oko samo mu się przymykało, a ruchy były lekko spowolnione.

-Sensei - powiedziała czarnooka blondynka - musisz odpocząć. Od tamtej walki nie spałeś.
-Dam radę Suzuko - odparł Hatake posyłając uczennicy uśmiech.
-A jak nie dasz? Nie mamy pewności czy posiłki zdążą na czas. A jak będziemy musieli walczyć sami.
-Nie martw się. Kazałem tak zestawić pułapki, abyśmy jak najdłużej mogli wytrzymać.
-Ale sensei ich jest cała armia, a nas? Oprócz ciebie i nas mało kto miał tu do czynienia z walką na śmierć i życie.

Hatake westchnął. Musiał przyznać uczennicy rację. To była wojna, na której była potrzebna armia, a nie jedna drużyna shinobi.

-Gdyby tu był Minato-sensei albo ktoś taki jak on - powiedział siwowłosy patrząc na błękitne niebo.
-Co masz na myśli? - zapytała zdziwiona blondynka.
-Ktoś kogo można uznać za jednoosobową armię. W czasach wojny twój ojciec był postrachem wśród wroga.
-Ktoś taki jak braciszek Naruto?
-Na przykład.
-To chyba będziemy mieć szczęście.
-Czemu? - spytał jonin nic nie rozumiejąc.
-Kyubi powiedział, że wyczuwa chakre Naruto-sana.
-Naruto-sana? - powtórzył niedowierzając.
-Tak powiedział. Nie wiem czemu go tak zatytułował ale powiedział, że niedługo powinien tu być.

Nim Kakashi coś odparł kilka kilometrów od zamku w miejscu, gdzie stacjonował wróg nastąpiła potężna eksplozja. Kopuła ognia była wielka, a żar ognia było czuć nawet u nich.



------Naruto-----
Cały czas biegł nie zwalniając tempa. Zaczął wyczuwać wielkie zbiorowisko chakry. Do zamku miał już kilka kilometrów. Ostatni raz odbił się od konara drzewa i wyleciał spośród liści na wielką polanę.

Zamek znalazł się w jego zasięgu wykrywania. Czuł z niego zbiorowisko dużej i specyficznej chakry.

-”Suzuko” - pomyślał chłopak lądując między namiotami. -Namioty? - zapytał sam siebie rozglądając się.

Naruto znalazł się na samym środku obozu wroga. Każde spojrzenie było skierowane na niego.

-Konoha! - ktoś krzyknął z całych sił i podniósł alarm.

Naruto opuścił głowę i walnął się dłonią w czoło.

-Rety - powiedział kiwając głową na boki. - Ja to mam pecha.

Gdy mówił sam do siebie, ktoś zza jego pleców wyskoczył z kataną w powietrze. Gdy katana miała przeciąć blondyna ten obrócił się na pięcie, a wróg go minął. Następnie zrobił salto do tyłu przeskakując nad kimś innym. Naruto sprawnie wykorzystywał zdolności sensoryczne i swoje inne umiejętności.

Wokół niego zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi z bronią w dłoniach. Nie wyczuwał od nich dużych ilości chakry, ale sama ich ilość było niepokojąca.

Uzumaki odsunął się szybko w bok unikając topora. Następnie złapał rękojeść włóczni wyrywając ją komuś i łamiąc ją na pół.

-Chyba nie macie tu shinobi - stwierdził Naruto mówiąc głośno. - Koniec tej zabawy!

W jednej sekundzie Naruto przywołał swój miecz i uwolnił swoje pokłady życiowej energii. Jego chakra była wyczuwalna z daleka, a już na pewno dla wprawnych joninów czy jinchurikich.

Większość ludzi sparaliżował strach. Ich bronie upadały na ziemię jedna po drugiej. Tylko nieliczni byli w stanie dalej walczyć.

Ci co dalej rzucali się na Uzumakiego padali martwi na ziemię jak muchy. Zielona trawa była bordowa od ich krwi.

-Jeśli chcecie żyć wynocha stąd! - wrzasnął na cały głos.

Razem z krzykiem uwolnił swoją złą aurę. Chęć mordu była prawie widoczna gołym okiem. Ludzie zaczęli uciekać w kierunku lasu, aby tylko znaleźć się poza jego zasięgiem.

Po kilku minutach na polanie zostały dwie osoby. Jedną był Uzumaki Namikaze Naruto. Naprzeciw niego stał czarnowłosy mężczyzna. Miał na sobie czarne spodnie i czarny rozpięty płaszcz ukazujący jego tors. Naruto wyczuwał w nim coś dziwnego.

-Widzę, że nie mam do czynienia z byle kim. Jestem Yomi, sługa Moryo. Prawdziwego władcy tego świata.
-Jesteś głupim wyznawcą czegoś czego nie ma? - zakpił Naruto.
-Głupcze! - krzyknął zdenerwowany Yomi. - Moryo to nasz władca. Gdy dostanie to czego chce jego królestwo nie będzie miało końca. Zabiję kapłankę, a tą którą wskrzesiła oddam mojemu panu!
-Jesteś chorym psychopatą - powiedział Uzumaki, ale wróg go nie słuchał.

Yomi patrzył się w niebo i rozłożył ręce. Jego powieki dziwnie drgały.

-Jak sobie życzysz panie - powiedział cicho czarnowłosy. -Mój Pan zdecydował, że sam Cię zabiję.

Mężczyzna wyjął z rękawa skalpel i rozciął sobie brzuch. Z cięcia zaczęło wydobywać się fioletowe światło, a chakra w nim zaczęła dziwnie się zachowywać.

Nagle w Naruto uderzyła jakaś fioletowa paszcza smoka. Oczy świeciły się na czerwono, a cały twór był połączony z ciałem czarnowłosego.

-Co to ma być?! - krzyknął zdezorientowany Naruto.

Blondyn musiał robić uniki przed paszczą z chakry.

-To jest właśnie moc mojego władcy! - krzyknął Yomi.
-To jakiś smok czy co?

Nagle paszcza zaprzestała ataku i zatrzymała się w miejscu. Przed pyskiem zaczęła zbierać fioletowa chakra w kształcie kuli. Naruto w ostatniej chwili zrobił unik przed laserem, który ściął wszystko co trafił.

-”Nie mam szans przejść do walki wręcz.”

Rozmyślania blondyna przerwało pojawienie się jeszcze kilku takich stworów. Sześć paszcz było skierowane wprost na Naruto.
-Cholera - zaklął cicho Namikaze. - Muszę czymś go zaatakować.

Naruto zaczął szybko przygotowywać się do wykonania swojej najsilniejszej techniki. Sięgnął po moc, którą niegdyś otrzymał.

Jego skóra zamieniła się w łuski, włosy się zjeżyły, oczy stały się jak u demona, a paznokcie stały się pazurami. Wokół niego pojawiały się języki ognia.
Na jego prawej dłoni zaczęła pojawiać się złota kula. Gdy osiągnęła swoja wielkość wokół jej uformowały się dwa okręgi z ognia.

-Katon:Oko Smoka!

Wrzask Uzumakiego rozszedł się po całej polanie po czym nastąpiła potężna eksplozja. Kopuła ognia była widoczna z zamku. Ogień niszczył wszystko na swojej drodze.
 
Drzewa, trawa, jakieś krzewy. Wszystko zostało zamienione w popiół. Całość trwało raptem kilkanaście sekund. W powietrzu roznosił się krzyk mężczyzny. Gdy wszystko znikło Naruto widział tylko czarny płaszcz znikający za drzewami.

Blondyn już miał ruszać w pogoń, ale dostał ataku paraliżu. Padł na kolana próbując nie zemdleć. Jego oddech stał się głęboki i szybki. Na ziemię kapały krople potu z czoła mężczyzny. Po prawej dłoni spływała strużka krwi.

Naruto wspomógł się rękami i przewrócił się do siadu.

-Cholera! - krzyknął zdenerwowany. -”Czemu nie mogę użyć całej mocy. Ciągle coś ją blokuje.”

Po kilku minutach zaczął wyczuwać kilka chakr zbliżających się od strony zamku.




Takie małe info na koniec jeśli ktoś w ogóle czyta. Na nastepny rozdział nie będziecie musieli długo czekać. Pojawi się w sobote wieczorem ewentualnie niedzielę rano. Mam nadzieję, że się podobało.

czwartek, 22 listopada 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 44.

Przepraszam za takie opóźnienie ale po prostu nie miałem weny do pisania. Co do następnego rozdziału to nie wiem czy pojawi się w tą niedzielę. Zapraszam do czytania.


Naruto - smoczy pustelnik - 44.

Czwórka mężczyzn siedziała wkoło ogniska gdzieś na małej polanie pośrodku lasu. Trzech z ochraniaczami Wioski Mgły i typowymi strojami dla ich wioski żwawo o czymś dyskutowało. Czwarty mężczyzna o spiczastych blond włosach siedział na pieńku i wpatrywał się w ogień.

Jego niebieskie oczy były lekko zamglone. Łatwo było stwierdzić, że jest tu tylko pusta skorupa, a jego myśli błądziły nie wiadomo gdzie. W ogóle go nie obchodziła obecna sytuacja i misja, którą właśnie wypełniał.

-Naruto-san - powiedział jeden mężczyzna próbując przywrócić blondyna do żywych.

Po lekkim potrząśnięciu go udało się go przywrócić na ziemię. Blondyn zamrugał kilka razy i spojrzał na każdą twarz po kolei.

-Rozmawiamy o naszej wspólnej misji w Kraju Demona - zaczął ten co przywrócił Naruto do żywych.
-Chcemy wiedzieć czy Konoha jeszcze kogoś wyśle - dodał drugi.
-Nie wiem. Nie pytałem o to Hokage.
-Jak to? Wysłał tylko jednego Jonina? Czemu akurat Ciebie?

Naruto opuścił głowę i westchnął.

-O to samo mogę zapytać was. Czemu akurat wy zostaliście wysłani?
-Bo jesteśmy najlepsi - odpowiedział ostatni z Joninów Kiri.
-To jest również odpowiedź na wasze pytanie. Jestem najlepszy.

Dalsza część rozmowy zeszła na temat misji i planu dostania się do Pałacu. Czekała ich długa droga, która za pewne była niebezpieczna.

-Naszym celem jest dotarcie do Pałacu i ochrona Kapłanki i jej poddanych.
-Nie lepiej zaatakować wroga od tyłu, gdy się tego nie spodziewa? - zapytał Uzumaki.
-Nie wiemy kto to jest i gdzie dokładnie się ukrywa.
-Musimy czekać, aż sam zaatakuje.
-Tak. Dlatego musimy się spieszyć. Nie wiadomo co nas czeka po drodze.
-Więc nie traćmy czasu! - powiedział Naruto przeżywając swoją katanę. -Chyba nawet wiem kogo zapytać o ich przywódcę.

Blondyn odwrócił się w kierunku lasu przyjmując pozycję bojową. Po chwili zza drzew wyszły dwie osoby. Kobieta i mężczyzna. Kobieta miała różowe włosy i szmaragdowe oczy, które były dziwnie rozszerzone. Cała była zakryta bordowym płaszczem. Mężczyzna miał jakieś dwa metry wzrostu i był bardzo umięśniony. Miał blondwłosy sięgające do karku i czarne oczy.

-Nasz informator dobrze powiedział, że są wysłane dwie grupy - powiedział nagle mężczyzna.
-Kim jest wasz szef i ten informator? - powiedział jeden z joninów Mgły.
-Po co ci ta wiedza skoro umrzesz tak jak i ci z Konohy. Nasz pan dostanie Kapłankę i tą dziewuchę, którą wskrzesiła.
-Zobaczymy! - krzyknął Naruto.

Uzumaki ruszył biegiem z kataną na wroga. Dziewczyna szybko złożyła kilka pieczęci i mrucząc coś pod nosem wydmuchnęła wielką falę ognia, akurat gdy Naruto był kilka metrów od nich. Namikaze nie miał szans na unik.
W oczach joninów Kiri był szok i niedowierzanie. Natomiast na twarzy wrogiego mężczyzny był kpiący uśmiech.

Nim ogień zgasł Naruto wybiegł z niego i ciał poziomo klatkę piersiową mężczyzny. Na jego twarzy był szok i grymas bólu. Rana była zbyt płytka, aby go zabić.

-”Kupa mięśni” -pomyślał Naruto.
-Katon:Ognista Kula! - różowowłosa znowu użyła jutsu celując w Uzumakiego.

Namikaze wbił miecz w ziemię i złożył kilka pieczęci.

-Katon:Ognista Fala!

Dwa potężne ogniste jutsu zderzyły się i spowodowały silnych wybuch. Płomienie szalały po całej polanie. Dym zasłonił wszystkim widok. Jonini z Kiri rozdzielili się, aby okrążyć wroga. Naruto stał z mieczem w dłoniach i czekał na jakiś ruch. Był jeszcze spowity przez dym, a chakre wyciszył tak bardzo jak tylko mógł.

Nagle stało się coś czego się nie spodziewał. Tuż przed nim pojawił mężczyzna, którego pociął przed chwilą. Ledwo zdążył podnieść gardę przed jego pięścią, która była cała czarna.

Uderzenie zwaliło Uzumakiego z nóg. Przekręcił się kilka razy po ziemi i szybko wstał podpierając się o miecz.

-Ukrywanie się w dymie i wyciszanie chakry nic ci nie da. Znam jeden z najstarszych sposobów wykrywania obecności.
-Ciekawe. Czyżby to było połączenie wszystkich zmysłów, aby wykryć przeciwnika? - zapytał Naruto lekko zmieszając przeciwnika.

Nagle niebieskooki pojawił się przed wrogiem i ciał od góry po skosie. Końcówka miecza zatopiła się w ciele blondyna.

-Nie jesteś na wysokim poziomie. Odpowiednio wytrenowana umiejętność pozwala wyczuć zamiar przeciwnika prawie tak jak Sharingan.

-Katon:Ognisty Smok!
-Suiton:Wodny Smok!

Naruto odskoczył od wroga i zerknął na bok. Dwa jutsu zderzyły się niwelując się nawzajem czego wynikiem były obłoki pary.

-Może na taką nie wygląda ale posiada bardzo silny Katon.
-Nie tak silny skoro nic mi nie zrobił.

Naruto odwołał swój miecz i zaczął składać pieczęcie.

-Katon:Ryk Smoka!
-Doton:Błotnista Ściana!

Ziemne jutsu nie miało szans z Techniką Uzumakiego. Ściana rozwaliła się na mnóstwo kawałków. Mężczyzna został pochłonięty przez ogień. Gdy ogień zgasł wróg był dobre dwadzieścia metrów dalej, leżąc na końcu wielkiego rowu. Był cały poparzony i ledwo oddychał.

-Leż tam chwilę - powiedział Naruto i ruszył w kierunku reszty.

Gdy dotarł do miejsca drugiej walki zobaczył, że cały oddział z Mgły leży nieprzytomny. Mieli poparzenia w różnych stopniach. Ziemia była tu spalona i jednocześnie zalana. W powietrzu unosiły się jeszcze obłoki pary.

-Gdzie jest Zak? - spytała wrogo nastawiona dziewczyna. -Co mu zrobiłeś?
-To co ty moim towarzyszom - odparł spokojnie blondyn.
-Ty…

Dziewczyna szybko zaczęła składać pieczęcie, ale mocny uścisk na nadgarstkach powstrzymał ją od złożenie ostatniej.

-Może ty będziesz mądrzejsza i odpowiesz mi na pytanie po dobroci - powiedział Naruto zimnym tonem.

Jej oczy na chwilę się rozszerzyły, po czym na jej twarzy pojawiła się złość. Szybkim ruchem chciała kopnąć Namikaze w twarz ale ten się uchylił. Wykonała obrót i spróbowała drugą nogą, ale i ta przeleciała kilka milimetrów od twarzy niebieskookiego. Dziewczyna była zaskoczona jak odczytywał jej ruchy.

-Korzystam z tej samej techniki wykrywania co ten cały Zak. Tylko że ja potrafię wyczuć zamiary wroga co z dobrym refleksem daje taki efekt.

Blondyn wykonał kopnięcie z obrotu posyłając dziewczynę na ziemię. Różowowłosa szybko się podniosła i sięgnęła po broń.

Dziewczyna spojrzała zła w błękitne oczy i rzuciła się z kunaiem na blondyna. Nim się spostrzegła jej broń była przecięta na pół. Kunai upadł na ziemię, a przez jej klatkę piersiową przebiła się katana Uzumakiego.

Naruto trzymał miecz, którym przebił serce dziewczynie, dopóki ta nie upadła na kolana. Z jej ust ciekła strużka krwi, a oczy powoli się zamykały.

Po chwili Naruto został na polanie sam. Wrogowie nie żyli, a jego towarzysze okazali się nieco słabsi niż sądził. Stworzył kilka klonów, które zajęły się joninami z Kiri.
Po kilkunastu minutach ciała były spalone, jego towarzysze byli opatrzeni, a sam Uzumaki siedział przy ognisku.

Znowu wyglądał na nieobecnego, tylko tym razem udawał takiego. Był profesjonalistą w swoim fachu i wiedział, że w każdej chwili ktoś może zaatakować ich drugi raz.

Dokładnie zwracał uwagę na dalszą okolicę, trochę przy tym ignorując to co się dzieję blisko niego.

Nagle przechylił głowę w bok tuż przed lecącym w jego stronę kunaiu.

-Całkiem nieźle Naruto-san - powiedział jakiś mężczyzna siadając po drugiej stronie ogniska.
-Czemu znowu się widzimy? - zapytał spokojnie otwierając oczy.

Znajome szare włosy i brązowe włosy. Łagodny wyraz twarzy z lekkim uśmiechem.

-A gdzie twoje towarzyszki?
-Podróżują do następnego celu. Nie możemy siedzieć na miejscu.
-A ty jesteś tu - stwierdził Naruto.
-Uznałem, że jako małą rekompensatę i w podziękowaniu, że ich nie zabiłeś, gdy miałeś okazję dam ci radę.
-Jaką?
-Ten którego szukasz… lepiej na niego uważaj. To szaleniec, który zrobi wszystko by zabić kapłankę. Chce wykorzystać moc jakiegoś starożytnego bóstwa czy demona.
-Teraz tym bardziej muszę go zabić.
-Rozumiem - powiedział szarowłosy lekko się uśmiechając. - Jeśli nie zmienił swojego kursu to powinniście się zejść pod Pałacem w tej samej chwili.

niedziela, 11 listopada 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 43.

Naruto - smoczy pustelnik - 43.

Dostali zlecenie i właśnie je wykonują, a oni zawsze robią co do nich należy. Oczywiście za odpowiednią opłatą. Tak działają najemnicy. Przeważnie zlecenia są bardziej poważne od tego, ale zlecenie to zlecenie.

Trzy osoby całkowicie zakryte płaszczami. Specjaliści od szpiegowania. Nikt nie wiedział kiedy był przez nich obserwowany.

Słońce już zachodziło co trochę ułatwiało im zadanie. Obserwowali blondwłosego mężczyznę już jakiś czas. Przeważnie po kilka godzin dziennie, ale dzisiaj kończyli.

-Co z niego za shinobi skoro nie wie, że jest obserwowany? - powiedziała jedna osoba.

Po głosie można było rozpoznać, że to była kobieta.

-Choć trzeba przyznać, że zna się na walce kataną - dodała po chwili.

Blondyn wykonał ostatnie pchnięcie i pozwolił upaść katanie na ziemię. Był spocony i zmęczony, a jego ubranie było brudne. Usiadł na ziemi, aby złapać oddech. Schował pod powiekami swoje błękitne oczy.

Zaczął wyrównywać swój oddech. Postanowił skupić się na uczuciu, które nie dawało mu od jakiegoś czasu spokoju. Gdy odpowiednio się skoncentrował na otoczeniu zaczął wyczuwać chakre.

Kilka skupisk, które były bardzo dobrze zamaskowane.

-Obserwują mnie od dłuższego czasu, a ja dopiero teraz to zauważyłem - powiedział szeptem to siebie.

Złość zaczęła się w nim gotowość. Nie tyle co na nich co na siebie samego. Uważał się za silnego shinobi, a tu taki błąd. Błąd, który odpowiednio wykorzystany mógł być powodem śmierci jego lub kogoś z jego otoczenia.

Natychmiast pobudził w sobie chakre i nim trójka podglądaczy się spostrzegła, blondyna nie było na polanie. Wszyscy doznali szoku.

Gdy przyjmowali zlecenie dostali szczątkowe informację o ich celu. W dodatku szybko doszli do swoich wniosków z obserwacji, a tu nagle takie zaskoczenie.

-Radzę wam się nie ruszać!

Głos zimny jak u mordercy przeszył ich i wywołał ciarki na plecach. Wszyscy spojrzeli na źródło głosu. Obserwowany blondyn stał między dwoma osobami. Jednej przyłożył katane do gardła, a drugiej kunaia.
Jedna osoba była bezpieczna, która okazała się jedynym mężczyzną w tym teamie.

Mężczyzna przyznał, że jeszcze nigdy nie bał się tak jak teraz.

-Spokojnie - powiedział podnosząc dłonie do góry - nie rób im krzywdy.
-Gdybym chciał was zabić już byście tu leżeli martwi.

Mężczyzna zdjął kaptur. Oczom blodnyna ukazał się szarowłosy mężczyzna po trzydziestce i brązowych oczach.

-Schowaj broń i porozmawiajmy.
-Zastanowię się, gdy one będę zdejmować kaptury. Obserwowaliście mnie dosyć długo nie prawdaż?
-”Wiedział o nas?” - pomyśleli wszyscy jednocześnie.
-Domyślałeś się o nas?
-Dobre pytanie - odparł błękitnooki. -Ale ja mam lepsze, które pewnie już znasz.

Naruto schował kunaia i się cofnął. Katanę nadal miał w dłoniach. Dwie pozostałe osoby zdjęły kaptury. Były to dwie kobiety. Jedna była młoda miała może niecałe dwadzieścia lat i krótkie, czarne włosy. Druga była chyba w wieku mężczyzny. Miała włosy w kolorze ciemnego blondu. Obie miały zielone oczy.

-Zlecenie - powiedział wprost mężczyzna. - Zwykła fucha, aby zarobić trochę grosza.

Blondyn nie wiedząc czemu uwierzył w te słowa. Instynkt mu mówił, że nie mieli złych zamiarów.

-Kto? - zapytał krótko chowając katane do pieczęci na nadgarstku.
-Nie mogę ci tego zdradzić. Taki zawód, ale ta osoba ma wobec ciebie jakieś plany w niedalekiej przyszłości.
-Kto to i co to za plany?
-Nie sądzisz chyba, że ci to powiemy - powiedziała młodsza kobieta i rzuciła bombę dymna pod nogi.

Wybuch wypełnił okolicę dymem. Blondyn szybko odskoczył, aby nie wdychać nieznanego dymu. Gdy wiatr rozwiał dym po nieznajomej trójce nie było śladu. Od razu zaczął próbować wykryć ich chakre, ale nic to nie dało.

Wściekły na siebie uderzył pięścią w drzewo. Jego chakra buzowała i była bardzo łatwo wyczuwalna. Jego cios zrobił w korze głębokie wgniecenie.

-Cholera!

-Naruto?

Zza drzew wyszedł siwowłosy mężczyzna o zakrytym jednym oku i założonej masce na twarz. Jego widoczne oko wyrażało zaniepokojenie.

-Kakashi - mruknął cicho blondyn.
-Co się stało?
-Odkryłem, że byłem szpiegowany przez jakiś czas i uciekli mi.
-Szpiegowany? Przez kogo.
-Przez kogoś kto się w tym specjalizuje. Trzy osoby. Mężczyzna i dwie kobiety.
-Widziałeś ich?
-Tak rozmawiałem chwilę z nimi zanim mi uciekli.
-Co powiedzieli?
-Że to zwykle fucha i ich zleceniodawca ma do mnie plany w niedalekiej przyszłości.

Kakashi lekko zaniepokoiło to wszystko. Jeśli mieli szpiegów w wiosce mogło stać się coś złego. Pytanie tylko jak ich mieli znaleźć. Jego dumanie przerwał ruch młodego Namikaze.

-Gdzie idziesz?
-Do ojca. Muszę sprawdzić książkę bingo. Teraz i tak ich nie znajdę. Nie czuję nawet ich zapachu co dopiero mówiąc o chakrze.
-Muszą znać się na rzeczy.

Naruto szybko udał się do gabinetu ojca. Dostał tam odpowiedź w książce bingo, ale tylko jej część. W książce były tylko ich zdjęcie i szczątkowe informacje. Stał w miejscu.

Późno w nocy dotarł do domu. Błądził długo po wiosce pogrążony we własnych myślach. W końcu po północy olał wszystko i poszedł spać.

O 10 stał już w gabinecie ojca. Lekko niewyspany co było widać. Włosy lekko oklapnięte i zmęczony wyraz twarzy.

-Naruto czy ty mnie słuchasz? Tłumaczę Ci szczegóły misji.
-Nie - odparł, a Yondaime załamał ręce. - Nigdy nie słucham szczegółów. Są zbędne.
-”Normalnie jak matka” - pomyślał Minato. -Masz zwój i znikaj.

Uzumaki złapał zwój, skinął głową i wyszedł z gabinetu. Gdy tylko drzwi się zamknęły Hokage otworzył szufladę biurka i wyjął zdjęcie. Jednocześnie zaczął rozmyślać co by było, gdyby wszystko potoczyło by się wtedy inaczej.

-Ehh, czasami mam już dość - powiedział do siebie.

Sekundę później do gabinetu wpadła jego córka Suzuko wraz z drużyną.

-”Jeny’ - jęknął Minato. -”Miałem im znaleźć misję.”

Naruto w tym czasie udał się do swojego domu. Spakował to co uznał za potrzebne do misji i ruszył do Ichiraku na posiłek.

W barze było kilku cywili i shinobi wioski. Blondyn usiadł przy barze od strony ściany i czekał, aż ktoś podejdzie.

-Ohayo. Co podać?
-Ohayo. Poproszę trzy razy duży Ramen.
-Już podaję.

W czasie, gdy jego posiłek był przygotowywany rozglądał się po całym pomieszczeniu. Trwało to chwilę, bo jego uwagę przykuła rozmowa shinobi siedzący obok.

-Słyszałeś o wydarzeniach w kraju demona? - spytał jeden mężczyzna drugiego.

Naruto szybko przeanalizował wypowiedziane zdanie i stwierdził, że nic o tym nie słyszał. Blondyn zaczął z uwagą przysłuchiwać się szeptom ninjy Konohy.

-Podobno jakiś wrogi shinobi zbuntował przeciw Najwyższej Kapłance i chcę ja zgładzić.
-Ciekawe dlaczego?
-Podobno kapłanka miała dar ożywienia jednej osoby. Ktoś chciał to wykorzystać, ale coś się stało i chcę ja zabić. Byliśmy w tym kraju w jednej z wiosek na misji. Sytuacja nie jest tam za ciekawa.
-Nasz Hokage zapewne kogoś tam wyśle.

Naruto już więcej nie słuchał. Dowiedział się dość. Wyszedł z baru i ruszył do Głównej Bramy. W prawdzie mógłby zażądać innej misji, niż dostarczenie zwoju do Wioski Mgły. Na przykład ta misja w Kraju Demona byłaby bardzo ciekawa, ale uznał, że taka spokojna misja dobrze mu zrobi.

Od razu wskoczył na drzewo i średnim tempem podróżował w kierunku celu misji.
Czas do granicy minął mu szybko. Dopiero gdy ją przekroczył miał lekko pod górkę. Słabo znane terytorium utrudniało mu podróż.
Mimo to należał do ludzi, którzy nic sobie nie robią z takich rzeczy. Cały czas parł do przodu, aby jak najszybciej móc wrócić.

Pod bramą wioski został szybko odprawiony. Gdy shinobi Mgły zobaczyli pieczęć Hokage od razu zabrali Uzumakiego do gabinetu ich Kage.

Mizukage okazała się kobieta. Piękna, młoda rudowłosa kobieta o zielonych oczach. Przez ułamek sekundy jego wzrok padł na jej dekolt, ale szybko wrócił do patrzenie jej w oczy.

-Witaj Mizukage-sama - powiedział Naruto kłaniając się. -Mam wiadomość do Hokage.
-Więc to jest syn Yondaime Hokage - powiedziała Mizukage uśmiechając się. -”Przystojniak.”

Naruto odpieczetował zwój i podał go Mei. Kobieta odebrała go i otworzyła. Jej wzrok jak i wyraz twarzy stał się poważny. Naruto w tym czasie oglądał sobie gabinet i obserwował Mizukage.

-Rozumiem. Jutro zbiorę drużynę, która zabierzesz do pomocy w Kraju Demona.

Naruto doznał szoku po tych słowach. Nie przypominał sobie aby, miał zmierzać do tego kraju. Momentalnie strzelił sobie w myślach mocnego liścia. Szczegóły misji. Jego ojciec coś mówił o jakimś kraju, ale on akurat myślał o pewnej kobiecie.

niedziela, 4 listopada 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 42.

Naruto - smoczy pustelnik - 42.

Nadeszła przez wszystkich długo wyczekiwana wiosna. Okres, w którym wszystko budzi się na nowo. Idealny czas, aby coś zmienić.
Na ogół jest to wesoły czas. Wszystko jest piękne, powietrze jest świeże, a każdy jest szczęśliwy, że zima minęła.

Dzień jak co dzień otworzył kluczem drzwi do swojego gabinetu. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Jego wzrok szybko przeleciał po całym pomieszczeniu. Zatrzymał się na oknie i widoku na Głowy Hokage. Stał tak w zamyśleniu dłuższą chwilę.

Przymknął powieki chowając smutny wzrok. Po jego poliku spłynęła pojedyncza łza. Podszedł bliżej swojego biurka i usiadł na fotelu.

Minato Namikaze od kilku miesięcy był smutny. Właśnie odkąd jego syna zaginął był przygnębiony i zły na siebie, że go puścił na ten niby trening.

Z każdym dniem tracił nadzieję, że Naruto się odnajdzie. Gdy znaleźli ślady walki daleko od wszelkiej cywilizacji wiedział, że brał w tym udział jego syna. Po prostu to czuł.

Chcąc nie chcąc musiał wziąć się do swojej pracy. Na jego biurku była sterta papierów do przejrzenia. Czekały jeszcze misje do rozdania i wysłuchanie raportów z już wykonanych.

Przede wszystkim musiał znaleźć jakąś misję dla drużyny jego córki. I to nie byle jaką. W końcu Team 7 składał się już z trzech Chuninów i Jonina. Odkąd Naruto zaginął Suzuko zmieniła się trochę na gorsze. Mocno to przeżyła.

Słońce na dobre wyszło nad Konohę. Od dawna nie było tak pięknego dnia. Wyglądało to jakby pogoda zwiastowała nadejście czegoś dobrego.

Team 7 zebrał się o umówionej godzinie pod budynkiem administracyjnym. Nawet Kakashi za dużo się nie spóźnił. Cała drużyna nie zmieniła się zbytnio przez te kilka miesięcy. Wyjątkiem była właśnie blondwłosa Suzuko. Jej spojrzenie stało się trochę chłodne, a twarz już dawno nie pokazywała uśmiechu.

W tym czasie przez bramę przechodziła zakapturzona postać. Jej brązowy płaszcz i kaptur doskonale zasłaniały całe ciało. Szedł główna ulicą nie zwracając na nikogo uwagi.

Natomiast on powodował małe poruszenie. Biła od niego tajemniczość i pewność siebie. Kilku joninów zainteresowało się tym.

Naprzeciw niego stanęła trójka shinobi z Konohy. Dwóch mężczyzn i kobieta. Czarnowłosa miała na sobie białą sukienkę z białymi i czerwonymi dodatkami. Jej oczy nie były normalne. Wyróżniały się na tle innych. Były czerwone z czarnym kręgiem.

Pierwszy mężczyzna miał ciemne włosy i standardowy strój jonina. Przy pasie miał przewieszoną chustę ze znakiem Kraju Ognia. W ustach miał papierosa.

Ostatnia osobą był mężczyzna o czarnych włosach. Miał na sobie zielony kombinezon z pomarańczowymi dodatkami.

Zakapturzona postać znała ich doskonale. Nie zdziwił się, że ktoś stanął mu na drodze. Był zawiedziony, że to tak długo trwało.

-Kim jesteś i czego tu chcesz? - powiedziała kobieta.
-Idę do Hokage - odparła postać męskim głosem.
-Nadal nie odpowiedziałeś kim jesteś - powiedział palący shinobi.

Ich rozmowa zaczęła ciekawić coraz więcej ludzi. Wokół nich utworzył się spory krąg z cywili i shinobi Wioski Liścia.

-Pewnie jest szpiegiem! - krzyknął zielony i przygotował się do ataku.
-Gai zaczekaj! - krzyknęła kobieta, ale była za późno.

Gai znalazł się z lewej strony przybysza chcąc go kopnąć w głowę. Postać uniosła do góry zgiętą rękę na która przyjął atak. Wszyscy doznali szoku. Kopnięcie mistrza taijutsu nic nie zrobiło nieznajomemu. Nawet się nie przesunął o centymetr.

Zielona bestia spróbowała jeszcze raz drugą nogą, ale przybysz złapał ją wolną ręką i mocno ścisnął.

Ich potyczka zebrała jeszcze większe grono widzów. Było już słychać krzyki wsparcia dla Gaia.

-Uspokój się proszę - powiedział zakapturzony.

Jego słowa nic nie dały. Mężczyzna postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy jonin znowu był przed nim dostał mocny cios z pięści w brzuch. Siła odrzuciła go do reszty joninów, którzy zaczepili przybysza.

-Uspokój się Gai. Jestem shinobi Konohy - powiedział przybysz sięgając spod płaszcza opaskę shinobi.
-Jak to? - spytała Kurenai.
-Nie jestem waszym wrogiem. Jestem waszym ninja i idę do Hokage.

Zakapturzony ruszył i minął cały tłum. Na ich twarzach nadal był szok.

-Asuma - zaczęła kobieta. - Poznałeś ten głos?
-Tak- odparł puszczając dymka z ust. - Wreszcie postanowił wrócić.

Przybysz już dalej mógł iść w spokoju. Był pogrążony w swoich myślach.

-”Strasznie szybko się męczę po jej odejściu. Musiało to wywołać zły wpływ na moje ciało, mimo to nadal mam swoją odporność na ogień i część jej mocy.”

Z tymi myślami dotarł pod budynek administracyjny. Od razu wszedł do środka.

-”Zupełnie jak on” - pomyślał o swoim pierwszym senseiu ze Świątyni.

Dotarł do gabinetu Hokage i zapukał kilka razy. Gdy usłyszał męski głos otworzył drzwi. W środku oprócz Hokage była jeszcze drużyna 7. Przybysz szybko przeleciał po wszystkich wzrokiem, choć oni tego nie widzieli. Wszyscy patrzyli się na zakapturzoną postać.

-Witam Hokage-sama i was Drużyno 7 - powiedział oficjalnie mężczyzna.
-Ktoś ty? - zapytała chłodno Suzuko.
-Jestem, nie chyba raczej byłem shinobi tej wioski, bo nie wiem czy nadal jestem za niego uznawany.
-Zdejmij ten kaptur i się przedstaw. Skąd mam wiedzieć, czy nim jesteś skoro nie wiem kim jesteś - powiedział Hokage.
-Wybaczcie, że słuch o mnie tak zaginął - powiedział zdejmując kaptur.

Nikt z zebranych tu osób nie spodziewało się tego. Przed nimi stała młodsza wersja ich Yondaime Hokage.

Lekko przydługie blond włosy i błękitne oczy, w których można było dostrzec smutek. Na jego twarzy był uśmiech, ale było widać, że jest sztuczny i wymuszony.

-Naruto? - powiedzieli wszyscy nie pewnie.

-Czemu jesteś sam? - spytał po pewnym czasie Minato.

Jak pamiętał zawsze z nim była Rei, a teraz jej nie było.

-Rei odeszła. Poświęciła się, aby pokonać jego - powiedział Naruto, a na jego twarz pojawił się smutek.

Wszyscy doznali szoku. Spojrzenia Hokage i Kakashiego się spotkały. Jonin od razu zrozumiał o co chodzi.

-Dobrze drużyno. Przyjdziemy później.

Oczywiście Suzuko musiała zostać. Naruto zaczął opowiadać im o walce i o tym jak Rei się poświęciła. Pominął to jak wyznali sobie uczucia, tego nie musieli wiedzieć.

-A co się stało po walce?
-Musiałem dojść do siebie oraz chciałem poukładać sobie to wszystko. Jakby nie było obecność jak i śmierć Rei dużo zmieniła w moim organizmie. Byłem bliski śmierci, ale wydobrzałem i czuje się dobrze. Choć nie jestem w swojej poprzedniej formie.

Minato i Suzuko powoli przyswajali informacje. Dziewczyna w ogóle cały czas siedziała cicho i wydawała się zamyślona.

-Ale czemu nie dawałeś znaku życia przez kilka miesięcy? - zapytała w końcu dziewczyna.
-Jak mówiłem musiałem sobie wszystko poukładać. Zrozum Suzuko, że to nie było dla mnie łatwe i nadal nie jest.

Blondynka skinęła głową na znak, że rozumie.

-Idź i odpocznij - zaczął Minato - na razie dam ci spokój, ale za kilka dni zaczniesz powoli wracać do służby.
-Hai - odparł Naruto i wyszedł z gabinetu.

-I co teraz tato? - zapytała czarnooka, gdy zostali sami.
-Nie wiem kochanie. Musimy poczekać i dać mu czas.

Suzuko również opuściła gabinet Hokage. Znalazła swój Team w Ichiraku Ramen. Po posiłku udali się na trening.

Naruto w tym czasie wszedł do swojego domu. Zatrzasnął drzwi, powiesił płaszcz i od razu ruszył do sypialni. Padł na łóżku chowając twarz. W panującej ciszy było słychać płacz.

Jego myśli krążyły wokół rudowłosej pięknej dziewczyny, której już nie zobaczy. Nadal nie pogodził się z tym co się stało.

-”Może mały trening mi pomoże chociaż na chwile” - pomyślał i wstał z łóżka.

Uzumaki udał się na małe pole treningowe otoczone dookoła drzewami. Z przypiętej karteczki do nadgarstka przyzwał swoją katanę.

Zaczął wyprowadzać różne cięcia i pchnięcie w powietrze. Na jego twarzy było widać, że stara się skupić, ale słabo mu to wychodziło.

Był tak zamyślony, że nawet nie wiedział, że jest obserwowany przez kilka osób z ukrycia.