sobota, 30 stycznia 2016

Info.

Jako, że strona shippuuden działa, skopiowałem z niej opowiadanie Naruto jako demon na komputer i zajmę się jego odnowieniem, gdy skończę to opowiadanie.
W dodatku założyłem nowego bloga na swoje oneshoty. Narazie będzie tam tylko Rodzina Naruto.
Link [Kliknij]
Link jest też w zakładce moje blogi.

środa, 27 stycznia 2016

Naruto - smoczy pustelnik -16

 Rozdział 16.
Naruto odskoczył od przeciwnika, aby złapać oddech. Jego ubranie było pocięte, a przez dziury było widać małe rany, z których sączyła się krew. Po jego twarzy spływały krople potu, a oddech miał ciężki i szybki.
Udało mu się trochę odsunąć Zabuze od Suzuko, ale według niego to nadal było za blisko na poważną walkę. Co do Zabuzy to jego stan był podobny do blondyna. Białe bandaże na jego ciele zaczerwieniły się od krwi.
Most nadawał się do remontu. Wszędzie było pełno dziur i wgnieceń, w których gromadziła się woda z technik Suitonu.
-Masz ponad przeciętne umiejętności – powiedział Zaubza wyprostowując się i wbijając miecz w ziemię.
Naruto przeczuwając, że Zabuza użyje jakiegoś jutsu również wbił miecz w ziemię. Spojrzał mu prosto w oczy.
-Ale jeden z nas musi zginąć. Suiton: Wodna Spirala.
Z jego ust wystrzeliła kręcąca się spirala z wody. Pędziła z zawrotną prędkością, aby przebić Uzumakiego na wylot, ale chłopak w ostatniej chwili uchylił się przed atakiem, łapiąc miecz i ruszył biegiem w kierunku Zabuzy.
Wyciągnął miecz przed siebie, aby dźgnąć Momochiego. Przeciwnik blondyna przyjął atak na lewą rękę dając ją sobie przebić. Zacisnął dłoń na mieczu, aby Naruto nie mógł nic zrobić. Prawą ręką sięgnął po swój tasak i podniósł go nad głowę. Naruto próbował wyrwać swoją broń, ale Zabuza mocno zacisnął rękę.
Momochi był pewny, że przetnie Uzumakiego na pół, ale jego miecz zatrzymał się na jego dłoniach, nie naruszając ich stanu. W jego oczach pojawiło się niedowierzanie. Pierwszy raz mu się zdarzyło, ze ktoś zablokował jego atak gołymi rękoma.
Na twarzy niebieskookiego pojawił się chytry uśmieszek, a po chwili miecz Zabuzy pękł na pół. Naruto rzucił połówki miecza na bok. Podszedł do Zabuzy i chwycił go za kark i podniósł go do góry. Wolną ręką wyrwał swój miecz, zostawiając w jego dłoni dziurę.
-Kim… nie… czym… ty jes…teś? – wycharczał Zabuza patrząc w błękitne oczy.
-Naruto Namikaze Uzumaki – odparł uśmiechając się.
Blondyn podrzucił lekko Zabuze i kopnął go w brzuch odrzucając go do tyłu. Schował miecz do pochwy na plecach i ruszył kontynuować walkę.
Gdy był blisko jego pięść zapłonęła. Uderzył go z całej siły w szczękę, wyrzucając go w powietrze. Skoczył za nim i robiąc salto kopnął w brzuch posyłając go w dół. Zabuza przebił się przez most i zaczął spadać do rzeki.  
Blondyn wylądował na moście, ale po sekundzie przeskoczył przez barierkę. Wylądował na wodzie i zaczął się rozglądać za swoim przeciwnikiem.
-Źle zrobiłeś zeskakując tutaj! Mogłeś mnie zabić, gdy miałeś okazję.  Teraz jesteś na zbiorniku wody, co daje mi przewagę Suiton: Wodny Smok!
-Katon: Ognisty Promień!
Naruto przyłożył do siebie otwarte dłonie, stykając je nadgarstkami. Wokół nich zaczęła krążyć spirala ognia, a przed jego dłońmi pojawiła się czerwona kula. Po sekundzie z jego rąk wystrzelił ognisty promień, który przebił się przez smoka i trafił Zabuzę.
W jego piersi była dziura o średnicy pięści. Mężczyzna upadł twarzą do tafli wody i zaczął tonąć. Blondyn patrzył na to pustym wzrokiem. Na wodzie pojawiła się spora, czerwona plama z krwi. Gdy martwe ciało zniknęło z jego wzroku, ruszył ku brzegu.
Gdy wyczuł na sobie czyjś wzrok spojrzał w górę. Przez barierkę wystawała głowa jego siostry. Wyglądała jakby chciała zeskoczyć na dół, ale czyjaś dłoń na jej barku ją powstrzymała.
----Suzuko---
Mam brata. Brata, którego kompletnie nie znam, ale jego wygląd musi to potwierdzać. Jest taki sam jak tata. Tylko czemu nikt mi nigdy o tym nie powiedział. Gdy pokonał Zabuzę i zaczął iść w kierunku brzegu chciałam zeskoczyć tam na dół i z nim porozmawiać, ale dłoń sensei mnie powstrzymała.
-To… to prawda? – spytałam patrząc oczy Kakashiemu.
Na jego twarzy pojawiła się niepewność, a wzrok padł na ziemię.
-Tak. Masz brata.
-Więc czemu nikt nigdy mi o nim nie powiedział? – zaczęłam czuć złość, na wszystkich dookoła.
-Twój ojciec… -przerwał na chwilę, ale mój wzrok zmusił go do dalszego mówienia. – Zabronił komukolwiek o nim mówić, gdy uciekł z wioski.
-Nie wierzę. Tata nie zrobiłby czegoś takiego, na pewno by go szukał.
-Szukał go. Wszyscy go szukali, ale zapadł się pod ziemię.
-Muszę z nim porozmawiać.
Miałam już ruszyć biegiem, ale sensei złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj, musimy najpierw wykonać misję.
-Wtedy on zniknie.
-Suzuko, nie możemy tego tak zostawić. Sasuke jest ranny i nie wiemy co z Sakurą i panem Tazuną.
Niechętnie skinęłam mu głową, a on mnie puścił.
-Gdy wrócimy do wioski, muszę to wyjaśnić z tatą.
-Minato-sensei, na pewno będzie chciał się dowiedzieć o tym co tu zaszło.
-Bracie – dodałam cicho patrząc w miejsce, gdzie go ostatni raz widziałam.
Razem z senseiem zaczęliśmy szukać Sasuke. Gdy go znaleźliśmy leżał nieprzytomny, oparty o barierkę. Wszystkie jego rany były opatrzone, a pół jego ciała była owinięta w bandaż.
-Kto go opatrzył? – spytałam zdziwiona.
-Być może zawdzięcza życie twojemu bratu.
-Tak jak my wszyscy.
-Suzuko, muszę ci zadać ważne pytanie. Ta chakra…
-Należała do niego – odparłam cicho. – Od dawna o nim wiedziałam. Wiem wszystko, nawet to jak się we mnie znalazł.
-Sk..skąd?
-Dobrałam się do akt, po tym on mi się ujawnił – odparłam cicho i nie pewnie.
-Minato-sensei musi się o tym wszystkim dowiedzieć.
----Narracja trzecio osobowa----
Kilka dni później. Po walce na moście nie było śladu. Gdy zagrożenie zniknęło na zawsze Tazuna wraz z pracownikami mogli bez żadnych przeszkód naprawić most i uroczyście go otworzyć. Nawet pogoda była przychylna do otwarcia nowego obiektu. Na niebie nie było żadnej chmurki, a gdzieby nie spojrzał nie było śladu mgły. Taki widok był w tym kraju rzadki.
Wszyscy z Drużyny 7 wyszli z tej misji cało i zdrowo. Sasuke uratowała szybka pomoc brata Suzuko, która znowu nie mogła przestać myśleć o tym czego się dowiedziała. Jedynie Sakura zachowywała się tak jakby poprzednie dni nie miały miejsca.
Kakashi na zewnątrz też nie dawał po sobie poznać, że te ostatnie dni były dla niego ciężkie, ale bycie w Anbu hartuje charakter. W środku dziękował Bogu, że Naruto się pojawił i ich uratował.
W tej chwili cała czwórka stała przed domkiem Tazuny. Na twarzy gospodarz był wielki uśmiech, podobny był u jego rodziny.
-Dziękuję wam za wszystko. Gdyby nie wy zapewne stała by się tragedia.
-Taka była nasza misja – odparł Kakashi. – Na szczęście mimo komplikacji wszystko skończyło się dobrze.
-Teraz, gdy most istnieje, a Gato nie żyje, wioska będzie mogła rozkwitnąć. W dodatku ludzie przeszukali wille Gato i znaleźli dużo pieniędzy. Wystarczą na dobry start dla naszej osady.
-Powinniśmy już ruszać – powiedział Hatake.
Początek podróży trwał w kompletnej ciszy. Jedynie Sakura i Sasuke co jakiś czas wymienili kilka zdań. Zawsze głośna Suzuko, skakała po drzewach w kompletnym zamyśleniu. Kakashi natomiast ciągle się jej przyglądał.
-„Teraz, będzie szczególnie kontrolowana” – pomyślał w pewnym momencie.
-Kakashi-sensei – zaczęła Suzuko.
-Tak? – odparł pytaniem, podnosząc jedną brew.
-Czy…znał sensei mojego brata, gdy był w wiosce?
Hatake przez dłuższą chwilę był cicho. Zastanawiał się co ma powiedzieć.
-Tak – odparł zaciekawiając tym wszystkich swoim podopiecznych. – Mały Naruto był bardzo podobny do swojej matki z charakteru, ale pewnie jak zauważyłaś jego wygląd bardzo przypomina Minato.
Blondynka tylko skinęła głową i czekała na dalszą część mowy.
-Wszędzie go było pełno, tak samo jak ciebie. W wieku czterech lat był bardzo inteligentny. Sam zwiedzał wioskę, a gdy się gubił pytał kogoś o drogę. Hokage często zlecał chuninom, a nawet joninom szukanie go. W pewnym momencie coś popsuło, Naruto często był smutny i z nikim nie chciał rozmawiać. W końcu uciekł.
-Ale jak pięciolatek mógł uciec z wioski? – spytał Sasuke.
Uchiha był ciekawy historii brata jego koleżanki. Rzadko spotyka się coś takiego, zwłaszcza, że Naruto jest w wieku jego brata(Nie wiem ile dokładnie Itachi ma lat, ale w opowiadaniu Naruto i on są w jednym wieku. D.aut.)
-„Będę musiał popytać Itachiego czy go znał” – pomyślał Sasuke i wrócił do słuchania Kakashiego.
-Nikt tego nie wie. Wszystko było jeszcze dziwniejsze, ponieważ w tamtych czasach bramy były pilnowane przez odpowiedzialnych strażników. W końcu przyjęto, że Naruto został porwany.
-Ciekawe czemu nam pomógł? – pomyślał głośno Uchiha.
-Myślę, że ze względu na Ciebie – powiedział do Suzuko. – Gdy go spotkaliśmy wtedy w lesie, gdy zaczęliśmy walczyć, wypytywał o Ciebie.

Gdy tylko zobaczyli bramę wioski Suzuko znacznie przyśpieszyła tempa, oddalając się od swojej drużyny.
-Suzuko! – krzyknął Hatake, ale ta się nie zatrzymała.
Dziewczyna przebiegła przez bramę szokując przy tym strażników. Biegła w kierunku budynku administracyjnego.

W gabinecie Czwartego jak zwykle był Minato. Wypełniał papiery jak co dzień i odkładał je we właściwe miejsca.
-Minato musimy porozmawiać.
Przez okno wskoczył Jiraya. Czwarty normalnie by się z tego ucieszył, ale poważny ton jak i postawa sanina, oznaczało jedno. Będą kłopoty.
-Nie podoba mi się twoja powaga sensei. Zawsze, gdy taki jesteś będą kłopoty.
-Bo mogą być. Gdy byłem w kraju Fal spotkałem… - jego wymowę przerwało głośne otwarcie drzwi.
Do środka weszła Suzuko. Jej mina wyrażała gniew. Podeszła powoli bliżej środka gabinetu i spojrzała w oczy ojca.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że mam brata? – spytała cicho szokując przy tym Minato.
Czwarty zawsze był spokojny, a żeby go czymś zadziwić trzeba było się natrudzić.
-C…co?
-To. Czemu mi nie powiedziałeś, że mam brata?
-Skąd ty to wiesz? – zapytał gdy się otrząsnął. W jego oczach nadal był szok.
Gdy dziewczyna chciała odpowiedzieć w drzwiach gabinetu pojawiła się reszta jej drużyny. Genini, gdy zobaczyli zaistniałą sytuację i powagę na wszystkich twarzach, lekko się przerazili.
-Hokage-sama – powiedział Kakashi, na co otrzymał tylko skinienie głową.
-Jiraya-sensei co chciałeś mi powiedzieć? – spytał sanina, ignorując swoją córkę, na której twarzy pojawiła się wściekłość.
-Właściwie już to wiesz – odparł białowłosy. – Spotkałem Naruto.
-Rozumiem.
-Odpowiesz w, końcu na moje pytanie? – spytała blondynka. – Czemu nic o tym nie wiedziałam? Chyba mam jakieś prawo znać prawdę?
-Byłaś mała i nie zrozumiałabyś tego.
-Tak jakbym nie zrozumiała, że mam w sobie demona?! – krzyknęła i wybiegła z płaczem z gabinetu.
-Sakura, Sasuke – powiedział cicho Hatake.- Idźcie odpocząć.
-Tak jest!
Genini nie mieli nawet zamiaru się stawiać. Skłonili się lekko i wyszli zamykając drzwi za sobą. W gabinecie nastała cisza, która została przerwana dźwiękiem uderzenia czegoś w biurko. Tym czymś okazała się być głową Namikaze.
-Minato? – spytał delikatnie Jiraya.
-Znowu zawiodłem swoje dziecko – podniósł głowę i ukazał im swoją twarz, po której spływały łzy. – Gdzie robię błędy? To przez to bycie Hokage? Mało poświęcałem czasu dla Naruto i znowu zrobiłem ten błąd przy Suzuko.
-Błąd przy Suzuko jeszcze możesz naprawić. Tak samo jak u Naruto. Chociaż u niego będzie to trudniejsze.
-Kakashi zdaj raport z misji.
Hatake stanął na baczność i zaczął opowiadać wszystko ze szczegółami. Od początku Minato się zainteresował, gdy dowiedział się o ich spotkaniu w lesie.
-Już wtedy miałem pewne podejrzenia co do niego. Zaczął wypytywać o Suzuko, w dodatku powiedział, że mieszkał w Konosze. Ma tu ojca, a jego matka nie żyje.
-Co on tam robił? – spytał Minato.
-Został najemnikiem – odpowiedział Jiraya zamiast Hatake.
-Naje…mnikiem?
-Miał zlecenie zabić Gato i jego ludzi.
-I jak? Zrobił to?
-Tak. Trochę trudno to opisać, ale pobojowisko wskazuje na potężne techniki Katon?
-Katon?
-Tak. Nie znalazłem żadnych śladów na jutsu innej natury.
-Ciekawe skąd on posiada Katon? – powiedział Sanin drapiąc się po brodzie. – Kushina chyba miała Suiton, o ile dobrze pamiętam. Ups – mruknął, gdy zdał sobie sprawę co powiedział.
O dziwo Minato nie popadł w zadumę, jak myślał Jiraya.
-Czy to wszystko?
-Nie – odparł Jiraya. – Gdy doszło do walki z Zabuza na moście, gdyby nie on zginęlibyśmy. Uratował nas zabijając Zabuzę, a jego wspólnika Haku zabiłem ja, gdy go zasłonił przed Chidori. Nie było mnie, gdy Suzuko użyła mocy Lisa, ale nieźle poturbowała tego Haku.
-Jeszcze jedno – powiedział poważnie Żabi sanin, wtrącając  się. – Naruto powiedział, że wkrótce po ciebie przyjdzie. W dodatku podróżuje z nim jakaś dziewczyna. Jest bardzo silna, rozdzieliła nas gdy zaczęliśmy walczyć.
-Walczyliście ze sobą? – spytał Hatake.
-Nie zdążyliśmy. Najpierw pokonaliśmy zbirów z Baru, a gdy mieliśmy się zderzyć pojawiła się ona i wydarła się na niego, że nie wezwał jej jak zaczęła się bójka.

-Mój syn ma do mnie taki żal, ze chce mnie zabić – powiedział cicho do siebie Czwarty. – Możecie już iść. Musze porozmawiać z Suzuko. 

środa, 20 stycznia 2016

Liebster Blog Award

Witam was wszystkich. Zostałem nominowany do Liebster Blog Award przez Kimiko Moon, za co serdecznie dziękuję.
Chyba każdy kto ma lub czyta jakiegoś bloga wie co to jest,więc od razu przejdę do rzeczy.

wtorek, 19 stycznia 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 15.

 Rozdział 15.
---Naruto---
Obudziło mnie szturchanie w bok. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem twarz Rei. Jak zobaczyła, że mam otwarte oczy wstała i zaczęła się rozciągać. Spojrzałem w stronę wschodu, słońce jeszcze nie wstało w pełni. Wstałem powoli, ziewając.
-Masz jakiś plan? – spytała Rei.
-Tak. Teleportujemy się pod bramę, rozwalimy ją i wpadniemy do środka.
-Też mi plan – burknęła cicho.
-Jak ci się nie podoba, to na razie – powiedziałem i zniknąłem w słupie ognia.
Pojawiłem się kilkanaście metrów od bramy do wilii Gato. Przed nią stało 10 osób, na czele z tym grubasem z baru.
-No to zaczynamy – powiedziałem cicho di siebie, podpalając dłoń.
-Przygotować się! – krzyknął, gdy mnie tylko zobaczył.
-Katon: Ognista Pięść!
Wyważyłem bramę, ciałem Tazuro, powalając przy tym innych. Od razu zaczął wyć alarm, a na dachu pojawili się jego bandyci. Gdy miałem ruszyć biegiem, cały dach zaczął płonąć. Ich krzyki milkły z każdą sekundą, w której wpatrywałem się w ogień. Zacząłem biec w kierunku drzwi.
-„Coś za łatwo idzie” – pomyślałem, wyważając drzwi.
Gdy tylko wpadłem do środka, zobaczyłem porozklejane wszędzie wybuchowe notki, które zaczęły się świecić.
-Cholera – mruknąłem do siebie, przed eksplozją.
----Narracja trzecio osobowa-----
Nastąpiła wielka eksplozja, którą idealnie było widać z powstającego kawałek drogi od wioski, mostu. Gdy wszystko ucichło, po wilii zostały tylko kupki gruzu, z których wystawały jakieś części ciała. W kilka miejscach było widać jeszcze ogień.
Nagle z ziemi otworzyła się jakaś klapa. Po chwili wyszedł z niej niski, łysawy mężczyzna w garniturze. Po nim zaczęli wychodzić inni faceci uzbrojeni po zęby.
-I co dzieciaku! – krzyknął Gato, śmiejąc się.
Jego ludzie zawtórowali cichym śmiechem, ale gdy kawałki ścian budynku wyleciały w powietrze wszyscy ucichli. Kawałki cegieł wylądowały w różnych miejscach, po całej posiadłości. W miejscu, gdzie leżały kilka sekund temu, był wir ognia. Miał wysokość około 3 metrów i strasznie szybko wirował, podrywając kurz i kawałki gruzu w powietrze. W pewnym momencie rozprysnął się, znikając. W jego miejscu stał Naruto. Wyglądał jakby nic się nie wydarzyło.
-Wychodzisz z wprawy – wszyscy odwrócili się w stronę damskiego głosu.
Rei siedziała na obalonym słupie i piła sok z kartonika. Gdy Gato i jego ludzie zastanawiali się kto to jest, Naruto był ciekawy skąd wzięła sok.
-Zaskoczyli mnie – odparł blondyn.
-Zaskoczenie kluczem zwycięstwa.
-Skoro tak mówisz – stwierdził znikając wszystkim z oczu.
Gato odwrócił się wystraszony w stronę jęków. Jego ludzie padali n ziemię jęcząc z bólu, a Naruto biegał od jednego do drugiego pokonując ich samym Taijutsu.
-Doton: Trumna!
Naruto przeczuwając zagrożenie, podskoczył w górę. Zaledwie sekundę później w miejscu gdzie stał pojawiły się dwie półkule, które się połączyły i stworzyły małą kopułę, z której raczej trudno się wydostać. Blondyn wylądował na niej i zaczął szukać tego, kto ją stworzył. Gdy odnalazł spalił go za pomocą Ognistej Kuli, przy okazji pozbywając się kilku innych.
-Suiton: Wodny Smok!
-Raiton: Porażenie!
Jutsu połączyły się dając śmiercionośne jutsu. Wodny smok z wyładowaniami elektrycznymi leciał prosto w niebieskookiego chłopaka. Naruto odskoczył do tyłu, robiąc salto. Gdy tylko wylądował złożył kilka pieczęci.
-Katon: Ognisty Smok! – krzyknął wydmuchując dużą ilość ognia, który uformował się w paszczę smoka.
W wyniku zderzenia dwóch jutsu powstało dużo pary. Z obłoku nie wyleciał żaden smok, co znaczyło, że obie techniki się zniwelowały. W gdy para zniknęła naprzeciw Naruto, stało dwóch identycznych facetów. Mieli siwe włosy, który wstawały z fioletowych czapek. Na torsie nie mieli żadnego ubrania, a na ich klatkach piersiowych były tatuaże w kształcie smoka. Obaj mieli katany w rękach.
Opryszki Gato ruszyli do ataku. Naruto wyciągnął swój miecz i sparował  cios jednego. Drugi w tym czasie wyskoczył w powietrze, aby zaatakować z góry, ale blondyn odskoczył do tyłu. Niebieskooki głównie parował ataki swoich wrogów, którzy atakowali ze wszystkich możliwych stron, a mimo to nie mogli zranić Naruto.
-Kim… kim on jest? – spytał w końcu jeden z nich ledwo łapiąc oddech.
-To jakiś potwór – odparł drugi.
Ich temat rozmowy w tym czasie stał wyprostowany i czekał na ich ruch. Nie miał żadnej rany, ani nawet zadyszki. Gdy oni nie ruszali się, aby zaatakować, Naruto przeszedł do ofensywy.
Podbiegł do pierwszego i zamachnął się, by ściąć mu głowę, ale zamiast głowy na ziemię spadło mnóstwo iskier.
-----Naruto----
Gdy zablokował moje uderzenie, zrobiłem szybki obrót i zaatakowałem z dołu po skosie, co skończyło się jego śmiercią. Rana przechodziła przez brzuch, klatkę piersiową,  kończąc na prawym barku. Jego katana upadła na ziemię, a on na kolana, jednak po sekundzie i on padł twarzą na ziemi.
Zacząłem szukać jego bliźniaka. Stał przerażony kilka metrów ode mnie.  Pokryłem siebie ogniem, co jeszcze bardziej go przeraziło.
-Katon: Smoczy Pazur.
Na moich palcach pojawiły się ogniste pazury, wyglądające jak u smoka. Nie minęła sekunda, a ja stałem za nim. Na jego ciele było dużo ran oraz poparzeń. Jego twarz wyrażała szok. Złapał jeszcze jedne wdech i padł na ziemie martwy.
-To by było na tyle – powiedziałem odwracając się do idącej w moją stronę Rei.
Trzymała za ubrania nieprzytomnego lub martwego Gato. Podeszła do mnie i rzuciła jego ciało na ziemię.
-Co teraz? – spytała zakładając ręce na biodro.
-Musze wysłać list do Lorda, a te ciała spalić.
-No to ty pisz list, a ja je spale.
Skinąłem jej głową i ruszyłem do jedynego drzewa, które było nie naruszone. Usiadłem w jego cieniu i wyciągnąłem z plecaka mały zwój i przybory do pisania. Zacząłem pisać krótki raport dotyczący wilii Gato, jego ludzi i jego samego.  Gdy skończyłem Rei do podeszła.
-Już – powiedziałem zwijając pędzel i atrament.
-Jak go wyślesz?
-Klonem, będę miał pewność, że zostanie dostarczony. Ale najpierw wróćmy do hotelu, po nasze rzeczy.
-Już opuszczamy tą wioskę? – spytała nie ukrywając zdziwienia. – Myślałam, że będziesz chciał jeszcze spotkać się z siostrą.
-Nie będzie lepiej, jak się nie spotkamy.
-Czemu?
-Będzie bezpieczniejsza.
-Wyciszasz sumienie. Może i jestem na zewnątrz, ale czuję jak wyciszasz sumienie. Chcesz się z nią spotkać, ale…
-Dość! Tak masz rację, chcę się z nią spotkać, bo ją jako jedyną kocham z rodziny! Większość czasu myślę, jak mogę jej pomóc, aby nie stała się jej krzywda! – zacząłem się na nią wydzierać bez powodu.
-Przepraszam, że pytała, nie musiałeś od razu wrzeszczeć.
Zapanowała cisza, a ja spuściłem głowę w dół.
-Przepraszam. Po prostu targają mną emocje – powiedziałem cicho. – Tyle lat się ukrywałem i sam nie wiem po co. Codziennie sobie zadaje pytanie po co to robię.
-Jako jedyny możesz pokonać…
-Dragora. Wiem to. A jak mi się nie uda?
-Nie mów tak! Wtedy nikt nie będzie wstanie go pokonać. To normalne, że targają tobą silne emocje. Było tak ze wszystkimi, którzy byli przed tobą.
-Może już chodźmy – powiedziałem, patrząc na ruiny willi.
Pod brama zaczęli się gromadzić mieszkańcy. Niezauważeni przeskoczyliśmy nad murem, po czym udaliśmy się w poszukiwaniu jakiegoś hotelu. Po drodze nie zwracaliśmy uwagi, na różne krzyki ludzi i unoszący się dym z domu Gato.
-Gdzie się teraz udamy?
-Do małej wioski na szlaku handlowym Suna – Konoha, w Kraju Ognia.
-Po co, aż tam? Myślałam, że ruszymy do Uzushio?
-Do Uzushio ruszymy jak opanuję trochę fuinjutsu z tego zwoju. A w tej wiosce jest pobór do straży Lorda Feudalnego Kraju Ognia.
-Straży? Chcesz do nich dołączyć?
-To jedyny sposób, aby dotrzeć do Lorda. Daimyo Kraju Ognia, można nazwać najmniej ufnym Lordem.
-Pamiętasz, że niedługo ruszamy do Konohy? – spytała, gdy wchodziliśmy do hotelu. – Zapomniałeś? – dopytała, gdy długo nie odpowiadałem. – Obiecałeś, że udamy się tam na Egzamin na Chunina. Chciałbym w końcu zobaczyć jak on wygląda.
-Pamiętam.
-Taa. Akurat.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Poprosimy pokój z dwoma łóżkami.
-Pierwsze piętro, drugie drzwi po lewej.
Odebrałem kluczyk i zapłaciłem z góry za jeden dzień. Od razu zabrałem się za studiowanie fuinjutsu, a Rei gdzieś poszła.

Rano musiałem jeszcze dokończyć to co robiłem wczoraj, więc wyruszyliśmy dopiero po obiedzie. Rei od razu wróciła do mojego ciała, więc zostałem sam.  Po drodze zaszedłem jeszcze do posiadłości Gato, aby sprawdzić co się tam dzieje. O dziwo na bramie była rozwinięta jakaś taśma, z napisami „Zakaz Wejścia.”
-„Ciekawe kto ją powiesił?” – pomyślałem i odwróciłem się z powrotem.
Wskoczyłem na budynki i zacząłem biec w kierunku mostu, który miał być dzisiaj otworzony w południe i miał łączyć tą wioskę z Krajem Ognia. Dotarcie do niego zajęło mi dosłownie kilka minut.
-Ale mgła – powiedziałem do siebie. – Nie podoba mi się to.
Poprawiłem swój kaptur i sprawdziłem czy mam swoje uzbrojenie. Zacząłem powoli iść, nasłuchując okolicę. Co jakiś czas czułem na twarzy zimne powiewy, co mi się nie podobało. W końcu zacząłem słyszeć brzdęk uderzania metalu o metal, a w oddali zacząłem dostrzegać jakąś dziwną kopułę stworzoną z prostokątów.
Nagle wystrzeliła z niej pomarańczowa chakra, która zaczęła coś tworzyć w powietrzu. Nagła fala powietrza, odepchnęła mnie do tyłu, dodatkowo sypiąc mi piasek w oczy. Gdy się ogarnąłem do moich uszu dotarł przeraźliwy ryk. Otworzyłem oczy szeroko i zobaczyłem paszczę lisa stworzoną z tej chakry.
-Kyu…Kyubi? – spytałem sam siebie, gdy chakra zaczęła się rozpływać.
Mimo zniknięcia paszczy, czułem to żądzę krwi, którą sam często wykorzystuje to przerażenia przeciwnika. Ruszyłem biegiem, ale gdy zrobiłem kilka kroków, nadeszła kolejna fala powietrza, a z nią kawałki lodu.
-Nie uniknę ich. Katon: Ognisty kopuła.
Wokół mnie pojawił się wirujący ogień, który przybrał formę kopuły. Ani fala powietrza, ani kawałki lodu nie zniszczą jej, więc byłem bezpieczny. Po chwili anulowałem technikę i ruszyłem biegiem.
W  miejscu, gdzie była kopuła, leżał czarnowłosy chłopak. Był strasznie blady i poraniony od senbonów. Na jego niebieskim podkoszulku był czerwono, biały wachlarz, znak klanu z Konohy.
-Uchiha – powiedziałem do siebie. – Suzuko – prawie krzyknąłem patrząc w dal.
Zostawiłem z nim klona, który miał się nim zająć, a sam ruszyłem biegiem na druga stronę mostu Na moje szczęście mgła zaczęła się przerzedzać. W biegu sięgnąłem po kunaia i rzuciłem się przed siostrę, blokując wielki miecz jakiegoś gościa.
W jego oczach pojawił się szok, a ja szybko się rozejrzałem. Ktoś leżał martwy na moście, a wokół niego była duża kałuża krwi. Na twarzy miał półmaski Anbu i brudne zielone kimono. Przy barierce był Kakashi, widać było, ze ledwo stoi i nie zdążyłby, aby zablokować atak. Trzymał się za lewy bok, całe jego ubranie było we krwi. Moja siostra była bardziej wystraszona co ranna, co był dziwne, ze względu na jej ubranie, które było brudne od krwi, oraz miało liczne rozdarcia.
-Kim jesteś? – warknął facet, z zabandażowaną gębą.
-Może sam się przedstawisz? – odparłem warknięciem odpychając go, w ostatniej chwili nim mój kunai został przecięty na pół.
-Zabuza… Momochi.
-Słynny najemnik. Tak  się składa, że też nim jestem.
-Chyba nie słynnym, bo nie kojarzę cię. Spadaj stąd.
-Lepiej sam to zrób. Jeszcze nikt nie przeżył walki ze mną.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Nie ma powodu, dla którego miałbyś się wstawiać za tą dziewuchą.
-Ojca nienawidzę, ale za siostrę zabiję! – krzyknąłem wyciągając miecz.
Wiatr zdmuchnął mi kaptur z głowy, a płaszcz mocno falował.  
-Ej Suzuko – powiedziałem łagodnie. – Odejdź stąd.
Była w kompletnym szoku. Wyglądała jakby o wszystkim zapomniała. Nie pasowało mi to za bardzo, bo mogła zostać zraniona. Spojrzałem na Kakashiego, jego stan był ciężki. Jeszcze trochę i pewnie zemdleje.
-„Musimy walczyć gdzieś indziej.”
-Gato nie wspominał o innym najemniku, ale jeden trup więcej nie robi mu różnicy.
-Masz rację, jemu to żadnej różnicy nie zrobi, tak jak mi, tyle, ze ja żyję, a on nie.
Przez chwilę jego oczy się rozszerzyły.
-W końcu ktoś odważył się podjąć zlecenia, zlikwidowania go.
-To jak walczymy, czy dasz sobie spokój.
-Nigdy nie uciekam przed walką.
Nagle znalazł się nade mną i atakował z góry swoim tasakiem. Szybkim ruchem zablokowałem jego atak, a w moście powstało wgniecenie od jego siły. Przechyliłem swój miecz, aby jego broń zsunęła się na ziemię, po czym zrobiłem szybki obrót i kopnąłem go w brzuch.
Przeleciał kilka metrów, zrobił salto w powietrzu i wylądował gładko na moście. Ruszyłem na niego. Gdy byłem blisko schyliłem się przed poziomym cięciem, a sam wykonałem pchnięcie . W ostatniej chwili odskoczył do tyłu.

-„Nie będzie łatwo” – pomyślałem i znowu zaatakowałem.

niedziela, 10 stycznia 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 14.

Informacje dotyczące wieku Sakury i Sasuke jest w tym rozdziale. Co do wybranki serca Naruto jak wspomniał Saba20, wiem już jak będzie wyglądał paring w tym opo, ale do tego jeszcze długo droga.

Rozdział 14.
Naruto stał w swoim standardowym stroju, czyli czarnych, dresowych spodniach i białej podkoszulce z czarnymi akcentami, na krańcu polany, tuż przy jeziorze. Włosy granatową chustką, a na twarz założył maskę z tkaniny.(Taką jaką ma Kakashi d.aut.) Patrzył się w odbicie słońca w tafli wody.
Mimo poranka przyroda była całkowicie pobudzona.  Po drugiej stronie jeziora można było zobaczyć różne zwierzęta, które przyszły do wodopoju, a poza szumem wiatru było słychać ćwierkanie ptaków. Odwrócił się w stronę obozu drużyny z Konohy, gdy tylko wyczuł czyjąś obecność.
Za nim była Suzuka. Widać było, że dopiero wstała, zakrywała ręką usta ziewając, a drugą wyciągała do się. Na sobie miała czarne getry, biały podkoszulek z różą na klatce piersiowej oraz rozpiętą czarno-pomarańczową bluzę. Z kabury, przypiętej do prawej nogi, wystawał jej kawałek  zwoju.
-Cześć – powiedział Naruto.
-Dzień dobry – powiedziała lekko ziewając. – Kakashi-sensei wszystko mi wyjaśnił.
-Więc zaczynajmy.
-Chwila.
-Co? – spytał zdziwiony najemnik.
-Nie uzgodniliśmy co JA będę z tego miała – Naruto zaśmiał się w duchu, na to stwierdzenie.
-Pokaże ci parę sztuczek.
-Zgoda. Co chcesz wiedzieć o Fuinjutsu?
-Na początek podstawy reszty dowiem się w Uzushio-gakure.
-Uzu…shio- gakure?
-Rodzinna wioska mojej zmarłem matki. Choć wioska to dużo powiedziane, teraz są to ruiny.
-Skoro są to ruiny to czemu tam idziesz.
-Żeby się czegoś dowiedzieć. Jesteś zbyt ciekawska – powiedział, gdy Suzuko już otwierała usta.
-Ta… - odparła przedłużając ostatnią literę. - Tata zawsze mi mówił, że w tym mu kogoś przypominam, ale nigdy nie powiedział o kogo chodzi.
-„Nie miała chyba na myśli mnie?” – spytał sam siebie Naruto, przypominając sobie, jak w wieku 4 lat sam zwiedzał wioskę.
-Co do Fuinjutsu… - zaczęła dziewczyna wracając do poprzedniego tematu. – Najważniejszy jest wzór i ilość chakry. – Mam tu specjalny zwój od taty. Są tu przykładowe wzory oraz podana ilość chakry do wykonania jutsu.
Naruto odebrał zwój i go rozwinął. Jego oczom ukazało się mnóstwo rysunków i liter opisujących każde wzór.
-Mogę go przepisać? – spytał zwijając go.
-Ta… Tata chyba się nie pogniewa.
-Kage Bunshin no Jutsu! – powiedział składając dziwną pieczęć.
W obłoku dymu pojawiła się idealna replika mężczyzny. Suzuka była nieco zdziwiona takim posunięciem. Jeszcze bardziej ją zdziwiło to, jak klon wziął zwój, usiadł na pieńku po ściętym drzewie i zaczął przepisywać wszystko co było narysowane i napisane.
-Kiedy on będzie go przepisywał ja pokaże ci kilka sztuczek – dziewczyna tylko skinęła głową, patrząc się na klona.
-Co mi pokażesz? – spytała przekręcając głowę w stronę jak myślała prawdziwego najemnika.
-2 może 3 jutsu. Na początek Kage Bunshin no Jutsu i Kage Shuriken no Jutsu.
-A to 3?
-Pomyśle nad nim, jak będziesz ćwiczyć.
-A powiesz mi po co idziesz do Uzushio-gakure?
-Do podziemnej biblioteki. Zaczynajmy, zapewne twoi przyjaciele i sensei zaraz będą chcieli wyruszać.
-Nie wiem czy moge ich nazwać przyjaciółmi. Może jesteśmy w jednym wieku, ale kompletnie się nie dogadujemy.
 -Rozumiem. Aby stworzyć cieniste klony, należy złożyć taką pieczęć i zebrać wokół siebie chakre. W Kage Shuriken no Jutsu jest podobnie, ale zamiast siebie tworzysz kopie broni – zaczął tłumaczyć ogólne zasady jutsu, po czym przeszedł do dokładniejszego wyjaśnienia oraz pokazu.
-Suzuka ruszamy! – krzyknął Kakashi pochodząc bliżej po jakiejś godzinie.
-Ćwicz dalej, a opanujesz te jutsu – powiedział Naruto oddając siostrze oryginalny zwój.
-A te 3 jutsu?
-Kiedyś ci pokaże – odparł lekko się podśmiewając.
Dziewczyna chciała cos jeszcze powiedzieć, ale kolejny krzyk Hatake, zmusił ją do powrotu do obozu.
Naruto ruszył za nią. Czekał, aż Team 7 wyruszy, po czym sam udał się w dalszą podróż. Jedyne co go zdziwiło, to słowa Kakashiego, że niedługo się spotkają.

Do wioski dotarł pod wieczór. Wszędzie, gdzie spojrzał była bieda. Budynki nadawały się tylko do wyburzenia, każdy kogo spotkał był wychudzony, brudny, a jego ciuchy były podarte.
Gdy przeszedł całą wioskę zobaczył bar. Wszedł do niego, a wszyscy, którzy byli w środku od razu  spojrzał na niego. Większość z przebywających tu gości, przypominali bandytów. Siedzieli z kuflem piwa przed sobą i zawzięcie o czym dyskutowali, grali w karty, albo siłowali się na ręce.
Naruto podszedł do baru i czekał, aż ktoś do niego podejdzie. Poza opryszkami, według niego było tu parę normalnych ludzi. Oprócz barmana, myślał tak o kelnerce i jakimś białowłosym staruszku, który ciągle wodził wzrokiem na kobietą, roznoszącą zamówienia. O krzesło, na którym siedział był oparty wieki zwój, a na stoliku stały dwie butelki po Sake.
-Co podać? – głos barmana, przywrócił chłopaka do rzeczywistości.
-Szukam kogoś?
-Tu każdy kogoś szuka, a to ktoś zaginął, albo ktoś kogoś porwał – odparł polerując szklankę. – A tak w ogóle kto pyta?
-Muszę kogoś… załatwić – nagle w barze nastała cisza, gdy tylko to powiedział.
Barman od razu się pochylił do chłopaka i zatkał mu usta. Drugą ręką dał mu znak, aby był ciszej.
-Nie mów tu głośno, że musisz kogoś załatwić. Tu są same oprychy Gato, jeśli się dowie, że ktoś…
-EJ TY! – za plecami chłopaka stanął wielki, gruby mężczyzna.
Jego cień zasłonił pół blatu, a Naruto powoli się odwrócił do niego. Na jego twarzy było kilka kolczyków, a łysina odbijała światło z  lampy. Miał na sobie tylko granatowy bezrękawnik i czarne spodnie. Wszyscy zaczęli się przysłuchiwać ich rozmowie.
-Czego? – spytał złowrogim głosem.
-Gato nie lubi tu nowych, więc lepiej spadaj.
-A ty kim jesteś?
-Jestem Tazuro, główny ochroniarz Gato. Jestem odpowiedzialny za spokój w tej wiosce.
-Skoro jesteś jego głównym ochroniarzem, to pewnie jesteś blisko niego.
-Ta, a bo co.
-Przekaż mu coś ode mnie. Powiedz mu… że nie dożyje rana – powiedział wstając i mijając oprycha.
W barze nastała jeszcze większa cisza, a temperatura jakby spadła o kilka stopni. Gdy Naruto był przed drzwiami, ktoś przyłożył mu pochwę od miecza przed gardłem, zagradzając mu drogę.
-Grozisz naszemu szefowi…
-A ten kto mu grozi…
-Ginie! – jeden przekrzykiwał drugiego.
Tazuro rzucił się na Naruto, ale po mocnym ciosie w szczękę i oraz uderzeniem wyprostowanymi palcami w krtań padł na ziemię. Ledwo łapał oddech, tarzając się po ziemi i trzymając obiema rękami za gardło.
Wszyscy patrzyli na to zszokowani. Głównie białowłosy mężczyzna, który zaczął się zbierać. Gdy założył na plecy zwój, podszedł do Naruto, który czekał na czyiś ruch.
-Oj chłopcze, narobiłeś sobie kłopotów – powiedział cicho i uderzył jakiegoś faceta, który już leciał w ich stronę.
Naruto skoczył do góry i wylądował rękoma na ramionach starca. Po czym skręcił swoim ciałem i kopnął dwóch napastników na raz, unieszkodliwiając ich.   Zeskoczył z ramion białowłosego i stanął plecami do jego pleców.
-Kłopoty to moja specjalność – odparł przyjmując pozycję do walki. – Jak masz na imię staruszku?
-Jiraya i nie nazywaj mnie starcem!
Jiraya zaczął się rozglądać za powodem bójki, ale nigdzie go nie widział. Dopiero hałas z zewnątrz, uświadomił mu, gdzie jest Naruto. Na jego dłoni pojawiła się niebieska, wirująca kula, którą uderzył oprycha blokującego drzwi.
Facet dosłownie wyleciał z baru i wpadł na Naruto zdzierając z niego maskę i chustkę z włosów. Jiraya najpierw patrzył na pobojowisko, wszędzie leżeli nieprzytomni podwładni Gato, a walczyli raptem dwie minuty.
-Mi…nato – powiedział niedowierzając, gdy zobaczył twarz najemnika.
-Nie – odparł, uderzając ostatniego faceta.
Wszyscy ludzie zaczęli gromadzić się w kółko, aby tylko coś zobaczyć. Część z nich przeżegnała się, gdy zobaczyli ilość nieprzytomnych sługusów Gato. Chłopaka okrążała jeszcze piątka ludzi biznesmena. Gdy jeden z  nich zaatakował,  blondyn złapał go za nadgarstek i rzucił nim w drugiego. Dwóch kolejnych biegło na niego z katanami.
Najemnik skoczył do góry, a bandyci przebiegli pod nim. Wylądował za nimi i mocno zderzył ze sobą ich głowy, nokautując ich. Ostatni dostał kopnięcie z obrotu w twarz. Wleciał prosto do baru, z którego niedawno wyszli.
-Nie wierzę, Naruto!
-Widzę, że jeszcze pamiętacie moje imię.
-Gdzie się podziewałeś? Minato tracił zmysły, wszędzie cię szukaliśmy.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Naruto minął Jiraye i wszedł do baru. Wzrokiem szukał Tazuro, ale nigdzie nie widział tego wielkiego kawałka mięcha.
-Wybiegł, tylnymi drzwiami – powiedział wystraszony barman.
-Rozumiem, masz tu za zniszczenia – powiedział rzucając sakiewkę na blat.
Ze środka dało się słyszeć brzęk monet.
-Wrócisz ze mną do Konohy – rozkazał sanin, stając w drzwiach.
-Nie. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż jakaś głupia wioska i banda debili mieszkający w niej.
-Co ty gadasz? Twoja matka przekręca się w grobie.
-Może i się przekręca, ale nie z mojej winy. Chyba wiesz kogo mam na myśli.
-Posłuchaj Naruto. Minato wie, że popełnił błąd, szukał cię, chciał go naprawić.
-A teraz ty posłuchaj! Mam to gdzieś, a po niego przyjdę niedługo i nie będzie to miła wizyta! A teraz złaź mi z drogi, chyba, że chcesz do nich dołączyć!
-Chciałem po dobroci – powiedział cicho, a na jego dłoni pojawiła się poprzednia niebieska kula.
-Czyli jednak – powiedział do siebie chłopak.
Naruto uderzył pięścią prawej ręki w otwartą lewą dłoń i zacisnął ją. Było słychać charakterystyczny dźwięk pstryknięcia kości. W jednej chwili jego rękę od dłoni do łokcia pokrył ogień.  Jiraya odskoczył do tyłu na środek ulicy, a Naruto wyszedł z budynku.
Zaczęli biec na siebie. Jiraya z Rasenganem, a Naruto z Ognistą Pięścią. Gdy byli blisko siebie, coś pojawiło się między nimi. Nastąpiła eksplozja, która wzbiła w powietrze tumany kurzu, a oni poczuli ucisk na nadgarstkach. Fala wybiła szyby w pobliskich domach i spłoszyła zwierzęta z okolicy.
Gdy widoczność powróciła do normalności, można było zobaczyć piękną, rudowłosą kobietę. Wyglądała na jakieś 17 lat, miała długie, proste włosy do pasa, a jej wzrok przy przerażający, a krwiste źrenice z pionową kreską dodawały jej uroku. Miałą na sobie czarno-czerwoną zbroję, odkrywającą brzuch . Na barkach miała otwarte paszcze smoka z oczami z czerwonych diamentów, takie same paszcze miała nad kolanami.
Trzymała ich nadgarstki w mocnym uścisku, dopóki oba jutsu nie zniknęły. Potem zrobiła obrót i rzuciła ich wzdłuż ulicy.
-Rany, ta to wie, kiedy wpaść – powiedział cicho Naruto masując głowę.
-Odbiło ci?! – krzyknęła zaczynając swój wywód. -Miałeś prostą misję, a ty jak zwykle przeobrażasz ją w bójkę i nawet nie poinformujesz mnie o tym. Ja też chcę się rozerwać – dodała już cicho i raczej do siebie.
Naruto zatkało, podobnie jak Jiraye. Blondyna zszokowała treść ostatniego zdania, a Jiraye sama obecność kobiety, która pojawia się znikąd.
-Kim ty jesteś? – spytał sanin, ale nikt mu nie odpowiedział.
-Następnym razem może mnie zawołasz, a nie zawsze sam wykonujesz wszystkie misje!
-Spokojnie Rei – powiedział podnosząc ręce na wysokość klatki piersiowej. – Obiecuję, że następnym razem cię zawołam.
-No ja myślę – powiedziała grożąc mu palcem. – A tak w ogóle to kto to jest?
-To jest… jakby ci powiedzieć…
-Jestem jego ojcem chrzestnym – powiedział Jiraya wtrącając się.
-Spadajmy, nie chcę mi się na  niego tracić czasu – powiedział blondyn łapiąc rudowłosą za bark, po czym po czym otoczył ich ogień.
-Naruto czekaj!
Białowłosy rzucił się, aby złapać chrześniaka, ale oni zniknęli. Ulica znowu była oświetlana tylko przez lampy, a bandyci Gato, powoli zaczęli się zbierać. Jeden opierał się o drugiego i tak szli w kierunku posiadłości biznesmena.
Naruto razem z Rei pojawili się na dachu budynku kilka ulic dalej. Chłopak od razu usiadł, a Rei zaczęła mu się przyglądać.
-Co? – spytał krótko blondyn.
-Czemu go zaatakowałeś?
-W sensie kogo?
-No tego o białych włosach.
-To dość zawiła historia za nim się poznaliśmy i w ogóle.
-Za nim uciekłeś z Konohy – stwierdziła rudowłosa siadając obok niego.
-Tak – odparł kończąc temat. – O wschodzie pójdziemy po Gato – powiedział kładąc się na bok i próbując zasnąć.

Rei przez jakiś czas wpatrywała się w bezchmurne niebo. Co jakiś czas udawało się je odnaleźć jedną z wielu konstelacji. Siedziała tak do północy, aż w końcu usnęła.

sobota, 2 stycznia 2016

Naruto - smoczy pustelnik -13.

Rozdział 13.
Nastał kolejny piękny i spokojny poranek. Ulice wioski dopiero budziły się do życia. Na dworze pojawiało się coraz więcej ludzi. Większość z nich to zwykli cywile, a w tłumie było tez widzieć shinobi wioski. Ubrani w standardowy strój, który jasno pokazuje jaką drogę wybrali.
W tle wioski było widać wykute w górze, twarze wszystkich Czterech przywódców wioski. Tuż pod tą górą, znajduje się jeden z najważniejszych budynków wioski. Był to Budynek Administracyjny, gdzie mieścił się gabinet Hokage.
Na tym najważniejszym stanowisku był Minato Namikaze, którego kojarzył cały świat. Swoją sławę zdobył podczas wojny, gdy to wykazał się swoimi umiejętnościami. Dla każdego mieszkańca Konohy był wzorem do naśladowania, a dla wrogów, kimś kogo należy unikać.
Przeważnie w gabinecie panował spokój, ale bywały wyjątki, a były ich dwa. Pierwszy to spotkania ze Starszyzną Wioski, dla nich wszystko było źle zrobione. Drugim wyjątkiem była córka Yondaime.
Zawsze dostawała to co zapragnęła, a Czwarty teraz ciągle sobie wypominał, że ją tak rozpieścił. Suzuko miała długie włosy, w kolorze ciemny blond, czarne jak noc oczy oraz delikatne rysy. Jej cera była nieco ciemniejsza od jej matki czy klanu, z którego pochodzi jej rodzicielka.
-Ale tato! – krzyknęła zdenerwowana dwunastolatka. –Czemu muszę być z nim w drużynie?
-Suzuko, proszę. Już o tym rozmawialiśmy.
-No tak, ale nie można tego zmienić? To zapatrzony w siebie bufon.
-Posłuchaj Sasuke był jednym z najlepszych uczniów akademii jeśli chodzi o praktykę. Sakura miała najlepszy wyniki na egzaminach, a twoje wyniki były wyrównane.
-No i?
-Powiem tak, Starszyzna o tym zdecydowała i koniec rozmowy. Jesteś w Teamie 7 z Sasuke i Sakurą, a waszym senseiem jest Kakashi – powiedział twardo, opierając się o blat biurka.
Młoda Namikaze tylko prychnęła i wyszła z gabinetu. Minato przez chwilę patrzył się w drzwi, po czym zwrócił swój wzrok na okno za nim. Było otwarte, a do środka wlatywał przyjemny powiew wiatru.
-I jak? – spytał nagle Czwarty.
-Nic – do środka wskoczył starszy mężczyzna.
Miał długie białe włosy, wyróżniającą się opaskę na czole oraz duży zwój na plecach. Na sobie miał strój w różnych kolorach oraz drewniane sandały.
-Taruno Masaki przepadł jak kamień w wodę. Trochę popytałem i wychodzi na to, że przekazał komuś swój fach i umiejętności.
-Od ponad roku, nie mogę się z nim skontaktować.
-Powiesz mi, w końcu po co ci on?
-Wybacz sensei, ale to tajne. Mogę ci powiedzieć, że uzgodniliśmy to razem.
-My znaczy, kto?
-Cała piątka Kage.
-„Co może być tak ważnego, że wszyscy Kage postanowili wynająć najemnika? – spytał sam siebie w myślach białowłosy.
-A teraz wybacz, bo Drużyna 7 zaraz przyjdzie po misje.
-Znowu coś rangi D?
-Nie, pójdą do Kraju Fal.
-Suzuko pewnie się ucieszyła.
-Na chwilę, nadal nie znalazła wspólnego języka z drużyną.
-Może gdyby miała rodzeństwo to…
-Jiraya-sensei proszę ile jeszcze będziesz mi wypominał te błędy! – krzyknął Czwarty Hokage, a w jego niebieskich oczach pojawiły się łzy.
-Minato widzę, że cierpisz z powodu utraty syna, ale nie rozumiem dlaczego zaprzestałeś poszukiwań. Uznałeś go za zmarłego, mimo, że nikt nawet nie znalazł jego ciała.
-A co miałem zrobić?! Gdy uciekł miał 5 lat, teraz miałby 17. Gdzie mógł się skryć pięcioletni chłopiec, aby nie znalazł go nawet najlepszy tropiciel wioski!
Zapanowała cisza, obaj mężczyźni poczuli jak temperatura w pomieszczeniu spadła. Czwarty prawie zaczął płakać na oczach swojego senseia, który twardo patrzył na Hokage.
-Gdybym wtedy inaczej postępował – powiedział jakby do siebie Namikaze. – Ale on tak przypominał mi Kushinę z charakteru.
-Wiem, że nie mogłeś się pozbierać po tamtych wydarzeniach, w dodatku później doszedł plan uspokojenia klanu Uchiha – powiedział cicho Jiraya, kładąc rękę na jego barku. – Uspokój się i pozbieraj. Zaraz przyjdzie tu pewnie Kakashi z drużyną.
-Ta..k.
-Musimy żyć nadzieją, że ten chłopiec jeszcze żyje.
-Już pewnie nie chłopiec – odparł Minato lekko się uśmiechając.
Godzinę później do gabinetu weszła trójka dzieciaków ze swoim senseiem na czele. Jonin stanął mniej więcej półtora metra od biurka, a genini stanęli w równym rzędzie za nim.
Kakashi jak zwykle miał maskę na twarzy, a jego siwe włosy sterczały do góry. W jednej z kieszeni Hokage mógł zobaczyć małą prostokątną rzecz, którą zapewne była książeczka.
Minato spojrzał na geninów. Sasuke nie wyróżniał się niczym szczególnym, jego wygląd był taki sam jak u każdego pełnokrwistego Uchihy. Miał na sobie niebieski podkoszulek ze znakiem jego klanu i białe spodenki.
Suzuko założyła na misję czarne getry i białą, długą koszulkę, z różą na brzuchu. Włosy związała w koński ogon, a do prawej nogi przyczepiła kaburę na kunaie.
Najbardziej z nich wyróżniała się Sakura, jej różowe włosy oraz różowy kolor ciuchów, nie jest łatwo zapomnieć. Włosy podtrzymywała opaską ze znakiem liścia .
-Hokage-sama – powiedział Kakashi.
-Wyruszycie do Kraju Fal, razem z pewnym człowiekiem. Jest odpowiedzialny za dokończenie mostu, a wy jesteście odpowiedzialni za jego ochronę, do końca budowy. Jest to misja rangi C, a ów mężczyzna będzie czekał na was pod bramą za dwie godziny. Wszystko jasne?
-Tak jest! – krzyknęli chórem genini, a Hatake skinął głową.


W końcu zaczął dostrzegać małe budynki na obrzeżach wioski. Dotarcie do Kraju Fal zajęło mu kilka dni. A przez ostatnie dwa dni, podróżował podczas deszczu. Był przemoknięty, a nie zanosiło się na poprawę pogody. Mimo tych przeciwności nie śpieszyło mu się, miał gdzieś, że wykona misję dzień, czy dwa później. Aby dotrzeć do celu musiał jeszcze pokonać jezioro, a robiło się już ciemno.
Poprawił sobie kaptur na głowie, gdy zawiał silniejszy wiatr. Zszedł z drogi i ruszył w głąb lasu. W oddali zauważył blask ogniska, od razu tam ruszył. Gdy uszedł kilka kroków, poczuł jak coś się naciąga pod jego stopą. Od razu wskoczył na drzewo unikając gradu kunai i shurikenów.
-Rany, pułapki – powiedział cicho do siebie.
Chciał już zeskoczyć, ale wyczuł kogoś za plecami, a przy swoim gardle zobaczył rękę z kunaiem.
-Nie próbuj żadnych sztuczek – usłyszał męski głos.
-Spokojnie, nie szukam kłopotów – odparł podnosząc ręce.
-Kim jesteś?
-Najemnikiem. Idę do Kraju Fal.
-Po co?
-Zabić pewną osobę, jeśli chcesz mi przeszkodzić to cię to nie uda.
-Zobaczymy, niedawno jeden najemnik zginął, próbując wykonać swoje zlecenie i tym razem też tak będzie.
-Skoro tak.
Naruto chwycił swojego rozmówcę, mocno za rękę, nim ten zdążył zareagować i rzucił nim o konar drzewa. Wtedy dopiero mógł go zobaczyć. Jego wzrok padł na ochraniacz Wioski Liścia, która zasłaniała jedno oko oraz maska na twarzy.
Shinobi Konohy od razu wstał i wyciągnął kunaia i zaczął się rozglądać za wrogiem. W ostatniej chwili zasłonił rękoma twarz, przez kopnięciem Naruto. Siła odrzuciła go do tyłu, powalając kilka drzew.
-Jest silny – powiedział cicho do siebie.
Nim się spostrzegł, najemnik leciał w jego kierunku, a jego ręka była pokryta Złotym Płomieniem.
-„Co to ma być?!” – krzyknął do siebie w myślach odskakując.
Naruto uderzył w ziemię robiąc dużą dziurę i powalająca najbliższe drzewa. Okolicę przeszył huk od uderzenia, płosząc zwierzęta.
Kakashi odsłonił Sharingana i przeszedł do ataku. Chciał zaatakować z zaskoczenia, a tumany kurzu mu na to pozwoliły. Odnalezienie celu zajęło mu chwilę.
-Chidori!
Błyskawice rozeszły się po wszystkich drzewach, a dźwięk towarzyszący temu jutsu dotarł do wszystkich przebywających blisko pola walki. Hatake był pewny, ze zobaczy martwe ciało, ale gdy kurz się rozwiał zobaczył przebity na wylot kawałek drewna.
-„J..jak?” – spytał sam siebie. – „Byłem pewny, że tu stał.”
-Kakashi-sensei! – w jego stronę biegła trójka geninów wraz z Tazuną.
-Za tobą!
Kakashi się odwrócił i zobaczył jak najemnik stoi oparty o drzewo. Jedną nogę miał ugiętą, opierając podeszwę o korę drzewa, a ręce miał założone na klatce piersiowej. Na jego czarnym płaszczu nie było nawet śladu ubrudzenia.
-Ciekawe jutsu. Ta trójka dzieci ma ci pomóc?
-Uciekajcie stąd!- krzyknął do nich Hatake. – Zabierzcie Tazunę i ruszajcie do Kraju Fal. Nie możemy pozwolić, aby Gato przeszkodził w dokończeniu mostu. Nasza misją jest ochrona Tazuny i musicie ją wypełnić! – krzyknął przygotowując się do boju,
-Ale sensei… -zaczęła blondynka, ale jej przerwano.
-Co on robi? –spytał Sasuke wskazując na Naruto.
-Gdy Kakashi się odwrócił zobaczył jak najemnik się kłania, a następnie wyprostowuje stojąc na baczność.
-Przepraszam. Zaszła wielka pomyłka.
-Co? – spytał zdezorientowany jonin Konohy.
-Myślałem, że Gato was wynajął do ochrony, dlatego was zaatakowałem. Moją misją jest zabicie go oraz jego ochroniarzy.
-Najpierw atakujesz naszego senseia, a teraz przepraszasz?! – krzyknęła blondynka. – Jesteś chory czy co?
-Suzuko – powiedział Kakashi uspokajając dziewczynę.
Naruto mimowolnie lekko drgnął, ale szybko się ogarnął.
-Idziesz zabić Gato? – wyrwał się z pytaniem Tazuna.
-Tak.
-Sam jeden, przeciw trzydziestu ochroniarzom. Czyś ty oszalał?
-Wielu ludzi mi mówiło, że jestem szalony, że porywam się na nie wiadomo co, a nadal żyje.
-Może usiądziemy przy ognisku i spokojnie porozmawiamy – zaproponował Kakashi, na co wszyscy się zgodzili.
Wszyscy przeszli do obozu, który rozłożył Team 7 z Konohy. Usiedli wokół ogniska.
-Więc myślisz, że dasz radę zabić Gato? – dopytywał Tazuna.
-Tak.
-Kim jesteś? – zmieniła temat Suzuko.
-Już mówiłem najemnikiem. Nie należę do żadnej wioski, ale wykonuje dla nich misje, które nie zlecają swoim shinobi.
-Nie o to pytałam. Jak masz na imię?
-Nie odpowiem na to pytanie. Praca najemnika nie jest taka łatwa jak u shinobi. Mam wielu wrogów, którzy zrobili by wszystko, aby poznać moje imię.
-To jutsu, które użyłeś – zaczął Kakashi. – Co to było?
-To nie było do końca jutsu. Po prostu wzmocniłem swój cios ogniem – wyjaśnił wystawiając rękę do przodu i okrywając ją płomieniem.
-Kto cię wynajął do zabicia Gato.
-Lord Feudalny Kraju Ziemi. Ma dość przemycania do jego kraju narkotyków, przez jego ludzi.
-Narkotyków? – spytał Sasuke, który siedział cicho do tej pory.
-Więcej nie mogę powiedzieć.
-Dzieciaki spać, rano wyruszamy – rozkazał nagle Hatake.
 Oczywiście każdy z geninów zaczął wywodzić się, że jest jeszcze wcześnie, że nie zasną i tak dalej. W końcu, gdy skończyły im się argumenty udali się do swoich namiotów.
-Ta blondynka… - zaczął Naruto. – To córka Yondaime?
-Tak – odparł Kakashi. – Jest obiecującym Shinobi, podobnie jak Sasuke. Oboje mają geny klanu Uchiha, choć to Sasuke jest pełnokrwistym członkiem.
-Obiecujących shinobi nie ocenia się po genach, tylko po charakterze – powiedział Naruto.
-Czemu nie zdejmujesz kaptura? – spytał Tazuna, lekko się dziwiąc.
-Może kiedyś zobaczycie moją twarz.
-A z jakiej wioski pochodzisz? – zadał pytanie Kakashi.
-Urodziłem się w Konosze, tam też spędziłem pierwsze pięć lat mojego życia, potem to już różnie bywało.
-W Konosze? A ile teraz masz lat.
-17.
-Gdybym mógł zobaczyć twoją twarz, może bym cię skojarzył – powiedział Kakashi.
-Na pewno, mój wygląd jest bardzo rozpoznawalny – zaśmiał się Naruto.
-Powiedz – zaczął Hatake. – Masz rodzinę w wiosce? – spytał, a Naruto popadł w zamyślenie. Cisza trwała dość długo.
-Dla niej jestem martwy.
Kakashi i Tazuna zdziwili się na taką odpowiedź. Podświadomie oczekiwali innej odpowiedzi.
-Jak zostałeś najemnikiem? – spytał Tazuna, próbując zobaczyć twarz najemnika.
-Trafiłem pod skrzydła Taruno Masakiego, przez kilka lat, szkolił mnie, przekazywał swoje kontakty, a kilka dni temu odszedł na emeryturę, kończąc z tym fachem.
-Taruno… Masaki – powiedział zdumiony jonin. –To nie pierwszy lepszy najemnik. W czasach wojny postanowił być neutralny i nie wtrącać się do niej. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej źle.
-Jak to? – spytał Tazuna.
-Ten mężczyzna zna dziesiątki jutsu, jak nie więcej. Już w wieku 30 lat, był znany z walk bronią białą, nie wspominając wysokiego poziomu w używaniu ninjutsu. Nie miał predyspozycji do Genjutsu, mimo można go uznać, za geniusza w tej dziedzinie. Gdyby brał udział w wojnie, jej losy potoczyły by się kompletnie inaczej.
-Widać, dużo pan o nim wie – powiedział zamaskowany najemnik.
-Był jedyną osobą nie należącą do wioski, o której uczono w Akademii. Poza tym w bibliotece jest dużo zwojów na jego temat. Skoro mówisz, że przejąłeś od niego fach, w jaki sposób ludzie się kontaktują z tobą.
-Taruno miał specjalne kartki z pieczęciami. Dla każdej wioski była inna, kiedy ktoś przelał do niej chakre, to ta druga zaczęła świecić.   Wtedy wiedział, że dana wioska ma dla niego zlecenie. Niestety uznał, że sam musze wykombinować jak to zrobić. Według niego to bardzo dobry sprawdzian fuinjutsu, o którym wie mnie wiele, a moje umiejętności w tej dziedzinie są słabe.
-Podstawy Fuinjutsu zna każdy jonin, ale moja uczennica Suzuko, jak wspominałem jest córką Yondaime, który słynie z Fuinjutsu, więc może będzie mogła ci pomóc.
-Bardzo by mi pomogła, ale i tak będę musiał udać do Uzushio-gakure.