piątek, 26 lutego 2016

Naruto - smoczy pustelnik - 20.

Z niemałymi trudnościami, ale jest. Rozdział, wstawiony zaraz po jego zakończeniu, więc mogą byc jakieś błędy za co z góry przepraszam. Jakoś nie miał zbytnio weny i czasu, więc mogą być pewne niedociągnięcia, ale napewno wam się spodoba.

Rozdział 20.
Gdy promienie słońca zaczęły padać na jej twarz, zaczęła marszczyć brwi i mrugać oczami. Nagle zerwała się do siadu i nabrała dużo powietrza w płuca. Zaczęła się nerwowo rozglądać po okolicy. Siedziała na jakiejś trawie, z której wystawały dziwne metalowe słupy. Spojrzała w górę, w suficie były kilka okrągłych dziur, przez które wpadało światło.
-Jak się czujesz? – odwróciła głowę w stronę głosu.
Obok niej siedziała na kolanach rudowłosa kobieta. Miała długie włosy i fioletowe oczy, zdaniem Suzuko jej cera była bardzo podobna do Sasuke. Miała na sobie piękną ciemną suknię.
-Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
-Jestem Sara, a ty znajdujesz się w Roranie.
-Co? Ale Roran ro ruiny – powiedziała zrywając się na nogi. – Przecież…
-Jak to ruiny? Roran jest teraz w fazie największej siły.
Nagle z góry zaczęły dobiegać krzyki ludzi, wiwatujących na czyjąś cześć.
-O nie. Musze już iść! – krzyknęła i pobiegła z sobie znanym kierunku.
Blondynka nic nie rozumiejąc, zaczęła wspinać się w górę.
Gdy dostała się na zewnątrz zobaczyła jak tłumy ludzi stoją wzdłuż ulicy.  Każdy coś krzyczał, ale na ulicy było tak głośno, że Suzuko nic nie rozumiała. W końcu ludzie trochę ucichli, ponieważ ulicą jechała kareta. W niej stała kobieta, którą Namikaze widziała kilka minut temu. Machała do wszystkich, a na jej twarzy był duży uśmiech.
Gdy przejechała ludzie zaczęli za nią iść w kierunku największego budynku, a ich krzyki znowu stały się głośne. Gdy dwunastolatka została sama na ulicy wskoczyła na dach i zaczęła zmierzać w kierunku tego samego budynku co wszyscy mieszkańcu Roranu. Cały czas próbowała sobie wszystko poukładać.
Gdy Sara dojechała do pałacu zeszła z karety i weszła do środka. Po chwili wyszła na balkonie, w obstawie jakiegoś grubego, brązowowłosego faceta oraz dwóch lalek, które kojarzyła.
-To lalki Mukade – powiedziała do siebie. – Co tu się dzieje?
Nagle ktoś ją złapał za ramię, po czym zniknęli. Pojawili się w jakimś korytarzu. Suzuko odruchowo odskoczyła do tylu, przyjmując pozycje bojową.
Przednią stało trzech mężczyzn, mieli na sobie maski, takie jakie nosiło Anbu, każdy miał znak Konohy.
-Minato kto to? – spytał najgrubszy nich.
Miał ciemne włosy i czarne ubranie, tak jak wszyscy mężczyźni.
-Nie wiem Choza. Była na dachu.
-Ma opaskę Konohy – powiedział trzeci z nich.
-Tak Shibi, ale inaczej wygląda.
-Kim…kim jesteście? – spytała Suzuko, a cała trójka zdjęła maski.
Gdy zobaczyła ich twarze doznała szoku. Przed nią stali ojcowie dwójki jej przyjaciół oraz jej tata.
-Tak jak ty jesteśmy z Konohy – powiedział Minato. – Kim jesteś?
-Ma  takie same oczy jak Uchiha – szepnął przyszły ojciec Shino.
-Jestem…
Nie mogła dokończyć zdania, ponieważ czyjaś ręka zasłoniła jej usta. Obok niej pojawił się blondwłosy młody mężczyzna. Miał wyprostowaną lewą rękę, która zasłaniała usta jego siostry. Jego błękitne oczy patrzyły się w niemal takie same. Oddział z Konohy, od razu przyjął pozycję bojową, jedynie Minato stał niewzruszony patrząc w oczy Naruto. Po kilku sekundach Naruto zabrał rękę z twarzy blondynki.
-Braciszku? – spytała Suzuko.
-Nic nie mów – powiedział do siostry. – Ten strumień światła cofnął nas w czasie – dodał szokując przy tym wszystkich.
-Jak to w czasie? Skąd to wiesz?
-Spójrz na miasto. W trakcie misji było ruiną, a nie ma takiej możliwości, aby to było genjutsu.
-Jesteście rodzeństwem? – spytał Minato.
-Co cię to obchodzi? – warknął Uzumaki. – Chodź! – chwycił siostrę za rękę i pociągnął ją ze sobą.
-Ale… chwila… bracie – mówiła próbując się wyrwać z mocnego uścisku.
-Nie wolno nam rozmawiać z nikim z przeszłości. Nawet z nim – powiedział wskazując na przyszłego Hokage. – Każda ważna informacja może zmienić, przyszłość, tak bardzo, że ja albo ty możemy się nie urodzić.
-Nawet tak, że zostaniesz w wiosce? – spytała, a Naruto zastygł.
Jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Przez chwilę wyobrażał sobie, że mógłby sprawić, że będzie kochany. W końcu potrząsnął głową na boki, aby odgonić myśli.
-Tak.
-Więc może…
-Nie. Cofnęło nas o jakieś dwadzieścia lat, może trochę więcej i nie wiesz co może się stać w przyszłości.
-Skąd to wiesz? – spytała zdziwiona blondynka.
-Ponieważ on jest jeszcze zwykłym joninem.
-Ej Minato – do Namikaze podeszła przyszła głowa klanu Akimichi. – Jakoś dziwnie to wygląda. Nie uważasz? Z znikąd oni się pojawiają, mówią, że są z przyszłości i obgadują cię.
-To jest bardzo dziwne – dodał ojciec Shino.
Minato nic nie odpowiadał, tylko uważnie patrzył się rodzeństwo.
-Masz jakiś plan? – spytał Suzuko, gdy już normalnie szli.
-Nie. Nie wiem nic o podróżach w czasie i nie wyczuwam w sobie swojej lokatorki – odparł bez namysłu.
Suzuko stanęła w miejscu, jakby była posągiem. Blondyn zaczął sobie powtarzać słowa, które przed chwilą powiedział.
-Jesteś jin…
-Nie – przerwał jej szybko. – Nie jestem jinchuriki, ale też nie jestem normalnym człowiekiem. Mógłbym ją nazwać starożytną istotą, to chyba najlepiej ją opisuje.
Wyszli na jakąś ulicę i stanęli. Naruto myślał, co zrobić. Miał dwa ważne cele, wrócić do swoich czasów i ochronić siostrę. Patrzył się raz w jedną stronę, raz w drugą stronę ulicy i nic nie przychodziło mu do głowy.
-Może wrócimy do nich i poprosimy o pomoc albo pójdziemy do Konohy…
-Nie, żadne z tych pomysłów nie wchodzi w grę.
-Roboty! – krzyknęła Suzuko, gdy zobaczyła jak za rogu wyłania się 10 maszyn Mukade.
Lalki od razu ruszyły do ataku. Gdy Naruto je zobaczył przyjął pozycję do obrony.
-Uciekaj, zajmę się nimi! – krzyknął blondyn.
-Pomogę ci! – odkrzyknęła i wyciągnęła kunaia.
Naruto nie miał czasu na dalszą dyskusję. Gdy dwóch z nich wystrzeliło swoje ręce w ich kierunku, Naruto zrobił unik skacząc w górę, przez ten ruch stracił siostrę z oczu. Wylądował między kilkoma z nich i wyciągnął swój miecz. Jednym ruchem pozbawił jednego z nich głowy, a drugiemu odciął  rękę, a następnie przeciął go na pół.  Chłopak wyskoczył wysoko w powietrze i posłał w dół silną falę ognia, która spaliła resztę.
Wylądował na ziemi i zaczął się rozglądać za siostrą. Zobaczył tylko trzy zniszczone lalki, ale nic więcej. W ciągu ułamka sekundy na jego twarzy pojawiła się wściekłość. Ruszył biegiem w stronę budynku, w którym wyczuwał słabą energię siostry.
Gdy dotarł na plac przed pałacem, zatrzymał się. Wszędzie były straże, które pilnowały przejścia. W dodatku było tu dużo cywili, więc walka nie wchodziła w grę.
 Nagły krzyk zwrócił jego uwagę. Dzięki lepszemu wzrokowi, niż zwykły człowiek, mógł wyraźnie zobaczyć jak ktoś chowa się w cieniu na balkonie, wcześniej wypychając królową przez barierkę balkonu. Nagłe Złoty Błysk i królowa zniknęła  w połowie drogi do ziemi.
-Już wiem, gdzie szukać – powiedział do siebie i zniknął w ciemnej alejce, między budynkami.

Minato z królową na rękach pojawił się na dachu jakiegoś budynku. Obok nich pojawiła się reszta drużyny Namikaze. Przyszły Hokage położył królową Roranu na podłożu i ocucił ją. Rudowłosa zaczęła się nerwowo rozglądać.
-C…co się st…stało? – wymamrotała trzymając się za głowę.
-Wypadłaś z balkonu – odparł Minato.
-Wypa…dłam? Ktoś… mnie chyba…
-Ktoś ją wypchnął – powiedział ktoś z za ich pleców.
Wszyscy spojrzeli w stronę głosu. Stała tam odrobinę młodsza wersja Minato. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Zaczął powoli do nich podchodzić.
-Kto stworzył te lalki? – spytał poważnym tonem.
-Co ty sobie wyobrażasz?! – warknął Choza. – To królowa.
-Mam to gdzieś – odwarknął Naruto. – Mów!
-Mukade. Moja matka go przyjęła, gdy kilka alt temu pojawił się w naszym mieście.
-Jak się dostać do pałacu!?
-Nie… nie powiem.
-Chcesz kryć zdrajcę? To on cię wypchnął z balkonu.
Uzumaki przez chwilę patrzył się w zamyśloną Sarę, po czym odwrócił się do nich plecami i zaczął iść w kierunku krawędzi budynku. Nagle ktoś położył mu dłoń na barku. Zatrzymał się i odwrócił lekko głowę. Zobaczył twarz ojca.
-Co się z nią stało? Gdzie jest moja córka – powiedział szokując tymi słowami Naruto. – I co się stało, ze mnie nienawidzisz?
-Nic ci do tego – warknął i skoczył w dół.
Wylądował między dwoma budynkami i ruszył biegiem bocznymi uliczkami w kierunku Pałacu.
Na wielkiej podziemnej hali, leżała przykuta do ściany grubym łańcuchem blondwłosa dziewczyna. Cała hala była linią produkcyjną, gdzie powstawały nowe lalki. Przy każdym pasie, stało co najmniej dziesięć osób, a takich pasów było mnóstwo.
Jej ubranie było w strzępach, a na odsłoniętym ciele było widać siniaki. Nagle zaczęła mrużyć oczy, po czym je otworzyła.
-Co? – spytała rozglądając się po okolicy.
Jej wzrok był zamglony, a panująca ciemność utrudniała jej to zadanie.  Gdy się poruszyła, usłyszała brzdęk metalu, wtedy obaczyła, że jest przykuta do ściany.
-W końcu się obudziłaś.
Nagle jedna lampa się zapaliła i oświetliła grubego mężczyznę, który stał przed nią. Miał średniej długości brązowe włosy i bogato zdobione szaty na sobie. Na głowie miał koronę, a po jego bokach stały wielkie lalki z długimi mieczami.
-Kim jesteś? – spytała dziewczyna za co została uderzona w twarz. Do jej oczu zaczęły napływać łzy, a na policzku odznaczyła się dłoń brązowowłosego.
-Cicho! – warknął mężczyzna. – Od teraz jesteś moją własnością i będziesz słuchać moich rozkazów.  Najpierw ulepszę moje lalki, chakrą twojego biju, a potem jeśli przeżyjesz, może pozwolę ci stanąć przy moim boku jako służąca.
Na koniec zaczął się śmiać jak szalony psychopata. Odwrócił się i zostawił Suzuko samą. Dziewczyna zaczęła płakać, a w myślach błagała o pomoc.

Minato wraz z Shibim i Chozą oglądali z za rogu, na wiwatujący tłum ludzi, przed pałacem. Kilka metrów dalej z cieniu budynków czekała królowa Sara.
-To jest dziwne – powiedział Choza.
-Zgadzam się – dodał Minato. – Królowa by zginęła, a oni nadal wiwatują.
-Czyżby to nie byli ludzie – zaproponował Aburame. Mogę sprawdzić to swoimi robakami – zaproponował, a przyszły Hokage skinął głową.
Spod płaszcza Shibiego, zaczęły wylatywać setki robaków, które poleciały wprost na tłum.
-Jeśli są to ludzie nic im nie zrobią – poinformował i razem z resztą zaczął czekać na wynik testu.
Robaki doleciały do tłumu, nie zwracając na sobie uwagi maszyn Mukade. Stworzenia usiadły na kilku osobach i zaczęły je pożerać. Po kilku sekundach zostały tylko ubrania. Drużynę z Konohy zszokował taki wynik.
-To były lalki.
-Więc, gdzie są prawdziwi ludzie – powiedział Namikaze.
-To wszystko jest coraz dziwniejsze – dodał swoje zdanie Choza drapiąc się po głowie.
-Musimy dostać się do Pałacu.
-Czyli to prawda – powiedziała niedowierzając Sara. – Mukade jest zdrajcą.
-Prawdopodobnie tak jest.
-Moja matka miała rację – powiedziała zaciskając dłonie i zamykając oczy, z których zaczęły spływać łzy. –Czemu jej nie wierzyłam? – spytała sama siebie upadając na ziemi.
-Hej, hej, hej – podbiegł do niej Minato i położył dłoń na barku. – To co się stało, przeszło do historii, teraz musimy uratować mieszkańców Roranu.
Sara starła łzy i podniosła się. Spojrzała w niebieskie oczy Namikaze i lekko się uśmiechnęła.
-Twoje oczy są takie same jak tamtego chłopaka – powiedział nagle. – Tylko, że u niego widać smutek i żal, który ukrywa za pewnością siebie – rudowłosa lekko zszokowała tą wypowiedzią Minato, który popadł w zamyślenie.
Yondaime nic nie odpowiedział, tylko wstał i podszedł do swoich kompanów.
-Jest nasz trzech, ale musimy dać radę – powiedział uderzając  pięścią w otwartą dłoń.
-Może znajdziemy tamtego chłopaka – powiedział Choza.
Nagły, głośny wybuch przerwał ich rozmowę. Wszyscy wybiegli z zaułka i zobaczyli jak syn Minato stoi przed rozwalonymi lalkami na placu przed Pałacem.
-Ej Mukade! Wyłaź! – głośny krzyk rozszedł się po całej okolicy.
W jednej chwili wszystkie lalki, udające mieszkańców upadły na ziemię, a na balkonie pojawił się mężczyzna.
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?!
-Kimś kto cię spierze na kwaśne jabłko! – krzyknął uderzając pięścią w otwartą dłoń, podobnie jak przed chwilą Minato.
-Co on wyprawia? – spytała Sara. – Sam chce zaatakować cały Pałac.
-Spójrzcie na dach Pałacu – powiedział Minato.
Kilkanaście metrów nad Mukade stał drugi Naruto. Składał jakieś pieczęcie.
-Katon: Ognisty Ryk!
Z jego ust wydobyła się ognista fala, która pomknęła w dół, wprost na balkon. Mukade nie miał czasu by zareagować, ogień pochłonął jego jak i lalki, które były z nim. Gdy ogień zgasł, wszyscy mogli zobaczył, że część pałacu, zniknęła. W tej chwili była duża wyrwa, od miejsca, gdzie stał Naruto do samych wrót.
Blondyn, który był na placu zniknął w kłębie dymu, a prawdziwy, który był na dachu, wskoczył do środka.
Wylądował na dużym holu, gdzie znalazł szczątki palącego się Mukade. Całe ciało było z drewna. Mężczyzna podszedł do głowy zdeptał ją.
-Zniszczyłeś mój pałac. Musisz za to zapłacić.
Na schodach na piętrze stał Mukade. Ręce miał założone na piersi, a  oczy ciskały gromy w Uzumakiego. Jednym ruchem palca, rozkaz swoim lalkom, otoczyć Uzumakiego.

-Zdechniesz, ale prędzej wyduszę z ciebie, gdzie jest moja siostra!

piątek, 19 lutego 2016

Naruto - smoczy pustelnik -19.

Rozdział troszeczkę krótszy, ale myślę, że wam się spodoba. W odróżnieniu od poprzednich zaczyna się tu akcja oraz was zaskoczę kolejne spotkanie Naruto z siostrą. Chodź pewnie znienawidzicie mnie za takie zakończenie :) Zapraszam do czytania.

Rozdział 19.
Rano, gdy jeszcze było w miarę chłodno, Team 7 oraz najemnik od Lorda Feudalnego wyruszyli w dalszą podróż. Teraz, gdy mieli potrzebne informacje, a Kazekage nie dowiedział się, że zwój był sfałszowany, mogli bez problemu ruszyć do Roranu. Ruiny, kiedyś wspaniałego miasta znajdowały się na drugim końcu Kraju Wiatru, kilka dni drogi za wielkim kanionem.
W sumie do ruin miasta mieli tydzień drogi. Do kanionu mieli dwa dni, problem powstawał, gdy do niego dotarli, aby go przejść potrzebowali trzy  dni i kolejnych dwóch na dotarcie do ruin.
Pierwszy etap podróży minął im bez problemów. Przed wieczorem zdążyli zejść w dół kanionu, gdzie krajobraz ani trochę nie wyglądał na pustynny. Przez cały kanion płynęła mała rzeczka, a jej brzegi były usypane tysiącami kamieniami, po których można było chodzi gołą stopą. Nie miały żadnych ostrych krawędzi. Rosły tu różne drzewa i krzewy.
-Czy to jagody? – spytał Sasuke wskazując palcem na krzew z czarnymi owocami.
-Wszystko możliwe, ale lepiej nie jeść nic, czego nie jest się pewien – odparł Kakashi. – Rozbijemy tu obóz, a rano ruszymy w dalszą drogę.
Wspólnie rozłożyli obóz. Naruto nabierał drewna i rozpalił ognisko. Młodzi genini rozłożyli namioty i usiedli przy ognisku. Po kolacji składającej się z pieczonych ryb, wszyscy poszli spać. Wyjątkiem był Uzumaki, który leżał pod drzewem i patrzył w niebo, które było wypełnione gwiazdami.
-Też nie możesz spać? – nagłe pytanie wytrąciła Naruto z zamyślenia.
Niebieskooki spojrzał na źródło głosu. Kakashi wyszedł z namiotu i usiadł przy dogaszającym się ognisku. Jak zwykle miał maskę na twarzy, a jego włosy stały do góry.  Jego oczy wpatrywały się w postać leżącą na ziemi.
-Myślę – odparł krótko bez namysłu.
-Nad czym? – dopytywał Hatake.
-Nad Jutsu. Już długi czas myślę, nad stworzeniem swojej techniki, która uzupełni mój styl walki.
-Od razu przypomniała mi się historia Minato-sensei. Pamiętam jak mi opowiadał ile czasu mu zajęło stworzenie Rasengana – na jego prawej ręce pojawiła się niebieska wirująca kula. – Samo wymyślenie kształtu zajęło mu kilka miesięcy, a później tworzył poszczególne etapy.
-Czemu wybrał kule? – spytał z ciekawością, pomijając fakt kto stworzył Rasengana.
-Ponieważ to kształt idealny, jak on to ujął.
-Idealny?
-Tak.
-„Kula?” – spytał sam siebie Uzumaki popadając w zamyślenie.
Kakashi widząc stan Ryu wyciągnął książeczkę i zaczął czytać.
Rano, gdy wszyscy byli gotowi, ruszyli w dalsza podróż. Przemieszczali się biegnąc wzdłuż rzeki. Suzuko ciągle wpatrywała się w Ryu, czując w sobie cos dziwnego.
-„To nie jest zwykły człowiek” – usłyszała w swojej głowie.
-„Kyuubi? Czego chcesz?”
-„Ostrzec cię. Ten człowiek ma w sobie coś bardzo niezwykłego i niebezpiecznego. Jeśli się okaże waszym wrogiem, zginiecie. A ta jego koleżanka, również jest dziwna, wyczuwam jakeś połączenie miedzy nimi.”
-„Czemu mi to mówisz?”
-„Ponieważ, gdy ty zginiesz to ja tez zginę, tylko, że ja się odrodzę po jakimś czasie.”
Wypowiedź lisa lekko przeraziła dziewczynę, ale z drugiej strony nie wierzyła mu na 100%. Jednak postanowiła uważać na niego i o wszystkim poinformować Kakashiego.
Wieczorem znowu rozbili obóz i rozpalili ognisko. Naruto od razu poszedł spać, tak samo Rei, tylko, że ona, gdy tylko weszli do namiotu zniknęła do ciała Uzumakiego.
Suzuko chciała jak najszybciej porozmawiać z senseiem, ale czekała, aż Sasuke z Sakurą pójdą spać. Na jej szczęście stało się to szybko i zostali tylko we dwoje przy ognisku.
-Suzuko, czemu ni idziesz spać? – zapytał Hatake odwracając wzrok od małej książeczki.
-Ponieważ chcę porozmawiać z tobą sensei.
Kakashi lekko zaskoczony taką odpowiedzią, schował książkę i zamienił się  w słuch.
-Chodzi o Kyuubiego – powiedziała, a jonin stał się poważny. – Gdy biegliśmy odezwał się do mnie. Powiedział, żebyśmy uważali na niego – dodała, pokazując głową na namiot Uzumakiego. – Wyczuwa w nim coś bardzo potężnego i jeśli okaże się naszym wrogiem to zginiemy. W dodatku ta dziewczyna też jest dziwna.
-To wszystko? – spytał poważny tonem.
-Nie, Lis powiedział, że wyczuwa między nimi jakieś połączenie.
-Coś jak Biju z Jinchuuriki.
-Tego nie powiedział.
-Dobrze idź spać i nie mów tego reszcie drużyny. Musimy być ostrożni.
Blondynka poszła do namiotu spać, a Hatake został przy ognisku i zaczął rozmyślać. Ta misja podobała mu się coraz mniej, bał się, że może przerosnąć jego podopiecznych, a on może nie podołać zadaniu ochrony ich.
-„Jutro Anbu powinno nas dogonić, więc będziemy bezpieczniejsi” – pomyślał Hatake i wrócił do czytania.
Naruto cofnął głowę od wejścia namiotu i położył się na śpiworze. Zarzucił sobie jedną nogę na drugą i splótł ręce pod głową. Trochę go smuciło to co słyszał, ale nie mógł się im dziwić, był dla nich obcy.
Następnego dnia cos koło południa Jonin Konohy i najemnicy od Daimyo zaczęli wyczuwać Anbu, co ucieszyło tego pierwszego. Mimo to nie widzieli ich, ujawnili się dopiero, przy wyjściu z kanionu. Czekali na nich w cieniu jedynego drzewa, które tu rosło i cudem wytrzymywało wysoka temperaturę.
-Teraz powinno pójść z górki – powiedział Naruto.
-Więc ruszajmy im szybciej go złapiemy, tym szybciej wrócimy do wioski.
W ostatnim dniu podróży, nastali na burze piaskową, która strasznie ograniczała ich widoczność oraz możliwość  szybkiego poruszania się. Zasłaniali oczy i twarz czym mieli, aby tylko ochronić się przed piaskiem. W pewnym momencie Sakura się przewróciła, potykając się o coś.
-Nic ci się nie stało? – spytał Sasuke, pomagając jej w stać.
-Nie, co to było?
Gdy różowowłosa wstała, wszyscy zobaczyli wystające cegły z ziemi. Każdego zdziwił taki widok, ale gdy podnieśli wzrok ujrzeli  wokół siebie, pełno takiego gruz.
-To już tu – powiedział Naruto. – Przez tą burzę straciliśmy orientację w terenie.
-Wyczuwam tu jakąś chakre – powiedział jeden z członków Anbu.
-Przybył tu przed nami. Ruszajmy! – krzyknął Naruto i ruszył biegiem.
W ciągu kilku minut przebiegł kilka licu, które były zasypane gruzem i piaskiem. Ruiny stawały się coraz wyższe, a burza stawała się coraz słabsza.
-Hyy? – mruknął do siebie słysząc dziwny dźwięk z prawej strony.
Zerknął w tamtą stronę i odskoczył w górę, na ścianę jakiegoś budynku. W miejscu z którego uskoczył wbiła się metalowa ręka przyczepiona jakąś liną do maszyny. Był to tylko tułów ciała. Nie posiadał nóg, ale za to unosił się w powietrzu. W prawej ręce trzymał długi metalowy miecz, a na głowie miał dziwny hełm z rogami. Jego oczy świeciły na czerwono.
-Co to jest? – spytał, ale zauważył, że nikogo więcej niebyło.  – Mukade jest lalkarzem. To musi być jakiś jego wytwór.
Lalka ruszyła do ataku, gdy tylko jego ręka wróciła na swoje miejsce. Szybko doleciał do Uzumakiego i zamachnął się mieczem. Blondyn uniknął ataku, ale na ścianie pojawiło się głębokie rozcięcie. Naruto zaczął biec w górę, prosto na dach, a maszyna ruszyła za nim. W międzyczasie twór lalkarza, atakował kilka razy, ale tylko zniszczył budynek.  Gdy niebieskooki wbiegł na dach, został otoczony przez pięć takich samych maszyn.
-Co to kurka ma być?! – powiedział i wyciągnął swój miecz.
Na jego szczęście roboty nie były biegłe w walce. Z łatwością unikał albo parował ich ataki, ale z powodu ich przewagi liczebnej mężczyzna miał problem.
 Gdy jeden z nich chciał pchnąć mieczem w brzuch Naruto, on przesunął się w bok i szybkim cięciem odciął mechaniczną rękę, a następnie przeciął tułów na pół. Następnie wskoczył na jednego z pozostałych i wbił miecz po rękojeść w głowę. Chłopak zdążył zeskoczyć na ziemię, tuż przed wybuchem.
-Katon: Ogniste szpony!
Na dłoniach Naruto pojawił się ogień. Ruszył biegiem, a ogień pozostawiał za sobą smugę, dobiegł do jednego i rozerwał go na pół.
-Katon: Ognisty Ryk!
Wielka ognista fala, pokryła cały dach, paląc przy tym wszystkie roboty. Gdy ogień zgasł obok Naruto pojawił się Kakashi razem z Suzuko.
-Te lalki są irytujące – powiedziała siostra Uzumakiego.
-Mają nas opóźnić, aby mógł w spokoju zająć się swoim planem – odparł Kakashi.
-Wiecie gdzie może być? – spytał Naruto patrząc na największy budynek.
-Z tego co powiedział członek Anbu, w tamtym budynku – odparł Hatake, wskazując na budynek, na który patrzył się Ryu.
-No to ruszajmy – powiedziała Suzuko i już chciała skakać w dół.
-Ty nigdzie nie idziesz. To niebezpieczne.
-Zostawienie jej tutaj też nie będzie bezpieczne – powiedział najemnik.
-W dodatku nie wiemy gdzie jest reszta –westchnął siwowłosy.
-Jak to nie wiecie?
-Rozdzieliliśmy się, gdy nas zaatakowali. Nas zwabiło odgłosy twojej walki tutaj.
-Rei się nimi zajmie. Musimy ruszać.
Naruto zeskoczył na ulicę, a zaraz za nim ruszyła Suzuko i Kakashi. Po drodze nie napotkali żadnych robotów, dopiero gdy znaleźli się na ulicy, która prowadziła do wejścia zobaczyli całą gromadę robotów, która pilnowała wrót.
-Ja się nimi zajmę! – krzyknęła Suzuko i przyśpieszyła. – Rasengan!
Gdy zaatakowała jednego robota, ten wybuchnął niszcząc  inne oraz wzniecając tumany kurzu w powietrze. Dziewczyna zaczęła kaszleć i zamknęła oczy przed piaskiem. Wtedy nad nią pojawił robot, który nie został zniszczony. Blondynka otworzyła oczy i ujrzała, jak miał już zaatakować. Nagle z robota wyszedł czubek miecza, szybko zniknął, a następnie głowa lalki poleciała kilka metrów i upadła na ziemię. Maszyna upadła, a przed Suzuko stał Naruto z mieczem.
-Uważaj – powiedział i minął dziewczynę otwierając z buta drzwi.
Wszędzie panowała ciemność. Środek budynku był pusty i dziwny. Była to tylko droga, szeroka na jakieś dwa metry, która była nad przepaścią. Ścieżka, po której szli łączyła się na środku z dwoma innymi. 
Na łączeniu tych mostów, był duży okrąg, na którego środku była dziwna, czarna kopuła, która była oświetlana przez światło, które wpadało przez otwór w dachu. Nagle przez drzwi budynku przeszły roboty. Na dwóch pozostałych mostach, również się pojawiły.
-Czy on je robił na masówkę!? – krzyknęła dziewczyna wyjmując kunaie.
-Zostaniecie świadkami, jak zapanuję nad Ryumyaku! – krzyk ze środka budynku zwrócił ich uwagę.
Na kopule stał chudy mężczyzna. Miał średniej długości brązowe włosy oraz duże czoło. Jego ubiór zakrywał całe ciało oprócz ramion.
-Mukade – powiedział Naruto. – Nie rób tego, nie wiesz co się może stać!
-Brać ich! – krzyknął były przyjaciel Kazekage.
Lalki ruszyły do ataku. Było oczywiste, że ich głównym celem było opóźnienie ich. Mukade w tym czasie przyłożył ręce do kopuły i zaczął coś mówić. Na jego ramionach zaczęły pojawiać się jakieś czarne znaki, które szły coraz wyżej.
-Katon: Ryk Smoka!
Naruto posłał w roboty, wirującą falę ognia, która skutecznie oczyściła im drogę. Jednak nie trwało do długo.
-Jest ich coraz więcej! – krzyknął Kakashi.
-AAAA! – krzyk Suzuko, odwrócił uwagę mężczyzn od walki.
Dziewczyna zwisała z mostu, trzymając się jedną ręką.
-Suzuko! – krzyknął Kakashi.
Jonin już do niej biegł, ale lalki zagrodziły mu drogę. Podobnie było z Naruto, roboty rzuciły się na niego przygniatając go do podłoża.
-„Nie mogę pozwolić jej spaść!” – ryknął na siebie w myślach.
Jego ciało zostało spowite przez ogień, a na skórze pojawił się zarys łusek smoka. Jego paznokcie zamieniły się w szpony, a oczy zmieniła kolor i kształt. Były czerwone z pionową, czarną źrenicą. Ogień zaczął palić roboty, ale ucierpiała też jego maskę i chustkę na włosach.
Jednym ruchem zwalił z siebie roboty, niszcząc je i ruszył na pomoc Suzuko. W ostatniej chwili złapał ją za rękę. Dziewczyna spojrzała na niego, a jej czy rozszerzyły się do granic możliwości. Blondyn tylko uśmiechnął się do niej.
-Na…Naruto? – powiedziała, gdy ją wciągał.
-Trzymaj się za mną – powiedział miłym głosem.
Naruto wstał i ruszył do ataku. Jego prędkość, siła i zręczność wzrosły kilkukrotnie. Po sekundę wybuchało kilka lalek, oczyszczając drogę. Kakashi i Suzuko ruszyli za nim, oboje byli w lekkim szoku. Blondyn biegł z zawrotną prędkością, niszcząc wszystkie roboty, atakując Taijutsu albo mieczem.
Wszyscy stanęli, gdy od Mukade zaczęło bić jasne światło. Z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk, a następnie w niebo wystrzelił biały słup światła, który zaczął się poszerzać. 
-Uciekajcie! – krzyknął Hatake.
Kakashi w ostatniej sekundzie uniknął zetknięcia z promieniem. Udało mu się to jako jedynemu, Naruto był za blisko na ucieczkę, a Suzuko potknęła się o leżąca rękę lalki pod jej nogami.

-Suzuko! – krzyknął jeszcze Kakashi, gdy światło pochłonęło dziewczynę.

sobota, 13 lutego 2016

Naruto - smoczy pustelnik -18.

No, miałem trochę czasu na dokończenie tego rozdziału, więc proszę o to jest. Mam nadzieję, że się wam spodoba, ale pewnie wyda się wam nudny. Nudne rozdziały też czasami musza być, aby wprowadzić opowiadanie w akcje. Zapraszam do czytania.

Rozdział 18.
Trzy dni później, Naruto dotarł do miejsca, w którym zostały porwane żona i córka Daimyo. Znajdował się na zwykłej drodze w lesie, niedaleko rozwidlenia do jakiejś wioski lub do Kraju Wiatru. Pogoda nie była zbyt sprzyjająca, na niebie pojawiało się coraz więcej ciemnych chmur, a w oddali było słychać grzmoty. Blondyn zaczął się rozglądać, nie stawając w miejscu.  Silniejszy podmuch wiatru poruszył jego płaszczem, ukazując strój. Miał na sobie czarne spodnie z dodatkowymi kieszeniami przy kolanach oraz pomarańczowo-czarna bluzę.
Nagle za nim w płomieniach pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Miała na sobie czarne getry, zielona bluzę z białymi napisami oraz sandały z wysokimi paskami. Cała była okryta białym płaszczem z dużym kapturem.
-Od czego masz zamiar zacząć? – spytała dorównując mu kroku.
-Najpierw przeszukam tą okolice, a następnie  pójdę do Wioski Hosaki, która jest niedaleko.
-I…
-Popytam ludzi, czy nie widzieli kogoś nowego, czy podejrzanego.
-Wiesz, że szanse są bardzo małe na ich znalezienie? – spytała zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Może mi się poszczęści. Zobacz – powiedział znajdując małą plamę krwi.
Plama była przy drzewie, w  którym była dziura po broni. Na korze drzewa, również była strużka krwi, ale była ledwo widoczna.
-Plama krwi – powiedziała Rei nic nie rozumiejąc. – Co ci da jedna plama krwi?
-Nie jedna, jest ich więcej – odparł znajdując kilka innych plam. – Nie ma tu śladów po poważnej walce, więc musieli zostać wzięci z zaskoczenia.
-Nadal nie rozumiem. Wielu bandytów atakuje z zaskoczenia.
-Masz rację, ale to ograniczę pole naszych poszukiwań. Jest szansa, że ktoś ostatnio kupował większe ilość broni w wiosce Hosaki.
-Masz zamiar przepytać każdego w wiosce?
-Nie sam – odparł uśmiechając się chytrze.
-Chyba cię… - krzyknęła dziewczyna.
Rei chodziła już od kilku godzin po wiosce i wypytywała ludzi. Przede wszystkim pytała, czy nie pojawił się ktoś nowy w wiosce, albo czy ktoś zauważył coś dziwnego.
-Przepraszam – powiedziała zaczepiając jakiegoś faceta.
Miał jakieś 25 lat i był dobrze umięśniony. Na czole miał zawiązaną przepaskę, podtrzymującą włosy. Ubrany był w ciemny bezrękawnik oraz ciemne spodnie. Na prawym ramieniu miał tatuaż.
-Tak? – odparł uważnie oglądając Rei.
-Czy widział Pan kogoś nowego ostatnio w wiosce.
-Nooo widzę teraz i to nie byle kogo – odparł gapiąc się w biust dziewczyny.
-A może słyszał pan coś podejrzanego?
-Nie, ale jeśli chcesz mogę cię oprowadzić po wiosce.
-Nie dziękuję – odparła i odwróciła się.
-Poczekaj! – powiedział głośniej, łapiąc ją za rękę. – Co taka ładna dziewczyna robi sama w wiosce?
-Spadaj zboczeńcu! – krzyknęła wyrywając się.
-Zboczeńcu? Ty suk… - nie dokończył, bo dostał mocnego liścia od rudowłosej. – Ty dziwko!
Wyraźnie wkurzony facet złapał ją obiema rękami za ramiona i zaczął ją miotać. Dopiero mocne kopnięcie poniżej pasa powaliło go na dobre.
-Idiota! – skomentowała Rei i ruszyła z powrotem.
Dziewczyna miała dość tej wioski. Że też dała się namówić Naruto na to. Była wściekła, że się na to zgodziła.
-Oby lepiej coś znalazł, bo też dostanie takiego kopa! – mówiła do siebie idąc szybkim krokiem z zaciśniętymi rękami.
Gdy tylko zobaczyła blond czuprynę zwolniła i rozluźniła mięśnie.  Podeszła do niego, gdy rozmawiał z jednym ze kilku sprzedawców na tej ulicy.
-Masz coś?!  - spytała przerażającym tonem.
Naruto odwrócił się i uśmiechnął się do niej.
-Mam. Ten oto sprzedawca ostatnio sprzedawał sporo broni jakiemuś facetowi, który wydawał mu się dziwny.
-Tylko on?
-Lepsze to niż nic.
-Tak, to było prawie dwa tygodnie temu. Podajże nazywał się Mukade i był bardzo zdenerwowany. Ciągle mamrotał, że się spóźni, kupił kilka zestawów kunai i shurikenów, notki wybuchowe oraz stalowe linki.
-Ma pan zezwolenie na sprzedaż broni? – wtrąciła Rei, a sprzedawca zaczął się drapać po tyle głowy.
-To nie jest teraz ważne – powiedział Naruto i dał znak mężczyźnie, aby kontynuował.
-Gdy to kupił powiedział, że teraz na pewno dostanie w swoje ręce nieskończone źródło chakry, ale przecież ono nie istnieje.
-Nieskończone źródło chakry – powtórzyła cicho Rei.
-To tyle – skończył sprzedawca.
-A jak wyglądał? – spytała Rei.
-Miał brązowe włosy do karku, duże czoło i chyba ciemne oczy. Nie widziałem, żądnych szczególnych znaków czy coś takiego. Był średniego wzrostu i był chudy.
Naruto i Rei odeszli trochę od sklepu i skręcili w opuszczoną alejkę. Blondyn od razu oparł się o mur i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Rudowłosa stanęła przed nim i oparła ręce o biodra.
-Nieskończone źródło chakry – powtórzył Naruto. – Wiesz coś na ten temat?
-Nie. Mimo tysięcy alt pierwszy raz o tym słyszę.
-Musimy udać się do jakiejś biblioteki.
-Uzushio-gakure.
-Nie. Za daleko, najbliżej jest Konoha, ale Suna.
-Za nim tam dotrzemy one mogą zginąć.
-Chodźmy do hotelu.
Opuścili alejkę i ruszyli w stronę hotelu, który niby napotkał Naruto podczas chodzenia po wiosce.
-Naruto, na pewno widziałeś hotel?
-Tak. Był gdzieś tu?
W końcu po godzinie poszukiwań i tak nie znaleźli hotelu, ale za to znaleźli kogoś innego. Zostali otoczeni przez strażników Lorda Feudalnego, tak jak kilka dni temu. Naruto przeczuwając, że ktoś zaraz przyjdzie, czekał cierpliwie. Było tak jak myślał, przed nimi stanął Hisaki.
-Witaj Naruto.
-Cześć – odparł blondyn. – Stało się coś?
-Cel twojej misji się zmienił. Żona i córka Lorda zostały odnalezione.
-Jak to? Kto ją znalazł?
-Porywacz wymienił je na zwój z jakimś jutsu z Konohy.
-Co to za jutsu?
-Wiemy tyle, że należy do kategorii Fuinjutsu.
-A kto był porywaczem.
-Nie wiemy jak się nazywa, ale jest średniego wzrostu, chudej postury, miał ciemne włosy i duże czoło – to ostatnie odczytał z akt, które po tym oddał Uzumakiemu.
-Pasuje do opisu Mukade – wtrąciła Rei.
-Mukade?
-Tak, był tu taki jeden podejrzany. Kupował dużo broni i rzeczy przydatne do stawiania pułapek. Sprzedawca powiedział, że mamrotał coś o nieskończonym źródle chakry.
-Rozumiem. Przekaże to Daimyo.
Kapitan zasalutował i odwrócił się. Gdy wszedł już z okręgu strażników, stanął i odwrócił się.
-Jeszcze jedno. Od teraz pracujesz razem z jakimś Oddziale z Konohy. Nie podlegasz im, a ni oni tobie, ale macie współpracować. Masz udać się na granicę Kraju Wiatru i Kraju Ognia. Reszty dowiesz się od nich.
-Powiedziałeś im jak się nazywam?
-Nie, Daimyo życzy sobie dyskrecji dla wszystkich, którzy są przez niego  zatrudniani.
Naruto odetchnął, a  strażnicy opuścili broń i  zaczęli iść za Kapitanem. Ludzie chwilę popatrzyli się na nich dziwnie, po czym wrócili do swoich obowiązków.
-Czy oni zawsze tak? – spytała Rei mając na myśli zachowanie strażników.
-A bo ja wiem. Chodź wyruszamy od razu.
Oboje ruszyli do hotelu. Spakowali szybko co potrzebne i opuścili wioskę. Rei biegła z zawrotną prędkością, prawdopodobnie tylko nieliczni by jej dorównali. W tej grupie był Naruto, który po ciężkich treningach był na wysokim poziomie.
Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Było coraz cieplej, a las zaczął się przerzedzać. Co jakiś czas podróżnicy czuli podmuch suchego i gorącego powietrza. Gdy mieli przeskoczyć nad małą polanką, zauważyli palące się ognisko. Zatrzymali się w koronie drzewa, aby zobaczyć kto to jest.
Naruto rozpoznając swoją siostrę, przeklął w myślach i wyciągnął z plecaka maskę i chustkę na włosy. Ubrał je i zeskoczyli na ziemię. Gdy tylko stanęli na ziemi zostali otoczeni przez Czterech Anbu i siwowłosego jonina. Siostra Uzumakiego wraz z resztą geninów ze swojej drużyny stali przy ognisku.
-Kim jesteście i czego tu szukacie? – spytał kapitan Anbu.
-Jesteśmy od Lorda Feudalnego – odparł Naruto.
Członek Anbu w białym płaszczu spojrzał na jonina i dał znak reszcie aby schowali broń. Siwowłosy machnął na swoją drużynę, aby podeszli.
-Jestem Kakashi Hatake, a to mój Team. Suzuko Namikaze, Sakura Haruno i Sasuke Uchiha.
-Mówcie mi Ryu, a to jest Rei.
-Wiecie cos nowego? – spytał Hatake.
-Ten porywacz nazywa się Mukade. Kilka dni temu kupował dużą ilość broni i gadał coś o nieskończonym źródle chakry.
-Nieskończonym… źródle chakry? – powtórzył Sasuke. – Jest w ogóle cos takiego.
-Może to Ryumyaku – powiedziała Suzuko.
-Co takiego? – spytała Sakura.
-Tata mi kiedyś opowiadał o takim czymś. Właśnie na takim źródle chakry  powstało miasto Roran.
-Wiesz gdzie to jest? – spytał Kakashi
-Nie.
-Słyszałam, że to gdzieś na pustyni, ale  nie znam dokładnego położenia – poinformowała wszystkich Rei.
-Musimy wrócić do Konohy – powiedział Hatake.
-Kto w wiosce będzie znał położenie Roranu? – spytał Naruto.
-Tata na pewno to wie.
-Yondaime? – spytała Rei.
-Tak. Kiedyś był tam na misji.
-Nim dotrzemy do Konohy, Mukade może dorwać te Ryumyaku.
-Skoro to na pustyni, może w Sunie dostaniemy jakieś informacje – zaproponował kapitan Anbu.
-A ma ktoś jakieś papiery? – spytał Naruto, ale odpowiedziała mu cisza. – Skoro nie, ktoś będzie musiał się zakraść do wioski.
-Jeśli do się wyda, ktoś zostanie zgładzony albo trafi do więzienia.
-Chyba, że… - zaczęła Rei i zaczęła tłumaczyć swój plan.
Rano wszyscy prócz oddziału Anbu wyruszyli do Suny. Członkowie Elity Konohy, mieli trzymać się z dala od ekipy, która ruszyła do Wioski Piasku, aby uniknąć niepotrzebnych podejrzeń. Po zdobyciu informacji, mieli się skontaktować za pomocą Psów Kakashiego.
Zaledwie trzy godziny od wyruszenia, podróż była coraz trudniejsza. Temperatura wynosiła grubo powyżej 40 stopni, a na niebie nie było żadnej chmurki. Zatrzymywali się bardzo często, gdy tylko znaleźli jakąś jaskinie, albo głaz, który dawał sporo cienia.
Każdy zdjął z siebie niepotrzebne ubranie i robili z tego turbany na głowy, aby nie dostać udaru. Najgorzej mieli Naruto i Hatake, którzy wręcz gotowali się w maskach na twarzy.
-Czemu wy nosicie te głupie maski? – spytała Suzuko.
-Bo tak – odparli jednocześnie i spojrzeli sobie w oczy.
-Ruszajmy – dodał Hatake, wychodząc z cienia. – Do wioski jeszcze kawałek drogi.
Z licznymi postojami i długą droga w nocy dotarli do wejścia wioski. Przed nimi od razu pojawili się strażnicy bramy.
-Stać! Czego tu szukacie?
-Jesteśmy na misji, mamy tu papiery od Hokage – odparł siwowłosy jonin z  Konohy, podając strażnikowy zwój.
Ten od razu go rozwinął i zaczął czytać. Gdy to zrobił spojrzał na przybyłą grupę i dokładnie obejrzał pieczęć Hokage.
-Wszystko się zgadza – powiedział w końcu oddając zwój. – Możecie udać się Kazekage.
Shinobi z Konohy oraz Naruto z Rei  skinęli głowami i przeszli przez bramę. Młodzi genini ciągle rozglądali się po wiosce, natomiast Uzumaki razem z Hatake rozglądali się po członkach Anbu wioski, którzy stali na dachach i uważnie patrzyli na nich.
-Wszystkie budynki są zrobione z piasku – powiedziała Sakura.
-Taki urok tej wioski – odparł Hatake.
Do budynku administracyjnego dotarli bez żadnych problemów. Kłopoty zaczęły się, gdy weszli do środka. Liczne przeszukania, pytania, czy dość niemiłe szepty na temat Konohy. Jak kultura nakazywała, Kakashi zapukał do drzwi gabinetu i czekał na zaproszenie. Gdy je usłyszeli wszyscy weszli do środka.
Gdy weszli do środka, poczuli lekki powiew zimnego powietrza. Genini uważnie oglądali gabinet, w którym byli pierwszy raz.  Pomieszczenie było ozdobione starym, ciemnym drewnem. Z tego samego materiału były szafy i półki oraz biurko. Na środku leżał dywan, na którym stanęli.
Kazekage miał na sobie biało-granatowe szaty Kage. Twarz i głowę zakrywał kapelusz ze znakiem Suny. W prawej dłoni miał długopis, a przed nim leżała jakaś kartka.
-Witaj Kazekage-sama – powiedział Kakashi.
-Kakashi… Hatake – powiedział poważnie. – Co Specjalnego Jonina Konohy sprowadza w moje skromne progi?
-Jesteśmy w trakcie misji, złapania porywacza żony i córki Lorda Feudalnego Kraju Ognia i potrzebujemy informacji położenia miasta Roran.
-Miasto Roran? – powtórzył lekko zdziwiony.- Chyba ruiny miasta Roran. Tam niema nic wartościowego, a warunki życia teraz są tam tak trudne, że mało kto by się tam zapuszczał. 
-Mimo to potrzebujemy tych informacji – powiedział kapitan Teamu 7.
-A co ja będę z tego miał? – zapytał odchylając się na fotelu do tyłu.
-„Tępy egoista” -  pomyślała Rei.
-Przetrwanie – powiedział Naruto.
Kazekage zdziwił się taką odpowiedzią, która według niego brzmiała jak groźba.
-Grozisz mi?
-Nie. Mówię prawdę. Jeśli nam nie udzielisz tych informacji, twoja wioska upadnie, ponieważ Mukade dotrze do Ryumyaku.
-Mukade? – zapytał zszokowany Kage.
-Widzę, że znasz go?
-Był moim przyjacielem w młodości – mężczyzna oparł się o biurko i spuścił głowę w dół. – Gdy zostałem Kazekage  zaczął mnie oskarżać, że manipulowałem Radą i dzięki temu dostałem to stanowisko. Wtedy uciekł, zostawił tylko list z groźbą, że się zemści.
-I to się może udać, jeśli go nie powstrzymamy.
-Dobrze, pomogę wam, jak tylko mogę.

Kakashi w duchu gratulował Naruto, za przekonanie Kazekage. Natomiast Rei była dumna z Uzumakiego, że w końcu nauczył się używać słów zamiast siły.

czwartek, 4 lutego 2016

Naruto - smoczy pustelnik -17.

W końcu jest ten 17 rozdział. Miałem trochę problemów z jego napisaniem. Nie wiedziałem co dokłąanie w nim napisać, aby zapewnić ciąg do kolejnego rozdziału, ale mi się udało. Rozdział trochę nudny i przegadany, ale następne powinny być lepsze. Zapraszam do czytania i zostawienia jakiegoś koma pod nim.

 Rozdział 17.
Minato wszedł do domu i zamknął drzwi na klucz. Wszędzie panował mrok, jedynie z salonu wydobywało się światło telewizora. Poszedł ta i zobaczył śpiącą Mikase. Wyłączył telewizor, a jego żona ocknęła się. Hokage usiadł na kanapie obok czarnowłosej.
-Już wróciłeś? – spytała i zaczęła szukać wzrokiem zegarka. – Zrobię ci kolację.
-Nie. Nie trzeba. Suzuko jest u siebie?
-Tak, wbiegła do domu z płaczem i zamknęła się w swoim pokoju. Czy ona…
-Tak dowiedział się prawie wszystkiego. W dodatku na misji spotkali Naruto.
-Na…ruto – powtórzyła zszokowana kobieta.
-Tak. Pójdę do niej.
Minato powoli wszedł po schodach na piętro i podszedł do drzwi od pokoju córki. Zapukał lekko, ale nic się nie stało. Zapukał drugi raz i znowu nic mu nie odpowiedziało. W końcu nacisnął na klamkę, a drzwi otworzyły się pod jego naporem.
Pierwsze co poczuł to lekki przeciąg. Do jego głowy zaczęły przychodzić różne, złe myśli. Zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie widział Suzuko. Łózko było pościelone, nic  nie było wywrócone, a i w szafie, która była otwarta, było wszystko tak jak powinno. Jego poszukiwaniom towarzyszył dźwięk szamotania firanki przez wiatr. W końcu Minato wyskoczył a dach, gdzie znalazł córkę.
Blondynka siedziała na czubku dachu skulona. Jej szloch dobijał Yondaime. Podszedł do niej i usiadł obok niej, ta od razu się do niego przytuliła.
-Przepraszam – powiedział cicho Namikaze. – Nie chciałem ci o tym wszystkim mówić, by byłaś jeszcze mała, a gdy urosłaś… nie wiedziałem jak ci to powiedzieć.
-No to powiedz mi teraz. Chcę znać prawdę.
-Więc o czym ci najpierw opowiedzieć?
-Może o Kyubim? – odparła pytaniem na pytanie.
-Nie jest to przyjemna historia. Zwłaszcza, że mówimy o demonie. Abyś się dowiedziała jak się w tobie znalazł, musisz się dowiedzieć co się działo dużo wcześniej. Przed tobą jinchuuriki Kyuubiego była moja pierwsza żona Kushina Uzumaki, matka Naruto.
-Skoro była poprzednią, to co było z Kyubim, gdy mama Naruto zmarła?
-Pewien czas przed jej śmiercią, Konoha weszła w posiadanie pewnego pojemnika. Był on od Wioski Chmury, my im za to daliśmy pewien zwój, miał to być pierwszy krok do pokoju. Na pierwszy rzut oka, wydawał się on by zwykłym dzbankiem, ale tak naprawdę może zapieczętować Biju. Właśnie w nim Kyuubi przeczekał te 5 lat, z nim się urodziłaś.
-Ale czemu właśnie ja?
-To wszystko przez Starszyznę. Wiem, że obarczył ecie wielkim ciężarem, ale nie miałem wyboru.
-Więc zgodziłeś się abym była bronią wioski?! – Suzuko zerwała się i odskoczyła od ojca. W jej oczach pojawiły się łzy, który zaczęły spływać po jej polikach.
-Nie. Nigdy nie będziesz bronią. Nie pozwolę na to.
-Akurat. Skoro uległeś starszyźnie raz, zrobisz to znowu. Nie chce cię znać!
Suzuko zeskoczył z dachu i zaczęła biec przed siebie. Gdy tylko zrobiła kilka kroków, drogę zagrodziła jej Mikasa. Rozłożyła ręce i złapała córkę w mocnym uścisku.
-Ciii, córeczko – kobieta zaczęła uspokajać blondynkę.
Siostra Naruto wtuliła twarz w rękaw bluzki matki i dalej zaczęła szlochać. Obok nich pojawił się Minato. Członkini klanu Uchiha dała mu tylko znak, że się zajmie resztą.
Blondyn skinął głową i przepuścił je do domu. Kobiety poszły do pokoju najmłodszej z rodziny Namikaze. Hokage udał się do swojego gabinetu w domu. Mimo późnej pory nie miał ochoty na sen. Usiadł w fotelu i uderzył głowa o blat biurka.
-Ale ze mnie idiota – powiedział do siebie. – Najpierw straciłem syna, a teraz córkę. Czemu wszystko psuję, jak zaczyna się układać?
Podniósł głowę i zaczął oglądać zdjęcia, które stały na jego biurku. Przedstawiały jego rodzinę, w różnych wiekach. Wziął jedną ramkę do rąk. Były w niej dwa zdjęcia, Przedstawiały Naruto i Suzuko w wieku pięciu lat.

----Naruto----
Wyszedłem z lasu i od razu zobaczyłem budynki wioski, do której zmierzałem. Po drodze rozglądałem się po rolnikach, którzy pracowali w polu. W pewnym momencie ktoś mi zaczął machać, więc również to uczyniłem.
Ruszyłem dalej w stronę wioski. Gdy tylko stanąłem przed bramą, zobaczyłem tłum ludzi. Kupcy, mieszkańcy, żołnierze Lorda Feudalnego, byli nawet shinobi. Idąc główną ulicą rozglądałem się za jakimś sklepem czy barem. Mieszkańcy wydawali się być bardzo pogodni. Chodzili od stoiska do stoiska i kupowali różne rzeczy. Kilka grupek kobiet o czymś dyskutowało, przekrzykując się ciągle, a dzieci biegały i bawiły się.   W końcu znalazłem bar, do którego wszedłem.
Rozejrzałem się w środku. Było tu kilku shinobi, którzy siedzieli przy jednym stoliku oraz ochroniarzy Daymio, którzy siedzieli przy drugim stoliku i pili Sake. Podszedłem do blatu baru i usiadłem na jednym z trzech wysokich krzesełek.
-Co podać? – podszedł do mnie kucharz, który wycierał ścierką szklankę.
Był starszym i nieco grubszym człowiekiem. Na sobie miał białą czapkę oraz biały fartuch z napisem „Bar u braci Satoko” Na jego twarzy było kilka zmarszczek oraz miał wąsy.  Postawił szklankę przede mną i nalał do niej wody.
-Może… niech będzie Sushi.
-Już podaję – odparł i zniknął za drzwiami.
Dosłownie kilka sekund później wyszedł z tych drzwi rozejrzał się i podszedł do mnie.
-Coś podać?
-Yyy – mruknąłem nie wiedząc co się teraz dzieje. – Ale pan już odbierał  ode mnie zamówienie.
-Najmocniej przepraszam, to był mój brat bliźniak. Prowadzimy razem ten bar i czasami nam się zdarzają takie właśnie wpadki?
-Po rachunki też tak panowie wychodzą? – zaśmiałem się, a po chwili i on się uśmiechnął.
-Nie, na płacenie ludzie są uczuleni, liczą każdy grosz.
Z kuchni wyszedł kucharz, który odbierał ode mnie zamówienie i postawił przede mną talerz z Sushi. Wyjąłem pałeczki z pojemnika z blatu i zacząłem jeść.
-Tak w ogóle to nazywam się Han Satoko – zaczął ten, który chciał przyjąć drugie zamówienie.
-Ja jestem Ukon Satoko.
-Naruto Namikaze Uzumaki – odparłem z uśmiechem.
-Więc co cię sprowadza do naszej wioski? – spytał Han.
-Słyszałem, że Lord Feudalny Kraju Ognia będzie tutaj miał pobór na swoich strażników – w barze zapanowała cisza, a shinobi Konohy i ochroniarze Daimyo zaczęli nam się przeglądać.
-I chcesz dołączyć?
-Nie, ale muszę się z nim widzieć. Mam ważną sprawę.
-Niestety wątpię, abyś mógł się zobaczyć z Lordem – powiedział Ukon. – To niemożliwe.
-Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych – powiedziałem popijając wodę ze szklanki. – Wielu ludzi, którzy chcieli mnie zabić mi tak mówili.
-Jak to zabić?
-Jestem najemnikiem. – Ile płacę?
-Nic. Miło było porozmawiać.
-Jak to nic?
-Pobór do straży Lorda Feudalnego jest tylko w naszej wiosce, więc w tym okresie mamy niezłe zarobki, ale może…
-Do naszej wioski raz na miesiąc pojawia pewien człowiek, który żąda haraczu za tak zwaną ochronę przed bandytami, a tymi bandytami są jego ludzie.
-Daimyo nic z tym nie zrobi?
-Niestety. Mówiliśmy to jego ludziom, ale na tym się kończy.
-Gdzie go znajdę?
-Zawsze przychodzi z Kraju Fal. Jest niski, siwy, ma czarne okulary i ciągle chodzi w garniturze.
-Czyżby miał na imię Gato?
-Tak to on – powiedział Han.
-Nie żyje od kilku dni.
-Jak… jak to?
-Zlecenie, tyle mogę powiedzieć.
-Dziękujemy, nasza wioska, w końcu się od niego uwolni.                  
-Ja już musze iść. Do widzenia i dziękuje za posiłek.
Wyszedłem z baru i znowu znalazłem się na zatłoczonej ulicy. Tym razem zacząłem szukać jakiegoś hotelu. W między czasie nieco zwiedziłem wioskę. Gdy ujrzałem budynek, który szukałem od razu wszedłem do środka.
Na wprost drzwi było niewielkie biurko za którym siedział starszy mężczyzna. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę, kamizelkę i czerwony krawat.  Po bokach były korytarze do pokoi, po lewej stronie biurka były schody na górne piętra.
-Witam w naszym skromnym hotelu, w czym mogę pomóc?
-Poproszę pokój z dwoma łóżkami – spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale wyciągnął kluczyk i mi go dał. – Dziękuję.
-Na górę, drugie drzwi po prawo.
Skinąłem głową, ze rozumiem i ruszyłem po schodach na górę. Gdy wszedłem zobaczyłem długi korytarz z pokojami po bokach. Spojrzałem na numer drzwi na kluczyku i podszedłem do właściwych.
Pokój był niewielki, ale tak urządzany, że było tu wszystko co potrzeba i było trochę wolnego miejsca. Łóżka stały obok siebie oddzielone tylko dwoma szafkami nocnymi. W pokoju było jedno duże okno, a obok niego były drzwi do łazienki.  Były tu dwie szafy, dywan z niedźwiedzia polarnego, stolik i dwa krzesła.
Rzuciłem plecak na jedno łóżko, a na drugim pojawiła się Rei. Wyciągnąłem z kieszenie mały zwój. Otworzyłem go i odpieczętowałem z niego torbę z ciuchami.
-W końcu się czegoś nauczyłeś z pieczętowania – powiedziała próbując mi dogryźć.
-Tak, w przeciwieństwie do ciebie coś umiem.
Chyba ją to zabolało, bo prychnęła i odwróciła się do mnie plecami. Sięgnąłem z torby czyste ciuchy i poszedłem do łazienki, aby się odświeżyć. Po paru minutach wyszedłem w ciemnych spodniach z dodatkowymi kieszeniami przy kolanach i białej koszulce z czarnymi napisami.  Gdy wszedłem do pokoju Rei zakładała swój żółty kapelusz.
-Chyba lubisz żółty.
-Żebyś wiedział. Idziemy?
-Yhym. Ale chyba nie chcesz wyjść razem ze mną?
-Niby czemu?
-Przecież sam wchodziłem do hotelu, a wyjdziemy razem.
-Rany, ale ty masz problemy – powiedziała i zniknęła.
Wyszedłem z hotelu, a Rei od razu się pojawiła. Szliśmy powoli zwiedzając wioskę. Mieszkańcy, którzy nas widzieli, uciszali się, albo zaczęli szeptać.
-Ciekawe czemu tak szepczą – powiedziała Rei, tak cicho, aby tylko ja to usłyszał.
-Bo jesteśmy nowi, a dla nich zapewne wyglądamy jak para.
-Chciałbyś…
-To się ich spytaj.
Nagle zostaliśmy okrążeni przez dziesięciu strażników Lorda Feudalnego. Każdy z nich trzymał miecz, skierowany w nas. Zaskoczyło mnie to, tak samo jak Rei. Dwóch strażników zrobiło krok w bok, przepuszczając kogoś do środka.
-Jestem kapitanem Straży Daimyo. Nazywam się Hisaki Kiroto. Proszę za mną.
-Można wiedzieć po co? – spytała Rei, ale Hisaki tylko się uśmiechnął i odwrócił się do nas plecami.
Niemieliśmy innego wyboru. Musieliśmy iść za nim. Po kilku minutach doszliśmy do sporego budynku. Był wykończony marmurem i drewnianymi elementami. Przeszliśmy przez bramę i weszliśmy do środka, a strażnicy zostali na zewnątrz.
Kiroto przeprowadził nas przez długi korytarz i wpuścił do dużej Sali, gdzie mieścił się długi drewniany stół. Przy nim na samym końcu siedział Lord Feudalny. Miał na sobie fioletowo-białe szaty z licznymi ozdobami, twarz ukrywał za białym wachlarzem.  Daimyo wydawał się na jakieś dwadzieścia pięć lat. Nie był zbyt chudy, ani gruby.
-Daimyo-sama, przyprowadziłem mężczyznę, o którym poinformowała nas grupa, która odpoczywała w barze – powiedział nasz przewodnik nisko się kłaniając.
-Dziękuję, możesz odejść.
-Ale…
-Zostaw nas samych.
-Tak jest!
Hiroto opuścił salę, zamykając za sobą drzwi. Lord przez chwilę patrzył się na mnie, a potem spojrzał na Rei, która stała trochę za mną.  W końcu wstał ze swojego miejsca, schował wachlarz do rękawa i podszedł do nas.
-Słyszałem, że chcesz mnie widzieć.
-Tak, Daimyo-sama – odparłem kłaniając się. – Nazywam się…
-Wiem jak się nazywasz, wiem wszystko, Naruto Namikaze Uzumaki. Jesteś najemnikiem, który zabił Gato. Zapewne chcesz jakiegoś zadania, za które dostaniesz sporą wypłatę.
-Właśnie po to  tu jestem.
-Dostaniesz ją. Jeśli je wykonasz obsypie cię złotem, ale jeśli ci się nie uda zostaniesz stracony – po tym zdaniu, aż przełknąłem ślinę.
-Wykonam je.
-Dobrze. Powiem ci o co chodzi, a Hiroto da ci potrzeby sprzęt oraz szczegóły misji. Moja żona i córka zostały porwane. Nastąpiło to tydzień temu, gdy podróżowały do kuzynki w Kraju Wiatru.
-Odnajdę je.
-Mam taką nadzieję, Hiroto!
Opuściliśmy tą salę i ruszyliśmy znowu za naszym przewodnikiem. Poprowadził nas przez liczne korytarze, a następnie schodami do podziemia. Trafiliśmy do jakiegoś magazynu.
-Bierzcie wszystko co wam potrzebne.
Zacząłem chodzić między regałami, na których było mnóstwo broni. Wziąłem kilka paczek shurikneów i kunai, kilka metrów stalowej linki, zapas wybuchowych notek, narzędzia do ostrzenia miecza oraz specjalne ostrza, które reagują na chakrę. Wróciłem do Hiroto, który trzymał w rękach jakąś teczkę.
-Do napadu doszło jeszcze w Kraju Ognia, kilka kilometrów od granicy. Cała karawana została zamordowana, nie znaleziono tylko ciał żony i córki Daimyo. Napastnicy okradli żołnierzy z broni i zbroi.
-Jakieś podejrzenia?
-Niestety nie. Nie wiemy nawet skąd wiedzieli, którędy podróżowali.
-Będzie ciężko, ale jeśli złapię jakiś trop.
-Nie daleko miejsca napadu jest małą wioska. Dosłownie to 10 budynków i liczne pola, na których rosną uprawy rolne. Popytaj tych rolników.

-Zajmę się tym.