niedziela, 30 września 2018

Naruto - smoczy pustelnik -37.

Naruto - smoczy pustelnik - 37.

Naruto spacerkiem dotarł do budynku administracyjnego. Od razu ruszył w kierunku schodów. Gdy był przed drzwiami gabinetu Hokage usłyszał dobiegającą ze środka rozmowę.
-I jak się czuje w wiosce? - usłyszał męski, poważny głos.
-Wydaję mi się, że dobrze. Właśnie pewnie kończy pojedynek z Anbu.
-A ta jego przyjaciółka Rei. Wyglądają jakby byli parą od dawna - tym głosem rozpoznał Jiraye.
Po usłyszeniu tego zdania na chwilę się zadumał. Przyznał rację, że dla nie których mogli wyglądać jak para, ale było to niemożliwe.
Uzumaki w końcu zapukał w drzwi i nacisnął na klamkę. Po wejściu ujrzał siedzącego przy biurku ojca oraz jego senseia siedzącego na sofie.
-Cześć Naruto - powiedział wesoło sanin. -Jesteś sam?
-Tak. Rei została na polu treningowym, ale w każdej chwili może się pojawić.
-Zgaduję, że Anbu musi dostać trochę wolnego - powiedział Minato, uśmiechając się.
-Pewnie będą chcieli - odparł Naruto. - Masz jakąś misję dla mnie?
-Aktualnie nie ma nic ciekawego.
-A ta misja Itachiego na czym polegała?
-Nie wiem czy powinienem ci powiedzieć - odparł Hokage zerkając kątem oka na senseia.
Jiraya kiwnął lekko przecząco głową. Naruto patrzył się zdziwiony to na ojca to na sanina nic nie rozumiejąc.
-Ma to jakiś związek ze mną?
-Nie po prostu Itachi prosił, aby do jego powrotu nic nikomu nie mówić - wybrnął starszy Namikaze.
-Skoro tak - powiedział Naruto, kończąc temat. -Skoro już tu jesteś to… - zaczął Minato wstając - jako Hokage Konoha-gakure nadaję ci rangę Jonina.
Młodszy blondyn się uśmiechnął, a Jiraya zaczął klaskać. Naruto w swojej podświadomości usłyszał słowa gratulacji od Rei, co oznaczało, że smoczyca już wróciła do jego ciała.
-Mimo to nie dostaniesz narazie drużyny. Masz za mało doświadczenia. Ale w przyszłym roku możesz się na to przygotować.
-Ja senseiem? - zapytał zdziwiony Uzumaki.-Czy was do końca pogięło. Ja sam jeszcze trenuje!
-Wiem, wiem - odparł obojętnie Minato. - Masz rok - dodał już twardym tonem.
-Dobra. Przemyśle do nad Ramenem.

Chłopak opuścił gabinet ojca i ruszył w kierunku baru. Szedł główna ulica z dłońmi w kieszeniach dresów, lekko opuszczonej głowie i przymkniętych oczach. Było widać, że jest zamyślony.
-Czego ty jeszcze oczekujesz od tej techniki? - zapytała rudowłosa pojawiając się obok swojego nosiciela.
-Sam nie wiem. Niby wydaje mi się już ukończona, ale czuję, że to jeszcze nie to.
-Ehh, jesteś bardzo dziwny - westchnęła Rei.
-Kto to mówi - odparł z chytrym uśmieszkiem.
-O co ci chodzi?
-Kto normalny wchodzi nago z łazienki i pyta się co powinna założyć?
-Nie jestem człowiekiem i nie czuje wstydu jeśli o to ci chodzi. A co mam tak robić codziennie?
-Nigdy w życiu! - krzyknął Uzumaki choć nie zdołał ukryć rumieńców na polikach.

Gdy dotarli do baru, od razu zamówili po misce ulubionej zupy. W barze było pusto, byli tylko oni i Teuchi który był zajęty swoimi sprawami.
-I co? Masz jakąś misję?
-Nie. Nie ma nic ciekawego dla mnie według ojca.
-To co będziesz robić?
-Pójdę potrenować.

Gdy tylko zjedli wyszli poza mury wioski i udali się na polanę z dużym jeziorem. Rei od razu usadowiła się pod drzewem, a Naruto rozebrał się od pasa w górę i wszedł na środek jeziora.

Zamknął oczy i zaczął koncentrować chakre. Wystawił prawą dłoń do przodu. Na niej zaczęła pojawiać się złota kula z ognistym pierścieniu.
-Katon: Oko Smoka!

Jezioro zostało pokryte ognistą kopułą o średnicy kilkunastu metrów. Woda od razu zaczęła parować. Rei uważnie obserwowała blondyna, który dalej stał na środku jeziora. Zamyślony wpatrywał się w swoją dłoń.

-Według mnie Jutsu jest skończone.
-Instynkt mi mówi, że jeszcze coś muszę zmienić.
-Ale co?
-Nie wiem. Może powinienem użyć więcej chakry?
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Możesz sobie zrobić krzywdę.
-Co mi się może stać?

Niebieskooki znowu wystawił prawą rękę i zaczął tworzyć jutsu. Tym razem postanowił użyć więcej chakry. Na jego dłoni zaczęła pojawiać się złota kula, która tym razem była otoczona dwoma ognistymi pierścieniami. Nagle jutsu zaczęło się dziwnie zachowywać, wyglądało jakby miało zaraz wybuchnąć.
Uzumaki od razu położył drugą rękę od góry i zaczął starać się ustabilizować jutsu.
-Uda mi się. Na pewno!
Po kilkunastu sekundach Technika ustabilizowała się. Po twarzy Naruto spływał pot.
-Udało się - powiedział patrząc na swoją towarzyszkę.
- To wypróbuj je! - krzyknęła Rei, ale bała się wyniku testu.
-Katon: Oko Smoka!

Tym razem kopuła ognia była ze trzy razy większa tak samo jak sama temperatura płomieni. Trawa wokół jeziora jak i drzewa zostały spalone na popiół, a z samego jeziora zostało wspomnienie.
-Wow. Całe jezioro wyparowało - powiedziała Rei patrząc na obłoki pary.
Gdy mogła w końcu ujrzeć swojego przyjaciela chłopak ledwo stał na nogach. Jego bluza była spalona w połowie. Ciężko dyszał, a prawa ręka była poparzona, co ją zdziwiło. I to bardzo.

-Cholera - powiedział Naruto padając na tyłek.
-Twoja ręka - powiedziała Rei doskakując do blondyna. -Jest cała poparzona mimo twojej odporności na ogień.
-Cholera - krzyknął na ból w prawej ręce.

Nagle kilka metrów od nich wbił się wyróżniający się wyglądem kunai. Po bokach miał dwa ramiona, a na rękojeści pieczęć. Po ułamku sekundy zjawił się Minato. Jego płaszcz z napisem Czwarty Hokage falował pod wpływem teleportacji. Chwile później za nim pojawił się odział Anbu.

Yondaime westchnął na widok syna. Machnął ręką na specjalny oddział, a Ci zniknęli z polany.

-Co tu się stało? - zapytał starszy Namikaze.
-Skończyłem technikę swojego pomysłu i tak jakby…
-Prawie zrobił z siebie jednoręcznego shinobi - skończyła Rei.
-Jak to?
-Dodając więcej chakry do jutsu stało się bardzo potężne, ale stało się bronią obosieczną.
-Normalnie jak Kushina - mruknął ledwo słyszalnie Minato.
-Oj tam, oj tam. Pójdę do jakiegoś lekarza…
-Nie wiem czy jakiś lekarz ci pomoże - wtrąciła rudowłosa kobieta. -Twoja ręka jest w opłakanym stanie.
-Naruto chyba nie powinieneś używać tego jutsu - powiedział Minato oglądając rękę syna. -Musisz używać czegoś bezpieczniejszego.
-Nie. Muszę mieć potężne jutsu inaczej go nie pokonam.

Minato wiedział o kogo chodzi. Naruto i jego ojciec wyjaśnili sobie wszystko. Yondaime zna całą historię o Rei i jego synu.

-Wiem. Ale nie pokonasz go jeśli przez swoje jutsu się zabijesz albo poważnie uszkodzisz.
-Więc co mam zrobić?! - Naruto był u kresu wybuchu.
-Nauczę Cię Rasengana i Hirashin no jutsu - powiedział Hokage, gdy jego syn się uspokoił.
-C… Co?
-Nauczę Cię moich popisowych technik. Suzuko już pokazałem Rasengana, ale Hirashinu jeszcze nie. Najpierw nauczę Ciebie Rasengana, a potem wam obojgu przekaże Hirashin no jutsu.

Naruto patrzył w oczy ojca lekko nie dowierzając.

-No już tak nie patrz na mnie. Chodź zrobimy coś z twoją ręką i zjemy Ramen.
-Hai.

Następnego dnia z samego rana dwaj blondyni stali na placu treningowym. Była to nieduża polana dookoła otoczona lasem. Na środki były wbite trzy drewniane pale.
Naruto ubrany w luźne czarne spodenki do kolan i biały podkoszulek, natomiast Minato miał tradycyjny strój jonina i biały płaszcz z napisem Yondaime i płomieniami u dołu. W dłoni miał torbę pełną balonów z wodą. A w drugiej miał torbę białych gumowych piłek.

-Rasengan ma trzy etapy. Tworzenie wirów, siła oraz oba naraz - wyjaśnił Minato. Syn mu tylko przytaknął głową. -Musisz za pomocą chakry rozerwać te balony - powiedział demonstrując mu to.
-A te piłki? - zapytał chłopak.
-Są do ćwiczenia siły jutsu. Musisz je rozerwać chakra - z eksplozji piłki rozeszła się mała fala powietrza, która poruszyła ich włosami. -Trzeci etap to sam Rasengan - wyjaśnił tworząc jutsu.
-Bardzo proste jutsu mimo to bardzo silne.
-Mimo to nigdy nie udało mi się dodać do niego natury chakry.
-Naprawdę?
-Hai. Rasengan jest pozbawiony natury chakry, więc tworzy dużo innych możliwości.
-Czemu go nie ukończyłeś?
-Przerasta mnie to - powiedział od razu patrząc synowi w oczy.

Naruto nie wierzył w to co słyszy.
-Gdy podróżowałem po świecie, słyszałem o tobie coś w każdej wiosce…
-Nie raz już próbowałem i w końcu dałem sobie spokój. Bierz się do treningu, ja już muszę iść do gabinetu.

Hokage zniknął w Złotym Błysku. Naruto jeszcze chwile stał myśląc nad tym wszystkich, po czym wziął się do pracy.

-Szkoda, że dostałem tylko szczątkowe informacje - powiedział na głos trzymając w rękach balon.

Przesłał chakre do balona, ale nic się nie stało.

-Z tego co zauważyłam to Rasengan bazuje na wielu wirach - powiedziała Rei pojawiając się obok.
-Czyli mam obracać chakrą wodę w środku?
-Wychodzi na to, że tak.

Uzumaki spróbował jeszcze raz. W pewnym momencie na balonie pojawiło się jedno małe wybrzuszenie.

-Chyba coś w tym stylu ale słabo ci wyszło - powiedziała Rei.
-To nie takie proste.
-Trening, trening i trening. Ja idę do wioski. Suzuko chciała, aby poszła z nią na zakupy - poinformowała rudowłosa na co blondyn tylko skinął głową.

Chłopak został sam na polanie z balonami i piłkami do treningu.

Na ulicach Konohy panował tłok. Były szczytowe godziny, gdy prawie wszyscy wychodzili na dwór. W tym tłoku były dwie dziewczyny, które chodziły od sklepu do sklepu.
-Opowiesz mi o jakiś przygodach Naruto?
-Trochę tego było. Nie wiem od czego zacząć. To historia na inną porę.
-A odpowiesz mi na jakieś pytania?
-Pewnie. Pytaj.
-Gdzie podróżowaliście?
-Praktycznie wszędzie.
-Nigdy nigdzie nie mieszkaliście dłużej?
-Po tym jak opuściliśmy świątynie po jej zniszczeniu dłużej byliśmy tylko w wiosce chmur gdzie Naruto został przyjęty do wioski…
-Co? Raikage go przyjął?
-Tak, ale jego Team został zabity przez Akatsuki i już tam nie wrócił. Potem już tylko podróżowaliśmy. Najdłużej przebywaliśmy na jeden wyspie podczas jego treningu.
-Rozumiem. A co się stało, że przybyliście do Konohy?
-Nie wiem. Pewnego dnia rano Naruto podjął taką decyzję z zaskoczenia. Akurat zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie na północy Kraju Ognia. Mimo późnej pory nie kładł się spać tylko siedział przy ognisku jak zahipnotyzowany. Gdy rano wstałam on nadal siedział przy ognisku. Powiedział tylko, że czas coś zmienić i ruszamy do Konohy.
-Ot tak?
-Tak. Cała historia.
Dziewczyny przerwały rozmowę wchodząc do sklepu.

niedziela, 23 września 2018

Naruto - smoczy pustelnik -36.

Dziękuję za te komentarze i to, że ktoś tu jeszcze zagląda.

Naruto - Smoczy pustelnik - 36.

Przez cały tydzień w wiosce panowała pozytywna energia. Na wszystkich twarzach były uśmiechy. Każdy odnosił się do każdego z serdecznością. Takie nastawienie mieszkańcy Konohy mieli nawet do nowego mieszkańca. Choć osobiście prawie go nie znali, miał szacunek u prawie wszystkich.
Ów mieszkaniec szedł właśnie główna ulicą w kierunku głównego budynku wioski.
Ręce miał schowane w kieszeniach bluzy, a przydługie blond włosy zasłaniały jego włosy. Z wyglądu nie odróżniał  się niczym od zwykłego cywila. Nie miał przy sobie żadnej broni, ani opaski, która by oznaczała, że jest shinobi.

Bez problemu wszedł do budynku administracyjnego. Minął recepcję i wszedł na schody, prowadzące na górę. Wszyscy tylko przez chwilę na niego zerkali i wracali do swoich zajęć.

Dotarł do drzwi, które go interesowały i już miał pukać, gdy ktoś go zawołał.
-Naruto! - damski głos dochodził od strony schodów.
-Cześć Suzuko - odparł widząc swoją młodszą siostrę wraz z resztą swojego teamu. -Cześć wam.
-Cześć - powiedzieli razem członkowie Drużyny 7.
-Też do taty braciszku?
-Yhym. Chciał, abym przyszedł. A wy?
-Idziemy zobaczyć czy na dla nas jakąś misję - wyjaśnił Kakashi.
Naruto zapukał i weszli wszyscy razem do gabinetu. W środku o dziwo Hokage nie był sam. Przed biurkiem Yondaime stał dobrze im znany mężczyzna. Miał dłuższe czarne włosy i tego samego koloru oczy. Kolor jego cery był taki sam jak kuzyna Suzuko. Okryty był brązowym płaszczem.
-Itachi? - powiedział zdziwiony Naruto.
-Witaj Naruto - powiedział członek klanu Uchiha.
-Co ty tutaj robisz? A Akatsuki? Twoja misja?
-Zakończyła się. Wiemy już wszystko o Akatsuki.
-A co z Nagato i Konan?
-Zostali w Akatsuki.
-Czemu?
-Naruto, porozmawiacie kiedy indziej - wtrącił Minato. -Itachi znasz cel misji. Możesz ruszać.
-Tak jest.
Mężczyzna opuścił gabinet Yondaime.
-Tato masz dla nas jakąś misję? - zapytała Suzuko.
-Niestety nie. Uznałem, że po waszej ostatniej misji przyda wam się odpoczynek.
-No ale minął już tydzień - marudziła blondynka.
-Narazie nic nie dostaniecie. Natomiast do ciebie Naruto. Papiery już podpisałeś, więc musisz dostać jeszcze opaskę.
-No to drużyno - zaczął Hatake - może mały trening.
-Zacznijcie przygotowywać się do Egzaminu na Chunina - dodał Hokage.
-Egzaminu? - zapytał Naruto. -Nadal są geninami?
-Tak. I nie tylko oni - młodszy Namikaze spojrzał zdziwiony na ojca - ty też.
-Ta ta ta. A spróbuj mi tylko dać taką rangę. Może jeszcze ci ogródek wypielić.
W odpowiedzi dostał tylko chytry uśmieszek.
-Pogięło Cię?! - krzyknął Uzumaki.
Ich stosunki oparły się bardziej na przyjacielskich, niż na ojciec syn. Co nikomu nie przeszkadzało. Obojgu to odpowiadało.
-No jeśli chcesz mieć inną rangę, musisz przystąpić do egzaminu.
-Już raz przystąpiłem - powiedział Naruto przywołując wspomnienia.
-Dobra. Za godzinę powalczysz z Anbu. A tak apropo wtedy podczas walki z Orochimaru co to było za jutsu z pieczęciami? Tą, którą anulowałeś.
-Opanowałem je w Uzushio-gakure.  Jest dość niebezpieczna. Uniemożliwia jakikolwiek ruch i jak zauważyłeś utrudnia oddychanie.
-Czemu ją wtedy anulowałeś?
Pytanie, które padło z ust Minato zaskoczyło Naruto. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Z opresji uratowała go jego przyjaciółka. Rei pojawiła się na kanapie tak jak tydzień temu, kiedy Naruto przybył do wioski i został z ojcem sam na sam.
-Zrozumiał ile dla niego znaczysz - powiedziała dziewczyna.
-Co? - powiedział zaskoczony Hokage.
-Dobra. Dobra. Może przejdziemy do tej walki? - wtrącił się nosiciel smoka.
-No dobrze. Idź na pole treningowe numer 7.
Naruto skinął głową i wyszedł z pomieszczenia razem z Rei. Opuścił budynek i ruszy w kierunku bramy. Ludzie znowu na nich spoglądali i się uśmiechali.  Szybko dotarli do bramy wioski i bez niczego ją przekroczyli.
Na polu treningowym byli po kilku minutach.
Zastali na nim trenujący Team 7. Trenowali razem z bronią białą.
-Cześć Naruto. Chcesz coś od nas?
-Nie. Przyszedłem tutaj, bo mam mieć tutaj potyczkę z Anbu.
-Tutaj?
-Ta...
Przerwało mu pojawienie się oddziału Anbu. Kapitan od razu do nich podszedł. Rei w tym czasie usiadła na gałęzi nad Kakashim.
-Hokage-sama wszystko nam przekazał. Z powodu obowiązków nie może przyjść, więc możemy zaczynać.
Genini widząc zamieszanie przestali ćwiczyć kontrolę chakry i podeszli do senseia.
-Co się dzieję? - zapytał młody Uchiha.
-Naruto ma test.
-Zastanawiam się po co to w ogóle? - powiedziała Rei.
-Tata widać chce poznać jego umiejętności.
-W takim razie czemu jest tylko jeden oddział Anbu? - zapytała rudowłosa lekko zadziwiając shinobi Liścia.
Naruto i oddział Anbu stanęli naprzeciw siebie. Członkowie elity Konohy sięgnęli po broń i przygotowali się do ataku. Blondyn nie ruszył się nawet o centymetr. Dłonie miał schowane w kieszeniach bluzy, a jego oczy były zamknięte.
-Ignoruje nas? - powiedział jeden z Anbu.
-Najwyraźniej tak.
Jeden z członków Anbu ruszył do ataku. Chciał zaatakować z pięści w twarz mężczyzny, ale gdy miał trafić cel, głowa Naruto delikatnie się odchyliła na bok. Pięść musnęła tylko delikatnie blond włosy.
Oczy chłopaka nadal były zamknięte. Na ich twarzach był szok.
Anbu szybko się przekręcił  i zaatakował nogą. Blondyn złapał nogę tuż przed swoją twarzą. Zacisnął mocno rękę, aby nie mógł mu uciec.
Naruto otworzył powoli oczy, a z jego ciała zaczęła emanować silna energia. Uderzył pięścią w brzuch członka Anbu, który poleciał wprost w resztę swojej Drużyny.
-Zaczynamy? - spytał Naruto.
W jednej chwili pojawił się między nimi. Stał na rękach z rozłożonymi nogami. Mocno przekręcił się i kopnął dwóch w twarze.
Odbił się rękami i wylądował za plecami innego Anbu. Gdy przeciwnik niebieskookiego się  odwracał otrzymał mocne kopnięcie z obrotu.
Nastała chwila przerwy. Naruto przestał atakować i czekał na ruch przeciwników. Powalona trójka wstała i dołączyła do swoich kompanów.
-Możecie się pospieszyć? Myślałem, aby wziąć jeszcze jakąś misję.
-Nie drwij sobie z nas!
-Cicho! - krzyknął kapitan.
Dowódca drużyny powiedział coś jeszcze po cichu, a reszta skinęła głowami.  Shinobi rozbiegli się i otoczyli blondyna.
-Katon:Ognista Kula!
Dwóch członków elity posłało wielkie kule ognia. Jutsu zderzyły się, a pośrodku tego wszystkiego stał Uzumaki. Nastąpiła eksplozja, kula ognia wystrzeliła wysoko w niebo.
-Doton:Kolczasta Trumna!
Przez ogień i kurz nie było nic widać, a sama nazwa Jutsu źle wróżyła.
Minęło kilka minut nim można było coś w ogóle dostrzec. Przez jeszcze unoszący się pył można było dostrzec kontury czegoś dziwnego. Wyglądało to na jakąś półkule z wystający czymś na środku.
Na szczęście zerwał się silniejszy wiatr i szybko rozwiał wszelkie wątpliwości.
Naruto stał z zamkniętymi oczami na kamiennej kopule. Ręce miał złożone na piersi.
-To wszystko? - spytał spokojnie Uzumaki, nie otwierając oczu.
Członkowie Anbu nie wiedzieli co nawet o tym myśleć.
-Jest tak jak ostrzegał Hokage-sama - powiedział kapitan. -Jego umiejętności wykraczają ponad wszystko. Forma…
Nie zdążył dokończyć zdania, bo osunął się nieprzytomny po ramieniu Uzumakiego. Mocny cios w brzuch w chwilę wykluczył go z walki?
Reszta Anbu szybko się otrząsnęła i rzuciła się na blondyna. Niebieskooki tylko unikał ich ataków, wykonując małe ruchy. Po kilku minutach takiej zabawy Naruto odskoczył kilka razy do tyłu oddalając się od nich.
Jego przeciwnicy byli już nieźle zmęczeni, ale bardziej byli wkurzeni na Uzumakiego. Nie dorastali mu nawet do pięt.
-Katon: Ognisty Ryk Smoka!
Z ust syna Yondaime wystrzeliła potężna fala ognia, która przybrała formę pyska smoka.  Jutsu pomknęło na członków Anbu. Nie oberwali bezpośrednio, ale siła eksplozji porozrzucała ich po całej polanie. Żaden nie był już w stanie walczyć.
Naruto wyprostował się i oglądał swoje dzieło. Wypuścił powietrze z płuc i podszedł do Teamu 7 oraz Rei.
-Trochę długo ci to zeszło - powiedziała Rei zeskakując z gałęzi na ziemię.
-Chciałem się zabawić.
-Jak zwykle, gdy walczysz. Kiedy ostatni raz wziąłeś coś na poważnie. Atak na Konohe?
Naruto tylko wzruszył ramionami.
-Trzeba im teraz pomóc - powiedziała Sakura patrząc na członków Anbu.
-Medycy już tu idą - wtrącił Sasuke wskazując na dwóch mężczyzn, którzy biegli w ich stronę.
-Hokage-sama kazał nam tutaj przybiec, gdy usłyszał wybuch.
-Sakura może im pomożesz - zaproponował Hatake.
-Idę do Hokage. Może wezmę jakąś misję.
-A my wrócimy do treningu, gdy tylko zajmą się Anbu.
-A ja sobie popatrzę jak trenują - powiedziała Rei siadając pod drzewem.

Naruto pożegnał się ze wszystkimi i ruszył w kierunku wioski.

Suzuko wróciła do trenowania walki kataną, a reszta drużyny 7 toczyła sparing z Kakashim.

-Może ci pomóc? - zapytała Rei widząc małe błędy w stylu blondynki.
-Ciężko trenować walkę kataną bez nikogo.
-Wiem. Przechodziłam to z Naruto jak go trenowałam.

Rei stanęła naprzeciw siostry swojego przyjaciela. Z małym ogniu pojawił się jej miecz.

-Pokaż czy jesteś siostrą Naruto.

Na ziemię z każdym uderzeniem leciało mnóstwo iskier. Suzuko zaskoczyła Rei swoją szybkością, mimo to bez problemu odpierała jej ataki. Ich sparing trwał kilka minut.
Rudowłosa w końcu postanowiła wykorzystać lukę i powaliła córkę Hokage na ziemię.

-Dobrze ci idzie walka kataną. Choć masz małe luki.

Dziewczyny wstały i Rei zaczęła tłumaczyć Suzuko jej błędy.

niedziela, 16 września 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 35. I tak jakby powrót.


Witam was, jeśli ktoś tu jeszcze zagląda. Trochę minęło czasu kiedy ostatni raz tu byłem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie i nie obiecuję, że całkowicie wrócę do pisania, ale pod ostatnią chwilą ambicji napisałem rozdział oraz one-shota, który jest na blogu z one-shotami.  Bardzo przepraszam was za takie porzucenie bloga. 




Naruto - smoczy pustelnik - 35.

Gdy tylko siwowłosy zerwał się z ziemi,zabrał swoją kosę i ruszył biegiem. Zakapturzona postać wciągnęła mocniej powietrze przez nos. Jego usta zaczęły wyrażać zdziwienie.


-Mam was!
Hidan pojawił się nad Sasuke, Sakurą oraz Suzuko i już miał wbić w jedno z nich swoja kosę. Broń członka Akatsuki zatrzymała się kilka centymetrów nad blondwłosą dziewczyną.
Obok Hidana stała zakapturzona postać, która trzymała mocno rękojeść kosy. Na twarzach wszystkich było wypisane niedowierzanie.
-Co do cholery?! - krzyknął właściciel ów broni. -Spieprzaj gnoju!
Kosa zaczęła się unosić do góry pod wpływem siły nieznajomego.
-Radze uważać na słowa - powiedział nagle nowo przybyły.
Z dźwięku głosu można było wywnioskować, że jest dojrzałym mężczyzną.
-Świat jest mały i szybko poprosić się guza - powiedział wyrywając kosę z rąk Hidana.
Jednym ruchem drugiej ręki przerwał linę, która była przymocowana do kosy. Następnie rzucił  nią w zamaskowanego członka Brzasku.
-Kim jesteś? - zapytał Kakuzu, łapiąc rękojeść kosy.
-Czy to ważne? - odparł pytaniem na pytanie.
W tym czasie odskoczył od nieznanego mężczyzny i stanął przy swoim kompanie. Od razu odebrał swoją kosę. Genini pomogli wstać swojemu senseiowi i stanęli za przybyszem.
-Nic wam nie jest?
-Żyjemy - odparła blondynka. - Jak się czujesz Kakashi-sensei.
-Dam radę - odparł siwowłosy powoli wstając.
-Usiądź Kakashi - powiedział miło zakapturzony. -Ja ich zabije.
-Chyba sobie kpisz! - wydarł się Hidan. - Nas się nie da zabić. Jesteśmy nieśmiertelni.
-Jeśli tak jest to przekonaj mnie. Jeśli wygram powiecie mi wszystko o Akatsuki.
-Po co ci ta wiedza? - wtrącił Kakuzu.
-Aby zabić was wszystkich.
Wszyscy doznali lekkiego szoku. On, sam jeden chciał wybić całą organizację.
-Konoha ma dość informacji o Akatsuki - powiedziała Suzuko.
-Potrzebuję informacji o tym co pociąga za wszystkie sznurki.
-Skąd o nim wiesz? - spytał zszokowany Kakuzu.
-Dość tego gadania! - krzyknął Hidan i skoczył w górę.
Leciał prosto na przybysza, który nawet nie myślał, aby się ruszyć.
-Uważaj! - krzyknęła Suzuko.
Stało się coś czego nikt by nie przewidział. Gdy Hidan chciał wbić kosę w jego bok, ostrza pękły od uderzenia. Jego płaszcz został rozdarty, a w oczach wszystkich był szok i niedowierzanie.
Hidan odskoczył na jakieś dwa metry do tyłu. Wpatrywał się w to co mu zostało po broni.
-Niemożliwe - powiedział cicho siwowłosy członek Akatsuki.
-Zaczniecie już mówić?
-Czym ty jesteś? - powiedział cicho Kakuzu z założonymi rękami na piersi.
-Dla was? Najgorszym koszmarem.
Nagle z przybysza zaczęła emanować silna energia. Kakashi stanął obok niego z odsłoniętym Sharinganem. Trójka geninów spojrzała po sobie i jednocześnie skinęli sobie głowami.
Pierwszy do ataku ruszył Kakuzu. Chciał zaatakować pięścią z powietrza. W międzyczasie jego prawa ręka stała się czarna. Hatake odskoczył na bok, aby uniknąć ataku.  Pięść napastnika została zatrzymana jedną ręka zakapturzonego. Oczy Kakuzu powiększyły się o milimetr.
-Zajmijcie sie Hidanem. Bez swojej broni i ręki będzie słaby - powiedział przybysz zaciskając swoją dłoń w pięść.
Jego druga ręka zapłonęła ogniem. Prawy sierpowy posłał członka Akatsuki na kilka metrów do tyłu.
Nagle wystawił prawą rękę w bok. Złapał dłonią twarz Hidana, który chciał zaatakować od boku.
-Ki… kim ty jesteś?
-Mówiłem waszym koszmarem, ale jeśli chcesz wiedzieć to… - drugą ręką zaczął zdejmować kaptur - Naruto Namikaze Uzumaki.
Na twarzach Konoszan pojawił się szok, a dodatkowo w czarnych oczach blondynki pojawiły łzy.
-Bracie… - powiedziała szczęśliwa Suzuko.
Naruto przekręcił w jej stronę głowę i posłał ciepły uśmiech.
-Cześć Suzuko.
-Gdzie byłeś przez tyle czasu.
- Za chwilę pogadamy. Tylko się nimi zajmę.
Gdy Naruto kończył zdanie, złapał Kakuzu tak samo jak trzymał Hidana, tylko drugą ręką.
Nagły podmuch wiatru zmusił wszystkich do przymrużenia oczu. Gdy je otworzyli po Naruto i członkach Akatsuki nie było śladu.
-W górze! - krzyknął Sasuke, wskazując palcem na niebo.

Naruto pojawił się z wrogami kilkadziesiąt metrów nad ziemia. Zderzył ich głowy ze sobą i rzucił mocno w kierunku ziemi. Uderzenie wzbiło w powietrze mnóstwo kurzu. Uzumaki zaczął lecieć w dół w ich kierunku. Tuż przed jego uderzeniem w chmury kurzu wyskoczył Hidan. Uderzenie Naruto spowodowało wielką eksplozję, która odrzuciła Hidana do tyłu.

Do siwowłosego członka Brzasku doskoczył Team 7 wraz z Kakashim na czele.
-Shuriken Kage Bunshin no Jutsu! - krzyknęła Suzuko rzucając kilkoma shurikenami i kunaiami.
Ilość broni potroiła się. Ciało Hidana zostało podziurawione.
-Cholera! - krzyknął Hidan.
Członek Akatsuki nie mając wyboru wziął jednego kunaia Suzuko i ruszył do ataku. Pierwsza była Sakura. Jednak młoda kunoichi odskoczyła i uderzyła z pięści w ziemię. Jej cios spowodował małe trzęsienie ziemi. Pod nogami Hidana zaczęła zawalać się ziemia.
 Kilka metrów nad wrogiem pojawił się Sasuke.
-Katon: Ognista Kula.
Jutsu pomknęło w dół trafiając wroga. Wybuch przysłonił wszystkim widok.

W tym czasie Naruto stał nad nieruszającym się Kakuzu. Ogień spalił jego płaszcz. Na jego plecach było widać cztery dziwne maski z czego dwie były zniszczone.
Blondyn odwrócił się od niego i ruszył w kierunku reszty. Gdy zrobił trzy kroki jakieś czarne nici owinęły całe jego ciało. Uniosło je wysoko do góry i cisnęło w ziemię. Po chwili znowu uniosło do góry.
Gdy Naruto wisiał w powietrzu, całe jego ciało pokrył ogień paląc nici. Chłopak wylądował na ziemi. Gdy się rozglądał otrzymał silny cios w szczękę. Odleciał na kilkanaście metrów i przeturlał się kilka razy. Nagle nad leżącym Uzumakim pojawił się Kakuzu i próbował zgnieść Naruto nogą.
Chłopak szybko przeturlał się i wstał z ziemi.
- Trochę się zmieniłeś - powiedział Uzumaki.
-Zniszczyłeś mi dwa serca i teraz muszę je zastąpić.
-Dwa serca? Więc to ty jesteś osobą z legend. Więc zniszczę resztę.
Naruto złożył kilka pieczęci i wydmuchnął wielką kulę ognia. Jutsu dotarło do celu i nastąpiła eksplozja. Piasek, który wzbił się w powietrze zasłonił blondynowi widok.
Nagle coś wystrzeliło w bok z obłoku kurzu. Kilka metrów dalej pojawił się Kakuzu.
Mężczyzna złożył kilka pieczęci i w Naruto wystrzelił piorun. Szybkość jutsu była zadziwiająca. Mimo to blondyn z łatwością uniknął ataku.

Jakieś 100 metrów od nich shinobi Konohy walczyli z Hidanem. Nieśmiertelność członka Akatsuki mocno uprzykrzała im życie. Stali naprzeciw siebie oddaleni tylko kilkoma krokami. U wszystkich było widać zmęczenie.
-Kakashi-sensei masz jakiś pomysł? - spytała blondynka.
Przez chwilę jonin wpatrywał się w przeciwnika.
-Wydaje mi się, że mam plan. Uda wam się przez chwilę odciągnąć jego uwagę?
Cała trójka skinęła głowami. Musieli wierzyć na słowo swojemu mistrzowi. Pierwsza ruszyła Suzuko z katana w dłoniach. Przez kilka sekund zmuszała Hidana do cofania się do tyłu. Gdy siwowłosy był zajęty blondynką, za jego plecami pojawiła się różowowłosa.
Kunoichi miała zamknięte oczy i zaciśnięte pięści. Po chwili otworzyła oczy i ruszyła do ataku. Mocnym ciosem w plecy posłała wroga na ziemię.
-Katon:Ognista Kula.
Jutsu Sasuke trafiło w cel, a chłopak upadł na jedno kolano. Jego oddech był głęboki i szybki.
Gdy ogień zniknął przed Hidanem pojawił się Hatake z Chidori.
Po chwili ciało Hidana upadło bezwładnie na ziemię, a głową przestępcy turlała się po ziemi. Mimo to Kakashi też upadł na ziemię.
-Kakashi-sensei! - zaczęli krzyczeć jego uczniowie.

-Suiton: Wodny Wir.
Jedna z masek Kakuzu zaczęła wypluwać mnóstwo wody, która zaczęła przybierać formę wielkiego wiru.
-Katon:Ryk Smoka!
Wielka paszcza smoka z ognia pochłonęła jutsu wroga i trafiła Kakuzu.
Członek Brzasku już ledwo żył. Uzumaki nie dawał mu chwili wytchnienia. Różnica w poziomie umiejętności była katastrofalna na stronę Uzumakiego.
-Nie wierzę. Pokonany przez dziecko - powiedział do siebie Kakuzu, klęcząc na jedno kolano.
-Teraz pokaże ci jutsu nad, którym pracowałem cały rok - powiedział Naruto powoli podchodząc do wroga. -Katon:Oko Smoka.
Na dłoni Naruto pojawiła się złota kula z chakry, wokół której krążył pierścień z ognia.
Kakuzu podniósł się, ale nie zdążył już nic zrobić. Kula była wbita w jego brzuch.
Powstała wielka kopuła z ognia. Podmuch wiatru rozszedł się wyrywając drzewa. Eksplozja stworzyła krater o promieniu kilkudziesięciu metrów. Na samym środku leżał Kakuzu nad którym stał Naruto.
-To jeszcze nie jest to co ma być - powiedział blondyn patrząc w swoja rękę.
Chłopak zapieczętował martwe ciało i ruszył sprawdzić co z resztą. Gdy dotarł na miejsce zastał odciętą głowę Hidana, która ciągle coś krzyczała oraz Team 7. Sakura opatrywała nieprzytomnego Senseia, a Suzuko i Sasuke siedzieli obok.
Gdy blondynka spostrzegła brata od razu się zerwała i wtuliła w niego.
-Braciszku - powiedziała przez łzy.
-Spokojnie - odparł kładąc rękę na jej głowie. - Jak z Kakashim?
-Opatrzyłam ranę po kunaiu, ale musi trafić szybko do szpitala - wyjaśniła Haruno.
-Rozumiem. Dacie radę iść? - spytał na co dostał potwierdzenie ruchami głów. - To ruszamy - blondyn zapieczętował szybko gadającą głowę.
-Gdzie? - zapytała siostra Uzumakiego.
-Do Konohy- odparł Naruto podnosząc Hatake. -Czyli ty…- zaczęła dziewczyna.
-Tak. Idę z wami do wioski.
Na twarzy Suzuko dawno nie było takiego uśmiechu.

Podróż mijała im szybko. Na twarzy Naruto i Suzuko ciągle były uśmiechy. Non stop o czymś rozmawiali. Jedno pytało o coś drugie, a potem na odwrót.
Kakashi nadal był nieprzytomny. Od walki minął dzień, a jego rana była poważna.
-Kiedy dotrzemy do wioski? - padło w końcu pytanie od kogoś innego niż Suzuku lub Naruto.
-Możliwe, że wieczorem - odparł syn Yondaime.
Pogoda była idealna. Zero chmur, dogodna temperatura do podróży i żadnych komplikacji, aż do samego końca.
Było tak jak mówił niebieskooki. Do Konohy dotarli po zmroku. Naruto nadal niósł Kakashiego. Gdy tylko przekroczyli bramę zobaczyli śpiących strażników, ale za to zostali otoczeni przez oddział Anbu.
-Kogo my tu mamy? Kim jesteś?
Suzuko już chciała coś powiedzieć, ale brat dał jej znak ręka, aby była cicho.
-Chcę mówić z Hokage - powiedział Naruto.
Anbu uważnie lustrowali Uzumakiego. W jednej masce nawet można było zauważyć Sharingana.
-Dobrze - powiedział w końcu kapitan.
-Kakashiego- sensei trzeba szybko zanieść do szpitala - wtrąciła Sakura.
Kapitan Anbu spojrzał na nieprzytomnego jonina i kiwnął głową na dwóch elitarnych shinobi. Po sekundzie Kakashi był w drodze do szpitala.
-Odprowadzę was do Hokage - powiedział Kapitan.
Naruto szedł na samym końcu szeregu. Rozmyślał co może się stać za kilka minut. Ulice były puste, co cieszyło blondyna. Gdy byli przed gabinetem, Naruto wpuścił geninów, a sam został przed drzwiami.

-A gdzie jest Kakashi? - spytał Hokage nie widząc ich senseia.
-W szpitalu - odparła Suzuko. -Jest ranny i całą drogę był nieprzytomny.
-Nieśliście go całą drogę?
- W zasadzie to my nie nieśliśmy.
-To kto wam pomógł?
-Nie czujesz go? - spytała Suzuko, ale odparło jej tylko milczenie i zdziwiony wyraz twarzy Minato. -On stoi za drzwiami.
 Hokage zaciekawiło to wszystko trochę. W tym momencie drzwi zaczęły powoli się otwierać.