Hej, hej. O to nowy rozdział. W końcu udało mi się go napisać, choć długość na pewno nie powala. Za ten czas nieobecności powinien być z dwa razy taki. Plus jest taki, ze moja wena powoli wraca, więc powinno być dobrze. Myślę, że do końca wakacji jeszcze coś się pokaże.
Rozdział 32.
----Narracja trzecioosobowa----
Okrąg ze znaków kanji rozpadł się,
a znaki zaczęły latać jak liście na wietrze i przylepiać się do ciał Orochimaru
i Minato. Kilka znaków wystarczyło, aby
nie mogli się już ruszać, a z każdym znakiem więcej mieli trudności z
oddychaniem.
Na twarzy Naruto było widać sporo
uczuć. Między innymi bardzo rzadko widywany u niego strach, przez chwilę było
też zamyślenie, ale to wszystko zniknęło, a na ich miejsce pojawiła się
zaciętość i siła.
-Nie – powiedział cicho Naruto,
składając prawą ręką dziwny znak.
Znaki kanji zaczęły rozpływać się
w powietrzu. Hokage i sanin nie wiedzieli co się dzieję, ale gdy tylko znowu
mogli się ruszać odskoczyli na bezpieczne odległości od siebie.
-Naruto co ty robisz? – spytała
Rei doskakując do niego.
-Nie zrobię tego – odparł cicho
blondyn.
-Czego? – zapytała zdziwiona
kobieta.
Naruto już nic nie odpowiedział,
zamiast tego jego prawa ręka zapłonęła. Rei wpatrywała się w ogień, pierwszy
raz czuła to. Tym razem, biła z niego nieskończona dobroć i wielka siła.
Blondyn ruszył na przód wprost na
Orochimaru. Gdy był przed nim zniknął i pojawił się z jego prawej strony.
Mocnym ciosem w twarz posłał sanina przez kilka budynków prosto w barierę. Siła
uderzenia była tak silna, że powstało w niej pękniecie.
Gdy Orochimaru spadał, Naruto
wyskoczył do niego w powietrze. Tym razem płonęła jego prawa noga. Niebieskooki
mężczyzna kręcił się zbliżając się do sanina, gdy był blisko, kopnął go w
brzuch piętą, posyłając go w stronę Hokage.
Minato stał na dachu nic nie
rozumiejąc. Jego myśli były pogrążone w technice, którą jego syn przerwał. Jego
zamyślony wzrok wpatrywał się w mężczyznę, którego powinien znać bardzo dobrze,
a nic o nim nie wiedział.
Gdy Orochimaru leciał w jego
stronę, otrząsnął się. Wystawił do przodu prawą rękę, na której zaczęła pojawiać
się niebieska, wirująca kula. Zamachnął się i uderzył w sanina. Nagle rozległo
się głośne „PUF” i po Orochimaru został kłębek dymu.
Naruto spadł na ziemię i wylądował
obok Yondaime. Do nich dołączyła Rei, nikt nigdzie nie widział i nie wyczuwał
Orochimaru.
-Chyyyba musszę wyrównać szanse –
usłyszeli za swoimi plecami.
Wszyscy się odwrócili, by zobaczyć
jak Orochimaru składa jakieś pieczęcie. Czarnowłosy uderzył otwartą dłonią w ziemię.
-Przyzwanie! – słysząc to wszyscy
przyjęli pozycje obronne.
Z ziemi wyrosły trzy trumny. Wieka
opadły wzniecając tumany kurzu, które zasłoniły widok. Naruto, Rei i Minato
czekali z niecierpliwością. W końcu kurz opadł, a z trumien wyszło trzech
mężczyzn. Yondaime znał dobrze ich wszystkich, i aż przełknął głośno ślinę z
przerażenia. Podobnie było z Rei, znała ich, ale nie czuła przed nimi strachu.
Jedynie po Naruto nie było widać
żadnych uczuć. Chociaż na jego twarzy zaczęła malować się jakby radość. Z całej
trójki, która się pojawiła znał dobrze jedną osobę, a o reszcie tylko słyszał.
-Shodaime Hokage, Nindaime Hokage
i Sandaime Hokage – powiedział Minato niedowierzając.
-Minato to ty? – zapytał Trzeci,
rozglądając się po okolicy. – Co tu się dzieję?
-Orochimaru jakimś cudem was
wskrzesił – powiedziała Rei.
-Mówiłem, że ta technika będzie
sprawiała kłopoty! – wydarł się nagle Pierwszy na swojego brata.
-Skąd niby miałem to widzieć?!
-Mogłeś się domyśleć!
-Pierwszy, Drugi – zaczął wyższym
tonem Hiruzen. – Uspokójcie się. To chyba nie odpowiednia chwila na kłótnie.
-Hiruzen ma racje – powiedział
Drugi Hokage.
-Kim oni są? – spytał Hashirama.
-To jest Czwarty Hokage, Minato
Namikaze – odparł starzec w czarnej samurajskiej zbroi.
-A to jest mój syn Naruto i jego
przyjaciółka Rei.
-Te! Nie pozwalaj sobie. Nie
jestem twoim synem! – wydarł się najmłodszy blondyn.
-Naruto uspokój się. Skoro
Orochimaru ich przyzwał pewnie chce zniszczyć wioskę.
-W dupie mam tę wiochę! Jestem tu
tylko wyrównać rachunki z Orochi… - nim skończył dostał głośnego plaskacza w
policzek od rudowłosej.
-Zamknij się. Mieszkam w twoim
ciele i znam twoje zamiary!
-Kłócą się jak stare małżeństwo –
skwitował Pierwszy, śmiejąc się i trzymając za brzuch.
-Jeśli ta ruda ma rację, wioska
jest w niebezpieczeństwie – powiedział Sarutobi. – Gdzie jest Orochimaru?
Nastała cisza. Wiatr wzbił w
powietrze tumany kurzu, które zaczęły oplatać nogi wskrzeszonych. Wszyscy
słyszeli głośny wdech jednego z zebranych. Wszyscy spojrzeli na Naruto, który
nabierał dużo powietrza nosem.
-Nie musisz się wysilać
Naruto-kun. Tu jestem – odezwał się Orochimaru z dachu budynku obok. – Jak
widać nastała dość nietypowa sytuacja.
Były uczeń Trzeciego złożył
pieczęć jedną ręką, a pierwsi trzej Hokage wzdrygnęli się i stanęli na
baczność. Przyjęli pozycje bojowe mimo, że tego nie chcieli.
-Biorę Pierwszego! – krzyknął
Naruto i rzucił się do ataku.
Chłopak doskonale wiedział na co
się rzuca, więc, aby maksymalnie się skupić dezaktywował barierę. Wyskoczył w
powietrze i trafił Shodaime kolanem w klatkę piersiową. Drugi i Trzeci będąc w
lekkim szoku rzucili się na Naruto.
Brat Hashiramy złożył kilka
pieczęci i wypluł silne i szybki strumień wody. Naruto pochylił się do przodu,
aby atak przeleciał nad nim. Jego prawa ręka zapłonęła, gdy się wyprostowywał
posłał z niej fale ognia w Tobiramę.
-Kage Shuriken no Jutsu! –
Sarutobi rzucił kilka shurienów, które powieliły się kilka razy.
Syn obecnego Hokage złapał za
kunaia i jak w transie odbijał wszystko.
-Mokuton: Drewniany Smok.
Z za budynku wyskoczył Pierwszy z
dziwnymi malowidłami na twarzy. Gdy dotknął dłońmi ziemi ta zaczęła się trząść
i wystrzeliła z niej głowa smoka. Hashirama wskoczył na jego łeb i wstrzymał
się od następnego ruchu.
-Senjutsu? – zapytał Naruto.
-Uważaj chłopcze, Senjutsu to
potężna siła.
-Biorę Trzeciego! – krzyknęła Rei,
wymijając Naruto i atakując byłego Hokage.
-Czyli ja mam Drugiego –
powiedział do siemię Minato, rzucając po okolicy kilka swoich kunai.
-Znasz Hirashin? – spytał
zaskoczony Drugi.
W odpowiedzi Żółty Błysk zniknął pojawiając
się za Drugim z Rasenganem gotowym do ataku. Gdy miał już przebić swojego
poprzednika, ten zniknął w taki sam sposób co ułamek sekundy wcześniej
Namikaze.
-To będzie wyrównana walka –
powiedział Minato rzucając się do walki.
Rei zaatakowała Trzeciego podobnie
jak Naruto. Chciała trafić go kolanem w klatkę piersiową, ale nie udało jej się
to. Starzec zablokował jej atak jedną ręką.
-Dziecko uciekaj. Nie chcę cię
zabić!
-I nie zrobisz tego. Nie jestem
zwykłym człowiekiem – powiedziała uśmiechając się chytrze. – Katon: Kula
Śmierci Smoka.
Przyłożyła dłonie do siebie przed
swoją klatką piersiową, tak aby była między nimi mała szczelina, w której
pojawiła się mała kulka ognia. W mgnieniu oka zaczęła się powiększać, a Rei
zaczęła rozszerzać ręce.
Gdy kula miała około pół metra
średnicy rzuciła nią w Trzeciego.
-Doton:
Błotnista Ściana!
Trzeci w ostatniej chwili postawił
ścianę z błota, na której jutsu Rei się zatrzymało. Nastąpiła eksplozja, ogień
rozszedł się po kilku dzielnicach. Okoliczne drzewa zaczęły się palić, podobnie
jak niektóre budynki.
W miejscu Ściany Trzeciego był
krater, a po samym Hokage zostały same nogi do kolan. Nie minęła sekunda, a
Sandaime zaczął się odnawiać.
-Będę musiała go jakoś
zapieczętować – powiedziała do siebie przyjmując pozycję bojową.
Drewniany Smok zaatakował Naruto.
Chłopak przyjął atak na siebie i złapał się stwora. Przenieśli się na Głowy
Hokage. Gdy byli nad głową Pierwszego Naruto puścił się lądując na włosach
Hashiramy.
Smok zrobił kilka beczek i znowu
ruszył na Naruto.
-Nie masz szans z Senjutsu! –
krzyknął założyciel wioski.
Smok uderzył paszczą w blondyna i
zatrzymał się w miejscu. Uzumaki przesunął się zaledwie metr do tyłu,
zatrzymując smoka.
-C…co? – powiedział Hashirama.
Pierwszy wyczuł pewną zmianę w Naruto,
ale nie wiedział co to. Głowa smoka zasłaniała mu go, wiec nie widział co się
dzieje. Nagle Smok zaczął się palić i rozpadać na kawałki. Shodaime czując
nagłe wzrost temperatury pod nogami zeskoczył na twarz Czwartego.
Smok rozpadł się całkowicie i
spadł na budynki pod górą.
-To nie możliwe – powiedział
zszokowany Senju do siebie. – Kim on jest?
Gdy dym opadł oboje mogli się
zobaczyć. Naruto stał spokojnie z założonymi rękami na klatce, a Pierwszy,
patrzył się na niego niedowierzając.
-Nawet Madara nie mógł mnie tak
zaskoczyć. Kim ty jesteś?
-Naruto Uzumaki Namikaze.
-Nie o to mi chodzi.
-Słyszałeś może legendę o dwóch
walczących ze sobą smokach?
-Oczywiście. Każdy Kage ma dostęp
to tych akt.
-Jestem nosicielem jednego z nich.
Dostałem od niej cząstkę mocy, która z każdym dniem jest większa.
-Rozumiem. Ale, gdy użyję pełnej
mocy mojego Senjutsu możesz ucierpieć.
-Więc sprawdźmy, kto jest
silniejszy!
Włosy blondyna nastroszyły, oczy
stały się krwisto-czerwone z pionową źrenicą. Paznokcie zamieniły się w długie
pazury, a na ciele pojawił się zarys łusek.
-Mokuton: Las Śmierci.
Z ziemi zaczęły wyrastać wielkie
drzewa i pnącza. Cała Góra Hokage była nimi pokryta, twarze Kage wioski Liścia,
była zasłonięte przez korony drzew. Naruto rozglądał się lekko zdezorientowany.
-Uważaj, te drzewa wysysają
chakrę!
-Skoro wysysają chakrę, mogą zabić
setki osób w wiosce. Katon: Kula Śmierci Smoka!
Mężczyzna wykonał to samo jutsu co
jakiś czas temu Rei. Ta ognista kula była potężniejsza. Było to widać i czuć
całym ciałem. Naruto zamiast rzucić nią w Hashiramę, rzucił ją wprost pod swoje
nogi.
Fala ognia rozeszła się w
promieniu kilkudziesięciu metrów. Wszystkie drzewa stworzone przez Pierwszego
zniknęły. W miejscu, gdzie stał Uzumaki był krater na kilkanaście metrów średnicy.
Przez tą chwilę, w której dym po
jutsu się ulatniał Hashirama zdążył się zregenerować.
-Nie dopuszczę, abyś kogoś zabił –
powiedział poważnym tonem Naruto.
-Aby mnie pokonać musisz pokonać
Orochimaru, albo mnie zapieczętować.
Oboje przyjęli pozycje bojowe.
Wokół Hashiramy zaczęła krążyć chakra, a małe kamyki zaczęły drżeć. Wokół
Naruto krążył ogień, a skała pod nim zaczęła pękać. Skoczyli do siebie w tym
samym momencie. Ich zderzenie spowodowało silną falę uderzeniową, która
odrzuciła wszystko wokół. W powietrze zbiły się tumany kurzu. Odrzucili siebie
nawzajem i od razu zaatakowali znowu.
Walka między dwójką Hokage była
zacięta. Oboje znali to samo jutsu, przez które nikt nie mógł szali zwycięstwa
na którąś ze stron. Yondaime mimo dużej wiedzy i wielu jutsu i dobrych
strategii nie potrafił pokonać Nindaime.
-Futon: Tornado!
-Suiton: Wody Wir.
Dwa potężne jutsu zderzyły się.
Zaczęły się spychać na wszystkie trony niszcząc po kolei wszystkie budynki i
zalewając ulice.
-Gdzie są wszyscy Shinobi tej wioski?
– zapytał zdezorientowany Tobirama.
-Walczą z ludźmi Orochimaru i
ewakuują wioskę.
Minato w końcu udało się podejść
Tobiramę, podszedł do niego tak blisko, aby zadać cios kunaiem. Rozciął mu
twarz, a następnie przebił Rasenganem. W jego brzuchu była dziura na
kilkanaście centymetrów.
Namikaze odskoczył do tyłu, by
zobaczyć co się teraz stanie. Tobirama tak jak Pierwszy i Trzeci zaczął się
regenerować.
-Tak nas nie pokonacie. Musicie
nas zapieczętować.
-Zapewne byle jutsu was nie
zapieczętuje?
-Musi być silne. Ewentualnie musie
zabić Orochimaru.
-Wioska jest niszczona, a ja nie
mogę nic zrobić.
-Ten chłopak – zaczął Tobirama. –
To twój syn?
-Tak, ale nasze stosunki nie są
najlepsze. Gdy był mały wszystko zepsułem.
-Rozumiem. Jeśli ci na nim zależy,
pośpiesz się. Hashirama używa swojego Senjutsu, którym pokonał Madarę. Więc
jeśli twój syn mu nie dorówna, ich walka zaraz się skończy.
Orochimaru szedł sobie spokojnie
przez wioskę, zabijając napotkanych shinobi. Razem z nim szły cztery
zakapturzone osoby.
-Idźcie się zabawić – powiedział z
sykiem.
Zakapturzeni stanęli, ukłonili się
i wskoczyli na dachy budynków.
-Kogo my tu mamy? – powiedział,
gdy przed nim stanął Team 7. – Sasuke, dziękuje, że się zjawiłeś zaoszczędziłeś
mi szukania.
Sanin zaczął się głośno śmiać, a
genini przyjęli pozycje bojowe.
-Wybaczcie, ale mi się śpieszy.
Jego szyja zaczęła się wydłużać.
Głowa zaczęła lecieć w kierunku Sasuke. Cała trójka sparaliżowana strachem,
nawet nie drgnęła. Z ratunkiem przybył Kakashi, który swoim Chidori przeciął
szyję sanina. Głowa Orochimaru poturlała się tuz pod nogi Sakury, która wręcz
emanowała strachem.
-Dzieciaki uciekajcie stąd –
powiedział Kakashi.
-Witaj Kakashi-kun – powiedział
Orochimaru, który stał już cały i zdrowy na przeciw drużyny 7. – Wybacz, ale
nie mam czasu na zabawy.
Hatake został otoczony przez
cztery zakapturzone osoby, które wcześniej towarzyszyły sainnowi. Wszyscy
złożyli jakieś pieczęcie, a Kakashi został zamknięty w barierze. Mężczyzna
zaczął walić pięściami oraz krzyczał cos do geninów, ale żaden dźwięk nie
przeszedł przez barierę.
-Teraz możemy kontynuować –
powiedział Orochimaru. – Dajcie jakąś rozrywkę Kakashiemu.
-Tak jest!
Sługusy Sanina złożyli znowu
jakieś pieczęcie, a Kakashiego zaczęły razić pioruny. Genini w strachu patrzyli
jak ich sensei krzyczy z bólu.
-Kakashi-sensei! – krzyknęła Suzuko
z całych sił.
-Sasuke… chodź do mnie –
powiedział Orochimaru ponawiając swój atak.
Krzyk Suzuko było słychać w całej
wiosce. Naruto słysząc to odepchnął Pierwszego od siebie i będąc nadal w powietrzu
zaczął się rozglądać. Przymknął na chwilę powieki i przelał chakre do oczu. Gdy
je otworzył widział wyraźniej na duże odległości.
-Kuso!
-Uważaj! – krzyknął Hashirama pojawiając
się z jego prawej z kunaiem w ręku.
Senju uderzył chłopaka, ale kunai
złamał się na pół po zetknięciu z ciałem blondyna.
-Katon: Ryk Smoka!
Potężny strumień ognia posłał
Hashiramę daleko w las. Eksplozja wyrwała kilkanaście drzew i stworzyła krater,
w który leżał ranny Senju.
Naruto wylądował na głowie
Czwartego i odbijając się od głowy ojca skoczył w kierunku siostry. Pojawił się w ostatniej
chwili. Prawą ręką wbił twarz Orochimaru tuż pod stopy Sasuke. Na twarzach
geninów jak i sługusów Orochimaru był szok.