Z powodu braku weny, rozdział trochę opóźniony i pisany na przymus. Mam nadzieję, że się spodoba i nagrodzi czas czekania na niego.
Rozdział 4.
---Naruto---
Właśnie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Keisuke jeszcze się
żegnał z Misuo, ja stałem za nim i czekałem. Moje myśli ciągle były skierowane
na to czego się tu dowiedziałem. Na ziemię przywrócił mnie Keisuke, który mnie
szturchał. Poprawiłem plecak i ruszyłem za nim, ciągle zamyślony.
-Przestaniesz w końcu o tym myśleć?
-Jakoś trudno mi to wszystko ogarnąć.
-Wiem. Nie co dzień ktoś dowiaduję się, że jego
przeznaczenie zostało spisane wieki temu.
-Tylko skąd ktoś wiedział, że się w ogóle urodzę. To jest
nie normalne.
-W życiu spotkasz wiele nie normalnych rzeczy.
-Pewnie tak, ale ja mam być jakimś smoczym pustelnikiem, to
się kupy nie trzyma.
-„Wcale nie” – usłyszałem głos Rei w swojej głowie. –
„Jeszcze z nikim nie połączyłam się całkowicie, przez co nie miałam dość siły,
aby pokonać Dragora. Czuję, ze z tobą Naruto to się uda. Czuję, że to
przeznaczenie, chciało, abym to z tobą połączyła się w pełni.”
-„Ale co to znaczy?”
-„Po odpowiednim treningu nabędziesz trochę cech smoka, oraz
będziesz potrafił się w niego przemienić, nie w pełni, ale dostaniesz skrzydeł,
twoje ciało pokryją łuski, paznokcie staną się szponami, a twoje zmysły…” – nie
dosłyszałem końcówki, bo Keisuke mnie uderzył w ramię.
-Słuchasz mnie?
-Yyy… tak.
-To co powiedziałem?
-No… żebym nikomu o tym nie mówił?
-Słuchałeś – powiedział niedowierzająco.
-Ile nam zajmie droga powrotna?
-Cóż jeśli przejdziemy przez pustynię, a następnie przez
Konohę, jakieś pięć dni.
-Konohę? A nie możemy jej ominąć?
-Możemy, ale będziemy iść tydzień. A Takashi-sama kazał nam wracać jak
najszybciej.
-Rozumiem.
-Nie bój się, w Konosze tylko uzupełnimy zapasy i ruszamy.
Takashi mnie uprzedził, że pochodzisz z tej wioski i lepiej, aby nikt cię nie
poznał.
-Dzięki.
-A co do wyglądu to możesz użyć Henge.
-Wiesz, że jeśli spotkamy kogoś z klanu Uchiha to pozna, że
jestem przemieniony.
-Taka szansa jest tak duża jak twoja dziura w głowie, więc
możemy być spokojni.
-ZABIJE!
Rzuciłem się do niego i przewróciłem na ziemię. Zaczęliśmy
tarzać się po ziemi, dopóki nie uderzyliśmy w jakieś drzewo. Kiedy się
uspokoiliśmy, mógłbym przysiąść, że słyszałem czyjeś prychnięcie.
Od razu zacząłem się rozglądać po konarach drzew, ale nikogo
nie zauważyłem.
-Jeszcze trochę i po ciebie przyjdę – usłyszałem cichy szept.
-Słyszałeś? – spytałem Keisuke.
-Co?
-Jakby czyiś szept.
-Przesłyszało ci się – gdy Keisuke to powiedział zawiał
silny wiatr, który porwał w powietrze mnóstwo liści i piachu.
-Chodź, bo nie dotrzemy do świątyni w ciągu miesiąca –
krzyknął Keisuke, który był o jakieś 50 metrów dalej.
Od razu do niego podbiegłem i ruszyliśmy dalej. Ciągle się zastanawiałem, czy to mi się
przesłyszało, czy jednak ktoś nas śledzi.
Wieczorem rozłożyliśmy namioty i rozpaliliśmy ognisko. Usiedliśmy wokół niego, aby się trochę
ogrzać.
-Tak w ogóle to po co są te spotkania?
-Nie wiem, nikt nie jest wpuszczany na nie. My mamy tylko
przygotować wszystko na przyjęcie gości.
Skończyliśmy rozmawiać. Gadka jakoś się nie kleiła, więc
położyłem się na plecach i zacząłem patrzeć w gwiazdy.
Kilka dni później byliśmy nie daleko Konohy, do której
zmierzaliśmy. Z każdym krokiem miałem mniej pewności, a więcej strachu.
-Masz i się uspokój – powiedział Keisuke rzucając czymś we mnie.
-Co to?
-Maska na twarz, będzie ci tylko widać oczy i włosy.
-Dzięki – odparłem od razu ją zakładając.
-Do wioski dotrzemy za jakaś godzinę.
Gdy dotarliśmy, zostaliśmy zatrzymani przez strażników
bramy. Byli to chyba chunini. Jak dla mnie nie wyróżniali się czymś
szczególnym.
-Czego tu szukacie?
-Chcemy uzupełnić zapasy. Jesteśmy ze świątyni w górach
mglistych i właśnie wracamy z dwumiesięcznej wyprawy.
-Zameldujcie się u Hokage
- powiedział jeden i nas przepuścili.
-U Hokage? – spytałem nie dowierzając. – Nie chce go
widzieć.
-Musisz.
-Nie.
-Tak.
-Nie pójdę tam, nienawidzę go.
-Słuchaj nie wnikam w to co ci zrobił, ale musisz tam iść.
-Nie, spotkam go dopiero, gdy będę gotowy.
-Na co?
-Aby rzucić go na kolana i zmusić do przeproszenia mnie przy
wszystkich mieszkańcach wioski.
-Jeśli będziesz się zachowywał jak dzieciak to nigdy nie
nastąpi.
Prychnąłem tylko i skręciłem w boczną uliczkę. Nie zmusi
mnie, abym oglądał Czwartego. Wyszedłem na jakąś dużą ulicę, było tu strasznie
dużo ludzi. Spostrzegłem mały bar, więc do niego wszedłem.
-Ramen – stwierdziłem podnosząc kotarę.
Były tu trzy stoliki i cztery miejsca przy ladzie. Zająłem
jedna z dwóch wolnych miejsc przy ladzie i czekałem, aż ktoś podejdzie do mnie.
Spojrzałem w bok. Na krześle dalej siedziała czarnowłosa kobieta, a dalej mała
blondynka. Dziewczynka mogła mieć jakieś dwa lata.
Kobieta odwróciła głowę, przez co nasze spojrzenia się
spotkały. Miała czarne oczy i bladą cerę.
-Pani… Mikasa – powiedziałem cicho.
-Słucham? – usłyszałem męski głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem starszego mężczyznę, w białym
fartuchu i czapeczce na głowie.
-Poproszę dwie miski Ramen.
-„Co jeśli mnie pozna?” – spytałem sam siebie. –„A kij z
tym. Mam to gdzieś.”
Gdy dostałem Ramen zdjąłem maskę i zacząłem jeść. Kątem oka
obserwowałem moją macochę, która karmiła dziewczynkę, która jadła Ramen tak
samo szybko jak ja. Pani Mikasa wydawała się być jednocześnie smutna i
szczęśliwa. Nie odwróciła się w moja stronę ani razu. Gdy zjadłem wyjąłem z
kieszeni portfel.
-10 Ryo się należy – powiedział kucharz. W tej chwili
kobieta się odwróciła, ale ja już stałem do niej plecami i zakładałem maskę.
Wyszedłem i skierowałem się do budynku administracyjnego,
ale gdy uszedłem kilka kroków zmieniłem zdanie. Postanowiłem zrobić zakupy, aby
jak najmniej przebywać w wiosce.
-Tu jesteś – usłyszałem głos Keisuke.
Byłem przed sklepem, kiedy Keisuke złapał mnie za ramię.
-I co?
-Nic, nawet się z nim nie widziałem. Jakiś shinobi nas tylko
odnotował i już.
-To robimy zakupy i wynosimy się stąd? – spytałem, wchodząc
do sklepu.
-Myślałem, aby przenocować jedną noc w jakimś hotelu.
-Po co?
-Nie mówiłem ci tego wcześniej, ale Takashi przekazał nam
jedno zaproszenie dla Yondaime.
-CO!? – wydarłem się na cały sklep, aż wszyscy się na nas
spojrzeli.
-Nie krzycz. Chciałem ci to powiedzieć, ale tak jakoś wyszło…
-I może mamy go jeszcze eskortować? – spytałem, bardziej
stwierdzając w żarcie, ale mina Keisuke przekonała mnie, że zgadłem.
-I jeśli Yondaime będzie chciał to jego rodzinę.
-Nie. Zgodziłem się na wstąpienie do Konohy, ale na to nie
ma mowy.
Dla kogoś , wyglądało to śmiesznie. Staliśmy na środku
sklepu i się kłóciliśmy.
-Robicie zakupy, albo won ze sklepu! – krzyknął sprzedawca.
-Przepraszamy – powiedziałem lekko się kłaniając.
Zrobiliśmy zakupy i wyszliśmy ze sklepu.
-Wiesz gdzie jest jakiś hotel? – spytałem naburmuszony.
-Nie – odparł i ruszył wzdłuż głównej ulicy, w kierunku
budynku administracyjnego. – Wieczorem pójdziemy… pójdę do Hokage, przekazać mu
zaproszenie.
Gdy tylko zobaczyłem szyld z napisem hotel, zacząłem iść ku
niemu. Wszedłem do niego i wynająłem
pokój na jedną noc. Od razu zacząłem pakować jedzenie do plecaka, gdy to
zrobiłem wziąłem czyste ubranie i poszedłem pod prysznic. Gdy się umyłem
położyłem się do łóżka, ale nie mogłem zasnąć.
Wstałem i wyjąłem z plecaka ołówek i blok z kartkami.
Usiadłem w oknie i spojrzałem na głowy Kage. W zachodzącym świetle wyglądały
pięknie. Zacząłem je szkicować, choć nie wychodziło mi to. Nie mogłem się
skupić, przez myśli krążące wokół powrotu do Świątyni. Gdy zrobiło się późno,
dałem sobie spokój z rysowaniem i położyłem się spać.
Następnego dnia obudziłem się wcześnie. Była 6 rano, a ja
już byłem na nogach. Nie miałem nic do roboty i nie wiedziałem co z sobą
zrobić. Postanowiłem spróbować jeszcze raz narysować głowy Hokage. Nic mi nie
zaprzątało głowy, więc spokojnie je naszkicowałem.
-„To jak na razie mój najlepszy rysunek” – pomyślałem, gdy
skończyłem. – „Gdy tylko wrócimy zajmę się twoim portretem” – powiedziałem do
Rei, ale nie usłyszałem odpowiedzi. – Pewnie śpi.
Spojrzałem na zegarek, była 8 rano, więc wyszedłem z pokoju
i ruszyłem do sklepu po jakieś śniadanie.
O 10 spotkałem się z Keisuke, który wracał od Hokage.
-I co? Przeszło ci?
-Zgoda, będę ci pomagał go eskortować, ale nie licz na nic
więcej.
-Cieszy mnie to.
-O której ruszamy?
-Yondaime, ma jeszcze ważne sprawy do załatwienia, więc
jutro rano.
-Idę trenować – powiedziałem i wyszedłem z hotelu.
Ruszyłem na jakieś pole, gdzie spędziłem cały dzień.
Następnego dnia o 6 rano, razem z Keisuke czekaliśmy pod bramą na Hokage.
-On idzie sam czy z rodzinką?
-Nie wiem.
Po kilku minutach Yondaime zjawił się w Złotym Błysku obok
nas. Jakoś nie zachwycił mnie tym, gdyby nie maska zobaczyłby, że jestem
znudzony.
-Przepraszam za spóźnienie – powiedział.
Nic nie mówiąc odwróciłem się i zacząłem iść.
-Jemu co? – usłyszałem pytanie Kage do Keisuke.
-Jakby to powiedzieć – w jego głosie było zakłopotanie. –
Nienawidzi pana – dodał prosto z mostu.
Yondaime na pewno był zdziwiony taką odpowiedzią. Szedłem
daleko przed nimi, tak aby nie słyszeć ich rozmowy. Wieczorem, gdy rozpaliłem
ognisko, wskoczyłem w konar drzewa i ułożyłem się na gałęzi, aby widzieć gwiazdy.
-Powiesz mi, czemu mnie nienawidzisz? Przecież nawet się nie
znamy.
Pod gałęzią zjawił się Yondaime. Na to drugie pytanie
poczułem ból w sercu.
-Znamy się. Ja cię znam, a ty… powinieneś mnie znać.
-Jak masz na imię? Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedyś się
spotkali.
-Widać mało obchodzą cię osoby, które kiedyś spotkałeś. A
teraz zostaw mnie w spokoju.
Spojrzałem mu w oczy. Był strasznie zdziwiony, a ja byłem
bliski płaczu. Zeskoczyłem z drzewa i ruszyłem w głąb lasu.
-Gdzie idziesz?! – krzyknął Keisuke, ale zignorowałem go.
Po paru minutach marszu trafiłem na mały wodospad. Od razu
wskoczyłem na górę i usiadłem na brzegu, małego klifu, w pozycji lotosu.
Lubiłem medytować, mogłem wtedy spokojnie myśleć.
Przesiedziałem tak całą noc. Rano byłem wypoczęty, gdy tylko
wyszło słońce wróciłem do obozu. Yondaime i Keisuke siedzieli przy ognisku i
piekli ryby. Od razu usiadłem na jednym paliku i wziąłem kijek z rybą.
-Gdzie byłeś całą noc?
-Medytowałem. Kto pilnował obozu?
-Nikt.
-Jak to nikt? Wiesz, że Hokage….
-Spokojnie, jesteśmy pilnowani przez Anbu – powiedział
Hokage. – Nikt nie zbliży się na odległość kilometra.
-Czemu w ogóle to my robimy za eskortę? Hokage, chyba
powinien mieć swoją eskortę z wioski? Powinni to być wyszkoleni shinobi.
-Mimo młodego wieku dużo wiesz. Masz rację Hokage powinien
mieć specjalną eskortę, ale do Świątyni nie zostali by wpuszczeni, więc musieli
by spać w jaskiniach, gdzie pewnie by zamarzli.
Moje Anbu będzie nas pilnować do podnóża gór, dalej będą czekać na mnie.
Popatrzyłem na niego chwile zdziwiony, potem zająłem się
jedzeniem.
Do podnóża gór dotarliśmy po prawie czterech dniach. Minęły
cztery, długie i ciężkie dni.
-„Czemu się smucisz?” – usłyszałem głos Rei, przez co od
razu się lekko rozweseliłem.
-„Bo musze robić mu za eskortę?” – odparłem pytaniem na
pytanie. – „Tak w ogóle to czemu wcześniej się nie odzywałaś?”
-„Chciałam uniknąć wykrycia przez Kyubiego.”
-„Czemu.”
-„Na razie będzie lepiej, jeśli żaden biju mnie nie
wykryje.”
-„Rozumiem.”
Na szczęście nie musiałem poświęcać całej uwagi na rozmowę,
bo to by się źle skończyło. Szedłem normalnie po górach, rozmawiając
telepatycznie ze smokiem, we mnie zapieczętowanym.
-„Myślałaś już?”
„Nad czym?”
-„No jak ma wyglądać twój portret.”
-„Myślałam już o tym miesiąc temu.”
-„I?”
-„Dowiesz się we właściwym czasie.”
-„Ej, teraz będzie mnie zżerać ciekawość.”
-„To twój problem.”
-„Jeszcze zobaczymy? Ciekawe, czy będziesz zadowolona, gdy
zrobię ci ten portret. Jak myślisz oko większe od głowy, wygląda ładnie?”
-„Jeśli ty je narysujesz to tak.”
Potem słyszałem długi śmiech Rei. Zacząłem się rozglądać, niektóre
skały odbijały światło, co mogło znaczyć jedno.
-Uważajcie, jest ślisko – powiedziałem do Keisuke i Yondaime,
którzy szli za mną.
-Ile trwa podróż do Świątyni? – spytał Hokage.
-Jeśli pogoda nam będzie sprzyjać i utrzymamy tempo, tu do
jutra wieczorem dotrzemy. – wyjaśnił Keisuke.
-Czy mnisi, nie boją się puszczać na misję dzieci?
-A ty się nie boisz puszczać geninów na misje wyższe niż
ranga D? – spytałem, nie okazując żądnego szacunku.
-Może trochę szacunku – powiedział zły Keisuke.
-Nie trzeba, skoro mnie nienawidzi, nie będzie mi okazywał
szacunku nawet przez siłę.
-Wyjąłeś mi to z ust.
-Jeny. Nigdy więcej nie idę z tobą na misję. Ty byś nawet psychopatę
wykończył.
-Cicho – powiedziałem, słysząc dziwny dźwięk. – Lawina!
Ruszyłem biegiem w poszukiwaniu jaskini. Na szczęście taka
była kilkanaście metrów dalej. Gdy tylko Keisuke wbiegł jako ostatni, śnieg
zasłonił wejście do środka.
-Takie coś zdarza się często?
-I tak i nie – odparł Keisuke. – Czasami mnisi sami wywołują
lawiny, aby pozbyć się nadmiaru śniegu, ale teraz nie było słychać wybuchu,
więc albo lawina sama się stworzyła, albo, ktoś stopił śnieg.
-Jak to stopił?
-Jeśli stopi się duże ilości śniegu, woda wsiąka w śnieg
niżej, przez co jest cięższy i zaczyna się obsuwać.
-Rozumiem. Długo mamy tu siedzieć.
-Nie – odparłem i podszedłem do wyjścia.
Dotknąłem dłonią śniegu, a on zaczął się topić.
-Jest najlepszy jeśli chodzi o Katon – powiedział jeszcze
Keisuke, za nim wyszedłem na powierzchnię.
Gdy byliśmy wolni, ruszyliśmy dalej w kierunku świątyni.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHuehuehue ale się porobiłoooo~!
OdpowiedzUsuńNiech Blondaime dowie się, że to jego syn! Niech Blondaime Dowie Się, Że To Jego Syn!
NIECH BLONDAIME DOWIE SIĘ, ŻE TO JEGO SYYYYYN!
XD
Epik po prostu epik
uspokój się do ch***ry
UsuńOj no, przyznaj sam sobie, że też cię ciekawi jaką miałby reakcje!
UsuńJa jestem spokojna. Nie wiem, dlaczego uważasz inaczej .-.
Sam sposób pisma
UsuńSupeeer xd ciiekawe jaka byłaby reakcja minato na to jakby sie dowiedzial o Naruto :D czeeeeekam
OdpowiedzUsuńJego zachowanie jest całkowicie zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę fakty z rozdziału pierwszego. W każdym bądź razie - jak już pewnie wspominałem - nieco chaotyczny styl pisania. Np:
OdpowiedzUsuń-Gdzie byłeś całą noc?
-Medytowałem. Kto pilnował obozu?
-Nikt.
-Jak to nikt? Wiesz, że Hokage….
Nie wiadomo kto wypowiada daną kwestię. Staraj się pisać rzeczy typu np: "... - Powiedział Minato", ewentualnie, "... - Odparł starszy mężczyzna.". Chodzi o to, żeby także używać synonimów, gdyż ciągłe powtarzanie jednego słowa nieco psuje estetykę tekstu.
Mimo wszystko, masz niezły pomysł. Podoba mi się ten początek według Ciebie.
Pragnę również zaprosić do mnie na czwarty rozdział!
http://the-pain-of-the-soul.blogspot.com/
Niech się dowie! Niech się dowie ! XDD
OdpowiedzUsuńNiech się dowie! Niech się dowie ! XDD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno no porobiło się, Yondsime też dostał, sle czy inni kage nie powinni dostać też zaproszenia na to spotkanie? ciekawe jaką miałby minę jak by dowiedział się, że to jego syn, a może nich Keisuke zapyta o rodzinę... kto jest nosicielem Kyuubiego?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia