Przepraszam za zwłokę, ale mam napięty grafik i nie mam czasu na pisanie. Nie wiem, kiedy uda mi się napisac kolejny rozdział, więc pewnie będziecie musieli poczekać.
Rozdział 25.
Nastał nowy poranek. Ludzie w małej wiosce na północ od Ruin
Wioski klanu Uzumaki, dopiero budziło się z błogiego snu. Wioska była położona
w dolinie między dwoma górami. Obok niej płynęła rzeka.
Równo z godziną 7
przez bramę wioski przebiegło kilka osób. Było widać, że bardzo im się
spieszyło. Wioska była mała, ale był tu szpital i lekarz, który cieszył się
dobrym mianem na świecie. Gdy tylko pokonali kilka uliczek i dotarli do
szpitala, wbiegli do niego, jakby się w nim paliło.
Pielęgniarki, które były w recepcji, aż podskoczyły z
zaskoczenia.
-Co to ma znaczyć!? – krzyknęła jedna z nich. – To szpital!
– wydarła się na nich gniewnie.
-Pomóżcie mu! – krzyknęła rudowłosa kobieta, pokazując na
nieprzytomnego blondyna na plecach mężczyzny. – Jest ciężko ranny.
-Wózek! – krzyknęła znowu kobieta, ale tym razem nie na
przybyłych.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się z hukiem, a z Sali
wybiegła pielęgniarka z wózkiem. Itachi posadził na nim Naruto, który po chwili
zniknął z dwoma kobietami za drzwiami.
-Na piętrze jest bar, gdzie możecie poczekać.
Cała czwórka przez chwilę stała tam, ale po uzgodnieniu
kilku spraw, udali się do baru, gdzie usiedli przy jednym stoliku.
-Wiedziałem, że Orochimaru coś musi kombinować – warknął
Itachi.
-Ja też to wiedziałem, cholerny gad – dodał Nagato.
-Oby wyszedł z tego cało – powiedziała Konan.
-Wyjdzie – odparła Rei. – Na pewno.
-Ta rana nie była mała. Przez pewien czas może mieć
niedowład ręki – dodał Uchiha.
-Bardziej się martwię, czy w jego ciele nie ma żadnej
trucizny – powiedział Nagato.
Czas mijał im strasznie wolno. Każdy był pogrążony w swoich
myślach, a najgorzej miała Rei. Kobieta będąc połączona z Naruto odczuwała
część bólu co on. Ta część była bardzo mała, teoretycznie nie powinna nic czuć,
a w tej chwili odczuwała ból jakby po uderzeniu pięścią.
Gdy wybiła 12, Nagato nie wytrzymał i wstał od stoliku.
Podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w niebo. Ręce zacisnął w pięści, tak
mocno, że prawie przebił sobie skórę paznokciami. Nagle poczuł dziwne mrowienie
na palcu, na którym miał pierścień Akatsuki.
-Musimy wracać – powiedział odwracając się do reszty.
W tej chwili do baru wszedł lekarz. Na głowie miał niebieską
chustkę zakrywającą jego włosy. Na twarzy miał pokaźną brodę. Na sobie miał
niebiesko-białe ubranie, lekko brudne we krwi.
-Wasz znajomy jest w
ciężkim stanie. Zaleczyłem ranę na barku, ale w jego organizmie jest nieznana
nam trucizna.
-Wiedziałem – powiedział do siebie Nagato.
-Jeśli nie znajdziemy jakiegoś wyjścia umrze w ciągu
tygodnia – poinformował ich lekarz.
-Co możemy zrobić? – spytała rudowłosa.
-Nie mam potrzebnej wiedzy na temat trucizn. Jedynym
wyjściem jest Tsunade Senju.
-Wnuczka Pierwszego Hokage – powiedział czarnowłosy.
-Tak. Dwa dni temu była w naszej wiosce, słyszałem, że
zmierza do Konohy. Wasz przyjaciel leży w Sali numer 2.
Lekarz odwrócił się i opuścił bar. Gdy wyszedł wszyscy
zaczęli dyskutować. Dopiero po kilku minutach, niebieskowłosej udało się
wszystkich uspokoić.
-Musimy wracać – powiedziała Konan. – Inaczej wszystko szlag
trafi.
-Idźcie – powiedziała Rei. – Ja wyruszę w stronę Konohy,
jeśli uda mi się ją dogonić, za nim dotrze do wioski, może uda mi się ją
nawrócić.
-A co jeśli ci się nie uda? – spytał Itachi podniesionym
głosem.
-Cos wymyślę.
-Dobra. Powodzenia – powiedział Nagato i zniknęli w kłębie dymu.
Rei również opuściła bar. Po głowie ciągle chodziło jej imię
wnuczki Boga Shinobi. W tym zamyśleniu dotarła do Sali, gdzie leżał Naruto.
Stanęła przed łóżkiem i wpatrywała się w jego twarz. W tej chwili odczuwała
wiele uczuć, czuła ciepło w swoim ciele i to nie tylko przez to kim jest.
Zacisnęła mocno dłonie na metalowej rurce, o którą się
opierała. Gdy ją puściła, zobaczyła wgniecenie,
które zrobiła
-Uratuję cię – powiedziała cicho i zniknęła w słupie ognia.
Pojawiła się kilometr od wioski i natychmiast ruszyła
biegiem w kierunku Konohy.
Leśną ścieżką szła blondwłosa kobieta o duży biuście. Na
sobie miała granatowe spodnie i zielony płaszcz. Na czole miała coś
przypominające mały diamencik. Obok niej
szła brunetka w czarnym kimono. Na rękach miała małą świnkę.
-Tsunade-sama – zaczęła brunetka.
-Tak Shizune? – odparła blondyna.
-To co pisał Jiraya-sama w liście o synu Yondaime Hokage. To
prawda?
-Niestety tak. – odparła wnuczka Pierwszego spuszczając
wzrok. – Choć nie chcę mi się w to wierzyć, że naprawdę on taki jest.
-Dlatego idziemy do Konohy?
-Tak. Minato chcę mieć mnie pod ręką jeśli dojdzie do walki.
-Kushina-san, pewnie przewraca się w grobie. Syn chce zabić
ojca.
-Shizune! Nie powinnaś tak paplać. Nie wiemy co się stało,
że Naruto tak się zachowuje.
Na szczęście Tsunade zobaczyła bramę wioski i przestała
krzyczeć na swoją uczennicę. W bramie czekało kilka osób, w oddali poznała
długie białe włosy i blondwłosy. Była pewna, że to Jioraya i Minato. Gdy były
kilka metrów przed bramą, sanninka wyczuła kogoś za sobą. Stanęła i odwróciła
się, podobnie zrobiła Shizune.
Przed nimi stała rudowłosa kobieta. Dyszała, a po jej twarzy
spływały kropelki potu. Ubrana była w czarne getry i ciemną bluzę. Na plecach
miała miecz z rękojeścią w kształcie paszczy smoka z czerwonymi ślepiami.
-Kim jesteś? – spytała blondynka, ale nie dostała
odpowiedzi.
-Czy to ty jesteś Tsunade Senju? – spytała prostując się, a
do Tsunade doszli dwaj mężczyźni z bramy.
-Kim jesteś i jak przedostałaś się przez barierę?! – spytał
głośno Hokage, wychodząc przed szereg.
-Potrzebuję twojej pomocy – powiedziała do blondynki,
ignorując pytanie Yondaime. – Mój przyjaciel został zatruty przez Orochimaru.
Na dźwięk imienia starego przyjaciela Tsunade i Jiraya
doznali szoku. Minato dał znak ukrytym shinobi, aby otoczyli kobietę. Sześciu
członków Anbu stworzyło krąg wokół rudowłosej.
-Nie… nie mogę – odparła Tsunade.
-Proszę. Pani musi nam pomóc.
-Jak się nazywa twój przyjaciel – powiedział białowłosy.
Oczy Rei rozszerzyły się ukazując swój kształt. Spojrzał na
Hokage i nie wiedziała co powiedzieć.
-Te oczy – powiedział cicho Jiraya.
-Demon – wyszeptała przerażona Shizune.
-Brać ją! – krzyknął Yondaime.
-Nie mam czasu na twoje pieski! – krzyknęła rudowłosa.
Wokół jej rąk pojawił się ogień. Zrobiła obrót na pięcie, a
ogień wystrzelił tworząc dwa strumienie, które odepchnęły Anbu. Członkowie
elity padli nie przytomni kilkanaście metrów od Rei.
-Proszę tu chodzi o Naruto – powiedziała już spokojnie Rei.
-Na…Naruto – powiedział zdumiony Yondaime.
-Jeśli nam nie pomożesz to on zginie.
-Nie! Nie pomogę komuś kto źle życzy wiosce – odparła
Tsunade, dając jasno do zrozumienia, że to koniec rozmowy.
Odwróciła się do niej plecami i zaczęła iść w stronę wioski.
-Myślałam, że Konoha to dobra wioska, ale widać Naruto ma
racje. Jesteście siebie warci, najpierw sami sobie nastawiacie Naruto przeciw
wam, a teraz nie chcecie mu pomóc – powiedziała Rei z pogardą w głosie i biegiem
opuściła bramę wioski.
-Minato co ona miała na myśli? – spytała Tsunade.
-Cóż – zaczął blondyn ze smutkiem w głosie. – Naruto stał
się tak przez moje zachowanie. Znienawidził mnie i wcale mu się nie dziwię.
Chce mnie zabić.
-Ale jeśli umrze – zaczął Jiraya.
-Tsunade proszę pomóż mu – powiedział Minato, łapiąc dłonie
blondynki. – Uratuj go.
-Ale skoro on chcę cię zabić, to lepiej będzie jeśli to on
umrze – powiedziała patrząc prosto w oczy Hokage. – Minato czy ty?
-Tak. Kocham go, wiem, że mi nie przebaczy, ale mimo to chce
aby żył.
-Dobrze – odparła w końcu blondynka. – Shizune ruszamy!
Musimy ją dogonić.
-Tak jest Tsunade-sama.
Kobiety od razu ruszyły biegiem, aby dogonić rudowłosą
przyjaciółkę syna Hokage. Minato i Jiraya patrzyli w ciszy w znikające dwa
cele.
-Jestem pewny, że to z nią podróżował, gdy go spotkałem w
Kraju Fal – powiedział sanina, ale jego uczeń go nie słuchał.
Minato był pogrążony w swoich myślach. Rozmyślał nie tylko
co się przed chwilą stało, ale co się stanie, gdy spotka swojego pierworodnego.
-„Jeśli to cię uszczęśliwi to jestem gotów umrzeć” –
pomyślał odwracając się w stronę wioski. – Wezwij po nich medyków – rozkazał
swojemu mistrzowi i zniknął w Żółtym Błysku.
Tsunade i Shizune dogonili Rei, po kilku godzinach. Na szczęcie
saninki i jej uczennicy, Rei zatrzymała się, na polanie, aby odpocząć. Po
szybkiej wymianie zdań, ucieszona rudowłosa prowadziła wybawienie dla swojego przyjaciela.
Kilka następnych dni było ponurych. Dotarcie do wioski
między dwoma górami nie było wielkim wyzwaniem. Prawdziwe wyzwanie zaczęło się,
gdy Tsunade wzięła się za leczenie zatrutego. Kobieta zajęła się tym od razu,
gdy dotarli do wioski. Nawet nie przyglądała się mężczyźnie, nie miała na to
czasu.
Shizune biegała w kółko podając lub przynosząc rzeczy, które
chciała saninka. Rei stała w kacie i
czekała. Lewą ręką trzymała się za prawe ramię, a jej twarz wyrażała smutek.
W końcu po kilku godzinach Tsunade przystąpiła do ostatniego
etap, który miał pozbyć się resztek trucizny z ciała blondyna. Wstrzyknęła do
jego ciała antidotum.
-Teraz pozostało tylko czekać – powiedziała opadając na
krzesło.
Przekręciła głowę, aby spojrzeć na twarz syna Yondaime.
Wyglądał tak samo jak ojciec, tylko miał
dłuższe włosy. Shizune również zapatrzyła się w mężczyźnie siadając na wolnym
krześle pod ścianą z drugiego końca Sali. Rei osunęła się po ścianie i usiadła
na podłodze.
Kobiety tak się zamyśliły, że nie zauważyły, że zrobiło się
już ciemno. Równo z wybiciem północy, Naruto zaczął mrużyć oczy, aby po kilku
sekundach je otworzyć. Najpierw patrzył się tylko w sufit. Gdy chciał
przekręcił głową w lewo syknął z bólu.
-Nie ruszaj się – powiedziała Tsunade. – Ból po ranie w
braku, będzie ci doskwierał przez kilka dni.
Blondyn przekręcił głowę w prawo, aby móc spojrzeć na
rozmówczynię. Gdy ujrzał blondwłosą kobietę doznał szoku. Jego oczy rozszerzyły
się, a jego usta otworzyły się lekko.
-Ja je sprowadziłam – powiedziała Rei. – To był jedyny
ratunek.
-On wie? – spytał ochrypniętym głosem.
Rudowłosa domyśliła się, że chodzi o jego ojca.
-Wie – odparła kiwając głową.
Naruto wrócił do patrzenia na sufit, z jego wyrazu twarzy
można było wyczytać, że nie jest z tego zadowolony.
-Może w końcu nadszedł czas, abyś się z nim pogodził –
zaproponowała Rei, podchodząc do łóżka.
-Ni… - zaczął przerywając kaszlem. – Nigdy.
-Naruto, wiem, że zachował się według ciebie nie właściwie,
ale w głębi serca czuję, że ty go…. – przerwała, aby spojrzeć w niebieskie oczy
– kochasz.
Wypowiedź Rei zszokowała Tsunade, jak i jej uczennicę.
-Nie masz mu tego za złe…
-Nie chcę tego słuchać! – krzyknął blondyn ochrypniętym
głosem.
Naruto zerwał się z łóżka i w mgnieniu oka poodpinał kabelki
przyczepione do swojego ciała. Nim jednak uciekł, saninka dzięki swojej sile usadziła
go, powodując silny atak bólu z okolicach barku.
-Siedź. Nie wolno ci się ruszać.
-Nie będziesz mi rozkazywać – burknął Naruto, rozpoczynając
wojnę na gorszy wzrok.
-A właśnie, że będę! Minato kazał mi cię uleczyć i zrobię to
nawet jeśli tego nie chcesz.
-„Kazał jej mnie uzdrowić?” – spytał sam siebie blondyn.
Jego oczy znowu się rozszerzyły, ale tylko na sekundę.
Szybko się ogarnął, a na jego twarzy znowu była tylko obojętność.
-Nie obchodzi mnie to. Jego rozkazy nie sięgają mnie. Jednie
co może zrobić to rozkazać mnie zabić –
powiedział wstając z łóżka.
Ta odpowiedź kompletnie zbiła z tropu Tsunade. Kobieta nie
wiedziała co mu odpowiedzieć.
-Ale… - zaczęła, ale spostrzegła się, że mężczyzny już nie
ma w Sali.
Kobiety zostały same. Shizune wpatrywała się w swoją
mentorkę, myśląc co teraz będzie. Natomiast Rei stała zszokowana takim
zachowaniem Naruto. Rudowłosa zastanawiała się czemu blondyn tak się zachował.
Doskonale wiedziała co czuje syn Yondaime, ponieważ są połączeni, ale mimo to
nie mogła rozgryźć Uzumakiego. Po kilkunastu sekundach Rei opuściła salę, w
celu znalezienia Namikaze.
Naruto mając na sobie tylko swoje spodnie wybiegł ze
szpitala. Odbiegł od budynku na kilkanaście metrów i zatrzymał się. Zaczął się
rozglądać, próbując zrozumieć, gdzie się znajduje.
-Naruto czekaj! – krzyk dochodzący od strony szpitala
zwrócił jego uwagę.
-Co? – spytał, gdy Rei dobiegła do niego.
-Czemu… czemu tak się zachowujesz?
-Ponieważ taki jestem – odparł odwracając się do niej
plecami. – I nie zmienisz tego, nieważne
jak byś się starała.
-Wiem, jaki jesteś uparty – odparła uśmiechając się. – Co
zrobisz z nimi? – spytała spoglądając w okno, w którym stała Tsunade.
-Nic, niech sobie robią co chcą.
Spoko rozdział, fajnie się czytało. Naruto, taki zbuntowany.. :) I Tsunade, która nie chce pomóc synowi hokage - coś nowego. Wiem jak to jest mieć dużo zajęć na głowie. Nie martw się, czytelnicy będą czekać, i ja też na kolejny świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOwaaaa rozdział! Mi się podobało :D czekam na akcje z siorą i Minat
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał i czytało się z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńNaruto jak zawsze uparty hehe.
Ciekawi mnie co teraz zrobi oraz Tsunada. Już nie mogę doczekać się nextu.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Naruto no weź już się pogódź z nim. Jak dziecko się zachowujesz. Poczekamy nawet rok na kolejny rozdział, ale napisz ^^
OdpowiedzUsuńNaruto no weź już się pogódź z nim. Jak dziecko się zachowujesz. Poczekamy nawet rok na kolejny rozdział, ale napisz ^^
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetne, Naruto taki zbuntowany, Tsunade nie chciała pomóc... a jak już wiemy Minato go kocha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia