Rozdział 12.
----Naruto----
Przeskoczyłem nad sensei i zderzyłem się kunaiem z jednym
napastnikiem. Na ziemię leciało sporo iskier. Żaden z nas nie mógł przepchnąć
drugiego, spojrzałem mu w oczy i mnie olśniło. Kojarzyłem ich i te stroje. To z
nimi walczyłem, przed wyruszeniem na trening na Żółwią Wyspę.
-Naruto jak się czujesz? – spytała sensei.
Użyłem całej siły i odepchnąłem przeciwnika do tyłu.
-Dobrze – odparłem nie odwracając uwagi od wroga.
-To ty – powiedział mężczyzna.
-Znamy się?
-Próbowałeś nam przeszkodzi, gdy porwaliśmy tamtego faceta
ze ślubu, pamiętasz?
-Deidara – powiedziałem cicho.
-Pamiętasz moje imię, ale ja twojego nie. Chciałbym wiedzieć
kogo zabije.
-Nikogo nie zabijesz!
-Zobaczymy!
Machnął jedną ręką, z której wystrzeliło mnóstwo małych
ptaków. Zasłoniłem twarz rękami, ale nic
nie poczułem. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem barierę z piorunów. Była duża,
ochraniała Idate i Yuki, którzy byli z drugiej strony polany. Gdy usłyszałem
jak coś upada odwróciłem się. Sensei upadła na jedno kolano.
-Długo jej nie utrzymam. Uciekajcie!
-Nie. Nie zostawimy cię sensei.
-AAAAAA! – krzyk Idate przerwał nasza konserwację.
Odwróciliśmy się tam, a bariera opadła. Idate leżał przed
facetem w pomarańczowej masce. Kunai był w krwi, ale na ciele mojego kolegi nie
było śladu krwi. Spojrzałem na ciało Yuki, wokół niej było coraz więcej krwi.
Ruszyłem biegiem do nich. Gdy byłem w połowie drogi, za mną nastąpił wybuch.
Fala rzuciła mną do przodu, upadłem na brzuch, mocno uderzając głową o ziemię.
Gdy ogłuszenie minęło, odwróciłem się, sensei leżała martwa,
jej głowa turlała się po ziemi, w końcu się zatrzymując. Trawa i ziemia
zabarwiła się na bordowo od jej krwi. Zrobiło mi się nie dobrze w żołądku, ale
powstrzymałem się. Spojrzałem na Idate. Facet w masce trzymał go za gardło w
górze, a kunai był wbity w jego pierś.
Gdy zobaczyłem cień nad sobą, podniosłem głowę. Blondyn
schylił się i podniósł mnie za ciuchy.
-Zapamiętaj
smarkaczu. Nie wchodź nam w drogę jak ostatnim razem. Jesteśmy zbirami, którzy
nie zawahają się zabić dzieciaka, zresztą widziałeś.
-Zabije was – wyszeptałem tak cicho, że wyglądało to tak
jakbym ruszał tylko ustami.
-Co?
-Zabije was! – krzyknąłem mu prosto w twarz.
Moją prawą rękę spowił ogień. Zamachnąłem się i uderzyłem go
z pięści, powalając go na ziemi. Znowu stanąłem na nogi. Przez chwilę zrobiło
mi się słabo, a przed oczami pojawiły się mroczki, ale po kilku sekundach
wszystko ustało.
Wściekłość zaczęła brać górę. Ogień spowił całe moje ciało,
na ziemi powstał okrąg z wypalonej trawy o średnicy kilku metrów. Obaj stanęli
naprzeciw mnie, ale odskoczyli do tyłu, gdy zrobiło im się za gorąco.
-Kim on jest Deidara -sempai!?
-Nie wiem Tobi, ale może być ciekawie.
-----Narracja trzecio osobowa-----
Daidara wsadził ręce do toreb, które miał przyczepione pod
płaszczem. Gdy je wyjął zamachnął się, a ust, które miał na dłoniach
od wewnętrznej strony wystrzeliły małe ptaszki. Naruto złożył kilka pieczęci, a przed nim powstała
ściana z ognia.
-Moje bomby nie tak łatwo spali…
Deidara był pewien, że jego bomby wytrzymają kontakt z
ogniem, ale gdy tylko zderzyły się z
obroną Naruto został po nich proch.
-„Rei, daj mi swojej siły” – powiedział telepatycznie do
smoczycy.
Jego oczy zmieniły kolor na krwisty, a jego źrenica stała
się cienką, pionową kreską. Na jego skórze pojawił się zarys łusek. Jego
paznokcie, zmieniły się w pazury, a zęby w kły. Włosy nastroszyły się i stały
się gęstsze.
Chłopak przeskoczył przez ogień i dobiegł do Deidary.
Uderzył go pięścią w brzuch, tak, że członek Akatsuki skulił się do przodu.
Następnie z obrotu kopnął go w twarz. Blondyn poleciał w stronę drzew, a Naruto
rzucił się na mężczyznę w masce. Niestety każdy jego atak przechodził przez
niego.
-Mnie nie tak łatwo zranić – powiedział poważnie, zakładając
ręce na pierś.
-Katon: Ognista Fala!
Cały obszar w promieniu co najmniej trzydziestu metrów uległ
całkowitemu spaleniu. Zamiast trawy była goła, czarna ziemia. Na drzewach nie
było liści, a konary jeszcze się paliły. Ich kolor stał siec czarny jak smoła.
Tobi stał w takiej
samej pozycji, ale jego płaszcz był w połowie spalony, a jego maska uległa
pęknięciu. Było pewne, że jest w szoku, a jego oczy to potwierdzały, mimo
maski, było widać, że jego źrenice się rozszerzyły.
Naruto skrzyżował ręce przed klatką piersiową, a na jego
dłoniach pojawiły się ogniste szpony. Ruszył biegiem na Tobiego, który w ostatniej chwili uskoczył przed
dwunastolatkiem.
-Dość tego – powiedział poważnie Tobi, łapiąc Naruto za
nadgarstki.
Ogień z dłoni blondyna zniknął, a on sam stracił nagle siły
do walki. Jego wygląd wrócił do poprzedniego stanu, a jego oczy stały się
zamglone. Do Tobiego na wielkim, białym smoku podleciał Deidara.
-Ciekawy dzieciak – powiedział Deidara. – Co z nim zrobimy?
-Nic – odparł niskim tonem i rzucił chłopakiem w głaz, który
rozleciał się na kawałki od siły uderzenia.
Przez las szedł siwowłosy staruszek. Podpierał się na lasce,
która wydawała specyficzny dźwięk przy
uderzaniu o ziemię. Na sobie miał stare, brudne ubranie przepasane białym
sznurkiem. Na lewym oku miał opaskę. Szedł pogwizdując sobie pod nosem. Gdy
tylko poczuł smród spalenizny w powietrzu, na jego twarzy pojawił się dziwny
grymas. Stanął w linii drzew, przed polaną, która była całkowicie spalona.
-Ech, te dzisiejsze czasy. Ci przeklęci shinobi w końcu
doprowadzą do zagłady świata – powiedział do siebie. – Ciekawie, kto tym razem
tu walczył.
Staruszek ruszył dalej rozglądając się. Gdy zobaczył
wystająca rękę z gruzu podszedł tam.
-Wygląda na rękę dziecka – powiedział do siebie i zaczął
odkopywać jak myślał dziecko.
Gdy ruszył kilka kamieni dłoń, zacisnęła się w pięść, a spod
gruzu wystrzeliła druga ręka. Po chwili pojawiły się blondwłosy. Gdy Naruto
pokazał swoją całą głowę, nabrał dużo powietrza w płuca i zaczął kaszleć. Z
ledwością wygrzebał się na powierzchnię, uszedł kilka kroków chwiejąc się na
nogach oraz trzymając się za prawą rękę, po czym upadł na ziemię.
Starze patrzył się na to z boku. Pokiwał na boki głową i
podszedł do chłopca. Podniósł go i zniknął z nim za drzewami. Godzinę później
dotarł do małego drewnianego domku, po
środku polany otoczonej lasem.
Wszedł do środka i położył chłopaka na łóżku. Wstał i
przyniósł miskę z wodą i ręcznik. Zmoczył materiał i zaczął przecierać twarz
chłopca. Gdy to zrobił zdjął opaskę z jego czoła i położył na szafce nocnej,
która stałą przy łóżku.
Zdjął z niego ubrania i zaczął przemywać resztę jego ciała.
Gdy to zrobił sięgnął z szafki maść i bandaże. Gdy tylko odkręcił wieczko od
maści po całym domu rozszedł się nieprzyjemny zapach. Po skończonym nacieraniu ran maścią,
zabandażował prawie całe jego ciało.
-Ma bardzo silną energię życiową – powiedział do siebie,
sięgając jakąś książkę z półki.
Następnie sięgnął coś do pisania i pusty zwój. Usiadł w
fotelu przy kominku i zaczął czytać, robiąc jakieś notatki na pustym zwoju.
Zaledwie kilka godzin później Naruto zaczął się przebudzać. Podniósł
rękę, aby przetrzeć oczy, ale poczuł tylko delikatny materiał. Natychmiast
otworzył oczy i zaczął się rozglądać. Spojrzał na swoje dłonie, które były
zabandażowane.
Zatrzymał wzrok na mężczyźnie, który siedział w fotelu przy
kominku.
-Gdzie ja jestem?
-O obudziłeś się? – spytał wstając i podchodząc do niego. –
Jesteś u mnie w domku. Niedaleko granicy.
-Co… co się… stało?
-Znalazłem cię zakopanego gruzem. Byłeś strasznie
poobcierany.
Do Naruto zaczęły wracać wspomnienia z spotkania z Deidarą i
Tobim.
-Mój… Team.
-Team? Wybacz, ale nie wyczuwałem energii nikogo innego niż
ty.
-Nie żyją – skomentował cicho.
-Połóż się spać, odpocznij.
Naruto położył się na boku i momentalnie zasnął. Obudził się
na wieczór. Powodem tego był piękny zapach, który panował w całej chatce. Przez
dobrą godzinę, leżał z zamkniętymi oczami, a burczenie w jego brzuchu było
coraz głośniejsze.
-Może w końcu otworzysz oczy? – spytał staruszek, a Naruto
otworzył oczy.
-Kim w ogóle jesteś?
-Jestem Taruno Masaki, choć od dawna nikt tak do mnie nie
mówił.
-Czemu?
-Mało kto wie, jak się nazywam.
-Żyjesz tu całkiem sam?
-Tak.
-Czym się zajmujesz?
-Wykonuję zlecenia dla Lordów Feudalnych lub zwykłych ludzi,
którzy mają kasę.
-Żyjesz jak pustelnik – skwitował Naruto.
-Można tak to nazwać. Masz zjedz.
Przed Naruto pojawiła się potrawka z kurczaka z ryżem,
warzywami, a wszystko to było polane sosem. Chłopak od razu zabrał się za
jedzenie.
-Powiedz mi coś o sobie – powiedział Taruno, gdy blondyn
zjadł.
-Nazywam się Naruto Uzumaki Namikaze. Gdy miałem 6 lat,
trafiłem do Świątyni Smoka.
-Świątynia Smoka? – powtórzył pytając. – To ta, która
została zniszczona jakiś czas temu.
-Tak, jestem jedynym ocalałym. Kontynuując od kilku tygodni
mieszkałem w wiosce Chmur, ale nie wiem czy tam wrócę.
-Czemu?
Naruto spojrzał za okno i zapatrzył się w jakiś punkt.
-Po prostu, nie czuję się w niej dobrze.
-Rozumiem.
Gdy skończyli rozmawiać, Naruto dostał jakieś ubranie od
Masakiego i wyszedł na dwór.
-„Czemu oni zginęli?” – spytał się w myślach, siadając pod
drzewem.
Myślał, że Rei się odezwie, ale nic. Jego lokatorka,
odzywała się coraz rzadziej.
Spojrzał na Taruno. Ćwiczył na środku polany walkę kataną.
Jego ruchy były płynne i precyzyjne. Mimo wielu wiosen, takie ćwiczenia raczej
nie sprawiały mu trudności.
-Ka…tana – powiedział cicho, kładąc się na plecach. –Katana!
– krzyknął zrywając się z ziemi.
-Stało się coś? – spytał Masaki, przerywając trening.
-Moja katana, została na tamtej polanie – wyjaśnił szybko.
-Kupisz sobie drugą.
-Nie, to nie była taka zwykła katana. Musze ją odzyskać.
-Cóż, każda katana nie jest zwykła, bo każda jest inna, ale
miecz to miecz.
-Nic nie rozumiesz, to miecz ze Świątyni Smoka.
-W Świątyni Smoka, był jakiś miecz?
-Tak – odparł trzeci głos.
Obaj odwrócili się, by spojrzeć na rudowłosą dziewczynę,
mniej więcej w wieku Naruto. Jak zwykle miała na sobie żółtą sukienkę i duży
kapelusz w tym samym kolorze. Jej czerwone oczy przeraziły Masakiego, ale nie
dał po sobie tego poznać.
W rękach trzymała długi przedmiot, który był zawinięty w
ciemny materiał, związany sznurkiem. U góry było widać tylko otwartą paszczę
smoka. Naruto od razu do niej podbiegł
odebrał miecz.
-Dziękuję.
-Musisz go pilnować, nie łatwo było go znaleźć, a dopiero
odzyskać od bandytów.
-Kim jesteś? – spytał hardo Taruno, przyjmując pozycję do
ataku. – Bo na pewno nie człowiekiem.
-Jestem Rei, Taruno Masaki.
-Skąd znasz moje imię?
-Byłeś przyjacielem Takashiego, gdy podróżował po świcie
zdobywając wiedzę o smokach.
Naruto przyglądał się temu, trzymając miecz w dłoniach.
-Kim ty jesteś? – powiedział lekko zdenerwowany Masaki.
-Jestem Rei. Jestem smokiem,
który był w Takashim.
Twarz Taruno zmieniała wygląd z sekundy na sekundę. W końcu
pojawiło się na niej niedowierzanie. Jego wzrok zastygł na dziewczynie, a usta
otworzył najmocniej jak mógł.
-Nie… nie wierzę.
-Wybacz, ale ja już musze odpocząć.
Dziewczyna została okryta ogniem, który oślepił wszystkich.
Gdy światło ustąpiło, jej nie było, a w miejscu gdzie stała był wypalony krąg.
-Czyli, że teraz ty jesteś… - zaczął, ale Naruto przerwał mu
skinieniem głowy.
----Kilka lat później----
Drogą przez lasy szły dwie osoby. Jedną był starzec, z wyglądu
można było powiedzieć, że czas go nie oszczędzał. Na jednym oku miał opaskę, a
na twarzy mnóstwo zmarszczek. Miał strój pustelnika i gruby, czarny płaszcz. Idąc
podpierał się na drewnianej lasce.
Drugą osobą był siedemnastoletni mężczyzna. Miał spiczaste
blondwłosy i niebieskie oczy. Swój strój chował pod czarnym płaszczem. Na plecach
miał katanę, która była owinięta w materiał związany czarnym sznurkiem.
-Naruto, czas abyśmy się rozstali – powiedział Taruno, gdy
doszli do miejsca, gdzie droga rozdzielała się na dwie.
-Dziękuję, za to co dla mnie zrobiłeś – powiedział chłopak kłaniając
się nisko.
-Jeśli to pomoże ci go pokonać, nie musisz mi dziękować. Tą ścieżką dojdziesz prosto do Kraju Fal,
gdzie mieszka twój cel. Przez te kilka lat nauczyłem cię wszystkiego co umiałem
oraz przekazałem ci wszystkie moje kontakty.
-Na pewno z nich skorzystam.
-Pamiętam nasze spotkanie, byłeś wtedy nastolatkiem, a teraz
jesteś mężczyzną. Pozdrów Rei ode mnie i pamiętaj, że bycie najemnikiem niesie
konsekwencję, jak nie w bliższej przyszłości to w dalszej.
-Dziękuję za radę.
Po pożegnaniu rozeszli się w swoje strony. Od teraz Naruto
przejął fach po nauczycielu zostając najemnikiem.
naruto jako najemnik, czekam na kolejny niesamowity next
OdpowiedzUsuńOch, Naruto ma już siedemnaście lat..., dzieciństwo mija w mgnieniu oka. Mam nadzieję, że niedługo dojdzie do spotkania Naruto z jego ojcem. Życzę weny !
OdpowiedzUsuńRozdział swietny.
OdpowiedzUsuńJuż Naruto nie jest dzieckiem... ciekawi mnie co go teraz czeka oraz przygoda.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
fajna notka, mam nadzieję ze niedługo minato dowie się ze ma syna.. czekam na next i weny życzę.
OdpowiedzUsuńżyczę ci udanych świąt oraz szczęśliwego nowego roku, i wiadra weny
Hej,
OdpowiedzUsuńta walka, szkoda mi tych dzieciaków, w końcu miał nauczyciela od posługiwania się w walce kataną, ocho nasz Naruto został najemnikiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia