niedziela, 9 grudnia 2018

Naruto - smoczy pustelnik - 47.

Naruto - smoczy pustelnik - 47.

Szok. To właśnie czuli wszyscy, których ocalił poświęcając siebie. Zrobił to pod wpływem silnych emocji, które wywołała jedna kobieta.

Oczy rudowłosej rozszerzyły się do granic możliwości i wypełniły się łzami. Ręce złączyła przy klatce piersiowej wstrzymując oddech. Spojrzała się na blondynkę stojąca obok.  Była w takim stanie co ona.

Ogień ciągle buchał z miejsca eksplozji, a dym wszystko zasłaniał. Wielkie głowy smoków z fioletowej energii zaczęły znikać w ciało Yomiego, który śmiał się jak szaleniec.

-Na…ruto - powiedziała cicho rudowłosa piękność.

Blondwłosa ninja spojrzała na byłą smoczycę i towarzyszkę jej brata.

-Re...i? - spytała cicho.

Nagle ciszę przerwał męski krzyk pełen determinacji. Yomi zamilkł wpatrując się w dym. Ogień powiększył się w zastraszającym tempie i stał się bardziej gorący. Dym nagle się rozwiał ukazując osobę w samym środku płomieni.

Od ów osoby dochodził krzyk. Ogień zaczął się zmniejszać, aż pokrywał tylko część ciała Naruto.
Wygląd Uzumakiego drastycznie się zmienił. Tylko Rei poznała tą formę i nie mogła w to uwierzyć.

-”Ta moc powinna zniknąć, więc jak on ją wyzwolił.”

Naruto wyglądał niczym smok. Jego dłonie zamieniły się w łapy zakończone długimi ostrymi pazurami. Ciało zostało pokryte czerwono- pomarańczowymi łuskami. Włosy nastroszyły się i urosły, sięgały mu do końca pleców. Za nim rozpościerały się skrzydła. Jego błękitne oczy zamieniły w krwiste z pionową źrenicą. Biła z nich chęć mordu.

Naruto rozłożył ręce na bok. Nagle z nich buchnęły strumienie ognia. Ogień stworzył krąg wokół Uzumakiego i Yomiego. Powstała ściana z ognia była wysoka na kilkanaście metrów i całkowicie odcinała dwójkę mężczyzn.

Nikt z pozostałych nie mógł dotrzeć do Naruto, ani go usłyszeć. Najbardziej bała się Rei. Choć była jeszcze zagubiona po odzyskaniu pamięci to nadal go kochała.

Naruto w tym czasie powoli kroczył w kierunku Yomiego. Blondyn nadal był pokryty ogniem w kilku miejscach. Jego wygląd, a przede wszystkim moc bijąca od niego przerażała czarnowłosego.

Namikaze zniknął z oczu sługi Moryo pojawiając się za nim. Gdy czarnowłosy odwrócił się dostał mocne uderzenie w brzuch z pięści. Z ust mężczyzny wystrzeliła ślina zmieszana z krwią.

Nim wylądował na ziemi Naruto pojawił się nad nim i kopnięciem wbił go w ziemię. Uderzenie stworzyło spory krater, w którym leżał Yomi.

-Trochę nabrałeś siły - powiedział Yomi innym głosem.

Czarnowłosy podniósł się jakby nic mu nie było. Gdy otworzył oczy były czarne ze złotą źrenicą. Chakra w nim zaczęła się dziwnie zachowywać, a całe ciało lekko drżało.

Nagle ze środka brzucha zaczęły rozchodzić się fioletowe świecące paski. Oplotły całe jego ciało. Yomi wręcz wrzeszczał z bólu przy tym. Nagle jego głos ucichł, a ciało przestało się trząść.

-Wreszcie mam ciało i mogę użyć pełnej siły - powiedział Yomi. -Będziesz pierwszą osobą, którą zabiję po odrodzeniu. Ja Moryo, starożytny demon i władca świata!

Głos czarnowłosego był szaleńczy co doprowadzało Uzumakiego do wściekłości.

-Skończ chrzanic - powiedział Uzumaki. -Zabiję Cię!

Prawa ręka Naruto zapłonęła gorącym ogniem. Rzucił się na Yomiego czy tam już Moryo, który skrzyżował ręce przed twarzą i przyjął atak na nie. Płomienie zaczęły szaleć wokół nich. Siła ciosu cofnęła mężczyznę o jakieś dwa metry.

Yomi złapał Naruto za rękę i przerzucił go przez ramię. Uzumaki uderzył mocno plecami o ziemię, a z jego ust wystrzeliło trochę krwi.

Czarnowłosy szykował się do kopnięcie Naruto, ale ten przeturlał się trochę i zerwał na nogi. W jego oczach nadal była wściekłość.

-Katon:Ognisty Fala!

Ogrom płomieni pochłonął Moryo nim ten cokolwiek zrobił. Gdy zgasły czarnowłosy był tylko trochę poparzony.

-Pieprzony szczylu! - warknął Yomi.

-Doton:Ziemny Smok!

Z ziemi wystrzeliła paszcza smoka zmierzając na Uzumakiego.

-Katon:Ognisty Smok!

Ogień całkowicie pochłonął ziemię i pomknął dalej. Na twarzy Moryo było niedowierzanie, gdy ogień pochłonął go znowu. Tym razem jutsu było silniejsze, a temperatura ognia wyższa.
Yomi ciężko dysząc opadł na kolana.

-Jakim cudem? Jestem najsilniejszy! Nie możesz mnie pokonać.
-Źle trafiłeś celując w nich. Nie wiem jakim cudem Rei żyje, ale nie obchodzi mnie to.

Obaj sięgnęli po broń. Czarnowłosy trzymał kunaie, a Naruto swoją katanę. Mężczyźni zderzyli się, a na ziemię poleciały iskry. Naruto ewidentnie wygrywał w tej dziedzinie. Jego ruchy były szybkie i precyzyjne. Tylko demon sprawiał, że Yomi był wstanie przeżyć jeszcze walkę z Uzumakim.

Naruto wykonał cięcie z góry, które zostało zablokowane kunaiem. Przez chwilę się siłowali, ale ostrze Moryo pękło przez co przewrócił się na ziemię.

W jego oczach było widać nutkę strachu przez Naruto.

-Jaki z ciebie demon i władca - parsknął Uzumaki. -Jesteś niczym.
-Skąd… skąd masz tyle siły?
-Z miłości.

Namikaze jednym cięciem pozbawił wroga głowy. Głowa Yumiego potoczyła się kawałek na bok. Naruto wypuścił głośno powietrze. Jego wygląd zaczął wracać do normalności. Upadł na kolana z wycieńczenia, a jego katana wyleciała mu z rąk.

Jego błękitne oczy poleciały w górę. Już miał uderzyć głową o ziemię, gdy coś ją złapało. Po chwili błękitne niebo zostało zasłonięte czymś rudym.

-Re...i? - zapytał cicho.

W odpowiedzi dostał tylko ciche łkanie. Na czole poczuł jakieś mokre kroplę. Ostatkiem sił podniósł rękę i odgarnął rude włosy. Położył swoją dłoń na policzku kobiety.  Mimo płynących łez Rei uśmiechnęła się szeroko.

-Ja..jak? - zapytał tylko cicho Uzumaki.
-Ja ją wskrzesiłam zaraz po tym jak zginęła - odparł jakiś kobiecy głos. -Jednak nie miała swoich wspomnień.

Kapłanka stanęła tak, aby Naruto mógł ją widzieć.

-Znam całą prawdę o jej rasie i uważam, że zasługuje na to.
-Na co?
-Na miłość. Dzięki tobie mogłam ją wskrzesić. Pokochałeś ją mimo to, że nie była człowiekiem.
-Nadal ją kocham - powiedział Uzumaki szeptem.
-Mimo to musiałam mieć pewność. Dlatego wysłałam za Tobą wynajętych szpiegów, których ostatnio nakryłeś.
-To byłaś ty?

Naruto nie uzyskał odpowiedzi, ale wcale jej nie potrzebował. Jego wzrok był cały czas skierowany w twarz Rei. Błękitne i czerwone spojrzenia ciągle wpatrywały się w siebie.

-Cieszę się, że wróciłaś - powiedział Naruto nim zemdlał z wykończenia.

-Naruto! - krzyknęła Suzuko klękając obok brata.
-Spokojnie Suzuko - powiedział Hatake. -To tylko wycieńczenie. Twój brat odwalił kawał dobrej roboty - dodał patrząc na ciało Yomiego.

-Zapieczętuje je, aby Moryo już nie wrócił.

Rei dla własnej pewności  zaczęła opatrywać blondyna. Z jej oczu nadal leciały łzy, ale już nie tak intensywnie.

-Wydaję mi się, że kapłanka może teraz spokojnie wrócić do Pałacu i zająć się buntem sama - powiedział Kakashi.
-Tak. Teraz reszta w moich rękach, aby doprowadzić mój kraj do porządku - powiedziała Shion wracając do nich.
-A co z Tobą Rei? - zapytała Suzuko.
-Jest wolna - odparła za nią kapłanka.
-Czyli idziesz z nami do Konohy?
-Jeśli tylko będę mogła.

Chcąc nie chcąc wszyscy musieli wrócić się do zamku. Wprawdzie misja została zakończona, ale nie przytomny Uzumaki nie pozwalał Drużynie 7 na powrót do Konohy.

Naruto znowu został położony do łóżka, w którym ostatnio leżał. Rei siedziała przy nim i nawet spała na siedzącą przy łóżku.

Minęły dwa dni od pokonania Moryo. Sytuacja w kraju zaczęła się powoli uspokajać. To była tylko kwestia czasu, aż wróci wszystko do normalności.


Powoli nastawała noc. Naruto nadal leżał nieprzytomny po walce, a Rei siedziała na krześle i lekko kiwała się na boki starając się nie zasnąć. Jednak po jakiejś godzinie zasnęła na siedzącą.

W tym czasie jego powieki zaczęły się delikatnie poruszać. Gdy już mógł normalnie widzieć zaczął się rozglądać. Na widok Rei uśmiech sam pojawił się na jego twarzy. Od razu podniósł kobietę i położył na łóżku.

Sam też od razu się położył i przytulił rudowłosą. Złożył jeszcze na jej karku pocałunek i schował twarz w jej włosach. Po chwili oboje spali w królewskim łożu.


2 komentarze:

  1. Świetny rozdał. Szkoda tylko że taki krótki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    przeżył Naruto cudownie, uaktywniła się moc smoka i Rei zyje, miłość wiele zadziałała
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń